0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

"Wniosek premiera do TK to kolejne ogniwo łańcucha, taśmy technologicznej, które mają doprowadzić do legalizacji bezprawia i arbitralności przy nominacji sędziów, obok działania nowych izb w Sądzie Najwyższym, ustawy kagańcowej i nadużywanych postępowaniach dyscyplinarnych i karnych wobec sędziów.

Celem wniosku jest stwierdzenie przez TK, że wyroki TSUE wyznaczające europejski standard niezależności i niezawisłości sędziów, nie mogą być stosowane w polskim porządku prawnym.

Orzecznictwo TSUE idzie w kierunku, by sędziów nowo nominowanych przez rząd Zjednoczonej Prawicy nie uznawać za sędziów wedle standardów europejskich. Zgodnie z zasadą pierwszeństwa ich orzeczenia będą mogły być pomijane. Stąd tworzenie ze strony rządu tarczy obronnej za pomocą TK.

Niemiecki, duński, włoski, czeski sąd konstytucyjny stwierdzały, że TSUE przekroczył uprawnienia w kwestii, która jest małym wycinkiem współpracy w UE. Natomiast nie podważały samej podstawy funkcjonowania systemu unijnego, ani funkcjonowania niemieckiego czy duńskiego systemu prawa i sądownictwa w obrębie systemu prawa unijnego. W przeciwieństwie do tego, co robi w swoim wniosku premier Morawiecki.

Unijna tożsamość prawna wynika z tożsamości jej państw członkowskich. Polska tożsamość konstytucyjna miała się wpisywać w europejską, unijną. A premier Morawiecki ustawia ją w kontrze do prawnej tożsamości unijnej" - wniosek premiera do Trybunału Konstytucyjnego komentuje dla OKO.press dr hab. Maciej Taborowski, zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich, ekspert prawa Unii Europejskiej.

Wybuchowy wniosek premiera

Premier Mateusz Morawiecki skierował liczący 129 stron wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie K 3/21 po wydaniu przez Trybunał Sprawiedliwości UE 2 marca wyroku w odpowiedzi na pytanie prejudycjalne Sądu Najwyższego. Rzecznik rządu Piotr Müller poinformował o tym 29 marca 2021.

Treść wniosku wraz z obszernym uzasadnieniem upubliczniono 16 kwietnia.

View post on Twitter

Premier Morawiecki chce, żeby TK zbadał, czy zgodne z konstytucją są przepisy Traktatu o Unii Europejskiej. Dokładnie:

  1. art. 1 akapit pierwszy i drugi w zw. z art. 4 ust. 3 Traktatu o Unii Europejskiej, rozumianego w ten sposób, że uprawnia lub zobowiązuje organ stosujący prawo do odstąpienia od stosowania Konstytucji RP lub nakazuje stosować przepisy prawa w sposób niezgodny z Konstytucją RP;
  2. art. 19 ust. 1 akapit drugi w zw. z art. 4 ust. 3 TUE, rozumianego w ten sposób, że ze względu na zapewnienie skutecznej ochrony prawnej organ stosujący prawo jest uprawniony lub zobowiązany stosować przepisy prawa w sposób niezgodny z Konstytucją, w tym stosować przepis, który na mocy orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego utracił moc obowiązującą jako niezgodny z ustawą zasadniczą;
  3. art. 19 ust. 1 akapit drugi w zw. z art. 2 TUE, rozumianego jako uprawniający sąd do przeprowadzenia kontroli niezawisłości sędziów powołanych przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej oraz kontroli uchwały Krajowej Rady Sądownictwa dotyczącej wystąpienia z wnioskiem do Prezydenta RP o mianowanie sędziego.

Konsternacja w Europie

Wniosek premiera Morawieckiego wzbudził konsternację wśród prawników specjalizujących się w prawie unijnym i wiodących komentatorów piszących o Europie.

Niels Kirst z Dublin City University uznał za "szokujące", że premier Morawiecki pyta TK, czy zgodne z polską konstytucją są artykuły Traktatu o UE dotyczące lojalnej współpracy i skutecznej ochrony sądowej.

Duncan Robinson, szef brukselskiego biura tygodnika The Economist ocenił: "przed nami wielkie wyzwania dla porządku prawnego Unii Europejskiej".

Prof. Laurent Pech z Uniwersytetu Middlesex w Londynie ostrzegał: "Polexit z porządku prawnego UE wchodzi w decydującą fazę. Jeśli udawany polski »Trybunał Konstytucyjny« zgodzi się z tym (szalonym) wnioskiem premiera, będziemy mieć do czynienia z nieustannymi procedurami przeciwko naruszeniom prawa unijnego, zamrożeniem środków unijnych; końcem wzajemnego zaufania; zawieszenia praw [Polski] do głosowania [w UE] i notyfikację Artykułu 50 [regulującego procedurę wystąpienia przez państwo UE z Unii]".

Przeczytaj także:

OKO.press zapytało zastępcę Rzecznika Praw Obywatelskich, dr. hab. Macieja Taborowskiego o znaczenie wniosku premiera Morawieckiego.

Anna Wójcik: "Normy, które są przedmiotem kontroli konstytucyjności, powstały w wyniku prawotwórczej działalności TSUE i nie były przedmiotem oceny Trybunału Konstytucyjnego, zarówno podczas oceny Traktatu akcesyjnego, jak i Traktatu z Lizbony", a "udział Rzeczypospolitej Polskiej w wykreowaniu norm objętych niniejszym wnioskiem w związku z ich orzeczniczym rodowodem jest znikomy". Stąd też konieczność wniosku do TK, uzasadnia premier Morawiecki. Co się za tym kryje?

Dr hab. Maciej Taborowski: Biorąc pod uwagę zaskarżone podstawy prawne, wniosek premiera Morawieckiego do TK ma za cel zalegalizowanie zmian w sądownictwie dokonanych przez rząd Zjednoczonej Prawicy.

Tej wspaniałej i zachwalanej "reformy sądownictwa", która obywatelom na razie przede wszystkim przyniosła rosnące opóźnienia w rozpatrywaniu ich spraw. W wyniku tej "reformy" brak jest kierownictwa sądu w Sulęcinie, w związku z czym interweniował RPO.

Wniosek premiera do TK to kolejne ogniwo łańcucha, taśmy technologicznej, które mają doprowadzić do legalizacji bezprawia i arbitralności przy nominacji sędziów, obok działania nowych izb w Sądzie Najwyższym, ustawy kagańcowej i nadużywanych postępowaniach dyscyplinarnych i karnych wobec sędziów.

Premier zaprzęga do pomocy podporządkowany władzy politycznej TK. Żeby politycy mogli bronić później zmian w sądownictwie powołując się na pierwszeństwo konstytucji nad prawem unijnym.

Co jest celem wniosku?

Celem wniosku jest stwierdzenie przez TK, że wyroki TSUE wyznaczające europejski standard niezależności i niezawisłości sędziów, nie mogą być stosowane w polskim porządku prawnym.

Wprost dotyczy to wyroku TSUE z 19 listopada 2019 roku (sprawa A.K.) a także wydanego 2 marca wyroku w sprawie C-824/18 z pytania prejudycjalnego Naczelnego Sądu Administracyjnego, dotyczące sądowej kontroli procesu nominacji sędziów Sądu Najwyższego.

Jest to też przygotowanie na nowe, niekorzystne dla tej władzy, wyroki np. w sprawach sędziów Żurka i Frąckowiak (C-487/19 i C-508/19). Rzecznik generalny TSUE Jewgienij Tanczew wydał w tej sprawie opinię niekorzystną dla polskiego rządu i prezydenta Andrzeja Dudy. Zaaprobował stanowisko przedstawione w tej sprawie przez RPO.

Orzecznictwo TSUE idzie w kierunku, by sędziów nowo nominowanych przez rząd Zjednoczonej Prawicy nie uznawać za sędziów wedle standardów europejskich. Zgodnie z zasadą pierwszeństwa ich orzeczenia będą mogły być pomijane. Stąd tworzenie ze strony rządu tarczy obronnej za pomocą TK.

To zresztą nie jedyna sprawa dotycząca orzecznictwa TSUE w TK. Już 28 kwietnia TK orzeknie o zgodności z konstytucją obowiązków państwa wynikających z prawa unijnego odnośnie do wykonywania środków tymczasowych odnoszących się do kształtu ustroju i funkcjonowania konstytucyjnych organów władzy sądowniczej.

Pyta o to TK Izbę Dyscyplinarną w Sądzie Najwyższym, która nie jest sądem zgodnie z wymogami europejskimi. Jest to próba podważenia już wydanego przez TSUE zabezpieczenia zamrażającego sprawy dyscyplinarne sędziów przed Izbę Dyscyplinarną w SN, a z drugiej strony przygotowanie na nowe postanowienie TSUE, które pewnie zostanie wydane wkrótce, dotyczące całkowitego zamrożenia ID SN w jej działalności orzeczniczej wobec sędziów.

W uzasadnieniu wniosku w sprawie K 3/21 czytamy, że "orzekanie o konstytucyjności działalności TSUE jest szeroko uznawane za dopuszczalne w doktrynie", TSUE jest związany zasadą przyznania i można mu postawić zarzut przekraczania kompetencji "np. z powodu nadania normom unijnym treści niezgodnych z Traktatami stanowiącymi podstawę Unii". Premier powołuje się na orzecznictwo "starego", legalnego TK dotyczące Traktatu z Lizbony.

Ależ te granice nie są niczym nowym także w orzecznictwie polskiego TK, który od pierwszego orzeczenia dotyczącego przystąpienia Polski do UE podkreślał nadrzędność polskiej konstytucji, jak też wyznaczał relacje między prawem krajowym a unijnym.

Wyznaczył, podobnie zresztą jak niemiecki TK, granicę działań UE ultra vires, czyli wykraczania poza kompetencje. Ustanawiał także granice dotyczące ochrony praw podstawowych polskich obywateli, mówiąc, że ochrona ta nie może być gorsza, niż w prawie unijnym. W ten sposób kontrolował np. w ramach skargi konstytucyjnej, czy unijne rozporządzenie dotyczące uznawania wyroków cywilnych nie narusza polskiej konstytucji (wyrok w sprawie SK 45/09).

Polski porządek prawny przewidywał także już od wyroku TK dotyczącego traktatu z Lizbony, że "tożsamość konstytucyjna" Polski może wyznaczać granice prawu unijnemu. Ale teraz premier Morawiecki chce posłużyć się pojęciem "tożsamości konstytucyjnej" instrumentalnie, żeby zalegalizować działania w istocie sprzeczne z konstytucją i europejskimi standardami.

W uzasadnieniu wniosku jest podnoszone, że zasada pierwszeństwa prawa unijnego dotyczy tylko kwestii, w których UE przyznano kompetencje, a zatem jej stosowanie jest "wycinkowe".

Co do zasady tak, ale jest też kilkudziesięcioletnie orzecznictwo TSUE, które mówi, że nie można wykorzystywać kompetencji wyłącznych państwa do ograniczenia skuteczności prawa unijnego. W 2004 roku to orzecznictwo już było w dorobku TSUE i nie powinno być żadnym zaskoczeniem.

W ten sposób objęto prawem UE, np. zasady dotyczące pisowni imion i nazwisk polskich na Litwie, przepisy dotyczące podatków bezpośrednich dla obywateli UE i wiele innych dziedzin, w których nie przekazano kompetencji UE. Orzeczenia dotyczące polskiej "reformy sądownictwa" bazują właśnie na tym orzecznictwie. Na tym odcinku zatem zasada pierwszeństwa obowiązuje w pełni, a nie wycinkowo.

W uzasadnieniu premier twierdzi też, że elementem tradycji konstytucyjnych państw UE, wynikających z orzeczeń sądów konstytucyjnych tych państw, jest, że to one "ostatecznie decydują o legalności i obowiązywaniu norm stosowanych na danym terytorium". I dlatego "ewentualne niewykonanie wyroku TSUE, jako niezgodnego z najwyższym prawem Państwa Członkowskiego, nie jest w żadnym razie ekscesem orzeczniczym, lecz elementem i efektem wieloletniego dorobku konstytucyjnego Państw Członkowskich". Premier powołuje się na przykłady z Niemiec, Włoch, Czech i Danii.

W historii UE sądy państw Unii miały wątpliwości, wchodziły w spory odnośnie działań instytucji UE i prawa unijnego. Bywa, że sądy konstytucyjne i TSUE ścierają się i wypracowują granice i interpretacje.

Ale między przywoływanymi w uzasadnieniu wniosku premiera przykładami a jego wnioskiem jest fundamentalna różnica.

Niemiecki, duński, włoski, czeski sąd konstytucyjny stwierdzały, że TSUE przekroczył uprawnienia w kwestii, która jest małym wycinkiem współpracy w UE. Natomiast nie podważały samej podstawy funkcjonowania systemu unijnego, ani funkcjonowania niemieckiego czy duńskiego systemu prawa i sądownictwa w obrębie systemu prawa unijnego. W przeciwieństwie do tego, co robi w swoim wniosku premier Morawiecki.

Wniosek premiera Morawieckiego podważa samą istotę ponadnarodowego porządku prawnego UE, który opiera się na współpracy między sądami krajowym a TSUE. Odrzucenie zasady współpracy opartej na niezależnych sądach wedle standardów UE, sprawia, że państwo nie może funkcjonować w unijnej wspólnocie prawa. Bo jej fundamentem jest to, że niezależne, niezawisłe w rozumieniu prawa unijnego sądy współpracują pomiędzy sobą w ramach wzajemnego zaufania oraz współpracują z TSUE, w tym poprzez zadawanie pytań prejudycjalnych.

A Premier Morawiecki we wniosku podważa przełomowy wyrok TSUE z 19 listopada 2019 roku, w którym wyłożono kryteria niezawisłego, niezależnego sądu w rozumieniu prawa unijnego w kontekście polskim. I wyrok TSUE z 2 marca 2019 roku w odpowiedzi na pytania zadane przez sędziów NSA w sprawie C-824/18.

Jeśli TK orzeknie po myśli premiera Morawieckiego a Unia Europejskiego to zaakceptuje, to będzie znaczyło, że UE stanie się już inną organizacją niż do tej pory.

Bo jeśli UE uzna, że do funkcjonowania Unii nie jest konieczne, że państwo członkowskie uznawało zasadę wzajemnego zaufania, bazujące na domniemaniu, że w państwach UE sądy są niezależne, niezawisłe sądy, to Unia przestanie być ponadnarodową wspólnotą prawa, jaką znaliśmy dotychczas.

Z kolei państwo, które odrzuca europejskie standardy dotyczące sędziów, sprawia, że nie można skutecznie stosować przepisów traktatów, dyrektyw, rozporządzeń, a tym samym kończy swój byt prawny w UE, wyłącza się z systemu ochrony prawnej UE. A cała UE opiera się na unii prawa. Nie wyobrażam sobie, żeby UE nie podjęła w takiej sytuacji działań przeciwko naruszeniom prawa unijnego, tak jak to zrobiła w wypadku ustawy kagańcowej.

Wnioskodawca podpiera się koniecznością zachowania "tożsamości konstytucyjnej". Co premier ma na myśli?

Dochodzi do manipulacji pojęciem "tożsamości konstytucyjnej". Zdaniem wnioskodawcy, elementem tej tożsamości ma być wyłącznie prerogatywa, że Prezydent RP mianuje sędziów, czego nie można kwestionować.

Całkowicie pomija rozbudowany konstytucyjny mechanizm wyboru sędziów.

Wybór sędziów nie ogranicza się do aktu mianowania przez Prezydenta RP. Składa się z szeregu czynności, które podlegają kontroli sądowej. Co zresztą przyznał nawet sam nowy TK w orzeczeniu dotyczącym KRS (K 12/18). Wniosek pomija kluczowe zasady zawarte w Konstytucji, które współkształtują status sędziego i powinny być odzwierciedlone również w procesie mianowania sędziów.

Premier podnosi, że ta "tożsamość konstytucyjna" wyłącza stosowanie prawa unijnego, czyli wyroków TSUE, do oceny procesu wyboru sędziów. A przecież UE nie chce zabierać kompetencji nominowania sędziów w Polsce prezydentowi Dudzie i przyznawać ich sobie. Premier instrumentalnie manipuluje pojęciem tożsamości konstytucyjnej, żeby zalegalizować działania niezgodne z konstytucją.

Unijna tożsamość prawna wynika z tożsamości jej państw członkowskich. Polska tożsamość konstytucyjna miała się wpisywać w europejską, unijną. A premier Morawiecki ustawia ją w kontrze do prawnej tożsamości unijnej.

Redukowanie wyboru sędziów do nominacji przez Prezydenta RP, a potem czynienie z tego osi tożsamości konstytucyjnej RP prowadzi do absurdów. Skoro istotą wyboru sędziów ma być nominacja przez Prezydenta RP, to czy dokonuje on nominacji sędziowskiej nawet, jeśli dana osoba nie spełnia kryteriów, np. wieku, wykształcenia prawniczego? Czy Prezydent RP może skutecznie i niepodważalnie powołać na sędziego osobę małoletnią? Jeśli wyłączymy wszystkie inne elementy procesu wyboru sędziów jako nieistotne i oprzemy wszystko na woli Prezydenta RP, to tak.

Ustawa kagańcowa, obowiązująca od połowy lutego 2020 roku, zabrania kwestionować umocowania sądów, badania, czy dana osoba jest sędzią, czy nie. Jak ma się do niej wniosek premiera?

Chodzi o celowe wyłączenie spod kontroli sądowej procesu powoływania sędziów.

Premier Morawiecki stawia wyzwanie TSUE, bo wniosek kwestionuje przepisy prawa unijnego, na które powołuje się TSUE w swoich kluczowych orzeczeniach dotyczących niezależności sądów.

Kwestionuje też to, co w wyrokach z 19 listopada 2019 roku i z 2 marca 2020 roku zrobił TSUE, to znaczy, że jeśli sąd krajowy uzna, że niezgodne z prawem unijnym są przepisy prawa krajowego i przepisy je wprowadzające, to ma stosować wcześniej obowiązujące regulacje krajowe.

Premier Morawiecki we wniosku do TK instrumentalnie używa pojęcia tożsamości konstytucyjnej, żeby zalegalizować osoby powołane na stanowiska sędziowskie przez Prezydenta RP jako sędziów, nawet jeśli ich powołanie nastąpiło z naruszeniem prawa krajowego i unijnego.

Większość rządząca stworzyła taśmę produkcyjną do nominacji sędziów bez kontroli - składa się na nią przejęta Krajowa Rada Sądownictwa, prezydent wywodzący się z obozu władzy i wyłączenie kontroli sądowej procesu wyboru sędziów, które chciano faktycznie osiągnąć przez ustawę kagańcową a prawnie zapieczętować wyrokiem przychylnego władzy TK.

Chodzi o domknięcie systemu powoływania sędziów i jego zalegalizowanie na poziomie krajowym. A przy okazji Polska jest wyprowadzana z systemu prawnego UE, bo atakowana jest oś ponadnarodowego systemu prawa unijnego i fundament współpracy w ramach UE.

Udostępnij:

Anna Wójcik

Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych. Pracuje w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Stypendystka Fundacji Humboldta, prowadzi badania w Instytucie Maxa Plancka Porównawczego Prawa Publicznego i Międzynarodowego w Heidelbergu.

Komentarze