0:000:00

0:00

„Jest to bardzo odważny krok. Jestem pewien, że z takimi sąsiadami będziemy mogli zwyciężyć. Mamy pełne zaufanie do nich, są gwarantami naszej przyszłości w Unii Europejskiej” - powiedział po spotkaniu z premierami Polski, Czech i Słowenii prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

We wtorek 15 marca 2022 do Kijowa przyjechali: premier RP Mateusz Morawiecki, wicepremier Jarosław Kaczyński, premier Czech Petr Fiala i premier Słowenii Janez Janša. Była to pierwsza wizyta europejskichj polityków tak wysokiego szczebla w Ukrainie od inwazji Rosji 24 lutego.

Przeczytaj także:

Świat docenia symbol. Ale były też zgrzyty

Gdy delegacja była już w podróży, mer Kijowa, Witalij Kliczko, poinformował, że w wyniku nocnych ostrzałów stolicy zginęły cztery osoby. Później Kliczko przedłużył godzinę policyjną do czwartku włącznie, w związku z czym mieszkańcy Kijowa nie będą mogli wychodzić z domów. Zaś wieczorem Pentagon donosił o bombardowaniach dzielnic mieszkaniowych Kijowa.

Odbywająca się w takich warunkach wizyta polityków z Czech, Polski i Słowenii została określona przez międzynarodową prasę jako „spektakularna”, „dramatyczna” (amerykański „New York Times” i „Washington Post”) czy „nadzwyczajna” (brytyjski „Guardian”).

„Odwaga mieszkańców Europy Wschodniej i arogancja Zachodu” - zatytułował komentarz na temat wizyty niemiecki „Die Welt”. Zachodnie media podkreślały, że trzech premierów wjechało do strefy działań wojennych, a z Zełenskim spotkali się, gdy armia rosyjska atakowała Kijów. Przypominano wizytę Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi w 2008 roku i przeszłość naszego regionu za czasów ZSRR.

„Symbolika robiła wrażenie” - komentował „New York Times”.

Jednak wizyta nie była wolna od zgrzytów. Po pierwsze, wbrew słowom szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka, że delegacja reprezentuje Radę Europejską, tak nie było. Instytucje i przywódcy unijni zostali jedynie poinformowani o wyjeździe. I choć można zakładać jakiś stopień przyzwolenia na działania Morawieckiego i jego towarzyszy, nie mieli mandatu do oficjalnego reprezentowania całej Unii.

Drugi zgrzyt to skład delegacji. Choć polska strona podkreślała, że do Kijowa pojechali reprezentanci Europy Środkowo-Wschodniej, trudno nie zauważyć, że reprezentują oni nie tylko jeden region Europy, ale też podobną rodzinę polityczną - prawicową. O sympatiach premiera Słowenii Janeza Janšy do Victora Orbána więcej pisaliśmy tutaj.

Co ciekawe, przez cały dzień polska strona powtarzała, że to Morawiecki jest pomysłodawcą wyjazdu. Jednak wieczorem w Kijowie on sam podziękował za pomysł premierowi Słowenii.

W końcu - trudno przewidzieć konsekwencje apelu Jarosława Kaczyńskiego o to, by NATO ruszyło do Ukrainy z misją... pokojową.

„Potrzebna jest misja pokojowa, humanitarna, przygotowana przez NATO i może inne organizacje, ale osłonięta zbrojnie i odbywająca się na terytorium Ukrainy” - powiedział Kaczyński.

Ledwo tydzień temu Polska mówiła o wysłaniu Ukrainie MiG-ów, na co jak się okazało nie było zgody NATO. Prezydent Andrzej Duda łagodził później sytuację podczas spotkania z wiceprezydentką USA Kamalą Harris: „Chcemy, żeby (...) Polska była cały czas wiarygodnym członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego, a nie krajem, który samodzielnie decyduje w sprawach ważnych, które dotyczą bezpieczeństwa Sojuszu jako całości”.

Na razie wyjazd polsko-czesko-słoweńskiej delegacji można podsumować: wizyta o mocnym symbolicznym ładunku, ale bez większych praktycznych konsekwencji dla Ukrainy.

Zełenski: „Mocny, mężny, przyjazny krok”

Pociąg z czesko-polsko-słoweńską delegacją ruszył z Przemyśla. Po godzinie ósmej rano przekroczył granicę polsko-ukraińską. A po godz. 18:00 Mateusz Morawiecki wrzucił do mediów społecznościowych pierwsze zdjęcia, informując, że delegacja jest w Kijowie: „To tu, w rozdartym wojną Kijowie, dzieje się historia”.

View post on Twitter

W stolicy Ukrainy delegacja spotkała się m.in. z prezydentem Zełenskim i premierem Denysem Szmyhalem. Przed godz. 23:00 strona ukraińska opublikowała pierwsze nagrania ze spotkania. Zełenski mówi, że w całej Ukrainie jest niebezpiecznie, bo „Rosjanie strzelają, ale tu gdzie jesteśmy, jest bezpiecznie”. Premier Ukrainy przedstawia szczegóły ataków rosyjskich na miasta, w tym na zachodnią Ukrainę. Mówi, że Rosjanie, żeby zmusić ludzi do ucieczki, rozwalają sieć telekomunikacji, unieruchamiają bankomaty.

View post on Twitter

Już po spotkaniu Zełenski docenił przyjazd przedstawicieli Polski, Czech i Słowenii w czasie, „kiedy nawet wielu ambasadorów opuściło Ukrainę”.

„Ci ludzie, liderzy swoich wspaniałych, niezależnych krajów nie boją się. Bardziej boją się o nasz los i są tutaj, żeby nas wesprzeć i to jest bardzo mocny, mężny, przyjazny krok” - mówił Zełenski.
View post on Twitter

Kaczyński: „Jest potrzebna pokojowa misja NATO”

Podczas konferencji prasowej najbardziej zaskoczyła wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego. „Sądzę, że jest potrzebna pokojowa misja NATO czy szerszego układu, która będzie działać w Ukrainie. Ta misja nie może być bezbronną misją. Musi ona dążyć do pomocy humanitarnej i pokojowej na Ukrainie. Europa i cały demokratyczny świat tego bardzo potrzebuje” - mówił Kaczyński.

Jednak misje pokojowe organizuje ONZ, a nie NATO. A operacje (bojowe) NATO w nienatowskich krajach odbywały się dotąd po rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ (do której należy Rosja).

Propozycję Kaczyńskiego skomentował analityk Polityki Insight Piotr Łukasiewicz: „Zasadnym jest pytanie, czy za propozycją J. Kaczyńskiego powołania misji bojowej NATO w Ukrainie pójdzie proces formalnych konsultacji w NATO (art. 4 albo i nawet 5?) na wniosek Polski? Bez wszczęcia procesu ta propozycja zmieni się w satyrę z NATO”.

Kaczyński tłumaczył później: „Chcielibyśmy, również tą wizytą, przekonać tych, którzy mają najwięcej możliwości, bo sami jesteśmy przekonani”.

Konkrety finansowe? Raczej nie

Wypowiedź Kaczyńskiego zaskakuje również dlatego, że celem wizyty (przynajmniej według Michała Dworczyka) miało być przedstawienie „pakietu konkretnego wsparcia” dla Ukrainy. A „przedyskutowanie programu ekonomicznego dla Ukrainy” - zapowiadał w TVN24 Marcin Przydacz, wiceminister spraw zagranicznych.

Z pierwszych wypowiedzi wynika jednak, że delegacja jedynie przekazała to, co w zeszłym tygodniu szefowie państw UE ustalili w Wersalu. „Przekazałem premierowi Szmyhalowi szczegóły ustalone podczas naszej sesji roboczej RE - z jakich części budżetu UE i w jakiej wysokości będą płynęły i już płyną środki na pomoc humanitarną i wszelką inną pomoc dla Ukrainy” - powiedział Morawiecki.

„Nigdy nie zostawimy was samych” - obiecał po spotkaniu z Zełenskim i premierem Ukrainy Mateusz Morawiecki. Podkreślał, że Ukraina „stoi na pierwszej linii obrony europejskich wartości”. Polski premier stwierdził też:

„Unia Europejska musi bardzo szybko nadać Ukrainie status kandydata i chcemy zaprosić Ukrainę do UE. Będziemy starali się organizować broń defensywną, będziemy organizować te działania na całym świecie, abyście mogli bronić swoich domów”.

Polskie władze: Reprezentujemy Unię. Unia: Tylko nas poinformowaliście

Polska strona podkreśla, że wizyta była przygotowywana w konsultacji z partnerami europejskimi. A Michał Dworczyk powiedział wręcz na porannej konferencji prasowej, że „delegacja reprezentuje Unię Europejską, Radę Europejską”.

Nie potwierdzili tego przedstawiciele władz Unii. Rzecznik szefa Rady Europejskiej Charlesa Michela oświadczył: „Potwierdzam, że na marginesie spotkania w Wersalu polski premier poinformował przewodniczącą von der Leyen i przewodniczącego Michela o możliwej wizycie w Kijowie. Wizyta została potwierdzona wczoraj w nocy”.

Zapytany, czy premier Morawiecki zapraszał innych przywódców europejskich, Michał Dworczyk stwierdził w Polsat News: „Była to indywidualna decyzja poszczególnych liderów europejskich. Europa Środkowo-Wschodnia wykazała pewien hart ducha”.

Barwnie odpowiedział na podobne pytanie Michał Przydacz w TVN24: „Myślę, że to były kuluarowe rozmowy, próby wysondowania.

W dyplomacji trudno jest tak wskazywać na forum 27 państw: kto się zgłasza? W ciągu następnych 30 sekund zbieramy zgłoszenia.

Żeby nie stawiać w dyskomforcie jakiejś postaci. Zdecydował się premier Czech i Słowenii, to pokazuje bliskość relacji. Są z tej samej rodziny politycznej, centro-prawicowej, ale to jest mniej istotne. Bardziej istotne, że są równie zainteresowani tym, żeby na wschód od granic UE zapanowała stabilność i żeby zaprosić Ukrainę do Unii Europejskiej”.

Jak stwierdził korespondent „Deutsche Welle” w Brukseli, Unia odmówiła oficjalnego wsparcia tej wizyty nie tylko dlatego, że jest ona ryzykowna pod względem bezpieczeństwa. Dla europejskich przywódców miało nie być jasne, co uczestnicy tej podróży chcą osiągnąć.

Dlaczego delegacja podróżowała pociągiem?

Przez cały dzień powracały pytania: czy delegacja jest bezpieczna i dlaczego wybrała pociąg jako środek transportu?

„Takie były rekomendacje również naszych partnerów ukraińskich” - tłumaczył Michał Dworczyk w wieczornej rozmowie w Polsat News. „Pociągi dzisiaj wydają się jednym z najbezpieczniejszych środków transportu. Na drogach w prawie każdej miejscowości są posterunki, są zagrożenia, o których nie chciałbym mówić”.

W kwestii bezpieczeństwa Michał Przydacz z MSZ powiedział w TVN24, że jednym ze sposobów, by je zapewnić, było poinformowanie o wyjeździe organizacji międzynarodowych, takich jak OBWE i ONZ. „Były rozmowy z organizacjami, do których Rosja należy. Głównie o to chodziło: poinformowaliśmy organizacje, żeby później nie okazało się, że przypadkowo coś złego się wydarzy” - powiedział Przydacz.

Technicznych szczegółów podróży przedstawiciele rządu nie chcieli ujawniać ze względów bezpieczeństwa.

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze