W Warszawie reelekcja Rafała Trzaskowskiego jest niemal pewna, w Łodzi najprawdopodobniej swoje stanowisko obroni Hanna Zdanowska. Jednak nie wszędzie wynik wyborów jest tak przewidywalny. W OKO.press sprawdzamy, gdzie wyścig wyborczy jest najciekawszy
Na zdjęciu: plakaty wyborcze kandydata i kandydatki na prezydenta Gliwic.
Gorąco przed wyborami jest w Krakowie, gdzie w drugiej turze najprawdopodobniej spotkają się szef lokalnych struktur KO Aleksander Miszalski i niezależny, otoczony aktywistami Łukasz Gibała. Dziś trudno jest przewidzieć, kto zastąpi Jacka Majchrowskiego.
Ale Kraków (który w OKO.press już opisaliśmy) nie jest jedynym miastem, gdzie wyścig po fotel prezydencki budzi duże emocje.
W Gliwicach szansę na drugą turę ma kandydat wspierany przez byłego prezydenta i kandydatka wychwalana przez Donalda Tuska. W Kielcach nie ma lidera, a niemal każdy ze startujących mógłby się znaleźć w drugiej turze. Gdynia może zmienić prezydenta, który rządzi najdłużej ze wszystkich włodarzy dużych miast, a w Zabrzu już na kilka miesięcy przed wyborami doszło do rozłamu w lokalnych strukturach KO.
W OKO.press sprawdzamy, gdzie odbędą się najciekawsze pojedynki.
Zapraszamy na Program Polityczny: wieczór wyborczy: https://www.facebook.com/events/3672667962970098
„Będą to pierwsze wybory od lat, w których Wojciech Szczurek ma dosyć poważnych rywali, których nie może zlekceważyć. O ile dotychczas prezydent Gdyni bez większego problemu wręcz nokautował kontrkandydatów, o tyle w tym roku nie wykluczam możliwości drugiej tury” – mówił w rozmowie z trójmiejską „Wyborczą” dr Jarosław Och, ekspert od wizerunku politycznego i wykładowca w Instytucie Politologii Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego.
Obecny prezydent Wojciech Szczurek, który jest na swoim stanowisku nieprzerwanie od 1998 roku, najwyraźniej zdaje sobie sprawę z tego zagrożenia. Szczególnie że jego poparcie ostatnio stopniało: z 87 proc. w szczycie popularności (wybory 2010) do 67 proc. w ostatnich wyborach, w 2018 roku.
W styczniu 2024 roku po raz pierwszy zaczął aktywnie publikować w mediach społecznościowych. Prezydent morsuje, je pizzę, odwiedza najstarszą mieszkankę Gdyni.
„Na poziomie kampanii wyborczej warto tworzyć wizerunek polityka jako człowieka, który nie żyje w wyalienowanej rzeczywistości i nie przemierza Gdyni samochodem służbowym od domu do urzędu” – komentował w „GW” dr Jarosław Och.
Kto może zagrozić Szczurkowi w wyborach? W Gdyni nie przeprowadzono sondażu, który by na to wskazywał. Jednak Ogólnopolska Grupa Badawcza w raporcie "Gdzie zmienią się prezydenci w 2024?” ustawiła Szczurka na 15. miejscu listy prezydentów, którzy prawdopodobnie stracą swoje stanowisko.
Z kolei bukmacherzy obstawiają, że w Gdyni dojdzie do drugiej tury między urzędującym prezydentem i Tadeuszem Szemiotem, kandydatem koalicji PO, Lewicy, Zielonych i ruchów miejskich.
Szemiot, wieloletni szef klubu PO w Radzie Miasta, mówił „Wyborczej”: „Pozycja Wojciecha Szczurka wyraźnie słabnie. To już nie jest ten lider, jakim był jeszcze dziesięć, piętnaście lat temu. Mieszkańcy chcą wreszcie postawić na kogoś nowego”. W swoim programie skupia się na rozwoju komunikacji miejskiej, tworzeniu lokali komunalnych i poprawie finansów miasta.
Oprócz Szczurka i Szemiota w Gdyni o fotel prezydenta walczą także działacz Ruchu Narodowego Przemysław Olczyk, jedna z liderek pomorskich Strajków Kobiet Aleksandra Kosiorek oraz Marek Dudziński, wspólny kandydat PiS i Konfederacji. Na kilka dni przed wyborami media poinformowały, że ma dyplom MBA Collegium Humanum. „Nie mam sobie nic do zarzucenia, nie kupowałem dyplomu” – komentował Dudziński.
W Gliwicach o fotel prezydenta walczy pięć osób: Łukasz Chmielewski z PiS, Marcin Glowienka z Konfederacji i Bezpartyjnych Samorządowców, Kajetan Gornig z Komitetu Nowy Ratusz oraz Katarzyna Kuczyńska-Budka z PO i Mariusz Śpiewok z KWW Koalicja dla Gliwic.
Starcie Śpiewoka z Kuczyńską-Budką zapowiada się najciekawiej. Pierwszy kandydat to obecny wiceprezydent, bezpartyjny, wspierany przez byłego prezydenta Gliwic Zygmunta Frankiewicza (dziś senatora). Druga kandydatka jest miejską radną, ma wsparcie Koalicji Obywatelskiej, podczas spotkania przedwyborczego w Gliwicach była wychwalana przez Donalda Tuska. Prywatnie to żona ministra aktywów państwowych Borysa Budki.
Były prezydent Zygmunt Frankiewicz, który przez lata współpracował z Koalicją Obywatelską, a do Senatu starował jako kandydat Paktu Senackiego, był zaskoczony, że KO wystawia swoją kandydatkę. „Jak to zostało załatwione: nie wiem. Chętnie się kiedyś dowiem, ale jest to zaskakujące, dlatego że tę kandydatkę znają wszyscy w Warszawie i dziwię się, że udzielili jej poparcia. To nie przynosi im chluby” – mówił w rozmowie z portalem Ślązag.
Dla Śpiewoka wsparcie byłego prezydenta jest bardzo istotne. Po pierwsze dlatego, że Frankiewicz poprzednie wybory wygrywał z dużą przewagą wobec kontrkandydatów (ok. 72 proc. poparcia w 2018 roku). Po drugie: kiedy został senatorem, a miasto musiało wybrać nowego prezydenta, wsparł Adama Neumanna. Neumann wygrał przyspieszone wybory. Wsparcie popularnego w Gliwicach polityka może mieć ogromne znaczenie dla ostatecznego wyniku.
Być może jednak to poparcie Donalda Tuska przyniesie zwycięstwo Katarzynie Kuczyńskiej-Budce? KO w wyborach parlamentarnych miało ponad 41 proc. poparcia. Premier obiecuje Ślązakom rozwój, nowe mieszkania i uznanie śląskiego za język regionalny. W kampanii podkreślał wielokrotnie, jak ważny na mapie Polski jest Śląsk. A żeby udowodnić, że nie kłamał, utworzył Ministerstwo Przemysłu, jedyne z siedzibą poza Warszawą – w Katowicach. Dobre relacje Kuczyńskiej-Budki z rządem mogą być więc dla gliwiczan ważnym argumentem.
Obecny wiceprezydent podkreśla swoje doświadczenie, obiecuje budowę nowego szpitala, nowy park i wsparcie dla seniorów oraz młodzieży. Podkreśla, że w rządzeniu miastem nie powinny liczyć się partyjne kontakty, a kompetencje i lojalność wobec mieszkańców. Członek jego ekipy mówił mediom, że Śpiewok to nie jest człowiek „który będzie tańczył z gwiazdami”. Nawiązał do tego, że Kuczyńska-Budka, w zastępstwie za marszałka województwa śląskiego, wręczała nagrodę Fryderyka podczas gali transmitowanej przez TVN.
Kandydatka KO podkreśla na swojej stronie internetowej: „W 2024 roku miasta nie prowadzi się już jak w latach 90. Bez konsultacji, bez głosu mieszkańców. Nie jesteś klientem, jesteś współgospodarzem. Potrzebujemy strategicznego zarządzania, które uwzględnia Twój głos. Nie tylko w dniu wyborów, każdego dnia”.
Zarzuca obecnej władzy wycinkę drzew, betonowanie, brak jawności i dialogu. Obiecuje nowe parki, rewitalizację bulwarów, dostępne mieszkalnictwo, nowe programy profilaktyczne oraz wsparcie edukacji.
Jeśli dojdzie do drugiej tury w Gliwicach, decydujące mogą okazać się głosy wyborców PiS. W wyborach parlamentarnych partia Kaczyńskiego miała tam ok. 25 proc. poparcia.
Gorąco politycznie w Zabrzu zrobiło się w styczniu 2024 roku, kiedy dopiero rozstrzygało się, jak będą wyglądały listy i którzy kandydaci otrzymają poparcie partii. Do wyborów zgłosiły się dwie kandydatki związane z KO.
Agnieszka Rupniewska, która weszła do Rady Miasta z list KO, i Alina Nowak, radna sejmiku wojewódzkiego. Nowak to była działaczka Solidarnej Polski i była podsekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny w rządzie Mateusza Morawieckiego. W październiku 2023, tuż przed wyborami parlamentarnymi, zmieniła jednak barwy z PiS na KO.
W wyniku tej wolty PiS stracił większość w śląskim sejmiku. Alina Nowak w zamian za ten ruch oczekiwała poparcia w wyborach na prezydenta Zabrza – którego finalnie nie dostała. Partia poparła Rupniewską, Nowak startuje z własnego komitetu. Nie jest jednak typowana na zwyciężczynię.
W Zabrzu są dwie liderki wyścigu po fotel prezydencki: Agnieszka Rupniewska, której nie zaszkodził rozłam w śląskich strukturach KO, i rządząca miastem od 2006 roku Małgorzata Mańka-Szulik. Obie panie spotkały się już na listach wyborczych w 2018 roku, w tamtych wyborach Mańka-Szulik pokonała Rupniewską.
Poza trzema kandydatkami zabrzanie mają do wyboru: nienależących do partii Kamila Żbikowskiego i Sebastiana Dziębowskiego, kandydata PiS Borysa Borówkę oraz kandydata z Ruchu Narodowego Rafała Mosiołka.
W raporcie Ogólnopolskiej Grupy Badawczej „Gdzie zmienią się prezydenci w 2024?” obecna prezydent Zabrza znalazła się na pierwszym miejscu listy włodarzy, którzy mogą stracić swoje stanowiska.
Badacze z OGB podkreślają jednak, że ich raport nie jest sondażem. Jest analizą kilkunastu elementów, w tym m.in. liczby kadencji, wieku prezydenta oraz poparcia uzyskanego w I turze w wyborach samorządowych 2018. Dlaczego Mańka-Szulik znalazła się na szczycie listy? OGB tłumaczy, że jest to jej czwarta kadencja, a pomiędzy kadencjami poparcie dla prezydentki topniało. W 2010 roku w pierwszej turze uzyskała 75,68 proc. głosów, a w 2018 – już tylko 31,51.
Nie bez znaczenia jest dość wysokie poparcie dla KO w Zabrzu podczas wyborów parlamentarnych (ponad 36 proc.) oraz silna kontrkandydatka wspierana przez Koalicję Obywatelską.
Agnieszka Rupniewska obiecuje w swoim programie m.in. wdrożenie Karty Mieszkańca, stworzenie Ambasady dla Seniorów i Osób Samotnych, rozładowanie korków, stypendia dla zdolnych uczniów i walkę ze smogiem. Prowadzi aktywną kampanię, również w social mediach. Najwięcej kontrowersji wywołała publikacja filmiku z Markiem Czyżem z TVP. Dziennikarzowi zarzucono stronniczość i wspieranie kandydatki KO. Ten odpowiadał, że film był zapowiedzią wywiadu, który później ukazał się na kanale youtubowym Czyża. Podkreślał, że nagrał również wywiad z Mańką-Szulik.
Obecna prezydent w swojej kampanii stawia m.in. na wspieranie kultury, budowę nowych sal gimnastycznych w szkołach, budowę obwodnicy Zabrza, nowe ścieżki rowerowe i wsparcie start-upów.
W Zabrzu może dojść do drugiej tury, o której wyniku zdecydują głosy m.in. wyborców PiS. Kandydat partii Kaczyńskiego, Borys Borówka, jest obecnie wiceprezydentem Zabrza, więc można się spodziewać, że udzieli poparcia swojej szefowej.
W Kielcach jedno jest pewne: obecny prezydent Bogdan Wenta nie zostanie na swoim stanowisku. To była jego pierwsza i ostatnia kadencja, a 25 stycznia 2024 roku ogłosił, że nie będzie starał się o reelekcję.
Kielczanie mają więc do wyboru siedmiu kandydatów i niemal każdy z nich ma szansę, żeby znaleźć się w drugiej turze:
Sondaże wskazują, że na drugą turę największe szanse ma Agata Wojda, jednak z niewielkim poparciem – 26-28 proc. Z kim miałaby się zmierzyć? To już zależy od sondażu – jedne wskazują na Suchańskiego, inne na Stępniewskiego. Doktor Rafał Miernik, politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach w rozmowie z lokalną „Wyborczą” wskazywał, że „czarnym koniem” wyborów może okazać się Bursztein. „W porównaniu z Kamilem Suchańskim, który idzie do wyborów z Konferderacją, wydaje się najbardziej neutralny. Stąd wyborcy, którzy nie zdecydują się zagłosować na Agatę Wojdę, mogą przepłynąć do Burszteina. To nie jest osoba, która ma negatywny wizerunek, mimo, że rzadko uczestniczył w posiedzeniach rady miasta, co jest mu zarzucane. Jego pomysły, jego stosunek do miasta, do mieszkańców, wydają się pozytywne” – mówił naukowiec.
W tym wyścigu nie ma wyraźnego lidera, dlatego wybory w Kielcach mogą okazać się jednymi z najciekawszych w Polsce.
Również preferencje polityczne kielczan nie mogą podpowiedzieć, który z kandydatów i kandydatek zostanie prezydentem. W wyborach parlamentarnych KO i PiS miały bardzo zbliżone wyniki: odpowiednio 33,5 proc. i 32.6 proc. Także wybory prezydenckie w 2020 roku pokazały, że miasto jest podzielone niemal równo. Rafał Trzaskowski uzyskał 52,3 proc., a Andrzej Duda – 47,7.
Zapraszamy na Program Polityczny i wieczór wyborczy OKO.press
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze