0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agnieszka Sadowska / Agencja GazetaAgnieszka Sadowska /...

"Na tej granicy odbywają się jakieś igrzyska śmierci" - mówił w OKO.press wolontariusz Grupy Granica, która pomaga osobom próbującym dostać się do Polski przez granicę z Białorusią.

Mirosław Miniszewski, który mieszka blisko granicy, opowiadał w OKO.press w rozmowie z Agatą Szczęśniak: "Kiedy patrzę na tych ludzi wygłodniałych, wycieńczonych, to ich oczy mają dokładnie taki sam wyraz, jak są zdjęcia z obozów koncentracyjnych czy zdjęcia Żydów w gettach w czasie wojny".

Dowiedzieliśmy się właśnie o siódmej śmierci przy granicy. Nie żyje 24-letni Syryjczyk. Nie wiemy, czy ofiar jest więcej. Można się spodziewać, że będzie. Temperatury w nocy sięgają zera, aktywiści, którzy pomagają imigrantom opowiadają o ich przemoczonych ubraniach, braku jedzenia, przerażeniu.

Sejm 14 października, w tym samym dniu, kiedy znaleziono ciało 24-latka, debatował o tzw. ustawie wywózkowej. Senat zaproponował kosmetyczne poprawki do przyjętych przepisów, te techniczne zostały przyjęte, a jedna merytoryczna - odrzucona. Chodziło w niej o zakaz push backów wobec rodzin z dziećmi. Co oznacza przyjęcie tej ustawy?

Najprościej mówiąc: legalizację wywózek na granicę z Białorusią. Więcej pisaliśmy o tym tutaj:

Przeczytaj także:

Podczas tego samego posiedzenia Sejm przegłosował specustawę dotyczącą budowy zapory na granicy. Właśnie o to zabezpieczenie pytany był podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji Błażej Poboży w Salonie Politycznym Trójki. "Im szybciej uda nam się wzmocnić zabezpieczenia na granicy, tym lepiej, bo ta presja migracyjna wcale nie będzie mniejsza" - mówił.

Jako rząd łączymy bezpieczeństwo państwa i obywateli, twarde trzymanie granicy, uniemożliwiając nielegalne przedzieranie się, z poszanowaniem praw człowieka, z podejściem humanitarnym do tych migrantów.
Push backi, stosowane przez SG, są niezgodne z Konwencją Genewską. Polska, wypychając imigrantów łamie prawa człowieka i prawa dziecka
Salon Polityczny Trójki,15 października 2021

"Gdy tylko ktoś potrzebuje pomocy, Straż Graniczna wzywa zespoły ratownictwa medycznego. Wbrew temu, co próbują mówić aktywiści i medycy, że dostęp do lekarzy jest utrudniony, To nieprawda. Każdego dnia wjeżdża tam zespół ratownictwa. Było już 200 kilkadziesiąt interwencji, 90 proc. z nich z wezwania Straży Granicznej" - kontynuował wiceminister.

W podobnym tonie wypowiadał się Jarosław Kaczyński podczas konferencji prasowej 7 października. "Polskie państwo i polskie służby postępują w sposób zgodny z prawem, z zasadami moralnymi, w sposób humanitarny" - mówił.

Z kolei rzeczniczka Straży Granicznej Anna Michalska zaznaczała podczas wywiadu w TVP Info 15 października, że częścią "wojny hybrydowej" jest obniżanie autorytetu funkcjonariuszy. A to mają robić aktywiści, medycy i dziennikarze zaangażowani w pomoc na granicy. "Kiedy kwestionuje się słuszność działań służb, to doskonały grunt dla reżimu Łukaszenki, myślę, że dla niego to zupełny sukces, kiedy podważa się autorytet funkcjonariuszy w mundurach, czy to SG, czy każdej innej służby" – komentowała rzeczniczka.

Historie osób próbujących dostać się do Polski, jakie opisujemy w OKO.press i jakie poznajemy dzięki aktywistom grup pomocowych, pokazują, że prawa człowieka są przy granicy łamane codziennie. Legalizację push backów również trudno uznać za "humanitarną".

W OKO.press weryfikujemy wypowiedź wiceministra Pobożego.

Wypychanie za granicę

Błażej Poboży mówi o poszanowaniu praw człowieka. Przypomnijmy więc, jak "szanowano" prawa osób, które dostały się do Polski przez tzw. zieloną granicę.

12 października opisywaliśmy historię grupy Jezydów, przedstawicieli mniejszości religijnej prześladowanej na Bliskim Wschodzie, którzy przebywali w lesie po polskiej stronie granicy. Z głodu jedli liście. Jak się dowiedzieliśmy, kilka osób było w ciężkim stanie.

Wszystkich bolały brzuchy, byli zziębnięci. Po 9 dniach walki o przeżycie na granicy przemytnik wrócił po nich i wywiózł na Białoruś. "Rozumiem, że państwo strzeże swojej granicy. Ale ofiarom ludobójstwa Europa nie powinna pozwolić umierać na granicy z chłodu i głodu. To jest niehumanitarne. I na pewno nie jest elementem europejskich czy polskich wartości” - mówił w rozmowie z OKO.press Murad Ismael, prezes Sinjar Academy – organizacji, która wspiera mieszkańców regionu Niniwy w Iraku.

Grupa Kurdów wywieziona za granicę

Fundacja Ocalenie 11 października opisywała sytuację z okolic Narewki. Grupa Kurdów, w której były również dzieci, poinformowała strażników o chęci złożenia wniosków o ochronę międzynarodową. "SG zobowiązała się zabrać ich na placówkę w Narewce i nie wywieźć kolejnych dzieci do lasu. Po tym oświadczeniu wojskowa ciężarówka z naszymi klientami odjechała w stronę strefy stanu wyjątkowego" - relacjonuje Ocalenie.

Aktywiści usiłowali dowiedzieć się od SG, co dzieje się z grupą Kurdów. W końcu jedna z osób z tej grupy wysłała im pinezkę. Z białoruskiej strony granicy. Chwilę później do Ocalenia trafiły zdjęcia, na których Kurdowie ponownie siedzą na leśnej polanie.

Łamanie Konwencji Praw Człowieka

Push backi, które za pozwoleniem rządu wykonują funkcjonariusze SG są niezgodne z Konwencją Genewską i Europejską Konwencją Praw Człowieka. "Zasada non-refoulement, której Polska jest zobowiązana przestrzegać (...) zabrania nam wywozić ludzi do kraju, gdzie ich życiu lub zdrowiu będzie zagrażać niebezpieczeństwo" - tłumaczyła w OKO.press, Katarzyna Słubik, prezeska Stowarzyszenia Interwencji Prawnej.

Jak wyjaśniała, Straż Graniczna powinna przyjmować wnioski o azyl, a jeśli zachodzi taka konieczność - umieszczać uchodźców w strzeżonym ośrodku. To, a nie wywożenie całych grup na Białoruś, może zapewniać bezpieczeństwo kraju.

Doktor Marek Michalak, były Rzecznik Praw Dziecka, mówił w OKO.press również o łamaniu praw dziecka przez funkcjonariuszy. „Każde dziecko, które znajduje się na terenie Polski podlega ochronie Konwencji o prawach dziecka. Zgodnie z konwencją każdemu dziecku należy się ochrona, zabezpieczenie socjalne, medyczne, edukacyjne i inne, jak każdemu dziecku, które urodziło się w Polsce” – mówił.

Medycy na granicy

Wiceminister Błażej Poboży w radiowej "Trójce" opowiadał także o dostępie do pomocy medycznej w pasie przygranicznym. Mówił o ponad 200 wyjazdach karetek do osób, które przeszły do Polski z Białorusi i o "wielu uratowanych istnieniach". Dane dotyczące liczby takich wyjazdów są tajne, my ich nie znamy - mówi nam Katarzyna Łaska z grupy Medycy na Granicy. To wolontariusze, którzy mają wykształcenie medyczne i chcą pomagać imigrantom i uchodźcom przy granicy z Białorusią.

"Dzwonią do nas wolontariusze grup pomocowych, ale też mieszkańcy, którzy wybierają się na »spacery«, podczas których spotykają potrzebujące pomocy osoby w lesie. Mają numer do dyżurnego, który jest czynny przez całą dobę. Jeśli jest taka potrzeba, wysyłamy naszą karetkę. Zawsze można się z nami skonsultować przez telefon. Jeśli dzwoni do nas ktoś, kto znajduje się w strefie stanu wyjątkowego, to dajemy wskazówki i informujemy, czy trzeba wezwać pogotowie" - wyjaśnia Katarzyna Łaska.

Gdy dyspozytor odmówił Medykom na Granicy przyjazdu. "Nasz czas dojazdu do miejsca, gdzie znajdowała się grupa, wynosił ponad 40 minut. Lekarz dyżurny zadzwonił do dyspozytorni medycznej informując, co wie o stanie poszkodowanych i wzywając na miejsce zdarzenia zespół, który ma krótszy czas dojazdu do poszkodowanego niż ambulans Medyków na Granicy. Niestety dyspozytor nie zdecydował o wysłaniu karetki" - relacjonowali na Facebooku.

Wolontariusze sami udali się na tę interwencję i udzielili pomocy m.in. kobiecie w hipotermii. "Tę sytuację już wyjaśniliśmy z dyspozytorem, ustaliliśmy i doprecyzowaliśmy kanały współpracy. Z 999 współpracuje nam się dobrze" - mówi Katarzyna Łaska. "Ratownictwo medyczne przechodzi teraz trudny czas - trwają strajki, a dodatkowo zbliża się czwarta fala pandemii. Nasza pomoc nie jest grą polityczną. Chcemy odciążyć system, dopóki nie znajdzie się jakieś rozwiązanie na szczeblu centralnym" - dodaje.

Medycy na Granicy bez wsparcia MSWiA

Jak zaznacza, Medycy na Granicy przeprowadzili zbiórkę funduszy, dzięki którym mogą działać przy granicy. Jednak cały czas apelują do MSWiA o możliwość wjazdu do strefy stanu wyjątkowego. "Ludzie są wychłodzeni. Nie mają leków na choroby przewlekłe, na które cierpią. Umierają z zimna i głodu w środku Europy w XXI wieku. Jako osoby, które ślubowały ratować ludzkie zdrowie i życie bez względu na pochodzenie, religię czy płeć, nie zgadzamy się na to. Chcemy i umiemy pomóc tym ludziom. Potrzebujemy tylko zgody polskich władz" - napisali na Facebooku.

Tej zgody wciąż nie ma. To podwójnie utrudnia pracę medykom: nie pozwala interweniować w strefie stanu wyjątkowego, ale także wymusza obieranie dłuższych tras podczas wyjazdów do pacjentów. "Często najkrótsza droga prowadzi przez ulicę, która już jest objęta stanem wyjątkowym. Jeździmy naokoło, wydłużając czas od wezwania karetki do udzielenia pomocy" - wyjaśnia Łaska.

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze