0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Najnowsze informacje z 1 marca - do Polski przyjechało od 24 lutego prawie 380 tys. Ukraińców. O tym, czego potrzebują i jak organizacje pozarządowe, samorządy i zwykli obywatele im pomagają piszemy w OKO.press codziennie:

Przeczytaj także:

Takie centrum informacyjne dla Ukraińców prowadzi m.in. Ukraiński Dom w Warszawie. Rozmawiamy z Myroslavą Keryk, specjalistką w zakresie migracji Ukraińców do Polski, prezeską Fundacji “Nasz Wybór”, która prowadzi Ukraiński Dom w Warszawie. Pierwszy raz rozmawialiśmy z nią zaraz po inwazji. Co się zmieniło od tamtego czasu?

Myroslava Keryk*: Dwa dni temu mój mąż spakował się, pożegnał się i pojechał wojować. Nigdy nie myślałam, że coś takiego będę przeżywać.

Magdalena Chrzczonowicz: Może trochę głupie pytanie, ale jak się Pani czuje w tej sytuacji?

Cholernie źle. Jak pracuję, nie myślę o tym, jestem w amoku, odbieram wiadomości, załatwiam pomoc. Ale gdy wracam do domu zaczynam o tym myśleć, analizować, czuję się tragicznie. Mamy córkę, która może wyrosnąć bez ojca.

Ile lat ma córka?

Dziewięć.

Mieszkacie w Polsce od dawna?

Ja od 20 lat, mąż 15. Ale nie jestem jedyna. To są wybory, przed którymi stoimy wszyscy, my, Ukraińcy. Wczoraj wracam do domu i sąsiadka, Ukrainka, która pracuje pod moim mieszkaniem, opiekuje się starszą panią, powiedziała, że jej syn też spakował się i pojechał na wojnę. Z Polski pojechał, bo tu mieszka. I co my możemy powiedzieć? Nie jedź? Wiem, że dla mojego męża to bardzo ważne. Jest tam, gdzie musi być. Jemu też ciężko, ciężkie, bo wie, czym to się może skończyć.

Ma pani z nim kontakt cały czas? Wie Pani, gdzie on teraz jest?

Raz dziennie rozmawiamy. Ale nie powiem, gdzie jest, bo to niebezpieczne.

Oczywiście. Wiemy, że tysiące Ukraińców przechodzą na polską stronę, a w drugą stronę? Dużo jest osób, które jadą, jak Pani mąż, do Ukrainy?

Nie wiem ilu konkretnie, ale ruch jest duży. Dlatego tak bardzo potrzebne jest teraz wsparcie dla ukraińskiej armii.

Organizacje wspierające Ukraińców, jak Ukraiński Dom w Warszawie Fundacji “Nasz Wybór”, to właśnie robią?

Mamy kilka wyzwań. Po pierwsze, pomagamy ludziom z Ukrainy, którzy jadą lub już przyjechali do Polski. To najważniejsze. Ale drugie wyzwanie teraz, pewnie większe, to jest dozbroić Ukrainę, ukraińską armię. Dla nas, organizacji ukraińskich to jest priorytet. W Warszawie podzieliliśmy się sektorami - jedni organizują wsparcie w transporcie, drudzy dostarczają kamizelki kuloodporne, leki, inne zaopatrzenie dla armii. Bronią już oczywiście zajmują się organy, które mają zezwolenia.

A pomoc dla Ukraińców w Polsce? Co robicie jako Ukraiński Dom?

Podzieliliśmy się zadaniami w ramach organizacji działających dla Ukraińców. Do naszych zadań należy infolinia dla osób, które tu przyjeżdżają z Ukrainy i - po drugie - dla osób, które chcą pomóc, oferują zakwaterowanie, transport itp. Ta linia ma działać też na wypadek większego kryzysu na granicy, ale szczerze mówiąc mam nadzieję, że wojna szybko się skończy.

Wzięliśmy też na siebie wyszukiwanie zakwaterowania. Przy tym współpracujemy z biznesem, firmami IT i dzięki temu będzie aplikacja, która pomoże to zakwaterowanie znaleźć. Koordynujemy też pracę wolontariuszy, którzy chcą pomóc - prawników, tłumaczy, lekarzy czy osób, które mogą np. pakować dary ze zbiórek. Budujemy większą strukturę, naprawdę wielką w porównaniu z tym, co mieliśmy. Można powiedzieć, że budujemy takie centrum, które będzie zbierać wszystkie informacje. I jeszcze jedna bardzo ważna sprawa - powstaje kryzysowe centrum informacyjne, które ma przeciwdziałać rosyjskiej propagandzie. Będą tam informacje zarówno dla Ukraińców, jak i dla Polaków.

Współpracujecie z rządem i samorządami? Jak ta współpraca wygląda?

Jesteśmy na stałych łączach z przede wszystkim samorządem, z Warszawą. I to już od dawna, jeszcze przed zmasowanym atakiem Putina na Ukrainę. Mamy osobę, która jest za ten kontakt odpowiedzialna, uczestniczymy w spotkaniach, dyskusjach. Z wojewodą jeszcze nie współpracowaliśmy, ale rząd zaprasza nas na spotkania, pyta o radę, prosi o nasz głos. Byliśmy m.in. na spotkaniu organizacji pozarządowych z rządem.

Jak Pani ocenia przygotowanie Polski na przyjęcie uchodźców?

Jest lepiej. Oczywiście, były różne dokumenty, mechanizmy na wypadek wojny, potem to się różnie sprawdzało i na początku był straszny chaos. Ale teraz już to jakoś opanowaliśmy. Przede wszystkim samorządy bardzo aktywnie włączyły się w pomoc. Trudno powiedzieć, czy były dobrze przygotowane wcześniej - ważne, że teraz bardzo dobrze działają i aktywnie wspierają.

I tu chcę podkreślić - Ukraińcy są Polsce bardzo wdzięczni. Dziękujemy.

A co jest jeszcze potrzebne, czego brakuje?

Po pierwsze, potrzebna jest pomoc dla ukraińskiej armii, także humanitarna. Po drugie, do Polski przyjechało bardzo dużo kobiet z dziećmi, czyli niezbędne jest zorganizowanie edukacji oraz wsparcia w opiece nad dziećmi. Także po to, by te osoby odciążyć, wspomóc psychologicznie po tym, co przeszły. Po trzecie, wsparcie w znalezieniu zatrudnienia dla osób, które chcą tu zostać. Na to wszystko polskie państwo nie było gotowe i to trzeba bardzo szybko zacząć organizować.

Edukacja, czyli jak i gdzie zapisać dzieci do przedszkoli i szkół?

Tak, konieczna jest teraz mapa potrzeb. Wiadomo, że na przykład w Warszawie jest trudno o miejsce w szkole. Ale nie tylko o to chodzi. Jak zorganizować edukację, by zapewnić dzieciom kontynuację tego, co miały w Ukrainie? Czy te dzieci w Polsce zostaną, czy po wojnie wrócą do domów? Trzeba zorganizować siatkę nauczycieli ukraińskich. Te plany są na razie w fazie konsultacji, szukamy rozwiązań. To są ogromne i kluczowe wyzwania na najbliższą przyszłość.

Praca?

To wyzwanie na kolejne dni. Są osoby, które po tej traumie muszą odpocząć, chociaż kilka dni. Zastanowić się, co chcą i co mogą robić, jaka jest ich przyszłość.

Znowu absolutnie konieczna będzie mapa potrzeb. Wiemy, że polski rynek pracy ma przestrzeń, są potrzebni pracownicy. Tu musi się włączyć też polski rząd, musi porozumieć się z pracodawcami, sprawdzić, gdzie i kogo potrzeba.

Co rząd może zrobić, żeby usprawnić ten proces przyjmowania ludzi?

Kluczowa kwestia - uproszczenie procedur legalizacji pobytu dla cudzoziemców. Żeby legalizacja pobytu pozwalała na podjęcie pracy. Ci ludzie przyjechali często bez wiz, pakowali się w pośpiechu, uciekali. Owszem, przeszli granicę, są w Polsce, ale co dalej? Muszą mieć szansę jakoś się tu odnaleźć, a do tego konieczne jest uproszczenie i przyspieszenie procedur.

Wiemy, że Polska przyjęła już prawie 380 tys. uchodźców z Ukrainy - takie są najnowsze dane z 1 marca. Jak duża część z tych osób pomocy potrzebuje? Bo część ma tu rodzinę, znajomych.

Oczywiście, to bardzo trudno powiedzieć. Wydaje mi się, że większość ludzi, nawet jak ma rodzinę tutaj, potrzebuje pomocy. Przyjeżdżają kobiety z dziećmi, które nie planowały się tutaj przenosić, mężczyźni zostają, żeby walczyć. One bardzo potrzebują wsparcia. Mogę powiedzieć, że z naszej bazy mieszkań korzysta bardzo dużo ludzi. Pomagaliśmy szczególnie w pierwszych dniach, gdy jeszcze nic nie było, żadnej struktury zorganizowanej przez miasta. W pierwszych godzinach, gdy zrobiliśmy takie prowizoryczne centrum recepcyjne razem z Akademią Koźmińskiego w Warszawie. Przez pierwsze cztery dni skorzystało z niego ok. 500 osób. Ludzie nocowali na karimatach, w bibliotece, mieli zapewnione jedzenie i picie, mogli odpocząć, a potem od razu szukać czegoś bardziej na stałe. Oczywiście, to była kropla w morzu potrzeb. I takiego wsparcia w pierwszych godzinach po przejściu granicy potrzebuje większość osób.

*Myroslava Keryk: Historyczka, socjolożka, specjalistka do spraw migracji i społeczności ukraińskiej w Polsce. Jest prezeską Fundacji „Nasz Wybór” oraz redaktorką miesięcznika „Nasz Wybór”. Wykłada na Uczelni Łazarskiego w Warszawie. W swojej pracy łączy działania ukierunkowane na integrację społeczności ukraińskiej w Polsce z realizacją licznych projektów naukowo-badawczych w obszarze migracji.

;

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze