0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski uczestniczy w dwustronnym spotkaniu z prezydentem USA Joe Bidenem podczas szczytu przywódców G7 w Hiroszimie 21 maja 2023 r. (Zdjęcie: Brendan SMIALOWSKI / AFP)Prezydent Ukrainy Wo...

Dyskusje na temat przeprowadzenia wyborów w Ukrainie trwają od miesięcy. Gdyby nie rosyjska inwazja na pełną skalę, to w końcu października 2023 roku w Ukrainie powinny były odbyć się wybory parlamentarne. A wiosną 2024 roku – prezydenckie. O tych ostatnich podczas swojej wizyty do Kijowa w końcu sierpnia 2023 roku przypomniał amerykański senator Lindsey Graham z Partii Republikańskiej. Według amerykańskiego polityka wybory w Ukrainie powinny odbyć się w przyszłym roku, nawet w obliczu wojny.

„Chcę, aby w tym kraju [Ukrainie – red.] odbyły się wolne i uczciwe wybory, nawet podczas ataku na niego. Amerykanie muszą wiedzieć, że Ukraina się zmieniła. W przeszłości był to bardzo skorumpowany kraj [...]. Myślę, że nadszedł czas, aby Ukraina zrobiła kolejny krok w swoim demokratycznym rozwoju, a mianowicie przeprowadziła wybory w 2024 roku” – powiedział amerykański senator – podaje Radio Swoboda.

Wcześniej, w maju 2023 roku, potrzebę przeprowadzenia w Ukrainie wyborów parlamentarnych i prezydenckich nawet w stanie wojennym podkreślał Tiny Cox, przewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.

Przeczytaj także:

Prawie 20 proc. Ukraińców przebywa za granicą, jakie wybory?

Podczas corocznej konferencji jałtańskiej (Jałtańska Strategia Europejska), która odbyła się na początku września, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział, że Ukraina jest gotowa do przeprowadzenia wyborów w 2024 roku, ale istnieje szereg problemów, które należy rozwiązać, w tym kwestia głosowania na tymczasowo okupowanych terytoriach.

Żeby wybory były przejrzyste i demokratyczne, trzeba zorganizować proces wyborczy na całym terytorium Ukrainy. Na zwolnionych terytoriach południa i wschodu zniszczone są budynki, np. szkoły, które pełniły funkcję komisji wyborczych. Nie da się ich tak szybko odbudować. Głosować powinni miliony uchodźców, rozsiane po całym świecie i setki tysięcy żołnierzy na linii frontu. Ci ostatni bronią demokracji, więc niesprawiedliwe byłoby pozbawić ich prawa do głosowania.

W odpowiedzi na wniosek sieci obywatelskiej OPORA MSZ Ukrainy poinformowało, że na początku września 2023 r. około 7,4 mln obywateli Ukrainy przebywa poza jej granicami. Resort nie zaznacza, ilu Ukraińców opuściło kraj z powodu rosyjskiej inwazji na pełną skalę.

Wysoki komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców (UNHCR) na koniec sierpnia 2023 r. odnotował prawie 5 milionów ukraińskich uchodźców. Sądząc jednak po bilansie przekroczeń granicy, liczba ta może być wyższa. Według UNHCR od 24 lutego 2022 r. do 3 września 2023 r. odnotowano 24,2 mln wyjazdów z Ukrainy i 17,3 mln wjazdów. W związku z tym można oszacować, że od 24 lutego ubiegłego roku z Ukrainy wyjechało i nie wróciło około 6,9 miliona osób, podaje OPORA.

Konsulaty nie potrafią zorganizować wyborów dla takiej liczby osób

Już przed inwazją na pełną skalę głosowanie w ukraińskich placówkach dyplomatycznych za granicą nie było łatwe. Brakowało wystarczającej liczby placówek. W jednym konsulacie mogło głosować około tysiąc osób (tylko w USA i we Włoszech około 2 tys. osób – wynika z badań sieci obywatelskiej OPORA. To pozarządowa ogólnoukraińska organizacja, zajmująca się m.in. kontrolą obywatelską i rzecznictwem w dziedzinie wyborów, parlamentaryzmu, edukacji. Dane pochodzą od przedstawicieli misji dyplomatycznych i ukraińskiej diaspory.

Teraz, kiedy w niektórych krajach liczba obywateli Ukrainy zwiększyła się kilkukrotnie, dla ukraińskich konsulatów byłoby dużym wyzwaniem zorganizować proces wyborczy. Zwiększona liczba wyborców spowoduje nadmierne obciążenie infrastruktury ukraińskich placówek dyplomatycznych, a liczba pracowników misji dyplomatycznych w dużej mierze pozostała bez zmian. Patrząc w przyszłość, Ukraina powinna już zacząć przygotowania do organizacji wyborów za granicą, żeby rozwiązać opisane wyżej problemy.

„Na przykład w samej Polsce musimy otworzyć sto razy więcej lokali wyborczych niż wcześniej. Jeśli chcemy, aby głosowanie odbyło się w ciągu jednego dnia”

mówi Olha Ajwazowska, przewodnicząca zarządu OPOR-y. „Parlament powinien być wybierany przez jak największą liczbę obywateli w kraju i za granicą. W przeciwnym razie będzie miał niewielką legitymację w oczach społeczeństwa. (...) Bez rywalizacji politycznej wszelkie wyniki będą wątpliwe”.

A 7 milionów wewnętrznych uchodźców?

Kolejną grupą są wewnętrznie przesiedlone osoby, tzw. WPO, peresełeńci – ludzie, którzy wyjechali z okupacji lub terenów przyfrontowych do innych obwodów Ukrainy.

Do lutego 2023 roku zarejestrowano 4,8 mln takich osób. Nie wszyscy rejestrują się w nowym miejscu zamieszkania, realna ilość peresełeńców może być nawet około 7 mln.

Praca Państwowego Rejestru Wyborców jest w związku z tym prawie sparaliżowana. Państwo powinno odnaleźć wyborców, które zmienili miejsce zamieszkania i dać im możliwość wzięcia udziału w głosowaniu. Nawet gdyby udało się zorganizować wybory, istnieje niebezpieczeństwo, że Rosja może zaatakować punkty wyborcze. Pawło Romaniuk, radca prawny OPORy w komentarzu Radio Swoboda mówi, że „zgodnie z międzynarodowym prawem humanitarnym państwo nie może narażać życia i zdrowia ludności cywilnej, mobilizując ją do udziału w wyborach”.

Przeszkodą jest czas: żeby zorganizować wybory potrzeba co najmniej kilku miesięcy przygotowań. W warunkach, w jakich jest Ukraina, trudno szybko zorganizować rzetelne głosowanie.

Żeby zachować demokrację, należy najpierw odeprzeć zbrojną agresję, a dopiero potem robić wybory – mówią Ukraińcy.

Według sondażu Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii (KIIS) po zwycięstwie Ukrainy 69 proc. Ukraińców chciałoby zmienić parlament. Rząd chce zmienić 47 proc. respondentów, prezydenta – 23 proc. (Sondaż został przeprowadzony w dniach 26 maja – 5 czerwca 2023 roku)

Wybory – to zawsze podział społeczeństwa

Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksij Daniłow mówi, że w wyborach chodzi o sprawiedliwość.

„Państwo musi zagwarantować, że wszyscy obywatele uprawnieni do głosowania, bez wyjątku, będą mogli głosować. Podczas wojny jest to bardzo trudne” – mówi Daniłow w wywiadzie dla Radio Swoboda. „Będziemy działać zgodnie z prawem naszego kraju, zgodnie z naszą konstytucją. Ustalimy, kiedy powinniśmy przeprowadzić wybory zgodnie z naszym ustawodawstwem, a nie zgodnie z życzeniami niektórych partnerów, którzy uważają, że możemy łamać nasze prawa.

Nie, nie możemy łamać prawa”.

Według ukraińskich polityków wybory mogłyby spowodować podział społeczeństwa i odwrócenie uwagi od najważniejszego – walki z agresorem. Podczas wojny jest to niebezpieczne dla Ukrainy.

Podczas Kijowskiego Forum Bezpieczeństwa Daniłow mówił, że Federacja Rosyjska będzie robić wszystko, żeby informacyjnie wpływać na kampanię wyborczą i spowodować destabilizację. Z historii państwa ukraińskiego wiadomo, że wewnętrzne konflikty nigdy nie sprzyjały Ukrainie.

Żadnych wyborów do końca wojny

Według prezydenta Ukraina w wyborach „nie chodzi o demokrację, ale o bezpieczeństwo”. W wywiadzie dla portugalskiej telewizji RTP Zełeński powiedział, że ukraińskie prawo nie pozwala teraz przeprowadzić wyborów, jednak prezydent jest gotowy do zmian w ustawodawstwie.

„Nie chcę, żeby partnerzy lub przedstawiciele różnych partii zarzucali mi, że boję się stracić władzę. Od razu mówię, że nie, niczego się nie boję” – powiedział Zełenski, dodając, że ma duże wsparcie społeczeństwa.

Prezydent oświadczył, że na wybory z budżetu nie da pieniędzy, które są przeznaczone na broń. Na pytanie dziennikarki, czy zamierza kandydować, odpowiedział:

„Jeśli wojna będzie trwać i jeśli będą odbywać się wybory, nigdy w życiu nie opuszczę mojego kraju. Jestem gwarantem konstytucji i będę jej bronił w każdym przypadku”.

Kredyt na wybory

W wywiadzie dla czołowego ukraińskiego kanału Zełenski w ten sposób wypowiedział się na temat zachodnich propozycji przeprowadzenia wyborów:

„Jeśli, jak mu powiedziałem (senatorowi USA Lindseyowi Grahamowi z Partii Republikańskiej – red.), jesteście gotowi dać mi 5 miliardów hrywien [około 135 mln dolarów – red.], ponieważ nie mogę po prostu wziąć 5 miliardów z budżetu, a myślę, że jest to kwota potrzebna do przeprowadzenia wyborów w normalnych czasach. W czasie wojny nie wiem, jaka to kwota. Więc powiedziałem mu, że jeśli USA i Europa dadzą nam wsparcie finansowe... Przepraszam, nie proszę o nic, nie zamierzam organizować wyborów na kredyt, nie zamierzam też zabrać pieniędzy przeznaczonych na broń i przekazać na wybory” – cytuje Zełenskiego BBC Ukraine.

Prezydent utrzymuje, że skoro kraje zachodnie nalegają na przeprowadzenie wyborów, to powinny dzielić z Ukrainą odpowiedzialność za ich organizację.

„Podejmijmy więc ryzyko razem. Jak? Amerykańscy obserwatorzy powinni być w okopach” – powiedział Zełenski, dodając, że potrzebna jest także pomoc w organizowaniu wyborów dla milionów ukraińskich uchodźców.

Stan wojenny uniemożliwia głosowanie

Warto podkreślić, że głosowania podczas wojny zabrania ukraińskie prawo.

Ustawa „O reżimie prawnym stanu wojennego” stanowi, że wybory – prezydenta, członków parlamentu i władz lokalnych – są zabronione w czasie trwania tego stanu (art.19). Ten sam artykuł zabrania organizowania strajków, masowych zgromadzeń i akcji, więc kandydaci nie mogą prowadzić kampanii wyborczej na żywo. Walczący na froncie nie będą mogli ani kandydować, ani głosować.

Konstytucja Ukrainy (rozdział 4, art. 83) stanowi, że „w przypadku wygaśnięcia kadencji Rady Najwyższej Ukrainy w czasie stanu wojennego lub stanu wyjątkowego, jej uprawnienia zostają przedłużone do pierwszego posiedzenia pierwszej sesji Rady Najwyższej Ukrainy wybranej po odwołaniu stanu wojennego lub stanu wyjątkowego”.

Andrij Mahera, ekspert ds. politycznych i prawnych w wywiadzie dla lwowskiej gazety „Wysoki Zamek” podkreśla, że wybory, póki co nie są dobrym rozwiązaniem dla Ukrainy. W warunkach wojny trudno będzie zachować tajemnicę głosowania, poza tym Federacja Rosyjska może próbować wpłynąć na ich wynik.

Wybory elektroniczne także nie są rozwiązaniem, twierdzi Jurij Lisowski, ekspert OPOR-y z Civic Tech w wypowiedzi dla portalu Cenzor.net. Ekspert wyjaśnia, dlaczego głosowanie przez internet nie może być bezpieczne.

Koniec demokracji w Ukrainie?

Kiedy na początku maja 2023 roku Wołodymyr Zełenski pytany o wybory jesienią 2023 r. wyjaśnił, że ukraińskie prawo zabrania głosowania podczas stanu wojennego, na portalu X (dawnym Twitterze) zaczęły pojawiać się wpisy, że Zełenski „odwołuje demokrację w Ukrainie”.

OPORA przeanalizowała wszystkie anglojęzyczne tweety od 1 czerwca do 18 lipca 2023 roku, które zawierały słowa kluczowe „wybory” i „Ukraina”, wskazując na tweety z dezinformacją na temat ukraińskich wyborów. Zebrano 3938 takich tweetów z 3009 kont. Ich autorzy piszą m.in., że brak wyborów oznacza brak demokracji, a słowa Wołodymyra Zełenskiego o niemożności przeprowadzenia wyborów w czasie wojny są postrzegane jako oznaka dyktatury.

OPORA zaznacza, że tematem ukraińskich wyborów manipulują skrajnie prawicowi Republikanie.

„Rezultatem takich kampanii dezinformacyjnych jest nie tylko kilka tysięcy tweetów od sfrustrowanych Amerykanów, ale także bardzo realne propozycje odcięcia finansowania pomocy dla Ukrainy” – wnioskuje OPORA. Wzywała do tego między innymi amerykańska polityczka Marjorie Taylor Greene.

View post on Twitter

Źródło „Ukraińskiej Prawdy” w partii „Słuha Narodu” (z której wywodzi się prezydent Zełenski) twierdzi, że zagraniczni partnerzy zwracają uwagę ukraińskich polityków wybory w Rosji. W 2024 roku odbędą się tam wybory prezydenckie i Władimir Putin będzie podkreślać, że w Ukrainie władza jest „przeterminowana”.

Kto wygrałby w razie wyborów prezydenckich?

Olha Ajwazowska z OPOR-y mówi, że gdyby wybory odbyły się zgodnie z planem, obecny prezydent miałby duże szanse na reelekcję. Według badania opinii publicznej przeprowadzonego przez Centrum Razumkowa na początku lipca 2023 roku, 81 proc. Ukraińców ufało Wołodymyrowi Zełenskiemu.

„Poparcie dla drugiego kandydata – generała Walerija Załużnego, głównodowodzącego Sił Zbrojnych Ukrainy, jest wysokie, ale on nie potwierdził, że planuje startować w jakichkolwiek wyborach w nadchodzących latach” – mówi Ajwazowska. Dodaje, że istotne wsparcie mogą otrzymać również medialni wojskowi i wolontariusze.

Wołodymyr Fesenko, ukraiński politolog, uważa podobnie. W radiu New Voice mówi, że według wewnętrznych sondaży (w Ukrainie z powodu wojny od ponad roku badania opinii społecznej na temat wyborczych preferencji nie są dostępne publicznie) w prezydenckich wyborach wygrałby Zełenski. Natomiast w wyborach parlamentarnych partia Załużnego, gdyby powstała, mogłaby wyprzedzić prezydencką.

Fesenko uważa, że wybory podczas wojny są niemożliwe i szkodliwe. „Wybory nas skłócą, zamiast wspólnego oporu wobec wroga zaczną się wewnętrzne wojny polityczne, które nas osłabią” – mówi politolog.

Zełenski – Załużny

W ukraińskich mediach opozycyjnych od dłuższego czasu pojawiają się głosy, że mimo wojny obóz prezydenta próbuje powstrzymać niektórych potencjalnych konkurentów politycznych. Niektórzy Ukraińcy skarżyli się w sieci, że generała Załużnego prawie nie pokazują w Telemaratonie (grupie kanałów telewizyjnych, które są kontrolowane przez obóz władzy).

Fesenko mówi, że Rosja próbowała poróżnić Zełenskiego z Załużnym. W rosyjskich mediach pojawiły się informacje o rzekomym konflikcie między prezydentem a głównodowodzącym. Temat podjęły także media ukraińskie. Według BBC Ukraine, z generałem Załużnym mieli rozmawiać śledczy, którzy prowadzą śledztwo w sprawie rozminowania południa Ukrainy (chodzi o to, kto dał rozkaz rozminowania mostów, przez które armia rosyjska 24 lutego tak szybko dostała się do Chersonia).

Fesenko utrzymuje, że władza zdaje sobie sprawę z tego, że usunięcie Załużnego ze stanowiska doprowadzi do tego, że głównodowodzący pójdzie do polityki i stanie się realnym konkurentem dla Zełenskiego.

„A dla państwa i dla kancelarii prezydenta jest ważne, żeby Załużny był na swoim miejscu”

– mówi ekspert.

Ukraińcy popierają decyzję swojej władzy

Przeciwko wyborom podczas stanu wojennego opowiadają się ukraińskie organizacje społeczne.

„Pomysł ten jest niezwykle niebezpieczny i doprowadzi do utraty legitymizacji zarówno procesu wyborczego, jak i wybranych organów, a z dużym prawdopodobieństwem – do znacznej destabilizacji państwa jako całości. Kluczowe wyzwania związane są ze swobodnym kształtowaniem woli politycznej w aktywnej fazie wojny, niemożnością zapewnienia pełnego udziału wojska i wyborców za granicą oraz brakiem konkurencji politycznej w kontekście zawężenia praw i wolności w reżimie stanu wojennego” – czytamy w oświadczeniu na stronie OPOR-y.

I dalej:

„Ukraińskie społeczeństwo jest wrażliwe na podwójne standardy. Walczyło i nadal walczy o swoje przekonania. Ceną tej walki jest życie wojskowych i cywilów. Każdego dnia. Bez przerwy i bez wytchnienia.

Nie można oskarżać Ukraińców o strach czy niechęć do wzięcia odpowiedzialności za losy swojego kraju. Dlatego nasi najszczersi partnerzy muszą teraz wysłuchać opinii obywateli Ukrainy”.

Pod oświadczeniem podpisało się 114 organizacji.

Co więcej, ukraińska opozycja również jest przeciwko organizacji wyborów. Ukraińska agencja informacyjna UNIAN cytuje Julię Tymoszenko, byłą premier Ukrainy, która mówi, że:

„Ceną za przeprowadzenie wyborów w czasie wojny jest przegrana wojna. Jedność jest niezbędnym zasobem dla naszego zwycięstwa”.

Zachód wywiera presję na Ukrainę?

Walerij Pekar, wykładowca w Kijowsko-Mohylańskiej Szkole Biznesu na łamach Censor.net mówi o dylemacie, przed którym dzisiaj stoi Ukraina.:

„Będziemy rozdarci przez dwa przeciwstawne żądania: żądanie przeprowadzenia wyborów przed zakończeniem wojny, aby udowodnić, że Ukraina jest prawdziwą demokracją, oraz żądanie, aby te wybory były całkowicie wolne, uczciwe i z równymi szansami dla wszystkich, w tym dla wojska. Nie wiem, jak to jednocześnie zrobić. Jeśli nie przeprowadza się wyborów, kraj nie jest demokratyczny. Gdyby w czasie wojny przeprowadzono wybory, ale pojawił się nieunikniony problem z nierównymi szansami, to nasz kraj również nie będzie uznany za demokratyczny”.

Pekar dodaje, że istnieje jednak sposób, aby udowodnić, że Ukraina jest demokracją.

„Wystarczy usunąć ograniczania demokracji, jakie zarzuca nam Zachód: monopolizację mediów i ograniczenie wolności słowa, centralizację, naciski na władze lokalne; zmniejszenie roli parlamentu i pozaparlamentarny/pozasądowy tryb podejmowania decyzji; zamknięte rejestry publiczne. A po usunięciu podstaw do tych zarzutów, zadeklarować: przeprowadzimy wybory uczciwie, swobodnie, otwarcie i z równymi szansami, gdy warunki bezpieczeństwa, techniczne i organizacyjne będą odpowiednie” – uważa ekspert.

;
Na zdjęciu Krystyna Garbicz
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze