„Dziś możemy w końcu zacząć myśleć o powrocie do normalności, może się on zdarzyć dzięki szczepionce” – mówił 27 grudnia 2020 premier Mateusz Morawiecki. Rozpoczynała się akcja szczepień, a rząd próbował po pandemicznych świętach Bożego Narodzenia rozbudzić optymizm wśród Polaków.
„Światełko w tunelu już widzimy, są nim szczepienia. Jeśli dostawy preparatów będą przebiegać według planu i ludzie masowo będą zgłaszać się do zaszczepienia, to w drugim kwartale 2021 roku zaczniemy powoli wychodzić z epidemii. Będziemy wracać do normalności. A być może latem będziemy mogli się cieszyć niemal jej pełnią” – wskazywał Morawiecki kilka dni wcześniej w rozmowie z „Gazetą Polską”.
Dziś wiemy już, że dostawy szczepionek się opóźniają, ale tempo szczepień w Polsce jest co najmniej niezłe na tle Europy: jesteśmy w czołówce, jeśli chodzi o średnią w przeliczeniu na 100 mieszkańców, według harmonogramów rządowych do końca kwartału mamy wykonać 5,5 milionów szczepień.
Mimo to Polacy są sceptyczni, jeśli chodzi o szybkie zakończenie epidemii. Ipsos dla OKO.press zadał w sondażu następujące pytanie:
„Jak długo jeszcze według Pana/Pani potrwa epidemia koronawirusa?”
Aż 56 proc. badanych uważa, że potrwa co najmniej kilka lat, w tym 30 proc., że zostanie z nami już na zawsze
Epidemia: Polacy nadmiernie sceptyczni?
Ipsos przeprowadził badanie w dniach 10-12 lutego, czyli w chwili znoszenia wielu obostrzeń przez rząd, a sondaż zakończył się dzień przed słynnym weekendem na Krupówkach, gdy deptak w Zakopanem przerodził się miejsce masowej, ulicznej imprezy bez zachowania dystansu społecznego i środków ostrożności. Natomiast było to jeszcze przed obserwowanym dziś ponownym wzrostem zachorowań, hospitalizacji i początkiem trzeciej fali epidemii w Polsce.
Ankietowani mówili więc o swoim stosunku do epidemii w chwili, która raczej skłaniała do optymizmu: z relatywnie małą liczbą nowych zakażeń, luzowaniem obostrzeń i coraz większą liczbą osób zaszczepionych.
Mimo to wśród Polaków dominuje sceptycyzm. Nie spodziewamy się przełomu, jesteśmy w większości przekonani, że z epidemią koronawirusa będziemy żyli jeszcze długie lata.
Co więcej, jesteśmy zapewne sceptyczni nadmiernie. O ile rzeczywiście wirus Covid-19 już z nami zostanie, to jego rozprzestrzenianie się może skutecznie zablokować szczepionka, a powrót do normalności na przełomie 2021 i 2022 roku jest realną perspektywą. Tym bardziej, że firma Moderna ogłosiła właśnie powstanie zmodyfikowanej szczepionki, która skutecznie zapobiega zakażeniu południowoafrykańskim, szczególnie zjadliwym szczepem wirusa.
Skąd więc rezerwa wśród większości Polaków? Zapewne to skutek uboczny nastrojów z wiosny 2020 roku, kiedy wydawało nam się, że epidemia to kwestia góra kilku miesięcy. To oczekiwanie podsycali rządzący, kiedy ogłaszali latem, że „wirus jest niegroźny i nie należy się już go bać”. Jesień i zbierająca śmiertelne żniwo druga fala epidemii skutecznie ostudziły te oczekiwania.
Młodzi tracą cierpliwość
Paradoksalnie cierpliwość Polaków może być polem do popisu dla rządu Mateusza Morawieckiego. Najwyraźniej nie oczekujemy, że władza łatwo przywróci życie społeczne do stanu przed epidemii, w większości przyjmujemy jako fakt, że proces powrotu do życia, które znamy z czasów przed 2020 rokiem, będzie długi, a być może nigdy w 100 proc. się nie zakończy.
To oznacza, że zarysowana przez rządzących długofalowa strategia stabilizacji w warunkach epidemicznych mogłaby się spotkać z przychylnością większości Polaków.
Na razie jednak obóz władzy i rząd Mateusza Morawieckiego miotają się od ściany do ściany, a komunikacja to chyba najmniej udany element walki z pandemią.
Raz słyszymy, że epidemii już właściwie nie ma, później rządzący rysują perspektywę koronawirusowego Armagedonu, by następnie mówić o światełku w tunelu i powrocie do normalności, a chwilę później po raz kolejny straszyć – tym razem trzecią falą epidemii.
Kłopotem – zarówno politycznym dla władzy jak i epidemicznym w kontekście przestrzegania obostrzeń – może być postawa młodych Polaków (do 39. roku życia). W tej grupie cierpliwość najwyraźniej się kończy, a oczekiwanie, że epidemia przejdzie do historii w ciągu kilku miesięcy lub najdalej do końca roku jest wyraźnie wyższe niż wśród reszty badanych:
Sondaż Ipsos zrealizowany metodą CATI 10-12 lutego 2021 roku. Badanie na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków N=1014. Losowanie próby miało charakter warstwowo-proporcjonalny. Kontrolowano miejsce zamieszkania respondenta pod względem województwa i kategorii wielkości miejscowości
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Tak to zwykle bywa ze śmiercią.
Och, to oczywiste że "pandemia" zostanie z nami na zawsze. Bo jest odpowiedzią na palące problemy "możnych tego świata". Kiedy w 2007 roku powoli dojrzewał "kryzys finansowy", zastanawiałem się, co się stanie. Bo fakt, że zaraz to wszystko pieprznie był oczywisty. Jeżeli poważny (podobno) amerykański bank udziela kilkusettysięcznego kredytu na zakup domu zapitemu menelowi bez pracy i jakiegokolwiek majątku, to koniec musi być bliski. Wtedy walnęło z hukiem. Ale od czego było dobre państwo? Oczywiście pomogło biednym "instytucjom finansowym", zbyt wielkim by pozwolić im upaść. Cóż to jest te kilkaset miliardów z kieszeni drobnych podatników? Minęło 11 lat i historia zatoczyła koło. Bo znów się zastanawiałem, w jaki sposób pieprznie teraz. Bo pewnie tak gładko by już nie poszło. Może nawet jeden czy drugi oligarcha i finansista trafiłby do paki? Albo na gałąź. No nie dało się ich wesprzeć jawnie. I nagle wybuchła straszliwa pandemia zmutowanej grypy. Zaraziła budżety chyba wszystkich krajów świata, powodując, że przekształciły się w gumę. Uruchomiono drukarki – najlepsze szczepionki na takie kryzysy. A politycy o dyktatorskich zapędach też dostali pyszne konfiturki w postaci możliwości odbierania dowolnych wolności obywatelskich. Dla naszego wspólnego bezpieczeństwa oczywiście. Nie, z takiego daru losu nie zrezygnuje żaden polityk i żadna korporacja. Jak nie ta "pandemia", to zaraz pojawi się inna. Ludzie to kupią.
PIS tak rządzi Polską jak Obajtek Orlenem i Pcimiem. Po nich będziemy tylko sprzątać, naprawiać i płacić kolosalne długi. Co pobranie pieniędzy z bankomatu to wydrukowane nowe dwusetki.
Oni mają takie samo przygotowanie do kierowania nowoczesnym państwem jak Obajtek do kierowania największa polską firmą paliwową. Orlen z roku na rok jest wart coraz mniej i coraz bardziej jest upolityczniany. Giełda prawdę ci powie. Gmina Pcim miała 4 miliony długu a jak beniaminek Kaczyńskiego odchodził ze stołka dług wynosił ponad 14 milionów. Warto obejrzeć film na TVN.
Można wierzyć czy też nie, ale moim zdaniem nie oto tutaj chodzi. To co obserwujemy od pewnego czasu, powiem przekornie zawdzięczamy takiemu osiągnięciu myśli technicznej, która nazywa się Boeing 747. Niektórych to zdziwi, ale postaram się wytłumaczyć o co chodzi i dlaczego jest związane z obecną pandemią i przyszłymi. Ten samolot jest symbolem globalizacji w kontekście wzrostu mobilności ludzi. Ten samolot dał początek szybkiego i na duże odległości przemieszczania się dużej liczby ludzi. Transport lotniczy przestał być dostępny tylko dla wybranych, stał się dostępny ekonomicznie dla szerokich mas, jak i zapewniał szybkie i na duże destynacje przemieszczanie się. Drugi czynnik to rozbudowa mega aglomeracji. W II połowie XX wieku wielkimi, były miasta liczące milion lub co najwyżej kilka milionów mieszkańców. Obecnie mamy wysyp mega aglomeracji liczących ponad 20 mln ludności. Jak połączymy te dwa czynniki, to nie ma lepszych warunków do rozprzestrzeniania wirusów i wykluwania się kolejnych pandemii. A wirusy, nie tylko ten jeden obecnie słynny na ziemi były, są i raczej długo będą i tylko czekają na dobre warunki transmisji. Jak sobie z tym poradzić? dobre pytanie. Po pierwsze zamykanie się bańkach nacjonalistycznych to najgorszy pomysł. Jedynie współpraca międzynarodowa w zakresie zarówno rozwoju jakości usług ochrony medycznej i co ważne badań naukowych skorygowanych z międzynarodowym systemem reagowania kryzysowego. Do tego należy dołączyć globalne zdolności wytwórcze i aplikowania ludziom efektów działania naukowców. Reasumując właściwym pytaniem nie jest, ile potrawa epidemia, tylko czy po tym doświadczeniu potrafimy wyciągnąć właściwe wnioski i być gotowym na następne epidemie.
Niczego Pan nie rozumie. Polacy tak odpowiedzieli, bo akurat w tej sprawie są mądrzy i podświadomie czują, że kowid to problem polityczny a nie medyczny. Ponieważ utrzymywanie restrykcji nie ma żadnego sensu, a mimo to rząd to robi, to będzie robił dalej. Bo dlaczego by miał nie robić, skoro taki zamordystyczny sposób rządzenia im odpowiada? Jak już się wypali paliwo kowida, to władze ogłoszą następną pandemię albo nową mutację wirusa np. subsaharyjską albo marokańską, coś w ten deseń i zamkną nas w domu. A media typu tvp, tvn czy oko press będą zachwycone, bo przecież to dla naszego bezpieczeństwa. A że działania niezgodne z konstytucją, to kto by się przejmował.
Za to świetnie, że ty rozumiesz… Następna domorosła specjalistka od siedmiu boleści i ósmej sraczki…