„To był gorący kartofel, którym się przez lata przerzucano. Dopiero Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska Piotr Otawski miał odwagę złapać tego kartofla, zgnieść go i wyrzucić” – komentuje Jacek Engel z Fundacji Greenmind
Miał kosztować przynajmniej 7,5 miliarda złotych i był jednym z flagowych projektów Ministerstwa Infrastruktury pod rządami PiS. Stopień wodny Siarzewo na 707. kilometrze Wisły był przedstawiany jako wsparcie dla stopnia we Włocławku, ale też remedium na zagrożenie powodziowe, problemy z suszą, sposób na użeglownienie Wisły, a nawet na rozwój odnawialnych źródeł energii. Jednocześnie był oprotestowany przez organizacje społeczne i naukowców zajmujących się rzekami. Byłby dla Wisły i otaczającej ją przyrody zabójstwem.
Rząd Donalda Tuska nie mówił tej inwestycji nie – resort pod kierownictwem Dariusza Klimczaka (PSL) deklarował, że plany dotyczące Dolnej Wisły są „analizowane pod kątem celowości i oszczędności”.
Budowa stopnia wodnego Siarzewo coraz bardziej jednak się oddala. 23 grudnia Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska uchylił w całości decyzję środowiskową dla tej inwestycji. Informowaliśmy o tym w OKO.press:
Bez niej nie można uzyskać pozwolenia na budowę. O co chodziło w wielkim projekcie PiS? I co będzie dalej z Siarzewem?
Historia inwestycji jest długa i ma już kilka zwrotów akcji. Przypomnijmy najważniejsze punkty:
„To był gorący kartofel, którym się przez lata przerzucano” – komentuje Jacek Engel, prezes Fundacji Greenimnd, która była jedną z organizacji zaskarżających decyzję środowiskową. „Dopiero obecny Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska Piotr Otawski miał odwagę złapać tego kartofla, zgnieść go i wyrzucić” – dodaje.
GDOŚ decyzją z 23 grudnia 2024 całkowicie uchylił postanowienie RDOŚ z 2017 roku. Mówiąc prościej: całkowicie przekreślił wcześniejsze decyzje, uniemożliwiając wydanie pozwolenia na budowę. W uzasadnieniu swojej decyzji GDOŚ wyliczył szereg nieprawidłowości i niedociągnięć w poprzednich orzeczeniach, które dawały inwestycji zielone światło. Wskazuje m.in., że bydgoski RDOŚ „nie udowodnił, że przedmiotowe przedsięwzięcie nie będzie znacząco oddziaływać na środowisko, w tym obszary Natura 2000, rezerwat przyrody Kulin, gatunki zwierząt objęte ochroną oraz nie wpłynie negatywnie na możliwość osiągnięcia celów środowiskowych wyznaczonych dla jednolitych części wód”.
Kilka dni później swoje stanowisko w tej sprawie wydały Wody Polskie, które miały być inwestorem w budowie stopnia. Informują w nim, że „analizują kwestię bezpieczeństwa powodziowego w regionie wodnym Dolnej Wisły pod kątem celowości zadań (...), w tym budowy stopnia wodnego poniżej Włocławka”.
Czy to oznacza, że Siarzewo już na pewno nie powstanie?
„Każdej ze stron postępowania przysługuje prawo skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie” – wyjaśnia Jacek Engel. „Zarówno Wody Polskie, jak i organizacje społeczne, mogą więc zaskarżyć tę decyzję do sądu. To jedyna możliwość, żeby jeszcze wskrzesić tego trupa. Jeśli Wody Polskie chcą zachować się racjonalnie, to nie powinny zwracać się do sądu. Ta inwestycja się po prostu nie broni” – dodaje.
PiS chciał wybudować stopień Siarzewo, żeby zabezpieczyć istniejący od lat 70. stopień wodny poniżej Włocławka. Podtrzymanie tej tamy było częścią większego projektu kaskadyzacji Wisły, pomysłu, który powstał jeszcze w PRL. „Włocławek został zmodernizowany i żadna katastrofa mu nie grozi. To nie tylko nasza opinia, ale informacja z oficjalnych dokumentów oceniających stan tej budowli piętrzącej” – wyjaśnia Jacek Engel.
Eksperci od lat przekonywali, że Siarzewo nie jest dobrym rozwiązaniem problemów, które powoduje Włocławek. „Po 50 latach eksploatacji stopnia wodnego we Włocławku nawarstwiło się wiele problemów, które muszą ulec rozwiązaniu. Kontynuacja budowy stopnia w Siarzewie to droga najprostsza, a zarazem najmniej opłacalna ekonomicznie i nieprzyjazna dla środowiska. Mimo zapewnień, że będzie to ostatni stopień wodny na Wiśle, może też okazać się ona ślepym zaułkiem, bo po kilku lub kilkunastu latach eksploatacji potencjalnego stopnia w Siarzewie, zaistnieje podobna, wyimaginowana potrzeba budowy następnego stopnia, do podparcia już istniejących” – komentował prof. Mariusz Lamentowicz z Pracowni Ekologii Zmian Klimatu, Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Rząd PiS próbował więc wyjaśnić sens powstania nowego stopnia wodnego na Wiśle na różne sposoby. Przekonywano, że będzie miał znaczące działanie przeciwpowodziowe oraz ochroni Kujawy przed suszą. Elektrownia wodna, która miała powstać przy okazji i mieć moc 80 MW, była przedstawiana jako ważne źródło zielonej energii. Marek Gróbarczyk, minister żeglugi, a potem wiceminister infrastruktury, widział w stopniu wodnym Siarzewo szansę na powstanie ważnego fragmentu drogi wodnej E40, która miała połączyć Bałtyk z Morzem Czarnym. A przynajmniej na rozwój żeglugi śródlądowej.
„Tam nic nie pływa i nie będzie pływać. Nawet w założeniach Wód Polskich pisano o żegludze co najwyżej do Solca Kujawskiego. A z Solca do Siarzewa jest jeszcze kilkadziesiąt dobrych kilometrów” – mówi Engel. „Nawet w najbardziej optymistycznych prognozach, żegluga między Solcem a portem w Gdańsku stanowiłoby kilka procent całej żeglugi w Polsce. A jak weźmiemy pod uwagę wszystkie środki transportu, to żegluga na tym odcinku będzie stanowiła ułamek promila” – wylicza.
Organizacje społeczne obalały wszystkie argumenty, którymi rząd próbował uzasadnić budowę stopnia wodnego na Wiśle. Podkreślały, że:
Eksperci wskazywali również (a GDOŚ zawarł te argumenty w uzasadnieniu swojej decyzji), że inwestycja wpłynęłaby na co najmniej trzy obszary Natura 2000: Włocławska Dolina Wisły, Nieszawska Dolina Wisły i Dolina Dolnej Wisły. Byłaby również olejną barierą dla ryb. To mogłoby doprowadzić do załamania się, a nawet wyginięcia w Wiśle troci wędrownej, łososia i certy.
WWF podkreślał także, że Siarzewo zagroziłoby gatunkom ptaków odbywających lęgi na tym terenie – poprzez zalanie siedlisk, oraz znaczne przekształcenie na skutek wykonywanych prac hydrotechnicznych. Inwestycja zaszkodziłaby m.in. rybitwie białoczelnej i rzecznej, sieweczce rzecznej czy mewie srebrzystej.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze