0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Honorata KurFot. Honorata Kur

"Każde nasze spotkanie to była opowieść. A opowieść zmienia rzeczywistość społeczną. Tylko musimy zrozumieć, że możemy” – mówią członkinie Wałbrzyskiej Rady Kobiet.

“Jak zaczynasz coś robić, to w Polsce na dzień dobry dostajesz po głowie. »A czemu zielone, a nie czerwone?«. I wtedy się uczysz istoty aktywności publicznej: jeśli masz pomysł, to go realizuj. Znajdź ludzi, którzy ci uwierzą, że to się powiedzie. Tylko – uwaga – twój pomysł musi być odpowiedzią na czyjąś potrzebę, brak. Nie twoją, ale dla innych”.

Czego nie wiemy o Polsce? Jak się zmieniła i dzięki komu? Co wpływa na zmianę teraz? – teksty na ten temat znajdziecie w naszym cyklu POD RADAREM

Ledwie 20 lat temu bezrobocie było w Wałbrzychu 30-procentowe. Ludzie noszą w sobie pamięć tej traumy – członkinie Wałbrzyskiej Rady Kobiet rozpoznały objawy.

To wszechobecny hejt.

Nawet wobec dzieci czy osób z niepełnosprawnościami. Ludzie zbyt często reagują tu nadpobudliwą krytyką na jakąkolwiek zmianę. Jakby się nadal bronili przed tym, że świat przyjdzie i zabierze im to, co cenne. Tymczasem ten odruch nienawistnego komentowania blokuje jakąkolwiek chęć wspólnego działania.

Wałbrzyska Rada Kobiet do problemu podeszła w sposób, o którym tradycyjne polityki publiczne milczą:

przez tworzenie przestrzeni dla kobiet.

Doświadczenie podpowiadało, że jest to ważne dla mieszkanek miasta z doświadczeniem gospodarczego upadku, a potem dźwigania się na nowo. Ale chodzi o przestrzeń publiczną, nie tę prywatną. Bo prywatnie kobiety sobie radzą.

Latem 2023 roku członkinie Rady zorganizowały spotkania w parkach, które nazwały “Kobiecym Ogrodem Mocy”. Były zaproszeniem do wyjścia z domu, spotkania innych kobiet, a poświęcone tańcowi, śmiechowi, wiciu wianków. Po to, by uczestniczki zobaczyły, że mogą się odważyć publicznie tańczyć i śmiać. A to, co mają do powiedzenia, jest dla innych kobiet ciekawe i ważne.

Inicjatywa, wsparta i rozreklamowana przez władze Wałbrzycha, została wyróżniona nagrodą Super Samorząd Fundacji Batorego. Bo pokazuje, że samorząd to nie tylko chodniki, drogi i nowe sale sportowe. To także relacje między ludźmi.

O innych laureatach nagrody pisaliśmy w OKO.press:

Przeczytaj także:

Przez wakacje i na początku jesieni 2023 roku odbyło się sześć spotkań w przemyślanej kolejności:

  • pierwsze „Moc tańca i ruchu” miało wprowadzić w nastrój lata i radości. Uczestniczyło w nim 28 kobiet;
  • drugie „Moc śmiechu” było sesją jogi śmiechu. Uczestniczyło w nim 27 kobiet;
  • trzecie „Moc sztuki” polegało na wspólnym malowaniu obrazu „Ja kobieta”. Uczestniczyły 23 kobiety;
  • czwarte „Moc tańca, ruchu i śmiechu” łączyło jogę śmiechu i rozmowy o roli radości w życiu kobiet. Pogoda nie dopisała, więc było na nim 11 kobiet;
  • piąte „Moc kąpieli leśnej” było spacerem leśnym zakończonym leśną relaksacją, warsztatem rozwojowym dla kobiet i rozmowami o „Kobiecej przestrzeni, o wyciszeniu, relaksacji”. Znowu pogoda nie sprzyjała, więc przyszło 9 kobiet;
  • szóste „Moc tańca i ruchu” podsumowywało wakacyjny cykl Kobiecego Ogrodu Mocy. Tym razem frekwencja przerosła oczekiwania 40 kobiet.

Z materiałów Fundacji Batorego

Jak zaczynasz coś robić, dostajesz po głowie. A my pokazujemy, że można sobie z tym poradzić – rozmowa z członkiniami Wałbrzyskiej Rady Kobiet

Honorata Kur, Wałbrzyska Rada Kobiet: Jak to się zaczęło? My w Radzie Kobiet tej kadencji jesteśmy z naprawdę różnych środowisk.

Agnieszka Jędrzejczyk, OKO.press: Politycznych?

Alicja Przepiórska-Ułaszewska, Wałbrzyska Rada Kobiet: Nie zgadzam się, by w ogóle tak mówić. Weto! My działamy apolitycznie, bo tak można zrobić więcej.

No to: publicznie, ale nie partyjnie.

HK i AP: No może.

AP: Nie przejmujemy kompetencji działających w mieście instytucji. Ale skoro dziewczyny do nas przychodzą, to znaczy, że dopiero u nas czują, że mogą pozbyć się etykietek “mama”, “seniorka”, “osoba z niepełnosprawnością”. Dla nas są tu po prostu kobietami – a to jest ważna, choć ignorowana często identyfikacja.

Być kobietą w przestrzeni publicznej, a nie kobietą z problemem, która musi sobie coś załatwić?

AP: Bo kiedy spotykają się po prostu jako kobiety, to widzą, że potrafią wiele i mogą dać to innym. I my – dzięki naszym różnorodnym kompetencjom – możemy im to umożliwić.

Zapytała pani o polityczną różnorodność, a są przecież rzeczy bardziej ludzi różniące. My w Radzie jesteśmy w różnym wieku – od młodych dziewczyn po seniorki. Są wśród nas urzędniczki samorządowe, bibliotekarki, pracowniczki Ośrodka Pomocy Społecznej, DPS, bizneswomen, pracowniczki korporacji. Ja np. prowadzę fundację.

HK: Więc miałyśmy różne pomysły.

Hejt w nas uderzył

Zaczęło się od sprawy hejtu

HK: Od lat zajmuję się przeciwdziałaniem przemocy. Wiem, że ona zabiera sprawczość. Więc kiedy przyszła do nas pani z problemem hejtu w szkole wobec dzieci z Ukrainy, zrozumiałam, że trzeba działać. Kolejna dziewczyna zauważyła napięcie w relacjach z osobami z niepełnosprawnością. Wałbrzych wychodził latami z głębokiej gospodarczej zapaści, a ślad tego zostaje w ludziach na długo.

AP: My mamy wiele życiowych kompetencji, by problem zauważyć. A że się różnimy, to musimy o tym, co widzimy, podyskutować.

HK: A jak tylko się za to zabrałyśmy, to hejt i w nas uderzył. Chciałyśmy jako Wałbrzyska Rada Kobiet posadzić drzewo jako symbol naszego działania. Władze miasta zaproponowały skwer obok biblioteki, domu seniora i przedszkola. Miejsce, gdzie spotykają się różne pokolenia. Nienawistne komentarze, jakie pojawiły się w tej sprawie pod materiałami lokalnych mediów, były szokujące.

Ludzie się czują niedocenieni? Pominięci? I dlatego reagują złością i frustracją?

HK: Nasz Kobiecy Ogród Mocy był odpowiedzią na naprawdę różne emocje. Chodziło o to, by te złe emocje odwrócić, wyjść do ludzi. Są wśród nas terapeutki, trenerki jogi. Pomyślałyśmy – może to się spodoba. I się spodobało.

Trzy kobiety fotografują się w wiankach na głowie
Ogrodniczki: Dorota Czubowska, Honorata Kur i Alicja Przepiórska-Ułaszewska na spotkaniu Kobiecego Ogrodu Mocy, lato 2023 roku.
Trzy kobiety pokazują nagrodę
Trzy kobiety pokazują nagrodę

Honorata Kur i Alicja Przepiórska-Ułaszewska z Wałbrzyskiej Rady Kobiet oraz Dorota Czubowska z Biura edukacji i spraw społecznych w Wałbrzychu odbierają w Warszawie nagrodę Super Samorząd 2 lutego 2024 roku (nagroda jest przyznawana za współpracę obywateli z samorządem). Fot. Fundacja Batorego

Trawa i kompetencje obywatelskie

Ale skąd wiedziałyście, że tak to trzeba zorganizować?

HK i AP: Bo robiłyśmy ankiety w czasie różnych publicznych spotkań i pikników. Kobiety powiedziały nam, że przede wszystkim chcą kontaktu ze sobą i przestrzeni, w której mogłyby się spotkać, wesprzeć, oderwać od życia codziennego, zatańczyć, zadbać o rozwój osobisty, poobcować ze sztuką.

AP: Fundacja Batorego prowadząca akcję Masz Głos dała nam znać, że to, co robimy, jest cenne. Dostałyśmy też pierwszy maleńki grant. Kilkaset złotych. Ale to było za mało, żeby zrobić coś wyjątkowego. Pozyskałyśmy więc grant wojewódzki 5 tys. zł i to już było coś.

Na co?

AP: Na materiały i poczęstunek. Dzbany wody z lawendą i pomarańczami, na owoce, orzechy – żeby było zdrowo, pięknie, wyjątkowo. Przygotowywałyśmy te nasz kąciki, ozdabiając je kwiatami, tiulami. To są drobiazgi, ale ważne. To nas stawia w kręgu mocy.

Kobiety odpowiedziały. Najpierw zatrzymywały się w czasie spaceru, potem przychodziły z koleżankami.

I co robiłyście? Tańczyłyście? Plotłyście wianki?

AP: Tak, zaproponowałyśmy wspólny taniec, wspólny śmiech, leśną kąpiel, rozmowy.

HK: Tworzyłyśmy wspólną przestrzeń.

AP: Na kolejne spotkanie jedna z dziewczyn, artystka i osoba z niepełnosprawnością, zaproponowała malowanie aniołów. Więc na trawie rozłożyłyśmy folie, płótna, farby, pędzle i tworzyłyśmy. A potem kolejna dziewczyna zaproponowała sesję pilates. I tak spotkanie za spotkaniem budziło MOC w dziewczynach i chęć docenienia swoich zasobów i dzielenia się nimi.

Starsza pani tańczy

HK: Ja mam ciekawość do ludzi. Skoro my, w Radzie, mamy różne kompetencje i zasoby i chcemy się nimi dzielić wzajemnie, to co nam mogą zaoferować Wałbrzyszanki?

Niesamowity sposób na tworzenie kompetencji obywatelskich.

HK: Pamiętam pierwsze spotkanie. Biegłyśmy przez park z koszykami z kwiatami, a jeszcze miałyśmy inne rzeczy do przyniesienia z samochodu. I poprosiłyśmy panią, na oko 60-70-letnią, żeby nam tych koszyków popilnowała. I ona też wzięła udział w spotkaniu. Widziałam, jak się zmienia. Przepięknie tańczyła.

Obstawiam, że nigdy czegoś podobnego nie doświadczyła.

HK: Jestem po choreoterapii, więc niby wiem, że to ważne. Ale wtedy dopiero to poczułam.

Zaczął padać deszcz, ale potrzeba tańczenia i bycia w społeczności kobiet były silniejsze. A potem każde kolejne spotkanie było liczniejsze. W sumie przez te spotkania przeszło 90 kobiet.

To nie aż tak dużo?

HK i AK: Dla nas bardzo dużo.

Uczymy się, że czyjaś krytyka nie może paraliżować

Co się tam stało? Z czym do was przyszły te kobiety?

AP: Wzbudziłyśmy w nich potrzebę tworzenia więzi z drugą kobietą. To nie było spotkanie typu krąg, w którym dzielimy się intymnymi opowieściami. Po prostu powstawała wspólnota, która dawała bezpieczeństwo.

HK: I uruchomiła myślenie, czy mam pomysł, pasję do podzielenia się z innymi.

AP: Dziewczyny mają mnóstwo kompetencji, które mogą naszą wspólnotę budować. Zaczęły się dzielić swoimi światami.

HK: Kiedy pierwszy raz tańczyłyśmy w parku, przechodnie patrzyli na nas jak na sektę. Ale magia spotkania już działała i kobiet to nie zniechęciło.

AP: Bo zrozumiałyśmy, że do tańca na trawie nie jest potrzebna społeczna akceptacja. Wystawiłyśmy się świadomie na oko świata. Dlatego to był park, a nie sala gimnastyczna.

My też miałyśmy taką potrzebę pokazania światu, że jesteśmy takie, jakie jesteśmy. Ale te nasze techniki, taniec, śmiech, sprawiają, że dziewczyny porzucają tego krytyka, który łazi z nami od chwili obudzenia się rano i w zasadzie może nam nawet uniemożliwić wyjście z domu.

Nie pomożesz światu, jeśli nie widzisz siebie

Rozpoznajecie się na ulicach?

HK: Oczywiście. Na ulicy, na Facebooku, w różnych aktywnościach: kręgach, wystawach, koncertach. To są bardzo ważne znajomości – bo zawarte w magicznych okolicznościach.

Co się dzieje z człowiekiem po takim doświadczeniu?

HK: Obserwuję kobiety też jako urzędniczka. Jakie my jesteśmy zabiegane, spięte! A taniec, śmiech, leśna kąpiel to uwalnia, zrzuca napięcie.

AP: To sprawia, że człowiek czuje pełnię, staje się częścią tego świata, wie, że ma prawo tu być. Kobiety to niestety łatwo zapominają.

Terapia?

AP: Nie, nie. Ludzie nadużywają tego słowa. I to zniechęca. To przygoda i doświadczenie.

W przestrzeni publicznej przywykliśmy mówić o ważnych sprawach. Ważnych, czyli takich, które ktoś inny tak nazwał. Taniec na trawie nie jest chyba ważny

AP: Dla nas ważni są ludzie. A konkretnie – kobiety, bo to kobiety od zawsze budują społeczności. A także bliskość, przynależność, chęć tworzenia. Mam nadzieję, że nasze władze będą budować na tym. Że będą widzieć potrzebę pielęgnowania tych wspólnot i te emocje, bo one też naprawdę są.

“A czemu zielone, a nie czerwone?”

Cała ta opowieść aż kusi, żeby skomentować, że to wszystko bez sensu. “Wariatki ganiają po parku” – tak pewnie niektórzy komentowali. Choć ja tu widzę budowanie kompetencji społecznej i dawanie narzędzi do radzenia sobie z nienawiścią i hejtem.

AP: Oj tam. Jak zaczynasz coś robić, to na dzień dobry nie dostajesz wsparcia, tylko po głowie. “A czemu zielone, a nie czerwone?”. I wtedy – my to już wiemy – musisz się zastanowić, czy tracić energię na walkę z tym. Siły nie są równe: ty jesteś widoczna, oponent – na ogół anonimowy. Wtedy właśnie się uczysz istoty aktywności publicznej: jeśli masz pomysł, to go realizuj. Znajdź ludzi, którzy ci uwierzą, że to się powiedzie. Tylko – uwaga – Twój pomysł musi być odpowiedzią na czyjąś potrzebę. Nie na twoją.

Każde nasze spotkanie to była opowieść. A opowieść zmienia rzeczywistość społeczną. Wszystko, czym jesteśmy otoczeni – wojna, wybory, problem uchodźców – czyni nas tylko tłem. Jeśli chcemy mieć wpływ na rzeczywistość, musimy poczuć i zobaczyć siebie. Bo inaczej nie zrozumiemy, że nasza opowieść ma moc zmieniania sytuacji innej osoby. Także uchodźców, także tych, którzy walczą w Ukrainie.

A my już nigdy nie będziemy takie same: opowiedziałyśmy, usłyszałyśmy, zmieniliśmy naszą rzeczywistość. Dla decydentów to też jest materiał do zastanowienia się, jaką my chcemy mieć tę Polskę.

Bo to są sprawy publiczne, a nie rozrywka po pracy.

HK: Zdecydowanie.

*Autorka tekstu uczestniczyła w pracach jury nagrody “Super Samorząd”

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze