Liberalizacja prawa aborcyjnego jest możliwa. Nieludzki wyrok Trybunału Przyłębskiej otwiera na nowo dyskusję o aborcji, którą „zabetonowało” inne nieludzkie orzeczenie TK pod przewodnictwem prof. Andrzeja Zolla w 1997 roku - wyjaśnia konstytucjonalista, dr Michał M. Ziółkowski
Wątpliwości odnośnie statusu, skutków prawnych oraz możliwości, które otwiera wyrok Trybunału Przyłębskiej z 22 października 2020 roku, wyjaśnia konstytucjonalista dr Michał Ziółkowski, adiunkt w Akademii im. Leona Koźmińskiego, Max Weber fellow w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim we Florencji, sekretarz redakcji czasopisma naukowego "Państwo i prawo", związany z Archiwum im. Wiktora Osiatyńskiego.
Dr Ziółkowski zauważa, że:
Anna Wójcik: Czy Trybunał Konstytucyjny kierowany przez Julię Przyłębską 22 października 2020 roku wydał wyrok, który niesie skutki prawne?
Dr Michał Ziółkowski: Wśród prawników są dwie różne interpretacje.
Część uważa, że rozstrzygnięcie Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej nie może być uznane za wyrok w rozumieniu konstytucyjnym. Twierdzą, że rozstrzygnięcie to jest faktem, tak jak faktem są wypowiedzi polityków. Fakt ten nie wywołuje jednak żadnych skutków prawnych. Ani dla organów państwa, ani dla obywateli.
Ten pogląd opiera się na dwóch argumentach. Po pierwsze, TK jest niekonstytucyjnie obsadzony. W jego składzie zasiadają tzw. dublerzy (osoby nieprawidłowo powołane na miejsca już obsadzone). Skoro rozstrzygnięcie zostało wydane przy udziale osób niebędących sędziami, to nie może być wyrokiem. Wyrok mogą wydać tylko sędziowie.
Drugi argument dotyczy braku niezależności TK. Już w 2018 roku Archiwum Osiatyńskiego i OKO.press ujawniło, że prezes TK Julia Przyłębska wielokrotnie manipulowała składami orzekającymi w sprawach rozpatrywanych przez TK.
Co więcej, prezes TK nie kryje swoich kontaktów z politykami partii rządzącej. Tak kierowany Trybunał nie może być postrzegany jako niezależny. Odnotował to Sąd Najwyższy w uchwale trzech izb z 23 stycznia 2020 roku. Skoro zaś TK nie daje gwarancji uczciwego i bezstronnego rozpoznania sprawy, to jego orzeczenia nie mogą wywoływać skutków prawnych.
Druga grupa prawników twierdzi, że rozstrzygnięcie TK wywołuje skutki prawne, chociaż zostało wydane w wadliwym składzie i przy rażących naruszeniach prawa.
To podejście też opiera się na dwóch argumentach. Po pierwsze, nie ma żadnego organu w państwie polskim (ani żadnego organu międzynarodowego), który może stwierdzić nieważność działania TK lub unieważnić wyrok TK.
Konstytucja wprost stanowi, że wyroki TK, niezależnie od wad, wywołują skutki prawne.
Nieważności orzeczeń TK kierowanego przez Julię Przyłębską nie odważył się nawet stwierdzić Sąd Najwyższy w uchwale trzech izb z 23 stycznia 2020 roku.
Skoro nie ma sposobu stwierdzenia nieważności lub unieważnienia wyroków TK, to trzeba zaakceptować, że TK może czasem wydawać orzeczenia wadliwie.
Drugi argument za uznaniem skuteczności wyroku jest przejawem realizmu prawniczego. Wyrok został oficjalnie ogłoszony, uznany przez konstytucyjne organy państwa polskiego (Sejm, Rząd, Prezydent RP). Doprowadził do zmiany prawa. Prokuratura będzie go respektować. Tym samym wyrok wywoła skutki siłą samych faktów.
Jeśli to był wyrok, który niesie skutki prawne - co to zmienia?
Wyrok wywoła skutek, gdy zostanie opublikowany w Dzienniku Ustaw. Wtedy przestanie obowiązywać przepis ustawy aborcyjnej, który TK uznał za niezgodny z konstytucją. Nie potrzeba żadnej innej czynności innego organu państwa (np. rządu lub Sejmu). Nie trzeba zmieniać ustawy.
Samo opublikowanie wyroku TK prowadzi do zmiany ustawy. W konsekwencji, czynem zabronionym pod groźbą kary będzie przerwanie przez lekarza ciąży, jeśli płód ma poważne wady.
I tu pojawia się pewien problem prawny i moralny.
Gdybyśmy, jak chce część prawników, uznali, że rozstrzygnięcie TK nie ma skutków prawnych, to konsekwentnie musielibyśmy stwierdzić, że nadal obowiązuje prawo pozwalające przerwać ciążę z uwagi na poważne wady płodu.
Na lekarzy i kobiety nałożylibyśmy heroiczny obowiązek wykonywania zabiegów przerywania ciąży pod groźbą kary. Lekarze i kobiety stanęliby wobec całego aparatu państwa, który ścigałby ich za przestępstwo.
Tym samym lekarzy i kobiety uczynilibyśmy zakładnikami prawniczej interpretacji. Zmusilibyśmy ich do obywatelskiego nieposłuszeństwa. Wątpię, czy moralnie mamy do tego prawo.
Ponadto twierdzenie, że wyrok TK nie wywołuje skutków jest – w mojej ocenie – dyskusyjne konstytucyjnie. Paradoksalnie jest ono też niepraktyczne.
Jeżeli uznamy, że rozstrzygnięcie TK wywołuje skutek jaki przewiduje Konstytucja (tj. zmienia ustawę aborcyjną) to otwierają się nowe drogi sprzeciwu i oporu kobiet, lekarzy, prawników wobec nieludzkiego wyroku TK.
Pierwsza z nich pozwala kwestionować skutki wyroku przez sądami międzynarodowymi - zwłaszcza Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Gdybyśmy uważali, że wyrok nie wywołuje skutku, trudno byłoby potem twierdzić, że naruszył prawa kobiet zagwarantowane przez prawo międzynarodowe.
Druga droga oporu to odpowiedzialność odszkodowawcza Skarbu Państwa. Konstytucja i kodeks cywilny wprost gwarantują odszkodowania za niezgodne z prawem działanie organu państwa. Organem takim jest TK.
Nieludzki wyrok TK jest działaniem niezgodnym z prawem. Został wydany z naruszeniem prawa (orzekali dublerzy) oraz w warunkach braku niezależności. Nieludzki wyrok TK narusza standardy ochrony praw kobiet wynikające z umów międzynarodowych i Konstytucji.
Jeżeli z powodu tego wyroku zostanie wyrządzona krzywda kobiecie lub lekarzowi, a nie trudno sobie to wyobrazić, to należy pozwać Skarb Państwa.
Uważam, że prawnicy powinni przetestować drogę odszkodowawczą przed sądami, nawet jeżeli teraz wydaje się ona niektórym mało prawdopodobna.
Dajmy szansę niezawisłym sędziom rozstrzygnąć, czy nieludzki wyrok TK, skazujący kobiety na tortury, rodzi obowiązek zapłaty odszkodowania przez państwo. Ufam w mądrość i wrażliwość sędziów sądów niższych instancji.
Trzecia droga oporu to rozszerzająca interpretacja tych okoliczności, które TK pozostawił w ustawie aborcyjnej (tj. możliwości przerwania ciąży z uwagi na zdrowie i życie kobiety). Rozszerzająca interpretacja, wbrew intencji TK, jest konieczna z uwagi na samą Konstytucję, która jest bezpośrednio stosowalna.
Nie można bowiem skazywać kobiet na tortury. Zakazuje tego art. 40 Konstytucji. Torturą byłoby zaś nakazywanie donoszenia ciąży w sytuacji poważnych wad płodu. Taki standard wynika również z prawa międzynarodowego.
Czy wydanie wyroku przez TK uniemożliwia uchwalenie przez parlament w przyszłości przepisu wyłączającego karalność przerywania ciąży ze względy na wady płodu?
Nieludzki wyrok TK nie ogranicza parlamentu w możliwości odmiennego uregulowania przerywania ciąży w przyszłości (np. liberalizacji prawa aborcyjnego). Parlament może również przywrócić przepis, który TK uznał za niekonstytucyjny.
Mieliśmy w historii kilka podobnych – choć mniej drastycznych – przykładów. Po tym jak TK orzekł o niekonstytucyjności dotyczącej wykupu mieszkań, parlament uchwalił je na nowo. Trybunał kolejny więc raz uznał je za niezgodne z Konstytucją, ale tym razem z innym uzasadnieniem.
Ponownie uchwalając przepis, raz uznany za niekonstytucyjny, Parlament musi liczyć się z ewentualnym wyrokiem TK. TK może jednak zawsze zmienić zdanie.
Tego rodzaju gra między sądem konstytucyjnym a parlamentem jest dopuszczalna w państwach demokratycznych. Szczególnie w sprawach spornych światopoglądowo albo istotnych społecznie lub ekonomicznie, w których sąd konstytucyjny nie ma wystarczającej i pełnej wiedzy, by ocenić wszystkie skutki sprawy.
Raz sformułowana interpretacja przepisu konstytucyjnego nie zamyka dyskusji. Ona ją otwiera. Dopiero utrwalona interpretacja stabilizuje dyskusje.
W tym wypadku nie można zaś mówić o utrwalonej interpretacji. Mamy tylko dwa orzeczenia, z czego jedno jest z 1997 roku (wydane w innym kontekście społecznym i politycznym). Drugie, z 22 października 2020, wydane zostało z naruszeniem prawa.
W jakim sensie interpretacja TK jest wiążąca?
Interpretacja TK jest wiążąca w tym sensie, że wyznacza sposób rozumienia Konstytucji. Nie oznacza to jednak, że jest to jedyny sposób jej odczytania. Przykładowo Sąd Najwyższy albo Naczelny Sąd Administracyjny mogą interpretować ją inaczej. Również parlament może inaczej interpretować konstytucję.
Organy te są związane skutkiem wyroku TK (tj. zmianą ustawy), ale nie są bezwzględnie związane interpretacją konstytucji przedstawioną w uzasadnieniu takiego wyroku.
To stara dyskusja, która w Polsce trwa od początku istnienia TK. Sądownictwo wypracowało metody radzenia sobie z takimi sytuacjami.
Każdy sąd może przyjąć własną interpretację Konstytucji. Jest do tego upoważniony wprost w samej Konstytucji.
Sędziowie i parlament nie muszą więc podążać tropem nieludzkiego wyroku TK. Trybunał nie wypowiedział się przecież o aborcji w kontekście wszystkich przepisów konstytucyjnych. Pominął prawa kobiet, godność kobiet i zakaz tortur (art. 30 i 40 Konstytucji).
Parlament nie może ignorować wyroku TK. Może jednak uchwalić nowe prawo, które uważa za zgodne z konstytucją. To czy prawo to zostanie zakwestionowane, i jakiej interpretacji dokona TK nie jest przesądzone. Historia zna przypadki trybunałów, które wycofywały się z swych błędnych, a nawet haniebnych (np. segregacja rasowa), wcześniejszych decyzji, pod wpływem wydarzeń społecznych.
Parlament nie może działać dowolnie. Przykładowo, nie może zaostrzyć dalej ustawy aborcyjnej. Parlament związany jest standardem ochrony praw kobiet wynikającym z przepisów konstytucyjnych, których TK nie przywołał i nie rozważał (np. zasadą ochrony godności kobiet, zakazem tortur, nakazem ochrony zdrowia kobiet). Parlament jest związany też prawno-międzynarodowym standardem ochrony kobiet.
Co, jeśli parlament niczego nie zrobi?
Jeżeli parlament nie zrobi nic, to w dłuższej perspektywie nieludzka interpretacja TK może przeważyć i utrwalić się w systemie prawnym i opinii publicznej, tak jak utrwaliła się obłudna zbitka językowa o „kompromisie aborcyjnym”.
Jeżeli parlament, sądy i obywatele się będą sprzeciwiać, to interpretacja ta się nie utrzyma w czasie. Nie trzeba zmieniać w tym celu konstytucji.
To kwestia gotowości do sporu o interpretację konstytucyjną. Warto się o nią spierać, choćby nawet perspektywa wygranej była odległa. Tak prawa obywatelskie wywalczono w wielu państwach na świecie.
Pamiętajmy też, że sąd konstytucyjny nie jest wieczny. Jego sędziowie kończą kiedyś kadencje. Sam TK może zmienić swoją interpretację, gdy nie będą w nim zasiadać osoby o tak nieludzkich skłonnościach interpretacyjnych.
W tej perspektywie, nieludzki wyrok TK otwiera na nowo dyskusję. Dyskusję, którą „zabetonowało” inne – nieludzkie (i niewiele różniące się w finezji prawniczej od czwartkowego) orzeczenie TK, gdy orzekał on pod przewodnictwem prof. Andrzeja Zolla w 1997.
Wówczas to Trybunał doprowadził do utrwalenia tzw. „kompromisu aborcyjnego”, aż do 22 października 2020 roku. Sądzę, że tak jak w 1997 roku znaleźli się odważni, niepaternalistyczni i uczciwi konstytucyjnie sędziowie TK, którzy złożyli zdania odrębne (sędziowie Garlicki, Sokolewicz, Czeszejko-Sochacki), tak w przyszłości znajdą się podobni sędziowie w sądach różnych instancji.
Niektórzy prawnicy, w tym były prezes TK i sędzia TK w stanie spoczynku, prof. Andrzej Zoll, nawołują rząd do niepublikowania wyroku TK z 22 października w Dzienniku Ustaw. Czy to wyjście?
Prawnikom nawołującym do odmowy publikacji nieludzkiego wyroku TK z 22 października 2020 roku zazdroszczę wyobraźni i odwagi w dualizmie konstytucyjnym. Byłby to kolejny taki wypadek - precedens mieliśmy w 2016 roku.
Powtarzalność i akceptacja takiej praktyki tworzy nową zasadę konstytucyjną: gdy wyrok TK się nie podoba, można go nie publikować z uwagi na "stan wyższej konieczności" albo z innego równie arbitralnego powodu.
Dla doraźnej sytuacji politycznej nie warto dekonstruować resztek sądownictwa konstytucyjnego (ręka w ręką z jego niszczycielami).
Protestujących obywateli nie należy traktować paternalistycznie i odbierać im siłę oraz szansę wpłynięcia na parlament (odmowa publikacji wyroku nie realizuje postulatów protestujących). Nie należy pozwolić, żeby parlamentarzyści schowali się za odmową publikacji wyroku, zamiast rozstrzygnąć sprawę aborcji tam gdzie powinna być rozstrzygnięta (tj. w parlamencie).
Czy po odmowie publikacji wyroku TK nie będzie głosów, aby odmawiać publikacji innych orzeczeń? Stąd już tylko krok od głosowania ludowego nad ostatecznymi wyrokami sądów ostatnich instancji. A to rozwiązanie znane, cenione i przetestowane przez populistów w innych państwach.
Nie jest odpowiedzią argument, że jesteśmy w szczególnej sytuacji i musimy naruszać praworządność, a potem będziemy zastanawiać się, jak naprawić to, co zepsuliśmy.
Władza
Jarosław Kaczyński
Julia Przyłębska
Sąd Najwyższy
Trybunał Konstytucyjny
Andrzej Zoll
Europejski Trybunał Praw Człowieka
Naczelny Sąd Administracyjny
Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.
Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.
Komentarze