0:00
0:00

0:00

Miał kosztować przynajmniej 7,5 miliarda złotych i był jednym z flagowych projektów Ministerstwa Infrastruktury pod rządami PiS. Stopień wodny Siarzewo na 707. kilometrze Wisły był przedstawiany jako wsparcie dla stopnia we Włocławku, ale też remedium na zagrożenie powodziowe, problemy z suszą, sposób na użeglownienie Wisły, a nawet na rozwój odnawialnych źródeł energii. Jednocześnie był oprotestowany przez organizacje społeczne i naukowców zajmujących się rzekami. Byłby dla Wisły i otaczającej ją przyrody zabójstwem.

Rząd Donalda Tuska nie mówił tej inwestycji nie – resort pod kierownictwem Dariusza Klimczaka (PSL) deklarował, że plany dotyczące Dolnej Wisły są „analizowane pod kątem celowości i oszczędności”.

Budowa stopnia wodnego Siarzewo coraz bardziej jednak się oddala. 23 grudnia Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska uchylił w całości decyzję środowiskową dla tej inwestycji. Informowaliśmy o tym w OKO.press:

Przeczytaj także:

Bez niej nie można uzyskać pozwolenia na budowę. O co chodziło w wielkim projekcie PiS? I co będzie dalej z Siarzewem?

Siarzewo jak gorący kartofel

Historia inwestycji jest długa i ma już kilka zwrotów akcji. Przypomnijmy najważniejsze punkty:

  • w 2016 roku Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej (KZGW) złożył wniosek o wydanie decyzji środowiskowej dla stopnia wodnego Siarzewo;
  • taką decyzję, która dała zielone światło do starań o pozwolenie na budowę, wydała Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Bydgoszczy w grudniu 2017 roku. Niedługo później zaskarżyło ją dziewięć organizacji społecznych;
  • sprawa przeleżała kilkanaście miesięcy w zamrażarce, a w sierpniu 2021 roku ówczesny minister klimatu Michał Kurtyka uchylił decyzję środowiskową i przekazał ją do ponownego rozpoznania;
  • Wody Polskie sprzeciwiły się Kurtyce, a sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Ten uchylił decyzję ministra, a sprawa zatoczyła koło i wróciła do resortu klimatu już pod kierownictwem Anny Moskwy (samą inwestycją zajmuje się resort infrastruktury, ale decyzją środowiskową – Ministerstwo Klimatu);
  • Moskwa zleciła zajęcie się sprawą Generalnemu Dyrektorowi Ochrony Środowiska, a sprawa znów stanęła w miejscu;
  • wiceminister infrastruktury w rządzie PiS Marek Gróbarczyk podjął ostatnią próbę wskrzeszenia tego projektu tuż przed wyborami w październiku 2023 roku. „Stopień wodny w Siarzewie zostanie wybudowany! Dziś Rada Ministrów przyjęła program Zagospodarowania Dolnej Wisły. Stopień zostanie wybudowany w formule Zaprojektuj i Wybuduj. Wartość programu to 7,5 mld zł” – zapowiedział na pięć dni przed wyborami parlamentarnymi.

„To był gorący kartofel, którym się przez lata przerzucano” – komentuje Jacek Engel, prezes Fundacji Greenimnd, która była jedną z organizacji zaskarżających decyzję środowiskową. „Dopiero obecny Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska Piotr Otawski miał odwagę złapać tego kartofla, zgnieść go i wyrzucić” – dodaje.

Czy to koniec stopnia wodnego Siarzewo?

GDOŚ decyzją z 23 grudnia 2024 całkowicie uchylił postanowienie RDOŚ z 2017 roku. Mówiąc prościej: całkowicie przekreślił wcześniejsze decyzje, uniemożliwiając wydanie pozwolenia na budowę. W uzasadnieniu swojej decyzji GDOŚ wyliczył szereg nieprawidłowości i niedociągnięć w poprzednich orzeczeniach, które dawały inwestycji zielone światło. Wskazuje m.in., że bydgoski RDOŚ „nie udowodnił, że przedmiotowe przedsięwzięcie nie będzie znacząco oddziaływać na środowisko, w tym obszary Natura 2000, rezerwat przyrody Kulin, gatunki zwierząt objęte ochroną oraz nie wpłynie negatywnie na możliwość osiągnięcia celów środowiskowych wyznaczonych dla jednolitych części wód”.

Kilka dni później swoje stanowisko w tej sprawie wydały Wody Polskie, które miały być inwestorem w budowie stopnia. Informują w nim, że „analizują kwestię bezpieczeństwa powodziowego w regionie wodnym Dolnej Wisły pod kątem celowości zadań (...), w tym budowy stopnia wodnego poniżej Włocławka”.

Czy to oznacza, że Siarzewo już na pewno nie powstanie?

„Każdej ze stron postępowania przysługuje prawo skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie” – wyjaśnia Jacek Engel. „Zarówno Wody Polskie, jak i organizacje społeczne, mogą więc zaskarżyć tę decyzję do sądu. To jedyna możliwość, żeby jeszcze wskrzesić tego trupa. Jeśli Wody Polskie chcą zachować się racjonalnie, to nie powinny zwracać się do sądu. Ta inwestycja się po prostu nie broni” – dodaje.

„Pomoc” dla Włocławka

PiS chciał wybudować stopień Siarzewo, żeby zabezpieczyć istniejący od lat 70. stopień wodny poniżej Włocławka. Podtrzymanie tej tamy było częścią większego projektu kaskadyzacji Wisły, pomysłu, który powstał jeszcze w PRL. „Włocławek został zmodernizowany i żadna katastrofa mu nie grozi. To nie tylko nasza opinia, ale informacja z oficjalnych dokumentów oceniających stan tej budowli piętrzącej” – wyjaśnia Jacek Engel.

Eksperci od lat przekonywali, że Siarzewo nie jest dobrym rozwiązaniem problemów, które powoduje Włocławek. „Po 50 latach eksploatacji stopnia wodnego we Włocławku nawarstwiło się wiele problemów, które muszą ulec rozwiązaniu. Kontynuacja budowy stopnia w Siarzewie to droga najprostsza, a zarazem najmniej opłacalna ekonomicznie i nieprzyjazna dla środowiska. Mimo zapewnień, że będzie to ostatni stopień wodny na Wiśle, może też okazać się ona ślepym zaułkiem, bo po kilku lub kilkunastu latach eksploatacji potencjalnego stopnia w Siarzewie, zaistnieje podobna, wyimaginowana potrzeba budowy następnego stopnia, do podparcia już istniejących” – komentował prof. Mariusz Lamentowicz z Pracowni Ekologii Zmian Klimatu, Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

PiS wskrzesza żeglugę

Rząd PiS próbował więc wyjaśnić sens powstania nowego stopnia wodnego na Wiśle na różne sposoby. Przekonywano, że będzie miał znaczące działanie przeciwpowodziowe oraz ochroni Kujawy przed suszą. Elektrownia wodna, która miała powstać przy okazji i mieć moc 80 MW, była przedstawiana jako ważne źródło zielonej energii. Marek Gróbarczyk, minister żeglugi, a potem wiceminister infrastruktury, widział w stopniu wodnym Siarzewo szansę na powstanie ważnego fragmentu drogi wodnej E40, która miała połączyć Bałtyk z Morzem Czarnym. A przynajmniej na rozwój żeglugi śródlądowej.

„Tam nic nie pływa i nie będzie pływać. Nawet w założeniach Wód Polskich pisano o żegludze co najwyżej do Solca Kujawskiego. A z Solca do Siarzewa jest jeszcze kilkadziesiąt dobrych kilometrów” – mówi Engel. „Nawet w najbardziej optymistycznych prognozach, żegluga między Solcem a portem w Gdańsku stanowiłoby kilka procent całej żeglugi w Polsce. A jak weźmiemy pod uwagę wszystkie środki transportu, to żegluga na tym odcinku będzie stanowiła ułamek promila” – wylicza.

Siarzewo nie pomoże w czasie powodzi

Organizacje społeczne obalały wszystkie argumenty, którymi rząd próbował uzasadnić budowę stopnia wodnego na Wiśle. Podkreślały, że:

  • Zbiornik retencyjny, który miał powstać w ramach tej inwestycji, nie pomógłby w walce z suszą. W 2021 roku WWF razem z hydrogeologiem dr. Sylwestrem Kraśnickim opublikowała raport, w którym wyliczono, że woda z projektowanego zbiornika w Siarzewie będzie mogła być wykorzystywana jedynie w najbliższym sąsiedztwie zbiornika – od 3 do 6 kilometrów. „Zatem poziom wód podniesie się na obszarze stanowiącym 3 proc. powierzchni łącznej Równiny Inowrocławskiej i Pojezierza Kujawskiego. To odległości zupełnie nieistotne dla poprawy sytuacji hydrologicznej Kujaw, najuboższego w wodę rejonu w Polsce” – podsumowuje WWF. Jacek Engel argument o nawadnianiu Kujaw nazywa „science fiction”. „Gdyby to było realne i ekonomicznie uzasadnione, to już byśmy mieli kilometry rur ze zbiornika Włocławek rozprowadzone po całych Kujawach. A zbiornik Włocławek ma dużo więcej wody, niż mógłby mieć zbiornik Siarzewo. Jeżeli do tej pory nie ma tych systemów nawadniania, to znaczy, że to się po prostu ekonomicznie nie spina” – mówi.
  • Inwestycja może pogłębić problem suszy. Stopnie wodne (Siarzewo i Włocławek) utworzą duży zbiornik na Wiśle, a stojąca woda szybciej się nagrzewa i paruje. Stojąca, ciepła woda to również dobre środowisko dla zakwitów.
  • Stopień wodny Siarzewo nie zapobiegnie powodziom. Będzie miał najwyżej neutralne znaczenie dla spłaszczenia fali powodziowej. Fundacja Greenmind zaznacza: „Wezbranie z 2010 roku wypełniłoby rezerwę powodziową w mniej niż 30 minut! Siarzewo nie zlikwiduje też zagrożenia powodziami zatorowymi, powodowanego przez stopień i zbiornik Włocławek. Może nawet pogorszyć warunki spławiania lodu przez ten stopień”.
  • Elektrownia wodna nie miałaby znaczenia w miksie energetycznym. Greenmind wylicza, że podobną moc ma ok. 10 morskich wiatraków. Co więcej, z projektu wycofała się Energa, która początkowo chciała inwestować w tę elektrownię.

Zagrożenie dla ryb

Eksperci wskazywali również (a GDOŚ zawarł te argumenty w uzasadnieniu swojej decyzji), że inwestycja wpłynęłaby na co najmniej trzy obszary Natura 2000: Włocławska Dolina Wisły, Nieszawska Dolina Wisły i Dolina Dolnej Wisły. Byłaby również olejną barierą dla ryb. To mogłoby doprowadzić do załamania się, a nawet wyginięcia w Wiśle troci wędrownej, łososia i certy.

WWF podkreślał także, że Siarzewo zagroziłoby gatunkom ptaków odbywających lęgi na tym terenie – poprzez zalanie siedlisk, oraz znaczne przekształcenie na skutek wykonywanych prac hydrotechnicznych. Inwestycja zaszkodziłaby m.in. rybitwie białoczelnej i rzecznej, sieweczce rzecznej czy mewie srebrzystej.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze