0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Grzegorz Dąbrowski / Agencja Wyborcza.plFot. Grzegorz Dąbrow...

Niedawna tragiczna śmierć żołnierza na skutek ranienia nożem, kontrowersje wokół zatrzymania żołnierzy i wreszcie seria szybkich decyzji — od zmian prawnych po skierowanie dodatkowych sił na granicę sprawiły, że problem zmian w ochronie granicy nabrał nowego znaczenia

Należy bowiem przypomnieć jeden zasadniczy fakt.

Siły zbrojne z zasady są przeznaczone do prowadzenia wojny — a więc starcia z podobnym przeciwnikiem.

Własne czołgi, rakiety i artyleria są używane, by odeprzeć agresję przeciwnika posiadającego czołgi, rakiety i artylerię. Użycie wojska do zadań policyjnych to zawsze szereg wyzwań, gdyż oznacza prowadzenie działań w inny sposób i wobec innego rodzaju zagrożeń.

Od wojska podczas wojny oczekuje się, że przeciwnik zostanie pokonany w sposób najbardziej skuteczny. Granicę wyznacza międzynarodowe prawo humanitarne. Nie wymaga się więc, aby załoga czołgu oddawała strzały ostrzegawcze, a pilot myśliwca widząc wrogi samolot próbował go zmusić do lądowania.

Natomiast w przypadku działań w czasie pokoju zasady użycia broni są typowo policyjne – siła traktowana jest jako ostateczny środek, a jego użycie obwarowane jest licznymi ograniczeniami, jak zasada proporcjonalności użycia siły do charakteru zagrożenia, nie mówiąc już o taktyce działania. Stąd też w przeszłości, gdy żołnierze byli wysyłani na misje stabilizacyjne (Kosowo, Irak, Afganistan) często korzystano z pomocy szkoleniowej policji właśnie.

Przeczytaj także:

Jak żołnierze się tam znaleźli

Pierwsza istotna kwestia to ramy prawne. W ostatnich dniach media społecznościowe były pełne dyskusji o nich. Pojawiły się wezwania, by strzelać do wszystkich przekraczających granicę, twierdzenia o rzekomym zakazie użycia broni, krążyły rozmaite interpretacje dotyczące przepisów obowiązujących żołnierzy na granicy.

Przede wszystkim żaden obowiązujący przepis nie zabrania — w szczególnych sytuacjach użycia broni. Problemem jest natomiast utajnienie decyzji, na podstawie których wojsko znalazło się na granicy.

Ustawa o Straży Granicznej zawiera bowiem aż trzy przepisy mówiące o możliwości wsparcia tej formacji przez wojsko (bez potrzeby wprowadzania stanu wyjątkowego lub wojennego). Jeden z nich – art 11d dotyczy użycia tylko żandarmerii wojskowej, zatem na pewno nie został użyty — na granice wysyłani są żołnierze różnych formacji. Pozostają więc dwa pozostałe przepisy, art 11c i 11b. Ten pierwszy mówi, że możliwe jest użycie — na podstawie postanowienia prezydenta wydanego na wniosek premiera — wojska do pomocy SG w formie samodzielnego przeciwdziałania. Żołnierzom przysługuje wówczas prawo użycia broni i innego uzbrojenia, zgodnie z przepisami ustawy o obronie Ojczyzny. To dotyczy jednak sytuacji, gdy wojsko ma działać zamiast straży granicznej, a nie ją wspierać. Byłby adekwatny, gdyby granicę przekroczyła grupa „zielonych ludzików” – bez oznaczeń przynależności państwowej, ale bardzo dobrze uzbrojonych.

Pozostaje więc artykuł 11b, mówiący o wsparciu pograniczników przez żołnierzy w sytuacji zwiększonego zagrożenia. Także wówczas wymagane jest postanowienie prezydenta. Jednak w przypadku tego przepisu żołnierze skierowani do pomocy SG nabywają część uprawnień funkcjonariuszy, w tym w zakresie użycia broni i środków przymusu. Są one identyczne z tymi, które przysługują funkcjonariuszom SG.

Żołnierze mają prawo do legitymowania, zatrzymywania osób, dokonywania przeszukań i przeglądania zawartości bagażu i ładunku, prowadzenia obserwacji w miejscach publicznych.

W zakresie użycia środków przymusu mogą użyć między innymi siły fizycznej, kajdanek, pałek, pocisków niepenetracyjnych (np. gumowych) czy miotaczy gazu. Gdy mowa o użyciu broni palnej, możliwe jest jej użycie w granicach wyznaczanych przez art. 45 pkt 1- 3 i pkt 4 lit. a i b oraz art. 47 ustawy o użyciu środków przymusu bezpośredniego – dokładnie takich samych jak obowiązujące funkcjonariuszy SG. Dotyczy to więc także „zamachu na […] nienaruszalność granicy państwowej przez osobę, która wymusza przekroczenie granicy państwowej przy użyciu pojazdu, broni palnej lub innego niebezpiecznego przedmiotu”, a oprócz tego w innych przypadkach między innymi odparcia bezpośredniego bezprawnego zamachu na życie zdrowie lub wolność żołnierza, przeciwstawienia się osobie, która posiada broń lub inne niebezpieczne narzędzie i jej zachowanie zagraża innym osobom czy odeprzeć próbę wyrwania broni. Dopuszczalne jest także oddanie strzałów ostrzegawczych czy zestrzelenie stwarzającego zagrożenie drona.

Pod względem prawnym już istniejące przepisy — zakładając, że to właśnie na ich podstawie żołnierze znaleźli się na granicy — dają więc duży wachlarz możliwości, jeśli dochodzi do konfrontacji z osobami, które zachowują się agresywnie. Można stosować demonstrację siły (na przykład poprzez wzmożone patrolowanie danego odcinka lub rozmieszczenie pododdziału zwartego), można wzywać do określonego zachowania, a jeśli to nie odniesie skutku użyć dozwolonych narzędzi.

Z czym żołnierze tam trafili

Tu pojawia się zasadniczy problem. Trzeba te narzędzia mieć i umieć z nich korzystać.

Tymczasem kompania piechoty jest wyposażona w karabinki automatyczne, maszynowe, granatniki przeciwpancerne i szkolona jest do działań wojennych. Dla porównania typowym wyposażeniem oddziałów policyjnych do kontroli tłumów — w Polsce, jak i innych państwach są pałki, granaty obezwładniające różnych typów (np. z gazem łzawiącym czy hukowe) oraz broń, z której można strzelać amunicją obezwładniającą — czy to pociskami gumowymi, czy choćby granatami z gazem, oraz środki ochrony chroniące przed np. rzucanymi kamieniami jak hełmy z przyłbicami, kamizelki ochronne czy tarcze.

Do tego dodać należy odpowiednią taktykę działania, zmierzającą do kontroli a w razie potrzeby rozproszenia tłumu. Użycie broni palnej z letalną (penetrującą, potocznie zwaną „ostrą”) amunicją jest ostatecznością, obecne przepisy wręcz zabraniają jej użycia przed pododdział zwarty — pisząc ustawę uznano, że strzelanie do tłumu jest sprzeczne z zasadami demokratycznego państwa prawa. Zostawiono jedynie możliwość użycia broni indywidualnie przez funkcjonariuszy w sytuacjach skrajnych.

Tyle teorii. Natomiast dostępny materiał zdjęciowy — choć w znacznej mierze są to oficjalne materiały, więc mogą pokazywać obraz dobrany pod względem wizerunkowym — pokazuje głównie żołnierzy wyposażonych w etatowy sprzęt: karabinki automatyczne jak Grot czy Beryl. Ponadto część materiałów pokazuje żołnierzy z tarczami, pałkami i nielicznymi miotaczami gazu, nie jest wykluczone, że sprzęt ten przekazała policja. To prawdopodobnie wyjaśnia, dlaczego podawane przez MON liczby oddanych strzałów ostrzegawczych są tak duże — aż 1300 przypadków w tym roku.

Po prostu strzały ostrzegawcze są jedynym dostępnym dla wojska środkiem przymusu.

Technicznie wykonalne byłoby kupienie dla wojska kilkuset strzelb, dużego zapasu amunicji obezwładniającej i przeszkolenie żołnierzy w posługiwaniu się nią — koszta w porównaniu z zakupami czołgów czy rakiet są nikłe. Najwyraźniej jednak tego nie wykonano.

Dotychczasowy przebieg kryzysu na granicy, jak również możliwe konsekwencje użycia broni palnej wskazują, że nie powinna być ona zasadniczym środkiem przymusu. Z uwagi na zagrożenie ze strony białoruskiej nie można z niej zrezygnować, ale oddanie strzału do osoby musi być traktowane jako ostateczność, tak jak mówią o tym przepisy — gdy inne środki nie okażą się skuteczne lub ich użycie nie jest możliwe.

W tej układance pojawia się jednak kontekst polityczny. Użycie broni na granicy może oznaczać konieczność oddania strzałów w kierunku Białorusi. Co więcej, pożądane byłoby, aby w bardziej skomplikowanych sytuacjach istniał mechanizm pozwalający na odgórne wydanie rozkazu lub przeciwnie – zakazu użycia broni. Tymczasem przepisy ustawy o środkach przymusu bezpośredniego są przepisami dla policji i służb ochrony — decyzja o użyciu broni jest w ich zawsze indywidualna. Rozkazy w zakresie tzw. specjalnego użycia broni dotyczą tylko działań kontrterrorystycznych podejmowanych na podstawie zupełnie innej ustawy.

Przenosząc to na przykładowe scenariusze: co się stanie, jeśli żołnierze zauważą, że przy płocie stoi osoba trzymająca w ręku przedmiot wyglądający na broń palną czy granat? Tymczasem takie zdarzenie może być prowokacją, zmierzającą do tego, aby Polacy do takiej osoby strzelili. Ponieważ de facto kontrolujemy terytorium do rzeczonego płotu, po drugiej stronie Białorusini mają pełną kontrolę nad sytuacją i mogą później ukryć dowody i twierdzić, że polski żołnierz zabił nieuzbrojoną osobę. Scenariuszy może być jeszcze więcej, a wszystkie muszą być poddane analizie zarówno ze strony prawnej, jak i politycznej. Zasadna jest więc analiza zarówno istniejących przepisów, jak i realiów ich stosowania i być może celowa jest ich modyfikacja, ale w żadnym wypadku nie oznacza to strzelania bez ograniczeń, jedynie bardzo precyzyjnego użycia broni traktowanego jedynie jako ostateczność.

Nowe przepisy — same wątpliwości

Opublikowane w dniu 14 czerwca na stronie KPRM informacje dotyczące nowelizacji przepisów dotyczących użycia broni wskazują, że prace w tym kierunku są prowadzone szybko – jednak pozostaje szereg wątpliwości i pytań. Nowelizacja ma wprowadzić do Ustawy o Obronie Ojczyzny zasady udziału Sił Zbrojnych w operacji wojskowej prowadzonej na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w czasie pokoju i zasady użycia siły.

Zasadniczą wątpliwością jest tu fakt, że istnieją już przepisy pozwalające na użycie wojska do pomocy władzom cywilnym – zarówno we wspomnianej ustawie o Straży Granicznej, jak i innych — np. przepisach policyjnych czy ustawie antyterrorystycznej. Nie wiadomo, czy pojawi się nowy tryb użycia wojska, czy istniejące obecnie zostaną zastąpione przez jeden nowy. Tym bardziej że inny punkt tych zmian mówi o planowanym uproszczeniu zasad przekazywania informacji i decyzji w sprawie użycia wojska do pomocy policji.

Również zagadkowy i budzący wątpliwości jest punkt mówiący o zamiarze wprowadzenia do Kodeksu Karnego kontratypu (a więc wyłączenia karalności) użycia przez żołnierzy i policjantów broni i środków przymusu niezgodnie z przepisami w bliżej niesprecyzowanych „określonych sytuacjach”. Osoby uprawnione do użycia broni używają jej z definicji w ramach ustawowych uprawnień i określonych zasad. Jeśli zostanie zauważona luka w istniejących przepisach, należy ją uzupełnić nowelizując w miarę możliwości istniejące zwykłe przepisy.

Oczywiście zawsze można sobie wyobrazić sytuację naprawdę skrajną i tak mało prawdopodobną, że nie mieszczącą się w przepisach. Lecz w kodeksie karnym są już takie kontratypy jak obrona konieczna czy stan wyższej konieczności. Zapisanie zaś zasady wyłączenia karalności może prowadzić do pojawienia się przyzwolenia na nadużycia w zakresie użycia siły.

Jest to więc krok bardzo ryzykowny i budzący ogromne wątpliwości.

Inne zmiany wskazują na bardziej techniczne nowelizacje ustawy o użyciu środków przymusu bezpośredniego, np. dopuszczenie użycia przez Straż Graniczną armatek wodnych czy dopisanie do policyjnych regulacji użycia broni w celu odparcia zamachu na nienaruszalność granicy (a więc zrównanie uprawnień policjantów i pograniczników).

Same środki przymusu to jedna sprawa. Drugim problemem jest inne wyposażenie, w tym ochronne. Jednym są adekwatne do potrzeb środki ochrony osobistej (kamizelki czy hełmy), drugim choćby pojazdy, zdolne do szybkiego poruszania się w terenie, ale zapewniające ochronę — przed kamieniami czy ewentualnie strzałami i granatami.

Użycie wozów wojskowych jak Rosomaki może być nieadekwatne — to są duże, ciężkie pojazdy. Typową praktyką w podobnych sytuacjach jest po prostu założenie osłon na zwykłe samochody lub użycie lżejszych wozów opancerzonych, takich jak te używane przez policję — w 2023 roku na pewien czas na granicy zresztą pojawiły się wozy typu Tur należące do policyjnych oddziałów kontrterrorystycznych.

Brak dużej liczby takich pojazdów ujawnił się podczas ostatnich wydarzeń — podczas udzielania pomocy ranionemu żołnierzowi, funkcjonariusze próbowali osłonić go przed rzucającymi przedmioty przez płot używając zwykłego radiowozu.

Jeśli już, to żandarmi, nie żołnierze

Siłą rzeczy racjonalne jest wykorzystanie na granicy bardziej policyjnego niż wojskowego modelu działania, jednak nie w całości policyjnego, z uwagi na charakter obecnego kryzysu.

Na granicy powinny znaleźć się formacje wyposażone w szeroki wachlarz środków technicznych i dobrze wyszkolone w ich użyciu. W przypadku wojska taką formacją nie są bataliony zmechanizowane czy baterie artylerii, ale pododdziały Żandarmerii Wojskowej. Ta formacja, będąca po pierwsze policją wojskową posiada także oddziały przeznaczone do prowadzenia działań w sytuacjach innych niż konwencjonalny konflikt zbrojny. Dwa jej oddziały specjalne — jeden w Mińsku Mazowieckim, podobny do policyjnych formacji prewencji, oraz warszawski oddział specjalny przeznaczony między innymi do zadań kontrterrorystycznych posiadają zarówno sprzęt do kontroli tłumu, jak i specjalistyczne pojazdy opancerzone, a nawet strzelców wyborowych.

Dlaczego siły te nie zostały użyte na granicy mimo trwającego od dawna kryzysu — nie wiadomo. Podobnie bez odpowiedzi pozostaje pytanie o los projektu utworzenia Komponentu Ochrony Pogranicza, mającego być częścią WOT. Decyzję o stworzeniu takiej formacji ówczesny minister obrony Mariusz Błaszczak ogłosił 24 września 2022 roku. KOP miał liczyć dziesięć batalionów. Taka formacja mogłaby zostać wyszkolona i wyposażona tak, aby móc wspierać Straż Graniczną.

Nie chodzi tu jednak tylko o wyposażenie i wyszkolenie. Kierowanie żołnierzy z jednostek liniowych takich jak brygady zmechanizowane czy aeromobilne oznacza, że zakłócany jest normalny tryb szkolenia tych formacji. Należy wydzielić pododdział, który jedzie na granicę, następnie w miarę możliwości go przeszkolić pod kątem nowych zadań a później odtworzyć cykl szkolenia.

Na mniejszą skalę wraca wiec sytuacja znana z misji stabilizacyjnych. Wówczas jednak zagrożenie wojną było mniejsze. Można było zaakceptować, że czołgiści czy spadochroniarze na długi okres stają się zmotoryzowaną piechotą. Teraz należy oczekiwać, że wojska operacyjne będą koncentrować się na szkoleniu pod kątem konwencjonalnego konfliktu, a do innych działań potrzebne są inne formacje.

Ten sam problem dotyczy innych sytuacji związanych z zagrożeniem hybrydowym, choćby ochrony infrastruktury krytycznej, także tej w głębi kraju. Linii kolejowych czy energetycznych nie będą przecież patrolować czołgi. Tymczasem na granicę wysłano policjantów, wysyła się także żołnierzy WOT z brygad położonych w głębi kraju, zabierając zasoby, które mogą okazać się niezbędne w razie zaistnienia innych zagrożeń.

Bez odpowiedniej broni i bez savoir-vivre

Wracając do kwestii stricte wojskowych, nie można zapomnieć o kolejnym problemie. Przez trzy lata kryzysu ujawniły się istotne deficyty w zakresie logistyki. Dotyczy to zarówno kwestii zaopatrzenia, jak i wydolności systemu wojskowego, ale także przygotowania adekwatnych warunków służby. Zdjęcia dostępne w mediach społecznościowych pokazują tymczasem wykonane doraźnie konstrukcje, wyglądające jak miejsca, gdzie schronienia szukają osoby w kryzysie bezdomności, a nie żołnierze. Jeszcze raz: kryzys trwa od trzech lat i należy zapewnić warunki, aby osoby pełniące służbę mogły efektywnie ją pełnić. Jeśli zachodzi potrzeba stałej obecności w jakimś miejscu, to należy zadbać o kontener albo przynajmniej pojazd, dający możliwości prowadzenia obserwacji, ale i ochronę przed warunkami atmosferycznymi. Podobnie warunki w miejscach odpoczynku (obozowiskach) to nie jest kwestia luksusu, ale efektywnej regeneracji sił — także psychicznych.

Tutaj pojawia się kolejny problem, sygnalizowany przez lata. Mieszkańcy skarżą się, że żołnierze naruszają przepisy ruchu drogowego, nie przestrzegają zasad ochrony środowiska. Kontrowersje budzą zatrzymania osób (w co najmniej jednym przypadku uznane przez sąd za nieprawidłowe, choć legalne) i inne liczne znane z doniesień medialnych konfliktowe sytuacje z cywilami.

Widać wyraźnie deficyty we współpracy cywilno-wojskowej. Ten rodzaj działań ma na celu zapewnienie wsparcia dla działań wojska. Nie chodzi tu przy tym — choć byłby to stan idealny — aby wszystkie strony zaczęły wspólnie pracować na rzecz jednego celu — ale należy uwzględnić różne interesy oraz cele władz cywilnych (organów rządowych i samorządowych) i podlegających im instytucji, ale też lokalnych mieszkańców — reprezentujących różne środowiska czy organizacje pozarządowe, wreszcie także mediów. O ile w latach poprzednich, gdy obowiązującą narracją było „murem za mundurem” oczekiwano bezwzględnej akceptacji działań władz, obecnie jest to stan trudniejszy do zaakceptowania.

Ułożenie sobie relacji z ludnością cywilną jest fundamentem dla budowy wzajemnego zaufania — nawet jeśli będzie ono ograniczone.

Oczywiście najważniejsze decyzje — na przykład w sprawie polityki migracyjnej, a więc kontynuowania lub nie praktyki pushbacków będą zawsze w gestii rządu, ale jednak szereg decyzji podejmowanych jest na niższych szczeblach — także najniższych. To, jak żołnierze na patrolu zachowają się wobec aktywistów, dziennikarzy czy turystów nie jest decyzją ministra, ale podoficera tym patrolem dowodzącego.

Tu ponownie pojawia się porównanie z policją. Nie bez powodu w formacjach policyjnych naturalne jest, że szkolenie do wykonywania podstawowych patrolowych zadań trwa kilka miesięcy, a później młodzi stażem funkcjonariusze i funkcjonariuszki pełnią służbę pod okiem starszych stażem (czasem wręcz specjalnie do tego przygotowanych osób) i to przez długi czas. To pozwala nabyć doświadczenia wynikającego z różnych interakcji, z różnymi osobami, w zróżnicowanych warunkach.

Tymczasem w kryzysie granicznym do zadań w delikatnej już sytuacji politycznej wysyła się pobieżnie przeszkolonych żołnierzy. A że całość działań aparatu państwa była przez długi czas nastawiona tylko na realizację jednej, stanowczej polityki na granicy i taki przekaz kierowany był także do osób w służbach mundurowych, tworzyło to niebezpieczną sytuację. Mieszanina czynników takich jak rodzaj wykonywanych zadań (innych niż te typowe dla wojska), stresu, poczucia zagrożenia, rozczarowania i frustracji (np. problemami logistycznymi) mogła i może prowadzić do zachowań nieadekwatnych do sytuacji.

Nie jest to tylko problem zachowania wobec osób cywilnych czy samych pushbacków. Uwidocznione deficyty mogła i może wykorzystać strona przeciwna, dążąc choćby do sprowokowania sytuacji kryzysowej.

Lista przypadków, kiedy w XX wieku wojsko rzucano do zadań policyjnych jest długa — od Irlandii Północnej po Meksyk (w Polsce przed 1989 także…). I doświadczenia są jednoznaczne: to się może skończyć bardzo źle. Pozytywnie może zakończyć się tylko na dwa sposoby.

Po pierwsze, gdy wojsko udziela tylko ograniczonego w czasie przestrzeni i zasobach wsparcia (np. logistycznego, morskiego albo wysoce specjalistycznego — np. siłami wojsk specjalnych). Paradoksalnie, to już się dzieje. Ochronę granicy powietrznej w Polsce powierzono lotnictwu wojskowemu jako posiadającemu stosowne zasoby.

Drugą możliwością i to rozciągniętą w czasie jest wytworzenie się wyspecjalizowanej łączącej zadania policyjne i wojskowe formacji (jak przedwojennego Korpusu Ochrony Pogranicza czy francuskiej Żandarmerii Narodowej, czy podobnych formacji wojskowych wykonujących zadania policyjne).

W obecnej sytuacji na granicy pojawiają się więc dwie możliwości. Jedna to przejęcie ponownie ciężaru działań przez Straż Graniczną, być może rozbudowaną, by radzić sobie z nowymi wyzwaniami. Wojsko wówczas pełniłoby, jeśli już, bardzo ograniczoną rolę. Alternatywnie działania na granicy mogłaby przejąć wyspecjalizowana formacja i być może mimo problemów z ostatnich lat udałoby się z czasem doprowadzić do poprawy sytuacji.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY„ to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.

;

Udostępnij:

Michał Piekarski

Adiunkt w Instytucie Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego, zajmuje się problematyką bezpieczeństwa narodowego, w szczególności zagrożeń hybrydowych, militarnych oraz kultury strategicznej Polski. Autor książki "Ewolucja Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1990-2010 w kontekście kultury strategicznej Polski" (2022), stały współpracownik magazynu „Frag Out” członek Polskiego Towarzystwa Bezpieczeństwa Narodowego

Komentarze