Rynkowe ceny ropy spadły poniżej poziomu sprzed inwazji Rosji na Ukrainę. A tankowanie na stacjach wciąż drogie. Głównym graczem na polskim rynku jest państwowy Orlen. Poseł KO twierdzi, że paliwowa drożyzna to "finansowanie PiS". Sprawdzamy, czy ma rację
„24 lutego baryłka ropy kosztowała 98,5 USD, przy kursie 4,12. Litr ON = 5,62 zł. Dzisiaj baryłka 84,6, przy kursie 4,54, litr ON = 7,92. Obajtek bredzi coś »efektach synergii zrealizowanych fuzji« i biometanie" – pisał 25 listopada na Twitterze poseł Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński.
Podobne pretensje do Orlenu można znaleźć w sieci nie tylko ze strony polityków, ale też ze strony zwykłych użytkowników samochodów.
Czy w takim razie rzeczywiście mamy do czynienia z pazernością Orlenu i finansowaniem PiS kosztem zwykłych ludzi?
Niekoniecznie. Rozumowanie posła Jońskiego to ogromne uproszczenie, które ma niewiele wspólnego z rzeczywistymi procesami na rynku paliw.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Prawdą jest, że ceny ropy spadły obecnie poniżej poziomu sprzed inwazji. W dniach przed 24 lutego baryłka ropy brent kosztowała około 95 dolarów. Dziś to okolice 85 dolarów. Tymczasem w szczycie, po inwazji z lutego, cena dochodziła nawet do 130-140 dolarów.
Ceny paliw to konsekwencja nie tylko wojny i decyzji Putina. To też efekt działania mechanizmów rynkowych. Polski Orlen nie istnieje w próżni. Jest wprawdzie największym graczem rynkowym w Polsce (a także ważnym graczem w Czechach i na Litwie) w sprzedaży paliw, ale nie jest jedynym.
W drugim kwartale 2022 50 proc. sprzedaży paliw w Polsce było udziałem właśnie Orlenu. Spółka nie może z dnia na dzień obniżyć cen paliw, nawet jeśli obniżałaby tylko swoją marżę. Robiąc to, mogłaby zostać słusznie oskarżona o dumping cenowy. A to na silnie (i zasadnie) regulowanym wolnym rynku – polskim i europejskim – poważne naruszenie zasad uczciwej konkurencji.
Nie jest tak, że w Polsce mamy znacząco droższe paliwo niż w innych krajach, bo Orlen nabija sobie marże. Wręcz przeciwnie, nominalnie nasze ceny są niskie. Według zestawienia ze strony e-petrol.pl 23 listopada mieliśmy znacząco niższe ceny benzyny Pb95 i diesla niż nasi sąsiedzi. Dla przykładu, tego dnia w przeliczeniu na złotówki cena benzyny bezołowiowej wynosiła:
Oczywiście to ceny nominalne. Niemiec zarabiający medianową pensję może kupić znacznie więcej litrów benzyny niż zarabiający medianową pensję Polak. Ale to nie wynik zmowy sprzedawców paliwa w Polsce, ten schemat dotyczy zdecydowanej większości produktów i usług. Po prostu Niemcy są bogatszym państwem i zasobniejszym społeczeństwem.
Przy dzisiejszych sposobach komunikacji i dostępności informacji to może oczywiście irytować, gdy sąsiad radzi sobie lepiej. To w swojej antyniemieckiej propagandzie wykorzystuje Prawo i Sprawiedliwość. Tymczasem powolnych procesów gospodarczych nie da się niestety przyspieszyć.
Wróćmy jednak do paliwa. Czy lubimy Niemców, czy też nie, dzielimy z nimi jeden rynek, również paliwowy. Ceny różnią się między państwami Unii, ale są kształtowane przez wspólne procesy. Według innego zestawienia obejmującego kraje Europy, 21 listopada w przeliczeniu na euro w Unii taniej benzynę tankować mogli tylko Bułgarzy i Maltańczycy. Poza tym na kontynencie także kierowcy w Ukrainie, Mołdawii, Białorusi i Turcji.
Spójrzmy jeszcze na liczby podawane przez Komisję Europejską. Również dotyczą 21 listopada, różnice są niewielkie: poniżej Polski są tylko Węgry i Malta, zarówno w wypadku benzyny bezołowiowej, jak i diesla.
Dane KE dają też wgląd w ceny benzyny przed opodatkowaniem. I jeśli porównamy je z tymi po opodatkowaniu, to okazuje się, że w Polsce benzyna jest opodatkowana najdelikatniej. Gdybyśmy stosowali standardy znane z Europy Zachodniej, wówczas benzyna byłaby w Polsce znacznie droższa. I nie chodzi tylko o sam obniżony VAT, o którym powiemy za chwilę.
Gdyby zastosować podatki na poziomie Niemiec, benzyna euro 95 według danych KE zamiast 1,40 euro kosztowałaby 2,02 euro, czyli prawie 9,50 złotego. Nie jest to (poza obniżką VAT, która za chwilę się skończy) wynik świadomej polityki rządu, lecz efekt długoletnich trendów w opodatkowaniu benzyny w Polsce.
A jednak cena hurtowa ropy spada, marże rafineryjne wciąż są wysokie, a ceny na stacjach spadają bardzo powoli. W październiku tzw. modelowa marża Orlenu była najwyższa w tym roku i wynosiła aż 31,4 dolara na baryłkę.
Dlaczego?
"Nie można jednoznacznie przykładać miary samej baryłki ropy do kosztów paliwa na stacjach — po drodze mamy jeszcze kwestie walutowe, koszty przerobu (różne dla różnych gatunków ropy) i różne wielkości uzysku paliw z danej ropy, koszty biokomponentów w paliwach. Zatem wskazywanie, że nie tanieje, chociaż ropa jest tańsza, jest uproszczeniem” – mówił w kwietniu dla OKO.press analityk rynku paliw Jakub Bogucki. I nic w tej kwestii się nie zmienia.
Marża podawana na stronie Orlenu nie bez powodu nazywana jest modelową. A modele ekonomiczne mają to do siebie, że mają dużo założeń. Jednym z nich jest na przykład większy niż w rzeczywistości udział rosyjskiej ropy w rynku. Z powodu sytuacji w Ukrainie jest on dziś znacznie mniejszy niż zwykle. Koncerny uważają, że koszty są w rzeczywistości większe, niż podają modele. To między innymi wynik droższego niż dotychczas kosztu transportu ropy.
„Przede wszystkim modelowa marża rafineryjna, o której ostatnio tak dużo się mówi, nie jest wskaźnikiem zarobku koncernu. Najprościej rzecz ujmując, jest to różnica między rynkową ceną towarów globalnych, jakimi są paliwa i rynkową ceną globalnego towaru, jakim jest ropa” – mówił w wywiadzie dla Energetyka 24 główny ekonomista Orlenu Adam Czyżewski.
Do tego dochodzi kilka innych przyczyn. Koncerny dalej kierują się niepewnością co do sytuacji wojennej i udziału rosyjskiej ropy w rynku. W tej chwili politycy europejscy decydują na forum Unii o szczegółach sankcji na rosyjską ropę i ceny maksymalnej jej zakupu. W tym wypadku chodzi o nałożenie zakazu obsługiwania transportu rosyjskiej ropy na firmy żeglugowe, ubezpieczeniowe i reasekuracyjne na całym świecie, jeśli nie zgodzą się one na sprzedaż za cenę nie wyższą niż maksymalna.
Problemem jest też sytuacja na rynku oleju napędowego, którego w Europie wciąż jest za mało, a to podbija ceny.
4 grudnia, prawdopodobnie już po decyzji o cenie maksymalnej na rosyjską ropę, spotkają się kraje Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC) i mogą zdecydować o ograniczeniu produkcji, by podnieść ceny ropy.
Sytuacja wciąż jest więc niepewna, a koncerny mogą reagować na to wyższymi marżami na stacjach, by przygotować się na ewentualne słabsze miesiące. Szczególnie że mają w pamięci gorsze czasy pandemii, gdy podróżowaliśmy mniej, a popyt na paliwo był znacznie niższy niż zwykle. W każdym razie, co ważne, cena paliwa to nie tylko funkcja ceny ropy na światowych rynkach. To znacznie bardziej skomplikowane.
Patrząc jednak wstecz, Orlen radzi sobie bardzo dobrze. Choć rekordowe wyniki to w dużej mierze wynik fuzji z Lotosem.
Raport o zyskach Orlenu za trzeci kwartał został opublikowany pod koniec listopada. Zyski rzeczywiście są rekordowe. Przychody całej grupy wyniosły aż 73 mld złotych. Lepiej kondycję spółki oddaje jednak uznany międzynarodowo wskaźnik EBIDTA LIFO, czyli zysk skorygowany o m.in. zdarzenia losowe, odpisy aktywów. Wyniósł on znacznie mniej, bo 11,7 mld złotych. A za większość tej kwoty odpowiada sektor rafineryjny - 7,5 mld zł EBIDTA, sprzedaż detaliczna to prawie 10 razy mniej - 855 mln zł.
A jednym z elementów, o których jeszcze nie wspomnieliśmy, jest podatek VAT. Na początku roku rząd obniżył VAT na paliwa z 23 do 8 proc. w ramach tak zwanej tarczy antyinflacyjnej. Tarcza była przedłużana, ale wiemy już, że od nowego roku wracają stare stawki na paliwo, czyli 23 proc.
Czy to podbije ceny, a w konsekwencji inflację? Z pewnością częściowo tak, szczególnie że w styczniu 2022 ceny paliw były z tego powodu obniżane, a więc mamy do czynienia z bardzo niską bazą, a w konsekwencji – wysokim wzrostem cen rok do roku.
Ale jednocześnie niekoniecznie będziemy mieli do czynienia ze skokowym wzrostem cen na stacjach z dnia na dzień, gdy wrócą stare stawki VAT.
Brak możliwości podtrzymania niższego VAT to efekt decyzji Komisji Europejskiej, która nie zezwoliła na ten ruch. Jedną z istotnych kompetencji KE jest ochrona wspólnego rynku. I w ocenie unijnych urzędników niższe stawki w Polsce uczciwą konkurencję zaburzają. Dla rządu to wygodny zbieg okoliczności, bo mogą odpuścić dalsze przedłużanie obniżek, które w dłuższym terminie mają działanie proinflacyjne – zostawiają więcej pieniędzy w portfelach obywateli, więc podbijają popyt konsumpcyjny. A jednocześnie mogą retorycznie zrzucić winę za wyższe stawki na Brukselę.
Możliwe jednak, że konkurencja umożliwi miękkie lądowanie w styczniu. Stacje mogą utrzymać stosunkowo wysokie marże do końca roku, a następnie zrezygnować z ich części i przez to podnieść ceny minimalnie, a przynajmniej znacząco poniżej nominalnej podwyżki podatku. Specjaliści od rynku paliw skłaniają się ku tej interpretacji różnicy między marżą detaliczną (ta spada) a marzą stacji (ta wciąż utrzymuje się wysoka).
"Można odnieść wrażenie, że operatorzy rynku detalicznego szykują bufor bezpieczeństwa w postaci wyższych marż, który ma złagodzić szok cenowy, związany z planowanym od stycznia przywróceniem wyższych stawek VAT na paliwa silnikowe" - czytamy w komentarzu na portalu e-petrol.pl w tekście z 25 listopada.
Ostatecznie jednak musimy poczekać do nowego roku, bo ostatnie lata nauczyły nas, że rynek paliw bywa nieprzewidywalny.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze