0:000:00

0:00

Franciszkanin Tarsycjusz Krasucki otrzymał od kurii gdańskiej informację o wyroku w procesie kanonicznym ks. Andrzeja Dymera - poinformowała “Więź”. Krasucki był jednym z czterech nieletnich wychowanków ks. Dymera w Ognisku im. Brata Alberta w Szczecinie, którzy w połowie lat 90. oskarżyli go o wykorzystywanie seksualne.

Informacja dotyczyła wyroku drugiej instancji, który Gdański Trybunał Metropolitalny wydał dopiero 12 lutego 2021 roku. Kilka dni później Dymer zmarł po długiej chorobie, a z powodu jego śmierci biskup gdański Tadeusz Wojda zdecydował, że treść wyroku nie będzie ujawniona.

Od tej decyzji Krasucki odwołał się do Watykanu. Odpowiedź przyszła dopiero przedwczoraj, 9 stycznia 2023. „Sąd apelacyjny potwierdził ustalenia Sądu I instancji, a oskarżony ks. Andrzej Dymer został uznany winnym zarzucanych mu czynów w oparciu o normę kan. 1395,2 par. KPK” - napisał do Krasuckiego kanclerz kurii gdańskiej, ks. Rafał Dettlaff.

Przywołany kanon Kodeksu Postępowania Kanonicznego dotyczy przestępstw „przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu, jeśli jest to połączone z użyciem przymusu lub gróźb, albo publicznie lub z osobą małoletnią poniżej lat szesnastu”. Był podstawą skazania Dymera już w wyroku pierwszej instancji w 2008 roku. Gdański trybunał potwierdził więc tylko jego ustalenia.

Kara wciąż utajniona

Według listu ks. Dettlaffa Trybunał wymierzył Dymerowi “karę czasową”. Nie wiadomo, co to znaczy. Można się jedynie domyślać, że nie była to kara wydalenia z kapłaństwa. W pierwszej instancji szczeciński trybunał ukarał Dymera zakazem pełnienia „funkcji związanych z posługą duszpasterską w sektorze młodzieżowym i dziecięcym” i przekazania „swoich dochodów z ostatnich trzech miesięcy na potrzeby Domu Samotnej Matki w diecezji”.

Kara została wtedy wykonana, Dymer przestał kierować Diecezjalnym Centrum Edukacyjnym, ale urzędujący do dziś metropolita szczeciński Andrzej Dzięga powierzył mu inne funkcje kierownicze. Dymer został dyrektorem Instytutu Medycznego im. Jana Pawła II, prowadzącym diecezjalny szpitali i domy pomocy społecznej.

A nieformalnie kierował biznesami diecezji oraz pozyskiwał dla niej sponsorów i dotacje. Jak ujawniło OKO.press tylko w latach 2010-2020 na swoje inicjatywy dostał 11 milionów złotych z publicznych środków. Zajmował się też pozyskiwaniem cennych nieruchomości, w tym działek w Szczecinie wartych trzy miliony złotych, które diecezja kupiła od Agencji Mienia Wojskowego za 5 procent wartości.

Z funkcji dyrektora Instytutu Dzięga odwołał Dymera dopiero 11 lutego 2021 roku. Bezpośrednim impulsem miała być rozmowa arcybiskupa z Bożydarem, mężczyzną zgwałconym oralnie przez Dymera w 2000 roku, którego zeznania w prokuraturze ujawniło OKO.press.

Prokuratura umarzała

Oficjalne ogłoszenie kościelnego wyroku jest tym ważniejsze, że Dymer nie został skazany przed świeckim wymiarem sprawiedliwości. Śledztwo w sprawie wykorzystywania chłopców z Ogniska im. Brata Alberta prokuratura wszczęła w 2008 roku po publikacji “Gazety Wyborczej”, zawierającej ich “świadectwa”. Umorzyła je jednak, a gdy po zaskarżeniu tej decyzji doszło do procesu, sąd pierwszej instancji nie dopatrzył się winy księdza.

Jego ocenę dowodów - co ujawniło w 2020 roku OKO.press - podważył sąd drugiej instancji.

„Sąd I instancji potraktował wybiórczo materiał dowodowy i uwzględnił jedynie te dowody, które były dla oskarżonego korzystne, zupełnie ignorując okoliczności wynikające z innych dowodów i to zarówno tych, które uznał za wiarygodne, jak i tych, którym owej wiarygodności odmówił” - czytamy w uzasadnieniu wyroku Sądu Okręgowego w Szczecinie z 2015 roku.

Sprawa wróciła wtedy do pierwszej instancji. Ostatecznie wyrok jednak nie zapadł, bo po 20 latach przedawniła się karalność przestępstw popełnionych przez Dymera. Do osądzenia go zabrakło zaledwie kilku tygodni.

Co z biskupem?

W rozmowie ze Zbigniewem Nosowskim, redaktorem naczelnym “Więzi”, wyrok skomentował o. Krasucki:

– Zamyka się wreszcie definitywnie dyskusja o winie ks. Dymera, ale to dla mnie nie jest koniec sprawy. Przecież w tym postępowaniu wiele ważnych osób i instytucji zrobiło bardzo dużo, aby prawdę ukrywać, zamiatać pod dywan, bagatelizować dokonane zło, ochraniać sprawcę, przeciągać proces aż do granic możliwości, przeczekiwać i przewlekać.

Wśród osób odpowiedzialnych za co najmniej bagatelizowanie sprawy Dymera jest abp Andrzej Dzięga, kierujący archidiecezją szczecińsko-kamieńską od 2009 roku. Przez jedenaście lat nie zrobił nic, by przyspieszyć proces Dymera w II instancji. Można wręcz domyślać się, że zależało mu na jego spowolnieniu. A tak się składa, że prowadziła je kuria abp. Sławoja Leszka Głódzia, z którym Dzięga znał się z Ordynariatu Polowego.

W sprawie zaniedbań Dzięgi przy sprawie Dymera na zlecenie Watykanu toczy się postępowanie kościelne. Przesłuchano w nim m.in. ofiary księdza. Osobne postępowanie wszczęto też w sprawie zaniedbań Dzięgi w trakcie kierowania przez niego diecezją sandomierską w latach 2002-2009. Do dzisiaj Watykan nie ogłosił wyników tych postępowań.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze