Spór między władzami federalnymi a gubernatorem Teksasu przeradza się w kryzys polityczny i konstytucyjny. Od jego rozwiązania zależeć może nie tylko wynik wyborów prezydenckich, ale też przyszłość pomocy wojskowej dla Ukrainy
W małym miasteczku Eagle Pass nad rzeką Rio Grande przy granicy USA z Meksykiem trwa konflikt, w którym krzyżują się najbardziej palące tematy amerykańskiej polityki: imigracji, hierarchii praw, kompetencji władz stanowych i federalnych oraz zbliżających się wyborów prezydenckich i do Kongresu. Spór o kontrole południowych granic Stanów Zjednoczonych może przerodzić się w długotrwały kryzys polityczny, którym powinniśmy się martwić – bo stawką jest też przyszłość wojny w Ukrainie.
Konflikt wokół granicy z Meksykiem trwał od dawna, ale eskalacja nastąpiła w grudniu 2023, gdy do USA przedostała się rekordowa ilość migrantów – 300 tysięcy. Gubernator Teksasu Greg Abbott, który od 2021 roku prowadził własną batalię przeciwko migracji i polityce Joe Bidena, właściwie wypowiedział posłuszeństwo władzom federalnym. W grudniu podpisał ustawę uznającą nieregularną migrację za przestępstwo, pozwalającą na aresztowanie migrantów, którzy nielegalnie przekroczyli granicę i de facto legalizującą ich wydalanie do Meksyku, czyli push-backi.
Władze Teksasu od miesięcy instalowały na granicy z Meksykiem, m.in. na linii rzeki Rio Grande, kilometry drutu żyletkowego. Federalna Straż Graniczna (US Border Patrol), do której obowiązków należy kontrolowanie granicy, ale też udzielanie pomocy migrantom w sytuacjach zagrożenia życia, wielokrotnie przecinała drut podczas akcji ratunkowych.
Teksas zaskarżył te działania w federalnym sądzie. W połowie grudnia 2023 roku Sąd Apelacyjny orzekł, że federalne służby z zasady nie mogą przecinać koncertiny, chyba że w „nagłych sytuacjach wymagających pomocy medycznej”.
10 stycznia Gwardia Narodowa Teksasu (formacja milicyjna wspierająca armię USA, ale podlegająca władzom stanowym) przejęła kontrolę nad parkiem w miasteczku Eagle Pass nad rzeką Rio Grande, oddzielającą USA od Meksyku. Gubernator Abbott podpisał nadzwyczajny dekret o zamknięciu Shelby Park (to miejsce jest główną areną konfliktu między władzami stanowymi a federalnymi) i nakazał Gwardii Narodowej niedopuszczanie do tej strefy funkcjonariuszy US Border Patrol.
Tym samym Teksas zabronił służbom federalnym udzielania migrantom jakiejkolwiek pomocy w sytuacji zagrożenia życia.
12 stycznia w rejonie Shelby Park podczas próby przejścia rzeki Rio Grande utonęła matka z dwojgiem dzieci. Federalni strażnicy mieli informować Gwardię Narodową, że migranci potrzebują pomocy, ale stanowi funkcjonariusze nie zareagowali. US Border Patrol zgłaszał też służbom Teksasu kolejne przypadki migrantów, których życie może być zagrożone, ale Gwardia nie pozwalała im wejść na teren i udzielić pomocy. Sama też nie przeprowadziła akcji ratunkowych. Ostatecznie migrantów uratowały służby meksykańskie, które wyłowiły też z Rio Grande ciała matki i dwójki dzieci.
Po zatonięciu migrantów federalny Departament Bezpieczeństwa USA nakazał władzom Teksasu zakończenie blokady parku maksymalnie do 17 stycznia, zaznaczając, że w przeciwnym wypadku „Departament Sprawiedliwości podejmie odpowiednie kroki”. W odpowiedzi prokurator generalny Teksasu Ken Paxton wydał oświadczenie, w którym zaprzecza, jakoby Gwardia Narodowa blokowała dostęp. Teksas nie ustąpił, a 17 stycznia na terenie Shelby Parku stanowe służby zaczęły aresztować migrantów pod zarzutem „przestępstwa wtargnięcia na niedozwolony teren”.
15 stycznia Departament Sprawiedliwości skierował wniosek do Sądu Najwyższego, który 22 stycznia orzekł, że federalne służby mają prawo przecinać i usuwać drut żyletkowy, by przeprowadzić akcję ratunkową. Funkcjonariusze Border Patrol mówili w rozmowach z dziennikarzami CNN, że podejmą takie działania, jeśli sytuacja znowu będzie tego wymagała.
Jednak decyzja sądu nie rozwiązuje kryzysu.
Służby federalne będą mogły usuwać zabezpieczenia, a stanowe – ustawiać je z powrotem. Już dwa dni po wyroku Gwardia Narodowa Teksasu zaczęła instalować kolejne umocnienia z drutu żyletkowego i siatki wzdłuż Rio Grande. Gubernator Abbott powiedział, że będzie kontynuował budowę zasieków nie tylko wzdłuż granicy z Meksykiem, ale też na granicach z innymi stanami, by imigranci nie dostawali się do Teksasu żadną drogą.
Poparcie wobec działań Abbota wyrazili gubernatorzy niemal wszystkich stanów rządzonych przez Republikanów, a także główni politycy partii. Także Donald Trump, który napisał na platformie „Truth Social” (powołanym przez niego samego „klonie Twittera”), że zachęca wszystkie stany, by wysyłały na granicę w Teksasie również swoje służby, by wspomóc „zdroworozsądkowe rozwiązania, które Teksas wprowadził, by chronić suwerenność i bezpieczeństwo swoje oraz wszystkich Amerykanów”.
„Gdy tylko zostanę prezydentem, już od pierwszego dnia zamiast walczyć z Teksasem, będę ściśle współpracował z gubernatorem Abbotem i innymi stanami na południowej granicy, by zatrzymać inwazję, zamknąć granicę i natychmiast rozpocząć największą operację deportacyjną w historii. Ci, których wpuścił Biden, nie powinni spać spokojnie, bo niedługo będą wracać do domu” – napisał Trump.
W podobnym tonie wypowiada się gubernator Teksasu Abbott, który w odpowiedzi na decyzję Sądu Najwyższego i kolejne oświadczenia administracji Bidena powiedział, że „każdy stan ma ustawowe prawo, by bronić się przed inwazją” i „jest to prawo nadrzędne, mające pierwszeństwo przed wszystkimi ustawami federalnymi”.
Jeszcze przed kadencją Trumpa i obietnicą budowy muru na granicy z Meksykiem, władze Teksasu, Nowego Meksyku, czy Arizony stawiały własne umocnienia graniczne i oskarżały federalny rząd o niedostateczne zaangażowanie w kontrolę migracji.
Jednak nigdy dotąd różnice nie eskalowały do poziomu, który może przerodzić się w kryzys konstytucyjny.
Część komentatorów uznaje, że Teksas łamie prawo, ignorując decyzję Sądu Najwyższego; inni – że de facto tego nie robi, bo wyrok zezwala jedynie na przecinanie koncertiny przez służby federalne, ale nie zabrania jej dalszego stawiania. Deklaracje Abbota o „nadrzędnym prawie do obrony” nie mają z kolei żadnego umocowania w prawie – Sąd Najwyższy wielokrotnie potwierdzał, że ochrona granic i polityka imigracyjna to zadanie władz federalnych, a gubernatorzy nie mogą wchodzić w ich kompetencje tylko dlatego, że uważają coś za „inwazję”.
„Znajdujemy się w momencie niestabilności konstytucyjnej, głównie przez zmiany przeprowadzone przez Trumpa w federalnym sądownictwie i przez obsadzenie Sądu Najwyższego konserwatywnymi sędziami. Ostatecznie kiedyś w tym kraju istniało konstytucyjne prawo do aborcji, legalna była „akcja afirmacyjna” w szkolnictwie. To już nieaktualne i nietrudno wyobrazić sobie podobnie dramatyczną zmianę prawa w kolejnej dziedzinie”, pisze Politico.
Kryzys na granicy może stać się paliwem dla Trumpa i Republikanów przed zaplanowanymi na listopad 2024 wyborami prezydenckich i głosowaniem do Kongresu.
Temat nieregularnej migracji coraz bardziej rozpala amerykańską opinię publiczną – w sondażu przeprowadzonym w styczniu przez Harvard CAPS-Harris, imigracja znalazła się na pierwszym miejscu wśród zjawisk, które najbardziej niepokoją wyborców, prześcigając inflację i problemy rynku pracy. Wskazało na nią 35 proc. respondentów, o 7 pkt. proc. więcej niż w grudniu.
Badanie przeprowadzone w styczniu w siedmiu „swing states” (stanach, gdzie sympatie polityczne są podzielone i nie dominują w nich ani Republikanie, ani Demokraci) przez Bloomberg News/Morning Consult również pokazało, że odsetek wyborców, dla których imigracja jest „najważniejszym problemem” znacząco zwiększył się od listopada. Co więcej, 61 proc. respondentów jest zdania, że odpowiedzialność za kryzys na granicy z Meksykiem ponosi administracja Joe Bidena (w analogicznych pytaniach 30 proc. respondentów wskazało na administrację Trumpa, a 38 proc.- na polityków republikańskich).
Na pytanie o to, komu bardziej ufają w kwestiach polityki migracyjnej, 52 proc. respondentów wskazało na Trumpa, a jedynie 30 proc. na Bidena.
Jeśli imigracja i chaos na południowych granicach stanie się centralnym tematem w kampanii wyborczej, dla Demokratów i Bidena będzie to ogromne wyzwanie. Próby rozwiązania kryzysu w Teksasie zakończyły się póki co impasem. Stanowe władze okopały się na swojej pozycji, a próba siłowego przejęcia kontroli nad terenem przez federalne służby mogłaby mieć fatalne konsekwencje i skończyć się wizerunkową katastrofą.
Według „Politico”, sytuacja w Eagle Pass to dla Republikanów coś więcej niż tylko szansa na „granie kartą imigracji” w kampanii wyborczej. Batalia o kontrolę nad fragmentem granicy i narastający kryzys konstytucyjny mogą doprowadzić do zmiany układu sił między władzą federalną a władzami stanowymi. Przejęcie jurysdykcji w kwestiach migracji i kontroli granic – tak jak stało się to z aborcją – byłoby spełnieniem wieloletnich postulatów Republikanów.
Kryzys na południowej granicy i możliwy wzrost poparcia dla Republikanów i Trumpa w nadchodzących wyborach leżą w interesie Rosji. Zdaniem amerykańskiego think tanku Institute for the Study of War (ISW), Rosja będzie przyczyniać się do podgrzewania atmosfery wokół konfliktu związanego z migracją, by dalej destabilizować sytuację w USA przed wyborami. Rosyjscy blogerzy już mają prowadzić takie działania w infosferze, rozprzestrzeniając np. informacje o możliwym „odłączeniu się Teksasu” i szerząc dezinformacje o możliwym wybuchu wojny domowej.
Od rozwiązania konfliktu w Teksasie zależeć też może przyszłość pomocy wojskowej dla Ukrainy. Kongres od miesięcy pracował nad umową, która pozwoliłaby przekazać Ukrainie kolejne transze pomocowe, jednak zablokowali ją republikańscy senatorzy. W efekcie negocjacji zgodzili się wstępnie na odblokowanie projektu, ale pod warunkiem przeforsowania innego – zaostrzającego kontrole na południowej granicy i ograniczającego prawo do azylu dla migrantów nielegalnie ją przekraczających.
Pod koniec stycznia Biden powrócił do tematu potencjalnego kompromisu z Senatem, mówiąc, że „podwójna umowa byłaby korzystna dla Ameryki i pozwoliłaby zażegnać imigracyjny kryzys”. Powiedział też, że „dałaby mu, jako prezydentowi, możliwość zamknięcia granicy, dopóki sytuacja nie wróci do kontroli”. Projekt nie przewiduje tak daleko idących rozwiązań, a jedynie pozwala na wstrzymanie przyjmowania wniosków azylowych i masowe wydalanie migrantów, jeśli liczba przekroczeń granicy będzie większa niż 5 tys. dziennie (obecnie jest to ok. 10 tys. dziennie).
Zdecydowane wypowiedzi Bidena o granicy są interpretowane jako możliwa zmiana kursu i przychylenie się do postulatów Senatu. Mogłoby to okazać się dla niego korzystne – pozwoliłoby nie tylko przeforsować długo wypracowywany pakiet pomocowy, ale również pokazać wyborcom, że podejmuje bardziej zdecydowane kroki w polityce imigracyjnej. A jednocześnie, argumentować, że nie miał innego wyjścia – bo od spełnienia żądań Republikanów zależy przecież pomoc dla Ukrainy.
W niedzielę 4 lutego Senat opublikował projekt ustawy, która oprócz pomocy dla Ukrainy i zmian w polityce migracyjnej, zawiera również pakiet pomocowy dla Izraela i Tajwanu. Umowa zakłada przeznaczenia 13,8 mld dolarów na zakup broni dla Ukrainy; ok. 20 mld na zastąpienie w amerykańskich arsenałach broni już przekazanej i 14,8 mld dolarów na szkolenia wojskowe i działania wywiadowcze, a także prawie 8 mld dolarów na działania związane z odbudową gospodarki.
Pierwsze głosowanie nad umową w Senacie odbędzie się w środę 7 lutego. Do jej przyjęcia potrzebne będą głosy 60 ze 100 senatorów, co oznacza, że poparcie muszą wyrazić obie partie. Joe Biden i Demokraci apelują o jej uchwalenie, a Donald Trump nawołuje do odrzucenia.
Socjolożka, kulturoznawczyni i dziennikarka freelance. Publikowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Newsweeku" i "Balkan Insights". Na stałe mieszka w Madrycie.
Socjolożka, kulturoznawczyni i dziennikarka freelance. Publikowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Newsweeku" i "Balkan Insights". Na stałe mieszka w Madrycie.
Komentarze