0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Żuchowicz...

Projekt nowelizacji kodeksu karnego przygotowany został przez Solidarną Polskę, a zgłoszony został jako projekt obywatelski, w związku z czym partia Zbigniewa Ziobry przez ostatnich kilka miesięcy zbierała pod nim podpisy. Złożono go w Sejmie 4 października, a miesiąc później został skierowany do pierwszego czytania.

"Dzisiaj hordy barbarzyńskie atakują kościoły, przerywają Msze św. Nie możemy się na to zgodzić. Ta ustawa jest prowolnościowa i proobywatelska. Namawiamy wszystkich do składania podpisów" - reklamował ustawę wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, jeden z reprezentantów obywatelskiej inicjatywy obok wicewojewody zachodniopomorskiego Mateusza Wagemanna.

Projekt Solidarnej Polski proponuje nowe brzmienie dwóch przepisów kodeksu karnego, mówiących o przeszkadzaniu w obrzędach religijnych oraz obrazie uczuć religijnych. Miałyby one brzmieć następująco:

Art. 195

§ 1. Kto przeszkadza publicznemu wykonywaniu aktu religijnego kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

§ 2. Tej samej karze podlega, kto przeszkadza pogrzebowi, uroczystościom lub obrzędom żałobnym.

Art. 196

§ 1. Kto publicznie lży lub wyszydza kościół lub inny związek wyznaniowy o uregulowanej sytuacji prawnej, jego dogmaty, lub obrzędy, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

§ 2. Tej samej karze podlega, kto publicznie znieważa przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych.

Projekt ziobrystów zawiera jeszcze jedną zmianę:

Art. 27a

Nie popełnia przestępstwa, kto wyraża przekonanie, ocenę lub opinię związane z wyznawaną religią głoszoną przez kościół lub inny związek wyznaniowy o uregulowanej sytuacji prawnej, jeżeli nie stanowi to czynu zabronionego przeciwko wolności sumienia i wyznania lub publicznego nawoływania do popełnienia przestępstwa lub pochwały jego popełnienia.

A tak wyglądają art. 195 i 196 obecnie:

Art. 195

§ 1. Kto złośliwie przeszkadza publicznemu wykonywaniu aktu religijnego kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

§ 2. Tej samej karze podlega, kto złośliwie przeszkadza pogrzebowi, uroczystościom lub obrzędom żałobnym.

Art. 196

Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Przeczytaj także:

Cel - więzienie za tęczową Maryjkę

W uzasadnieniu projektu autorzy piszą, że w Polsce „coraz częściej dochodzi do przybierających różne formy ataków na chrześcijan”. Są to akty wandalizmu, profanacje świętych symboli, ataki na duchownych, a także „ośmieszanie, parodiowanie i dyskryminowanie chrześcijan w przestrzeni publicznej (tak w rzeczywistości jak i w Internecie) [które] stało się niemal powszednie”.

Solidarnej Polsce nie podoba się fakt, że sądy umarzają postępowania lub uniewinniają oskarżonych z art. 195 kk ze względu na to, że osoby dokonujące aktów w kościołach kierują się motywacją zabrania głosu w ważnych społecznie kwestiach. Ich czyn nie jest zatem uznawany za „złośliwy”. Po protestach Strajku Kobiet jesienią 2020 roku w całej Polsce wszczęto dziesiątki postępowań w związku z demonstracjami w kościołach. Wyrok uniewinniający zapadł między innymi w Koszalinie. Ziobryści piszą wprost - „należy objąć karalnością każde umyślne działanie sprawcy”. Sądy miałyby więc skazywać protestujących niezależnie od ich intencji i kontekstu sytuacji.

Nowy artykuł 196 również ma podnieść efektywność karania dzięki powrotowi do brzmienia przepisu z kodeksu międzywojennego. Nie będą już chronione „uczucia religijne”, ponieważ te są zbyt subiektywne i rodzą problemy interpretacyjne, a dodatkowo wymagają zgłoszenia się osoby pokrzywdzonej. Zamiast tego chronione mają być po prostu kościoły, ich dogmaty i obrzędy.

Do ścigania wystarczy fakt, że ktoś dokonał oceny lub przedstawił wizerunek, który zdaniem prokuratury kwalifikuje się jako „lżenie" lub „wyszydzanie".

Obowiązujący przepis art. 196 kk jest oczywiście problematyczny. Jak wskazuje bowiem Europejski Trybunał Praw Człowieka (a także OBWE, Komisja wenecka, ONZ, UE itd.) państwa powinny ścigać mowę nienawiści i podżeganie do przemocy na tle różnic religijnych, a nie penalizować obrazę uczuć religijnych i dogmatów, czyli tak zwane bluźnierstwa. Trybunał w Strasburgu ma bogate orzecznictwo, z którego wynika, że nawet szokujące i niepokojące stwierdzenia korzystają z ochrony wolności wypowiedzi. Przypomniał je w ostatnim wyroku Dorota Rabczewska przeciwko Polsce, stwierdzając, że "grupa religijna musi tolerować zaprzeczanie przez innych ich przekonań religijnych, a nawet propagowanie przez innych doktryn wrogich ich wierze, o ile sporne stwierdzenia nie podżegają do nienawiści lub nietolerancji religijnej”. Orzekając w sprawie Dody, Trybunał uznał, że karna sankcja za wypowiedzi kontestujące religię stanowi po prostu nadmierną ingerencję w wolność słowa.

Tymczasem w ostatnich latach prokuratura pod władzą Ziobry próbuje bezskutecznie doprowadzać do zwiększenia skazań z art. 196, czy to za dorysowanie tęczy Maryi, czy za wejście w czapce do kościoła. Resort liczy na to, że nowelizacja w tym pomoże.

W imię Tomasza z IKEA

Ważnym elementem projektu jest także wprowadzenie do kodeksu karnego art. 27a. Jego cel jest dosyć jasno wyłożony w uzasadnieniu: „Poglądy oparte na światopoglądzie religijnym, zwłaszcza chrześcijańskim, lub do niego nawiązujące, są coraz częściej zwalczane w sferze publicznej, w tym z wykorzystaniem środków masowego przekazu, a nawet zakazywane, również przy użyciu represji karnej. Dotyczy to zwłaszcza wyrażanych przez chrześcijan opinii, ocen lub przekonań dotyczących aborcji, związków homoseksualnych, transseksualizmu czy panseksualizmu”.

O co chodzi? Solidarna Polska przytoczyła szereg przykładów, w których np. zakazywano pastorowi pikietować przed kliniką aborcyjną albo karano za homofobiczne wystąpienia. Wszystkie te przykłady pochodzą oczywiście z zagranicy - z USA, Wielkiej Brytanii, Szwecji, czy Kanady. W Polsce orientacja seksualna oraz tożsamość psychopłciowa nie są chronione prawnokarnie (do czego wzywają nas międzynarodowe organizacje), zatem homofobia pozostaje co do zasady bezkarna i może nią operować nawet partia rządząca i duchowni Kościoła katolickiego. Dla Solidarnej Polski to najwyraźniej i tak za mało.

Uzasadnienie ustawy nie wspomina o polskich przykładach, których bronić chce Ziobro i jego współpracownicy. Rąbka tajemnicy uchyla jednak opis na stronie inicjatywy: "Osoby, które powołują się na Pismo Święte, bronią prawa do życia i postępują wedle chrześcijańskich wartości, narażone są na poważne problemy. Tak było np. w głośnych przypadkach pracownika IKEI, czy drukarza z Łodzi".

Pracownik IKEA stracił pracę, gdy na forum pracowniczym zamieścił stwierdził, że zgodnie z Pismem Świętym osoby jednej płci współżyjące ze sobą należy karać śmiercią.

Minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro publicznie oceniali działanie firmy jako naruszanie wolności sumienia pana Tomasza, Episkopat nazwał go "świeckim apostołem", a warszawska prokuratura postawiła zarzuty jednej z kierowniczek sieci. W lutym tego roku kobieta wygrała w pierwszej instancji, a prokuratura złożyła od niekorzystnego wyroku apelację.

Jeszcze intensywniej Ziobro angażował się w sprawę łódzkiego drukarza, który w 2015 roku odmówił wykonania usługi dla organizacji LGBT. Przedsiębiorca, wspomagany przez prokuraturę Ziobry, przegrał w obu instancjach. Nie pomogła nawet kasacja złożona przez ministra-prokuratora do Sądu Najwyższego. Drukarza ostatecznie uniewinniono dopiero po tym, jak Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej, na wniosek Prokuratura Generalnego, uznał za niekonstytucyjny art. 138 kodeksu wykroczeń, który był podstawą skazania.

Solidarna Polska i jej politycy angażują się w szereg pomniejszych skandali, np. w sierpniu 2022 głośno było o tym, jak wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł doniósł do prokuratury na fundację, która ujawniła, że opiekunowie z oazy krępowali ręce dzieciom, uczestnikom rekolekcji. Dzieci nawet do toalety musiały iść ze związanymi rękoma.

Walka z „chrystianofobią" atutem SP

Resort sprawiedliwości, którym rządzi Zbigniew Ziobro, szef SP, od lat buduje swoją markę na "obronie chrześcijan". I robi to hojnie rozdając pieniądze Funduszu Sprawiedliwości. Beneficjentami są między innymi szczecińskie Stowarzyszenie Fidei Defensor, które prowadzi Ośrodek Monitorowania Chrystianofobii, Fundacja Strażnik Pamięci odpowiadająca za projekt „Przeciwdziałanie przestępstwom dotyczącym naruszenia wolności sumienia popełnianym pod wpływem ideologii LGBT”, a także Fundacja „Pro Futuro Theologiae”, działająca przy Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, która dostała pieniądze na projekt Laboratorium Wolności Religijnej. Laboratorium publikuje raporty dotyczące naruszeń prawa do wolności religijnej, w których opisuje zarówno akty wandalizmu (np. spray na murach kościołów), czy kradzieże, ale też takie wydarzenia jak wpuszczenie gumowej kaczuszki do sadzawki przy rzeźbie Jana Pawła II, czy licytacja obrazu Matki Boskiej Kermitowskiej na aukcji WOŚP.

Inicjatywa ustawodawcza jest zatem logicznym następstwem prowadzonej przez ziobrystów krucjaty. Zbieranie przez partie podpisów pod "obywatelskimi projektami" robi się w ostatnim czasie popularne. Taką technikę, pozwalającą zarazem promować temat i mobilizować elektorat, stosują także inne ugrupowania. Robiła to Koalicja Obywatelska (projekt likwidujący TVP Info) oraz Lewica (projekt ustanawiający wdowią rentę).

W przypadku SP również od początku spekulowano, że "W obronie chrześcijan" ma przede wszystkim pokazać koalicjantowi potencjał mobilizacyjny partii Ziobry.

I być przeciwwagą dla żartów o niskim poparciu SP, które zaczęto nawet nazywać partią 0,7. Zebranie 400 tysięcy podpisów można z pewnością uznać za sukces organizacyjny.

Jak na inicjatywę Solidarnej Polski reaguje PiS? W dniu złożenia projektu w Sejmie, czyli 4 października, "Wiadomości" TVP poświęciły ustawie kilkuminutowy materiał. W ostatnich trzech tygodniach stosunki koalicjantów uległy dodatkowemu napięciu i - choć projekt skierowano 3 listopada do pierwszego czytania - "W obronie chrześcijan" znikło z orbity zainteresowań rządowych mediów. Nie wspomniano o nim ani słowem w materiale „Kościół na celowniku polityków opozycji”, który wyemitowano 14 listopada.

PiS lubi eksplorować temat "ataku na religię", bo wzbudzanie poczucia zagrożenia znakomicie konsoliduje ich bazę wyborczą. Możliwe, że tak głębokie okopanie się w nim przez Ziobrę jest partii Kaczyńskiego nie na rękę.

Uchwalenie takiej ustawy byłoby oczywistym PR-owym sukcesem Solidarnej Polski i wydaje się wątpliwe, żeby PiS był gotowy zrobić jej taki prezent. "W obronie chrześcijan" podzieli więc prawdopodobnie los takich inicjatyw jak projekt "Stop pedofilii" (zakładający w rzeczywistości zakaz edukacji seksualnej). PiS będzie publicznie inicjatywę gorąco popierał, może nawet zagłosuje za nią w pierwszym czytaniu, by odesłać ją do sejmowej zamrażarki.

;
Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze