0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Włodek / ...

Krakowianie marzą o prezydencie, który rozwiąże problem korków, “betonozy” i osłabi wpływy deweloperów. Bo oni od lat zajmują każdy dostępny w Krakowie skrawek przestrzeni i pomijają podstawowe potrzeby mieszkańców. Takie jak odpowiedni dostęp do parków i placów zabaw.

Dla partii politycznych pierwsze od lat wybory samorządowe bez udziału Jacka Majchrowskiego będą miały jednak zupełnie inne znaczenie.

Jeżeli wygra kandydat PO Aleksander Miszalski, partia Donalda Tuska będzie mogła mówić o przedłużeniu na krakowskiej scenie politycznej dobrej passy od październikowych wyborów parlamentarnych. Jeżeli wysoki wynik uzyska kandydat PiS – Łukasz Kmita, najprawdopodobniej wywoła falę niezadowolenia kolegów z nieprzychylnego mu w ramach PiS obozu Andrzeja Adamczyka.

Według sondaży i ekspertów największe szanse ma Łukasz Gibała – oficjalnie niezwiązany z żadną partią polityczną. Jakie konsekwencje dla miasta będzie miało jego zwycięstwo?

Przeczytaj także:

W Krakowie partie nie miały do tej pory szans

"Do tej pory Kraków ze względu na pozycję prezydenta Majchrowskiego był właściwie nie do ruszenia dla głównych partii politycznych. Odpuszczały więc sobie walkę o to miasto – zwraca uwagę dr Jacek Sokołowski, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego i autor wydanej ostatnio książki “Transnaród. Polacy w poszukiwaniu politycznej formy”.

„Kandydaci z PO i PiS przez lata nie uważali wyborów krakowskich za okazję do poprawy pozycji na ogólnopolskiej scenie politycznej. Raczej za przykry obowiązek. Świetnie było to widać na przykładzie Małgorzaty Wasserman. Teraz sytuacja się zmienia, bo otwiera się realna perspektywa zmiany układu rządzącego. Dlatego obie największe partie polityczne będą próbowały Kraków odbić. Wydaje się jednak, że większy wysiłek (i większe pieniądze) wkłada w to Koalicja Obywatelska. Aleksander Miszalski ewidentnie ma ochotę na prezydenturę, a jego partia widzi wartość w uchwyceniu kolejnego przyczółka w postaci dużego miasta” – mówi dr Sokołowski.

„Ewentualne zwycięstwo Miszalskiego to zysk wizerunkowy dla Platformy, ale też opanowanie istotnych zasobów. Nie zapominajmy, że na siłę partii istotny wpływ ma jej pozycja w terenie. A duże, bogate miasto tworzy znakomite zaplecze dla licznej rzeszy działaczy i zwolenników” – dodaje ekspert.

Jego zdaniem ewentualne zwycięstwo Miszalskiego nie miałoby szczególnego wpływu na politykę ogólnopolską. „Przez lata szyld partyjny nie sprzyjał zwycięstwu w Krakowie. Kandydatem z największymi szansami pozostaje Łukasz Gibała” – ocenia Sokołowski.

Dlaczego do tej pory osoba dotychczas piastująca urząd zwykle miała w Krakowie przewagę nad innymi kandydatami?

W Krakowie wygra ten, kto przekona do siebie 200 tys. osób?

„W wyborach na włodarza miasta czy gminy pozycja tzw. inkumbenta (czyli osoby pełniącej już funkcję, której dotyczą wybory) dawała zawsze niesłychaną przewagę. Mieli bowiem wpływ, pośrednio lub bezpośrednio, na sytuację finansową bardzo dużej grupy osób. W Krakowie może to być nawet ok. 200 tys. osób, dla których zmiana w fotelu prezydenta miasta może przełożyć się na ich dochody i sytuację zawodową. Chodzi o ludzi, którzy pracują w miejskich spółkach, agencjach lub np. są zależni od miejskich przetargów. Jeśli dodamy do tego ich rodziny, to robi się z tego naprawdę duża grupa” – wylicza dr Jacek Sokołowski.

Politolog podkreśla, że członkowie tej grupy mają wspólny interes w kontynuacji rozpoczętych projektów, w zachowaniu dotychczasowej strategii i planów.

"Wybory samorządowe wygra więc ten kandydat, który przyciągnie przynajmniej część przedstawicieli tej sieci interesów. Właśnie to próbują zrobić Aleksander Miszalski razem ze Stanisławem Mazurem. Ogłosili oni niedawno, że po 22 latach »stabilnej, choć wcale nie doskonałej sytuacji w Krakowie, stajemy przed ryzykiem przekazania władzy populiście«.

Ryzyko, o którym mówią, to ryzyko zmian dla ludzi zainteresowanych kontynuacją tego, co było do tej pory. Moim zdaniem Miszalski i Mazur sygnalizują tej grupie: »nie musicie się bać, przetargi nie będą unieważniane, plany inwestycyjne nie będą zmieniane, roszady osobowe będą umiarkowane«.

Pytanie, co zrobi w tym kontekście Łukasz Gibała. Moim zdaniem on też w pewien sposób musi układać się z częścią osób należących do tej sieci" – podsumowuje dr Jacek Sokołowski.

Kto jest faworytem według krakowskich sondaży?

Łukasz Gibała to siostrzeniec Jarosława Gowina, biznesmen z sukcesami w branży drukarek 3D i polityk, który w wyborach na prezydenta miasta Krakowa próbuje swoich sił po raz trzeci. Niewiele osób pamięta, że polityczną karierę zaczynał w Platformie Obywatelskiej. Wkrótce potem zmienił partyjne barwy na Ruch Palikota. Przez dwie kadencje spełniał się w roli posła, po czym ruszył do walki o fotel prezydenta Krakowa.

Mieszkańcy miasta kojarzą go jako jednego z najbardziej zdeterminowanych kandydatów, który przez lata prowadził działania w sieci i publikował własne gazetki. W międzyczasie, w 2014 roku Gibała został radnym i skrupulatnie wytykał Jackowi Majchrowskiemu błędy i krytykował go za kontrowersyjne działania. Przed każdymi wyborami ulotki z jego wizerunkiem zalewały miasto, a gazetki informacyjne jego stowarzyszenia “Kraków dla mieszkańców” można było znaleźć w krakowskich kawiarniach. W czasach, kiedy mieszkańcy stolicy Małopolski intensywnie walczyli ze smogiem, od Gibały można było dostać roślinę oczyszczającą powietrze.

Duże wydatki na kampanie zauważyły też lokalne media, które zaczęły zadawać pytania o finanse Łukasza Gibały.

Już w 2015 roku media informowały, że Gibała pożyczył 50 mln zł na kampanię wyborczą od ojca, który jest znanym przedsiębiorcą z branży alkoholowej. Niedawno polityk w rozmowie z mediami tłumaczył, że były to pieniądze pożyczone na inwestycje. Na kwestie finansów Gibały postanowił zwrócić uwagę jego kontrkandydat Rafał Komarewicz z Polski 2050. Jak podała WP, zawiadomił on CBA w sprawach finansów spółki. Portal WP donosił, że Gibała pożyczył dwa miliony złotych „na potrzeby mieszkaniowe” od własnej spółki, która była zadłużona w spółkach jego ojca na 234 mln złotych. Polityk przyznał wtedy, że jego firma jest zadłużona u ojca. Dodał, że nie jest w stanie podać dokładnej kwoty długu, bo pożyczka jest oprocentowana.

“Krakowski Trzaskowski”

Polityk PO Aleksander Miszalski od 2014 roku był radnym Krakowa, a jako przewodniczący lokalnych struktur daje partii nadzieję na odbudowanie pozycji w regionie. Miszalski krakowianom kojarzy się jako “swój” człowiek, bo z miastem jest związany od najmłodszych lat. Choć jest posłem już druga kadencję i spędza mnóstwo czasu w Warszawie, nadal można go zobaczyć na Plantach, jak na dyskutuje ze znajomymi o polityce. Od działaczy PO słyszymy nieoficjalnie, że Miszalski jest “krakowskim Trzaskowskim”.

“Dobrze wykształcony, zna miasto i nie jest dziadersem” – tak brzmi wewnątrzpartyjna opinia na temat Miszalskiego. Niedawno poparcie dla niego wyraził premier Donald Tusk. W wyborach parlamentarnych z października 2023 Miszalski zdobył 29 tys. 414 głosów, czyli ponad 3 tys. głosów więcej niż jego kontrkandydat z PiS – Łukasz Kmita. Niedawno Miszalski zaskoczył podczas konferencji prasowej, łącząc siły z innym kandydatem – Stanisławem Mazurem.

Jego dobry wynik zdenerwuje partyjnych kolegów

Łukasz Kmita, kandydat PiS na prezydenta Krakowa zaczynał polityczną karierę jako asystent posła z Olkusza Jacka Osucha. W wyborach samorządowych walczył też o funkcję burmistrza Olkusza. Przegrał wtedy z Romanem Piaśnikiem, ale uzyskał bardzo dobry wynik – 49 proc. głosów. Przez długi czas Kmita był rozpoznawalny głównie wśród wyborców w rodzinnych, olkuskich okolicach. Sytuacja zmieniła się w 2020 roku, kiedy zastąpił na stanowisku wojewody małopolskiego Piotra Ćwika. W wyborach parlamentarnych w 2023 roku Kmita zdobył mandat posła i uzyskał 26 tys. głosów w okręgu nr 12 – czyli ponad dwa razy więcej niż jego dawny szef poseł PiS Jacek Osuch, który startował w okręgu nr 13.

Na początku kampanii wyborczej wokół kandydatury Kmity rozgorzała dyskusja. Niektóre media podały nawet, że nie będzie startował.

Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, związani z Krakowem politycy PiS z kręgu Andrzeja Adamczyka i Ryszarda Terleckiego wahali się, czy poprzeć Kmitę.

Młody polityk z frakcji Mateusza Morawieckiego, który szybko zyskuje na popularności, miał być przez nich odbierany – zwłaszcza przez członków obozu Adamczyka – jako zagrożenie. Ich zdaniem, gdyby Kmita wszedł do drugiej tury, osłabiłby pozycję obozu byłego ministra transportu. Start Kmity stal też pod znakiem zapytania z przyczyn finansowych. Kandydat, który niedawno przeznaczył spore środki na kampanię parlamentarną, czekał na decyzję o wsparciu partii w wyborach samorządowych.

Według przeprowadzonego w marcu sondażu Opinia24 Kmita ma pewne szanse, aby dostać się do drugiej tury w wyborach na prezydenta Krakowa. Badanie opinii daje mu 13 proc. poparcia – czyli o 4 punkty proc. mniej niż w wypadku drugiego w tym wyścigu Aleksander Miszalskiego. Według tego samego sondażu w Krakowie prowadzi Łukasz Gibała z wynikiem 31 proc. Udział Kmity w walce o fotel prezydenta Krakowa może wzmocnić jego pozycję w partii i dać mu fundamenty np. do startu w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Dentysta i człowiek Hołowni

Rafał Komarewicz jest posłem Sejmu X kadencji z partii Polska 2050. Gdyby o wygranej w wyborach samorządowych decydował wynik z wyborów parlamentarnych, zdecydowanie pokonałby swoich kontrkandydatów, którzy obecnie zasiadają w Sejmie. W wyborach zdobył bowiem 44 808 głosów, czyli znacznie więcej niż Berkowicz, Miszalski i Kmita. Nie jest zaskoczeniem, że Komarewicz ma duże ambicje polityczne. Polityk z Partii Hołowni od kilku lat intensywnie promuje swój wizerunek w mediach. Zanim trafił do Sejmu, od 2022 roku pełnił funkcję przewodniczącego Rady Miasta. Z wykształcenia jest dentystą. Był też właścicielem sieci aptek. W kampanii wspierają go koleżanki z partii: Róża Thun i Joanna Mucha.

To na niego liczą ludzie prezydenta

Andrzej Kulig z Jackiem Majchrowskim był związany od ponad 20 lat. Już w 2002 roku był pełnomocnikiem komitetu Przyjazny Kraków popierającego Majchrowskiego w wyborach. Później został dyrektorem magistratu, a następnie dyrektorem krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego. Po odejściu z tej funkcji, co odbyło się w niezbyt przyjemnej atmosferze w 2014 roku, Kulig znalazł się w gronie doradców prezydenta Jacka Majchrowskiego. Działał na rzecz zwiększenia świadomości krakowian na temat depresji, mówiąc otwarcie o swojej chorobie. Kulig, który od 2018 roku pełnił funkcję I zastępcy prezydenta Jacka Majchrowskiego, jest nadzieją na utrzymanie status quo dla całej sieci urzędników i pracowników miejskich spółek, którą przez lata stworzył Majchrowski.

Jak słyszymy od osób pracujących obecnie w krakowskim magistracie, zwycięstwo Andrzeja Kuliga w wyborach byłoby szansą dla urzędników na zachowanie pracy i pewnego bytu ich rodzin. Nieoficjalnie się mówiło, że na początku kampanii małopolscy politycy PiS mieli zastanawiać się nad poparciem Kuliga zamiast wystawiania własnego kandydata. Ten pomysł miał przypaść do gustu otoczeniu wiceprezydenta Krakowa – mimo że poparcie partii, która przegrała wybory, mogłoby okazać się dla niego strzałem w stopę.

Chce walczyć z ze strefą czystego transportu

Kandydat na prezydenta Krakowa z Komitetu Wyborczego Wyborców Zjednoczeni dla Krakowa Adam Hareńczyk obiecuje większą swobodę dla kierowców i sprzeciwia się strefie czystego transportu wprowadzonej w Krakowie. W wywiadzie dla “Gazety Krakowskiej” atakował Andrzeja Kuliga: “Ostatnio Krakowem bardziej od prof. Jacka Majchrowskiego rządził Andrzej Kulig. Jest odpowiedzialny za stworzenie między innymi uchwały w sprawie Strefy Czystego Transportu i za chaos komunikacyjny. Na pewno więc bym go nie zatrudnił. W przypadku wiceprezydenta Jerzego Muzyka, to musiałbym się zastanowić. Na kawę i powspominanie starych dziejów z jednym i drugim bardzo chętnie bym się umówił” – stwierdził Hareńczyk. Sondaże nie dają mu jednak prawie żadnych szans na dobry wynik w wyborach.

Polityk Konfederacji chce o sobie przypomnieć w wyborach

Konrad Berkowicz z Konfederacji podobnie jak Łukasz Gibała już po raz trzeci kandyduje na prezydenta Krakowa. Karierę polityczną rozpoczynał w programie “Młodzież Kontra” w TVP Kraków. Z wykształcenia jest informatykiem. Dawniej można było go spotkać w centrum Krakowa. Na elektrycznej hulajnodze lub pozującego do zdjęć w towarzystwie młodych partyjnych działaczek. W mediach społecznościowych Berkowicz chętnie chwali się umiejętnościami tanecznymi. Popularność wśród wyborców Konfederacji zapewniła mu mandat poselski już drugą kadencję z rzędu. W październiku 2023 zagłosowało na niego ponad 36 900 osób, czyli znacznie więcej niż na jego kontrkandydatów z PiS i PO. W Sejmie Berkowicz chętnie wtóruje kolegom z partii w ich kontrowersyjnych pomysłach, takich jak np. powołanie zespołu ds. równych praw mężczyzn.

Startuje w wyborach, żeby wesprzeć innego kandydata?

Rektor Uniwersytet Ekonomicznego Stanisław Mazur od początku kampanii przedstawiał się jako niezależny kandydat. W mediach było o nim głośno już w 2023 roku, kiedy się przeciwstawił prezydentowi Andrzejowi Dudzie. W maju 2023 roku ogłosił rezygnację z zasiadania w powołanej przez prezydenta Radzie do spraw Szkolnictwa Wyższego, Nauki i Innowacji. Podkreślił, że jego decyzja ma związek z decyzją prezydenta o podpisaniu „lex Tusk”. W rozmowie z “Gazetą Krakowską” Mazur zapewniał, że chce poprawić pozycję Krakowa w Europie. Mówił też o wieloletniej znajomości z prof. Jerzym Buzkiem, który doradził mu, aby zabiegał o wsparcie dla miasta w instytucjach Unii Europejskiej. Kiedy pod koniec kampanii Mazur ogłosił współpracę z Aleksandrem Miszalskim z PO przeciwko “populistom i PiS”, pojawiły się spekulacje, że jego kandydatura od początku była przygotowywana tylko po to, aby w drugiej turze wzmocnić kandydata Platformy.

Drugi podwładny Majchrowskiego

Wiceprezydent Krakowa Jerzy Muzyk to drugi (obok Andrzeja Kuliga) podwładny Jacka Majchrowskiego, który kandyduje na prezydenta miasta.

Z wykształcenia prawnik. W magistracie sprawuje nadzór m.in. nad Zarządem Zieleni Miejskiej, czyli jednostka odpowiedzialna za wygląd krakowskich parków. Swoją kandydaturę zarejestrował w ostatnim momencie, kilka minut przed zamknięciem list. Przez to niektórzy zwolennicy teorii spiskowych zarzucali mu, że startuje, żeby w pierwszej turze odebrać glosy Andrzejowi Kuligowi. On sam w rozmowie z “Gazetą Krakowską” odciął się od tych spekulacji. Mówił zaś, że gdyby został prezydentem, chciałby podwoić liczbę ścieżek rowerowych w Krakowie i stworzyć dzielnice krakowskich wieżowców o wysokości do 150 metrów.

Na zdjęciu u góry: Debata kandydatów na prezydenta miasta Krakowa o kulturze. Od lewej Łukasz Gibała, Andrzej Kulig, Stanislaw Mazur i Aleksander Miszalski. Fot. Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.pl

;

Udostępnij:

Sylwia Nowosińska

Dziennikarka, absolwentka politologii oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pracowała w "Dzienniku Polskim" i "Fakcie"

Komentarze