0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto Zenon WojtasFoto Zenon Wojtas

Właściwie to już kolejny raz, kiedy piszę o zabitym wilku. Z jednej strony można odczuwać coraz większą bezsilność, ponieważ tych przypadków przybywa. Z drugiej, owszem na polowaniach zdarzają się pomyłki, i myli się żubra z dzikiem, a zdarza się, że i człowieka.

Co dopiero wilka, którego można przecież pomylić z szakalem, którego na listę gatunków łownych wpisał nieżyjący już minister Jan Szyszko i ten psowaty jest na niej do dziś. Tymczasem kolejny wilk zginął w Beskidzie Niskim.

Rokrocznie minimum 140 wilków ginie od nielegalnego odstrzału w Polsce.

Zabity samiec z pary rodzicielskiej

Zenon Wojtas pracuje na co dzień w Magurskim Parku Narodowym. Zajmuje się monitoringiem dużych drapieżników i zna dobrze wilki z Beskidu Niskiego, za którymi wychodził już tysiące kilometrów. Nie ma w nim zgody na zabijanie wilków.

W niedzielę, 19 listopada 2023 roku, otrzymał informację od uczestnika polowania zbiorowego w Beskidzie Niskim o zabiciu wilka. Śmierć zwierzęcia nastąpiła już poza granicami parku. Dramat rozegrał się w rejonie Olchowca, w odległości ponad kilometra od Magurskiego Parku Narodowego. Polowało koło łowieckie „Zacisze” z Krosna.

Po upływie półtorej godziny wracając z okolic Rzeszowa, dotarłem na miejsce i usłyszałem traktor, bo informator powiedział mi, że będą tego wilka zwozić traktorem – relacjonuje Wojtas. – Otrzymałem też informacje o osobie, która wilka zastrzeliła. I rzeczywiście. Zobaczyłem traktor wyjeżdżający z lasu, który w łyżce wiózł zastrzelonego wilka. Martwe zwierzę było we krwi, a obok szedł ten myśliwy, Wojciech N., z koła łowieckiego Zacisze. Mógł być pod wpływem alkoholu, bo po pierwsze wyczułem alkohol, po drugie zataczał się i mówił niewyraźnym głosem, bełkoczącym. Kiedy zapytałem go o ten alkohol, to uciekł.

Wojtas natychmiast zgłosił zabicie wilka. Na miejscu pojawiła się policja.

To nie jest pierwszy przypadek śmierci wilka z rąk ludzi – twierdzi Wojtas. – Rok temu została zabita w tym samym rejonie, dwa, trzy kilometry od tego miejsca, siedmiomiesięczna wilczyca. W tamtym rejonie też polowało zbiorowo to samo koło łowieckie. Jest to stały proceder. Polowania zbiorowe są tu organizowane co weekend. Tam sprawcy nie udało się znaleźć.

Tym razem, wilk okazał się samcem z pary rodzicielskiej i, jak ocenia Wojtas, mógł być ojcem sześciu szczeniąt, które pozbawione opieki jednego z rodziców, nie poradzą sobie z polowaniem na dzikie zwierzęta. Mogą być zmuszone szukać łatwiejszych ofiar, a tymi są zwierzęta domowe i gospodarskie.

Myśliwi czują się bezkarni

Zdaniem eksperta z Magurskiego Parku Narodowego skala zjawiska nielegalnego odstrzału wilków może być dużo większa.

Tych wilków, które się zabija w Polsce, nie ujawnia się – dodaje mój rozmówca. – Pod Olchowcem zrobili to w biały dzień w towarzystwie wielu ludzi, wzięli jeszcze osobę z zewnątrz, rolnika, żeby zwiózł im wilka. Czują się bezkarni.

Co ciekawe do koła „Zacisze”, które organizowało tego dnia polowanie, należy inny pracownik Magurskiego Parku Narodowego, Jarosław Jaróg.

Uczestniczył w tym polowaniu i jest łowczym w tym kole łowieckim – mówi Wojtas. Mediom Jaróg wyjaśnił, że owszem, w niedzielę wieczorem dzwonił do niego prezes koła, przekazując mu informację o zabitym wilku, ale o sprawie chciał powiadomić policjantów już następnego dnia.

Dlaczego Jaróg powiadomił policję o sprawie dopiero w poniedziałek? Czy jeśli na miejscu nie pojawiłby się Zenon Wojtas, którego Jaróg nazwał „ekologiem”, to dlaczego policja nie otrzymała zawiadomienia od myśliwego, który kazał zwieźć wilka rolnikowi? Czy brak zasięgu jest wystarczającym wyjaśnieniem?

Myśliwy, którego przy zabitym wilku miał spotkać Wojtas, i o którym wspomniał Jaróg, uznał, że: „To jakieś pomówienie. Sprawą zajmuje się prawnik”. Zaprzeczył też, że był na tym polowaniu.

Okoliczności tego zdarzenia czekają na dokładne zbadanie. A co stałoby się, gdyby o sprawie nie dowiedział się Zenon Wojtas?

Przeczytaj także:

Wilkiem coraz trudniej być

Opinię Wojtasa o tym, że liczba nielegalnie zastrzelonych wilków jest wyższa od ujawnionych przypadków, potwierdzają inni badacze tych drapieżników.

Z ich szacunkowych wyliczeń wyszło, że rokrocznie minimum 140 wilków ginie od nielegalnego odstrzału w Polsce.

W publikacji, która ukazała się na łamach „Biological Conservation”, polscy naukowcy dowodzili, że liczba zastrzelonych wilków zwiększyła się od czasu, kiedy można było polować z noktowizorami i kamerami termowizyjnymi.

Nawet jeśli takiego wilka zastrzelonego przez człowieka uda się znaleźć, bardzo trudno wykryć sprawcę, udowodnić mu winę i doprowadzić do jego ukarania.

W listopadzie 2021 roku mogliśmy przeczytać o kolejnym martwym wilku przy wyciągu narciarskim w Kalnicy. Stwierdzono, że tuż za łopatką na ciele wilka jest otwór najprawdopodobniej po pocisku. Okazało się, że po drugiej stronie ciała był otwór wylotowy. Wilk został zawieziony na sekcję.

Oskórowany i porzucony

Inny wilk został znaleziony już po oskórowaniu. 3 lutego 2018 roku zwierzę znalazł jeden z przyrodników, który zajmuje się monitoringiem dużych drapieżników. Zwierzę zostało znalezione w potoku Głuchy. Na miejsce została wezwana policja, która pojawiła się ze strażą leśną po trzech godzinach.

Ze wstępnych informacji upublicznionych przez Fundację Dziedzictwo Przyrodnicze, która nagłośniła sprawę, wynikało, że zwłoki znajdowały się w wodzie i były przysypane śniegiem. Po wyciągnięciu na ląd okazało się, że osobnik został oskórowany. Jego głowa, cztery łapy, jak i ogon zostały odcięte.

W raporcie z oględzin udostępnionym przez Fundację Dziedzictwo Przyrodnicze czytamy: „Jama brzuszna była otwarta i część wnętrzności znajdowała się na zewnątrz. W okolicach przejścia kręgosłupa piersiowego w lędźwiowy znajdowała się duża rana przypominająca wyrwę. Po drugiej stronie ciała była zlokalizowana mniejsza rana z przebarwieniami po bokach. Ogólna sylwetka osobnika, jak i skrawek sierści na tylnej kończynie wskazywały na to, że osobnik ten jest przedstawicielem grupy psowatych (Canidae), wilk (Canis lupus)”.

Myśliwi dewizowi chcą wilka

Takich historii jest znacznie więcej. Donosi o nich regularnie Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”. 25 listopada na profilu tej organizacji pojawił się film, na którym widzimy myśliwych pędzących za wilkiem. W komentarzu stowarzyszenia czytamy:

„Co roku jesienią przybywa do Polski wiele tysięcy myśliwych z całej Europy, by polować na jelenie, sarny i dziki oraz inne zwierzęta łowne. Pokaźne dochody z zabijania zwierząt zasilają budżety goszczących ich kół łowieckich i Ośrodków Hodowli Zwierzyny Lasów Państwowych. Myśliwi dewizowi, podobno przez „pomyłkę” lub w „obronie własnej”, zabijają chronione u nas wilki. Kilku z nich zostało skazanych przez polskie sądy, niektórzy uniknęli kary.

Czasami wygląda to tak, jak na poniższym filmie:

Francuski myśliwy, siedząc ze strzelbą między nogami, woła podekscytowany do towarzyszącego mu polskiego myśliwego kierującego samochodem: „Zapolujmy na wilka Romek, zapolujmy na wilka, niesamowite, wilk jest tuż, patrz na niego, skur.....a”.

Osoba, która przesłała do nas filmik, ustaliła, że zdarzenie miało miejsce w województwie zachodniopomorskim i zawiadomiła Policję. My ze swojej strony wysyłamy do odpowiedniej prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa”.

Dr hab. Robert Mysłajek pytany przeze mnie o te przypadki zabijania wilków odpowiadał wiosną tego roku: „W rzeczywistości zdarzeń takich jest zapewne więcej. Przestępcy takimi czynami się nie chwalą. Niestety, wykrycie sprawcy jest niezmiernie trudne. Czasem zastrzelone wilki są celowo podrzucane na skraj drogi, żeby upozorować wypadek. Zdarza się też tak, że sprawca przewozi zastrzelonego wilka na teren sąsiedniego obwodu łowieckiego. W ten sposób myśliwi podrzucają sobie za pomocą wilków przysłowiową świnię”. To był fragment tekstu, który opublikowałem wtedy w OKO.press:

Nie tylko polowania zbiorowe

W 2015 roku organizacje przyrodnicze apelowały o wprowadzenie zakazu polowań zbiorowych. W stanowisku przesłanym do mediów mogliśmy przeczytać:

„Polowania zbiorowe obejmują duże obszary siedlisk, pełniących funkcje miejsc żerowania, bezpiecznego ukrycia i odpoczynku zwierząt, także tych podlegających prawnej ochronie. Podczas polowań zwierzęta są celowo płoszone przez grupę naganiaczy i sforę psów i przepędzane ze swoich ostoi w kierunku polujących.

Zwierzęta uciekając, wpadają na linię myśliwych i tam są ostrzeliwane, ranione lub zabijane na miejscu. Rozbijane są grupy rodzinne, zakłócony jest zimowy behawior wszystkich zwierząt, zakłócony jest u zwierząt także bilans energetyczny.

Duży obszar lasu, pola czy siedlisk ptasich po polowaniu zbiorowym jest przez dłuższy czas jak wymarły. Skrajny niepokój, związany z zagrożeniem życia, wprowadzony jest w całą przyrodę ożywioną. Stres zwierząt trwa jeszcze długo po polowaniu.

Znacząca liczba rannych zwierząt

Normą w czasie polowań zbiorowych jest znacząca liczba rannych zwierząt. Myśliwy widzi zwierzę najczęściej przez sekundę – dwie, gdy w pełnym galopie przeskakuje leśną drogę czy przecinkę. Jest to czas wystarczający wyłącznie na to, by rozpoznać gatunek i płeć (i to nie zawsze) i oddanie strzału”.

Oczywiście nie każde polowanie zbiorowe jest tak liczne, jak to pod Olchowcem, w którym mogło wziąć udział do 30 osób. Zgodnie z obowiązującym prawem, polowanie zbiorowe „jest wykonywane z udziałem co najmniej dwóch współdziałających ze sobą myśliwych”, ale to nie tylko w czasie polowań zbiorowych może dojść do postrzelenia wilka.

Chociaż jeśli uwzględnić, to o czym pisali przyrodnicy w cytowanym stanowisku, takie ryzyko się zwiększa. Oszacowania skali tego zjawiska trudno się podjąć wobec braku raportowanych przypadków. A jeśli coś nie zostało zaraportowane, to nie ma tego w statystykach.

Podobnie nie mamy dokładnych danych, poza szacunkami polskich badaczy, ile jest takich przypadków w czasie polowań indywidualnych.

Szanse na wyjaśnienie okoliczności zabicia wilka maleją z każdą godziną, która mija od momentu zabicia wilka. Wilczyca Freja, której wędrówki monitorował dr Bartosz Pirga z Bieszczadzkiego Parku Narodowego zginęła w 2016 roku w Pieninach.

Na miejscu zabicia wilczycy odnaleziono karmisko łowieckie. Sprawę szybko umorzono z uwagi na brak możliwości wykrycia sprawcy. Z kolei po zabiciu wilka z Wigierskiego Parku Narodowego, znalezionego przez pracowników tego parku, również nie doszło do ukarania sprawcy.

W opinii eksperta pocisk, który był w ciele wilka, był znacznie zniekształcony, co uniemożliwiło określenie, czy został wystrzelony z konkretnej broni. Sejneńska prokuratura umorzyła postępowanie wobec braku dowodów. Być może fakt zgłoszenia przez Zenona Wojtasa zabicia samca wilka w sąsiedztwie Magurskiego Parku Narodowego zwiększy szansę na wyjaśnienie tego zdarzenia.

Rośnie presja na pozwolenie polowań na wilki

Tymczasem rośnie presja na wznowienie polowań na wilki. Drapieżniki te są traktowane jako konkurenci dla polujących ludzi, co można wywnioskować z niektórych opinii.

Zostały wytępione przez człowieka, a teraz, kiedy dzięki ochronie gatunkowej znów wracają do swoich dawnych siedlisk, nie są mile widziane przez amatorów polowań. Problem dotyczy nie tylko Polski, ale i całej Unii Europejskiej. W sprawę zaangażowała się szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, której kucyka zagryzły wilki, i być może to zdecydowało, że na unijnym forum trwają próby rewizji statusu ochrony wilka.

Posłanka Pasławska na czele komisji ochrony środowiska

Aktywnością w tej sprawie wykazują się również polscy politycy. Posłanka Urszula Pasławska z Polskiego Stronnictwa Ludowego, która jest myśliwą, na początku tego roku wysłała zapytania do nadleśnictw, Polskiego Związku Łowieckiego i parków narodowych, deklarując, że zbiera dane niezbędne do „sformułowania wniosków, pozwalających na podjęcie publicznej debaty na temat zarządzania populacjami drapieżników w Polsce”.

Co może oznaczać to zarządzanie? Być może tego dowiemy się wkrótce, ponieważ Pasławska stanęła po raz kolejny na czele sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, a obsadę resortu odpowiedzialnego za gatunki chronione poznamy już wkrótce, chociaż wciąż nie jest wiadome, kto obejmie kluczowe stanowiska wiceministrów. To oni będą nadawać ton ochronie gatunkowej zwierząt w Polsce.

W tym kontekście pytaniem otwartym pozostaje, czy zmiana władzy, która ma niedługo nastąpić, uwzględni głos naukowców, którzy w 2021 roku podpisali się pod stanowiskiem zatytułowanym „Reformujmy łowiectwo, zanim będzie za późno”.

Czytamy w nim: „Model łowiectwa musi się zatem zmienić i zacząć uwzględniać aktualną wiedzę na temat dzikiej przyrody. Musi też brać pod uwagę oczekiwania społeczne, gdyż całe społeczeństwo, a nie tylko myśliwi, ma prawo głosu w tej sprawie – a społeczna akceptacja dla zabijania dzikich zwierząt, szczególnie w ramach polowań rekreacyjnych i dla pozyskania trofeów, maleje na całym świecie, w tym w Polsce”.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Na zdjęciu Paweł Średziński
Paweł Średziński

Publicysta, dziennikarz, autor książek poświęconych ludziom i przyrodzie: „Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma”, „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”, „Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych” i „Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej”.

Komentarze