0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Tym razem komisja śledcza ds. wyborów kopertowych zajęła się nie „70 milionami” zmarnowanymi na „wybory Sasina”, ale czymś, co jest jeszcze więcej warte od tych milionów: danymi osobowymi Polek i Polaków.

Do organizacji wyborów kopertowych 10 maja 2020 roku PiS nonszalancko użył pozostających w gestii państwa danych obywateli. Spis (nazwisko, adres, wiek, PESEL) prawie 30 mln dorosłych obywateli trafił na płycie DVD do Poczty Polskiej i nie jest jasne, kto miał do niej dostęp. Używany był tam przez miesiąc, nie wiadomo przez kogo i jak. Gwarancją, że nikt się na tę bazę nie skusił, są tylko procedury Poczty.

Ryzyka, że standardowe procedury nie wystarczą na zasób tak cenny, nikt nie zbadał.

Przeczytaj także:

Zeznający w środę 17 kwietnia 2024 roku przed komisją śledczą funkcjonariusze PiS przekonywali, że nie działo się nic nadzwyczajnego, bo Poczta Polska od dawna ma dostęp do bazy PESEL (np. do egzekwowania abonamentu rtv).

Problemów jest tu kilka

  • zapytanie w bazie PESEL o dane Malinowskiej, która nie płaci za telewizor, to co innego niż zestaw na jednej płycie WSZYSTKICH wyborców. Ryzyko wycieku danych w obu przypadkach jest różne. Pracownicy Poczty zdawali sobie zresztą z tego sprawę, bo tę akurat płytę DVD wieźli z Ministerstwa Cyfryzacji pod zbrojną strażą.
  • dane osobowe są wartością niezwykłą we współczesnym świecie – zasilają gospodarkę, są także marzeniem służb specjalnych. Dlatego Unia Europejska stworzyła specjalny system ochrony właścicieli tych danych, czyli obywateli. To m.in. rozporządzenie ogólne RODO, obowiązujące od 2016 roku w całej Unii bezpośrednio (a więc nie za pośrednictwem różnych ustaw pisanych na podstawie dyrektyw) oraz system urzędów ochrony danych, które współpracując ze sobą chronią dane.
  • RODO każe patrzeć na ochronę danych nie w ten sposób, czy wszystkie papiery są w porządku, ale w oparciu o analizę ryzyka. A ponieważ przetwarzanie danych zawsze wiąże się z ryzykiem, to trzeba najpierw odpowiedzieć na pytanie, czy pobranie i przetwarzanie danych w ogóle jest potrzebne. Kolejnym krokiem jest sprawdzenie, czy zabezpieczenia przy zbieraniu i przetwarzaniu danych są odpowiednie do ryzyka.
  • W przypadku bazy PESEL nawet minimalne ryzyko, że ktoś dane z płyty DVD przejmie, wiązałoby się z niewyobrażalnymi konsekwencjami. Więc pytanie o to, czy były podstawy do przetwarzania tych danych, jest kluczowe. A nie było ich – bo w chwili, kiedy Poczta Polska je dostała w kwietniu 2020 r., nie było do tego podstawy prawnej. Nie było ustawy o wyborach korespondencyjnych, która definiowała cel przetwarzania danych.
  • Tymczasem – jak wynika z ustaleń komisji śledczej – nikt tego ryzyka nie oceniał. Były minister cyfryzacji Marek Zagórski oznajmił, że nie trzeba było tego robić, bo ustawa (tarcza covidowa 2.0 z 16 kwietnia 2020 r., w art. 99) wprost kazała Ministerstwu udostępnić bazę PESEL Poczcie. Były prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych Jan Nowak w ogóle nie rozumiał pytania o ryzyko.

Miesiąc nasze dane mieliły się w serwerach Poczty

Komisja ustaliła 17 kwietnia rzecz wstrząsającą: dane wszystkich dorosłych obywateli Poczta Polska przetwarzała bez podstawy prawnej przez miesiąc.

Prezes UODO Jan Nowak (na zdjęciu u góry) dostał informację, że „trwałe wykasowanie danych” zostało przeprowadzone przez Pocztę Polską między 15 a 22 maja 2020 roku. Nie wiadomo, co się z nimi działo wcześniej.

Jan Nowak ujawnił to, jakby nie zdawał sobie sprawę, co mówi. O wyroku sądu, który podważył całą PiS-owską interpretację legalności udostępniania bazy PESEL (WSA a za nim NSA stwierdził, że przekazanie bazy PESEL było czynnością bezskuteczną, bo pozbawioną podstawy prawnej), mówił: „Okazało się, że sąd to inaczej interpretuje inaczej niż my, bo sąd traktował art. 99 rozłącznie, a my traktowaliśmy jako łącznie. Wtedy mieliśmy taki ogląd sprawy, jakbym wiedział, że może być inaczej, to może wziąłbym to pod uwagę”.

Tak jakby to był spór o pietruszkę, a nie o fundamentalne wartości.

Prezes Nowak nic nie wie

Jan Nowak sprawiał zresztą na publicznym przesłuchaniu wrażenie osoby zagubionej i słabo orientującej się w materii ochrony danych osobowych (co było jego pracą od 2019 do 2023 roku). Przekonywał komisję, że to, co władza wyrabiała z danymi obywateli, nie było jego zadaniem, bo „nie organizował wyborów – tylko PKW”.

Z trudem wyciągał papierowe pisma ze skoroszytu, który ze sobą przyniósł, nie miał tam zresztą wszystkiego, co chciał pokazać.

Prawo danych osobowych traktował zaś tak, jakby służyło ochronie władzy i jej usprawiedliwieniu.

Przedstawiał takie argumenty:

„Ale jak ja miałem chronić dane 30 mln Polaków?”.

„My nie mieliśmy kontaktu z Pocztą ani z nikim. Urząd nie odpowiada za wybory, tylko PKW”.

Prezes UODO nie wiedział, co jest na płytce DVD, bo „interesowało go prawo, a nie dane techniczne”.

„Oczywiście, na jednej płytce był spis obywateli, ale przecież to nie służyło do wyborów, bo bodajże nie było tam adresu”.

„UODO nie mógł działać w kwietniu 2020 roku szybciej, bo nic nie wiedział i było bardzo mało czasu”.

Prezes Nowak nie widzi problemu

Jan Nowak był nieco zdenerwowany, że się go czepiają, ale nie miał żadnych wątpliwości co do poprawności swoich działań. I to go różniło od innych wysokich funkcjonariuszy państwa PiS, którzy zeznając przed komisją, wiedzieli, że coś z tymi wyborami kopertowymi było nie tak. Ale to nie była ich wina, tylko kolegi.

Nowak zeznawał, że o pomyśle przekazania bazy PESEL Poczcie 22 kwietnia 2020 roku, dowiedział się „po fakcie” i wtedy wydał oświadczenie, że wszystko jest w porządku. Kazał je opublikować na stronie urzędu (aby trafiało do niego mniej skarg). Z tym że jednak wiedział o sprawie wcześniej, bo od 18 kwietnia, kiedy weszły w życie przepisy pozwalające Poczcie na pobranie bazy PESEL. Mógł o tym rozmawiać w urzędzie i być może nawet doradzać, jak te dane przekazywać.

Kolejne stwierdzenia Nowaka budziły autentyczne przerażenie posłów z komisji

Tylko przedstawiciel PiS w komisji byłego prezesa bronił, podkreślając, że w zasadzie jego instytucja nic nie mogła. Co akurat nie jest prawdą. Jak podkreślał to przedstawiciel Konfederacji Witold Tumanowicz, UODO dogłębnie sprawdza sposób przetwarzania danych w przedsiębiorstwach i nakłada na nie naprawdę wysokie kary.

„Na Ministra Zdrowia nałożył Pan karę 100 tys. złotych za ujawnienie danych lekarza, a w przypadku 30 mln wyborców Pan nie reagował?” – pytali posłowie. „Ale tam była sprawa konkretnej osoby i jej danych wrażliwych, a tu żadne dane nie wyciekły” – powiedział Nowak z ufnością.

Choć należy raczej powiedzieć, że nie wiemy o żadnym wycieku. Ale też raczej nie należy się spodziewać, by zdobywca danych z płytki się tym chwalił.

W przypadku bazy PESEL prezes Nowak, skądinąd – jak wyjaśnił komisji – inżynier-mechanik, urzędnik a także były radny PiS, problemu naprawdę nie widział. Owszem, dostawał skargi od obywateli, ale je umarzał, bo uważał, że władza ma prawo poczynać sobie z danymi obywateli tak, jak to robiła.

Mariusz Kamiński też nie widzi problemu

Nowak nie zastanawiał się, po co Poczcie baza PESEL. Ale komisja to już wie, z wcześniejszych zeznań: otóż tylko po to, by z grubsza ustalić, po ile pakietów wyborczych przekazać do punktów węzłowych (Wydziałów Ekspedycyjno‑Rozdzielczych Poczty). Adresy zamieszkania w bazie PESEL nie muszą być aktualne, więc do dostarczania samych pakietów wyborcom Poczta musiała jeszcze pozyskać spisy wyborców. A samorządowcy przeczytali RODO, zrozumieli jego treść i spisów nie dali.

Tymczasem – jak okazało się 17 kwietnia przed komisją – myśl, że przekazywanie danych 30 mln obywateli na płytce rodzi ryzyko dla państwa, nie powstała też w głowie odpowiadającego za to bezpieczeństwo szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego.

Jak zeznał w środę 17 kwietnia ówczesny minister cyfryzacji Marek Zagórski, Kamiński wezwał go na zwołane ad hoc zebranie w sprawie „dostarczania pakietów wyborczych” i upewniał się, czy Poczta już dane osobowe dostała. Zagórski upewnił go, że wszystko załatwione.

I to też stawia włosy dęba.

Ryzyko? Nie moja sprawa

Poseł Bartosz Romowicz (TD) próbował wprowadzić do rozmowy z Nowakiem elementarz RODO. Pytał go o ryzyko: „Próbkę bazy PESEL do testów Poczta dostała mailem z hasłem wysłanym SMSem. Płytę z danymi obywateli wiozła pod konwojem uzbrojonych pocztowców. Widziała różnicę. A Pan?”.

Nowak: „To jest problem administratora danych, nie nasz. My moglibyśmy potem ocenić, czy ryzyko to ocenili poprawnie, ale nie oceniliśmy, bo nie było skarg”.

Romowicz: „Czy UODO badał, do czego Poczcie ta baza PESEL i czy aby na pewno potrzebują aż tylu danych?”.

Nowak: „To nie była sprawa UODO, bo nie zajmował się wyborami”.

Podkładka to podstawa

I prezes Nowak, i zeznający przed nim były minister sprawiedliwości Marek Zagórski, mieli na wyjaśnienie swoich działań ciekawą argumentację.

Że owszem, baza PESEL została udostępniona, ale nie służyła do „organizacji” wyborów, ale do „przygotowania”. A na „przygotowanie” ustawa z 16 kwietnia w art. 99 pozwalała. Owszem, nie pozwalała na „organizowanie” (rozróżnienie „przygotowywanie”/„organizowanie” stosowali wcześniej przed komisją inni funkcjonariusze PiS, ale w odniesieniu do kupowanych kopert i drukowanych kart. Ale nie danych osobowych!).

Ryzyka przetwarzania bazy danych 30 mln obywateli na płycie DVD obaj świadkowie nie oceniali, bo ich zdaniem nie musieli. Ustawa z 16 kwietnia nakazała Poczcie pobrać dane. Zresztą skoro nic wcześniej z Poczty nie wyciekło, to raczej nie było problemu.

Kiedy było już jasne, że wybory kopertowe się nie odbędą, a zatem „około 6-7 maja”, prezes Nowak napisał Poczcie, że dane z bazy PESEL musi zniszczyć. W tym czasie jednak żadne wybory kopertowe nie były jeszcze prawem (ustawa weszła w życie 9 maja), więc ani przed „6-7 maja” ani potem do przetwarzania danych Poczta nie miała prawa. To jednak prezesa Nowaka nie zastanowiło.

Z niszczeniem danych był jednak taki problem, że Poczta Polska pozbawiła w tym momencie stanowiska szefa pionu informatyki Pawła Skórę za to, że wszystkich poleceń szefów nie wykonał, bo uznał je za niedopuszczalne (zeznawał 16 kwietnia 2024).

Poza tym prezes PiS rozważał jeszcze ze współpracownikami, czy by wyborów kopertowych nie zorganizować 17 albo 24 maja. Więc Poczta zniszczyła dane dopiero 15-22 maja.

Opowiadając to prezes Nowaka zdawał się być z siebie niezwykle zadowolony.

Rutynowe działanie Ministra Cyfryzacji

Za to minister cyfryzacji rozumiał z tego jakby więcej. Sam proces wyborów kopertowych wydawał mu się „może nie niemożliwy, ale na pewno bardzo skomplikowany”.

Z tym że nikt tych decyzji z nim nie konsultował, a o samym pomyśle wyborów robionych przez Pocztę „dowiedział się z mediów”. Tak że nie odpowiadał za to.

Nie konsultowano z nim także pomysłu, by dystrybucję pakietów do węzłów WER zrobić przy pomocy bazy PESEL dostarczonej na płytce. Tak naprawdę minister cyfryzacji nie wiedział, po co Poczcie baza PESEL. Ale nie pytał. Nie sprawdzał, czy „rzeczywiście istnieje cel użycia danych i jaki on jest”. Bo gdyby spytał, okazałoby się, że celu, o który każe pytać RODO, nie ma – ustawa o wyborach kopertowych nie weszła w życie.

Sprawa została więc w Ministerstwie Cyfryzacji potraktowana rutynowo. Wniosek Poczty trafił do właściwego departamentu, który dane wydał w oparciu o ogólne upoważnienie do działania w imieniu ministra.

Minister – co charakterystyczne – nie wspominał RODO. A to nie jest tak, że jego resort nie ma wiedzy o tym akcie prawnym. RODO, jako narzędzie prawne obowiązujące w całej Unii było też pisane i konsultowane z polskim Ministerstwem Cyfryzacji (wówczas Administracji i Cyfryzacji).

Siwy mężczyzna pije wodę siedząc na miejscu dla świadka komisji śledczej
Świadek Marek Zagórski. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

RPO ryzyko widzi. Bo nie zależy od PiS

Obaj świadkowie pytani byli o wyrok WSA w sprawie udostępnienia danych Poczcie. Zapadł po skardze Rzecznika Praw Obywatelskich. Jan Nowak tłumaczył się przed komisją, że po prostu nie był w stanie przewidzieć, że sąd przyzna rację Rzecznikowi Praw Obywatelskich, że władza łamie RODO i Konstytucję.

Nowak: „Po prostu są różne stanowiska”.

Rzecz w tym, że wiosną 2020 roku RPO był jedyną instytucją, która zareagowała na pomysł przekazywania bazy 30 mln osób Poczcie Polskiej. A mógł zareagować, bo nie zależał od PiS.

Ówczesny RPO Adam Bodnar w wystąpieniu z 30 kwietnia 2020 roku wskazał, że władza łamanie RODO. I wygrał tę sprawę przed sądem.

Argumentacja RPO jest prosta:

  • "Rozporządzenie RODO pozwala na przetwarzanie danych osobowych wyłącznie, kiedy jest niezbędne do wypełnienia obowiązku prawnego ciążącego na administratorze lub przetwarzanie jest niezbędne do wykonania zadania realizowanego w interesie publicznym lub w ramach sprawowania władzy publicznej powierzonej administratorowi. Tyle że w Polsce takiej podstawy prawnej nie było.
  • Nie można zaakceptować tezy, że na podstawie art. 99 ustawy Tarcza Antykryzysowa 2.0 Poczta Polska może sięgać po dowolne dane z rejestru PESEL, bądź też z innego spisu lub rejestru będącego w dyspozycji administracji publicznej. Akceptacja tego przepisu jako samodzielnej podstawy przetwarzania danych osobowych doprowadzałaby do sytuacji, w której Poczta Polska (jako wyznaczony operator pocztowy) mógłby dowolnie agregować dane zebrane w różnych rejestrach, a jedynym wymogiem dla takiego działania byłoby złożenie wniosku w formie elektronicznej.
  • Sytuacja, w której operatorowi jest przyznana nieograniczona możliwość agregacji danych z rejestrów publicznych, sprzeczna jest również z systemowym podejściem do ochrony danych osobowych przyjętym w Konstytucji. Jej art. 47 zawiera gwarancje ochrony prywatności, a art. 51 odnosi się bezpośrednio do aspektów ochrony prywatności związanych z przetwarzaniem informacji o jednostce. Art. 99 Tarczy 2.0 nie wystarcza, bo nie wypełnia on wymogów, aby skutecznie ograniczyć prawa obywateli zapisane w Konstytucji".

„Jarosław nalega”. Jak władza organizowała wybory w pandemii – co do tej pory ustaliła komisja

W tej części relacji z komisji śledczej przedstawiamy tradycyjnie wszystko, co do tej pory komisja ustaliła. Lektura może być żmudna, ale dla świadomych obywateli – warta zachodu.

Zwłaszcza osoby zajmujące się zarządzaniem mogą się z tego dowiedzieć, dlaczego do tego, żeby się coś zadziało, nie wystarczy, że się ludziom coś każe.

Ustalenia ze środy 17 kwietnia (pogrubioną czcionką) nakładamy na wcześniejsze.

Duda ma wygrać, ale pandemia miesza szyki

  • 5 lutego 2020 – marszałek Sejmu Elżbieta Witek rozpisuje wybory prezydenckie na 10 maja 2020 roku. Ma to być reelekcja Andrzeja Dudy, kandydata PiS. Państwowa Komisja Wyborcza przystępuje do organizacji wyborów.
  • Od 13 marca liczba zakażeń SARS-COV-2 lawinowo rośnie. 24 marca – zostaje ogłoszony stan epidemii i pierwszy wielki lockdown. Za łamanie zakazu wychodzenia z domu „bez powodu” policja wystawia mandaty, a Sanepid nakłada kary do 30 tys. zł.

Co z wyborami?

  • Na świecie zaplanowanych jest w tym czasie 60 wyborów. 43 zostały przesunięte właśnie ze względu na covid (zeznanie Sylwestra Marciniaka z PKW).
  • Minister zdrowia Łukasz Szumowski analizuje dane o pandemii, dostaje szczegółowy raport z Lombardii, gdzie system ochrony zdrowia się załamał.
  • Stan epidemii pozwala w Polsce na skorzystanie z ustaw o stanach nadzwyczajnych. Ale w takim wypadku wybory mogłyby się odbyć dopiero w 90 dni od odwołania stanu nadzwyczajnego.
Nikt wtedy nie wie, kiedy to będzie i jaka będzie wtedy sytuacja polityczna. PiS nie chce ryzykować.

„Jarosław nalega” na zrobienie wyborów

  • „Pod koniec marca” pomysł wyborów kopertowych rzuca Adam Bielan, polityk koalicyjnej partyjki. Wie, że tak się robi wybory w Bawarii, ale nie ma żadnych analiz na ten temat. Punktuje u Kaczyńskiego, któremu pomysł się podoba – pozwala wierzyć, że wybory w Polsce da się przeprowadzić zanim PiS straci poparcie (Sylwester Marciniak z PKW przed komisją: „tylko że w Bawarii przygotowanie społeczeństwa do wyborów korespondencyjnych trwało kilkadziesiąt lat”).
  • „Jarosław (Kaczyński – red.) nalega na przeprowadzenie tych wyborów„ – mówi wicepremierowi Jarosławowi Gowinowi premier Mateusz Morawiecki. Obecny w czasie spotkania minister zdrowia Łukasz Szumowski jest sceptyczny, ale skupia się na problemie pandemii. Jak zeznaje przed komisją, nie mówi wyraźnie ”nie„ – jak zapamiętał to świadek Gowin. ”Trudno powiedzieć, że byłem przeciwny. Ale miałem obawy o bezpieczeństwo zdrowotne przy organizacji wyborów z gromadzeniem się w lokalach. Wszystkie modele epidemiologiczne przewidywały, że pandemia będzie rosła w siłę, a szczyt osiągnie dopiero jesienią".
  • 26/27 marca PKW ma już zawiadomienia od wszystkich komitetów wyborczych o zamiarze startu w wyborach. Ale kampania wyborcza nie przebiega już tak, jak powinna. Np. nie ma spotkań i wieców wyborczych. PKW wydaje więc „apel do władz o ustalenie zasad przeprowadzenia wyborów”.
  • „Na przełomie marca i kwietnia” minister zdrowia rozmawia o wyborach z prezydentem i zarazem kandydatem w wyborach Andrzejem Dudą. Mówi mu, że lepiej byłoby przełożyć wyborybo pandemia będzie trwała około dwóch lat.

Kto wpada na pomysł z Pocztą?

  • 27 lub 28 marca wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń dowiaduje się o pomyśle zrobienia wyborów w formie całkowicie korespondencyjnej z „projektów złożonych w Sejmie przez PiS”. Z tym że projekt, że wybory organizować będzie Poczta Polska, pojawia się dopiero 31 marca, więc Soboń musi mieć jakieś lepsze źródła.
  • Według prezesów Poczty Polskiej pomysł, by za wybory odpowiadała Poczta wpada ktoś w Orlenie. Zgłasza go ich zdaniem Krystian Szostak, który wcześniej był członkiem władz konkurencyjnego dla Poczty InPostu. Mail z adresu Orlenu stwierdza, że Poczta da radę, bo „ma własne drukarnie” (autor maila się myli, ale to wyjdzie na jaw dopiero w połowie kwietnia – na razie mail jest podstawą do działań władzy).

19 marca 2024 roku Krystian Szostak przysyła do OKO.press wyjaśnienie:

Prezesów Poczty Sypniewskiego i Kurdziela zawiodła pamięć, gdyż w tym czasie Szostak już nie był dyrektorem Biura Prawnego Orlenu. Pełnił tę funkcję od lipca 2017 do lutego 2018 roku:

„Rozstałem się z tą firmą zaraz na początku lutego 2018 roku, na prośbę prezesa Obajtka. Od tamtego czasu nie pracowałem w żadnym charakterze (w tym nie świadczyłem usług) dla tej spółki, jak również żadnej innej spółki Skarbu Państwa”.

Krystian Szostak, pytany przez nas o sam mail, odpowiada, że sobie go nie przypomina: „Nie wiem, o jakim mailu oni mówią. Nawet gdybym wiedział i byłbym w jakikolwiek sposób zaangażowany w jego sporządzenie lub jego opiniowanie, to nie mógłbym tego komentować, z uwagi na tajemnicę radcy prawnego, z której zwolnić może mnie tylko prawomocna decyzja sądu. Na marginesie – nie wyobrażam sobie, żeby ponad dwa lata po moim odejściu z Orlenu, ktokolwiek, cokolwiek wysłał z mojej mailowej skrzynki”.

  • 28 i 31 marca – Sejm uchwala przepisy o głosowaniu korespondencyjnym dla osób powyżej 60. roku życia.
  • dopiero 31 marca pojawia się w Sejmie poselski projekt powszechnych wyborów kopertowych. Zakłada on, że wybory organizować będzie rząd i Poczta Polska. PKW nie jest proszona o opinię. W tym czasie PKW po prostu dalej organizuje wybory i nie interesuje się zmianami prawa, gdyż jest „apolityczna”.

Jacek Sasin znajduje odpowiedniego człowieka na prezesa

  • Ale Poczta Polska nie jest w stanie przeprowadzić takiej operacji. Tak uważa jej prezes Przemysław Sypniewski. Nie zostanie wysłuchany, ale odwołany. 1 lub 2 kwietnia wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin zwraca się do wiceministra obrony narodowej Tomasza Zdzikota, by zastąpił Sypniewskiego. Sasin obiecuje Zdzikotowi modyfikację przepisów – co ma rozwiać „wątpliwości Sypniewskiego”. Otóż ustawa o powszechnych wyborach kopertowych nie będzie wymagała, by pakiety wyborcze listonosze dostarczali za potwierdzeniem odbioru. Można je będzie po prostu wrzucić do skrzynki. Zapewnienia Sasina są dowodem, że na przełomie marca i kwietnia trwały w PiS jakieś analizy. Ale nie wiadomo, kto je robił – bo wszystko było nieformalne.
  • „Na początku kwietnia” Jacek Sasin „nieformalnie prosi” wiceministra Sobonia (który NIE odpowiada za Pocztę Polską), by rozejrzał się „jak to wygląda” i o „ogólny nadzór”.
  • Premier Gowin spotyka się z przewodniczącym PKW Sylwestrem Marciniakiem. Jest jedynym członkiem władz, którego interesuje zdanie PKW. Nic z tego jednak nie wynika, bo Gowin zaraz poda się do dymisji, a PKW zachowa ogromną ostrożność w zgłaszaniu wątpliwości.
  • 3 kwietnia – rząd zamyka lasy a do warszawskiej prokuratury trafia od prywatnej osoby zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa: organizacja wyborów w pandemii narazi mnóstwo ludzi na niebezpieczeństwo zachorowania i śmierci.
  • także 3 kwietnia – Tomasz Zdzikot zostaje oficjalnie prezesem Poczty Polskiej. Nie ma doświadczenia pocztowego, ale uważa, że zna się na zarządzaniu.

Etap decyzji. Władza organizuje wybory bez ustawy

  • 5 kwietnia Paweł Skóra, ówczesny dyrektora Pionu Informatyki i Telekomunikacji Poczty Polskiej dowiaduje się, że Poczta będzie jednak organizowała wybory. Mówi mu to przełożony, wiceprezes Poczty Tomasz Janka. Skóra ma opracować razem z pionem sprzedaży „wymagania biznesowe”, a następie harmonogram prac. Ustawy jeszcze nie ma (i nie będzie do samego końca działania Pawła Skóry).
  • 6 kwietnia warszawska prokuratorka Ewa Wrzosek dostaje sprawę organizacji wyborów kopertowych. Sprawę tę zastępczyni Prokuratora Rejonowego Edyta Dudzińska kwalifikuje standardowo – pod art. 165 Kodeksu Karnego (zagrożenie epidemiczne) i opatruje niewyraźną adnotacją.
Prezes Poczty Zdzikot zauważa przed komisją, że tego dnia „nikt nie spodziewał się, że ustawa spowoduje taki konflikt”.
  • 6 kwietnia w nocy i po awanturze w Sejmie, PiS uchwala ustawę o wyborach kopertowych. Projekt jest procedowany jako poselski. Idzie więc szybką ścieżką, bez uzgodnień i konsultacji. Nikt nie sprawdza, czy Poczta jest w stanie pzreprowadzić te operację, Minister Zdrowia nie jest pytany o bezpieczeństwo epidemiologiczne, a PKW i Urząd Ochrony Danych OSobowych – o sensowność i bezpieczeństwo całej operacji. W Sejmie też nie ma dyskusji, co – jak przyznaje teraz Sylwester Marciniak z PKW – „nie jest korzystne”. Ustawa zakłada m.in., że marszałek Sejmu mógłby zmienić termin wyborów z 10 maja na inny (ale opanowany przez opozycję Senat ma miesiąc na zajęcie się sprawą, więc ustawy nie ma). To dowód na to, że PiS już wtedy wiedział, że termin 10 maja jest nie do utrzymania. Na rozpatrzenie ustawy Senat ma 30 dni. Jeśli wykorzysta ten czas, nie da się legalnie zorganizować wyborów kopertowych, bo tego nie da się zrobić w 3 dni. Ale ucinając debatę w Sejmie PiS gwarantuje sobie, że opozycyjny Senat jednak taką debatę porządnie przeprowadzi. Co zajmie czas.
  • Tymczasem władze zachowują się tak, jakby ustawa była. O jej wdrażaniu wicepremier Sasin rozmawia z nowym prezesem Poczty Zdzikotem. I będzie je prowadził regularnie do 10 maja – zeznaje Zdzikot. Soboń to potwierdza.

Gowin protestuje. Informatycy Poczty mają wątpliwości.

  • 6 kwietnia wicepremier Jarosław Gowin podaje się do dymisji. Uważa, że wybory kopertowe doprowadzą do gwałtownego rozpowszechnienia się pandemii, a poza tym państwo nie jest w stanie takiej operacji przeprowadzić i wszystko skończy się katastrofą i międzynarodową kompromitacją. Bez głosów gowinowców PiS nie odrzuci spodziewanego sprzeciwu Senatu. Wiedza Gowina o ryzyku pandemicznym musi wynikać z rozmów z ministrem zdrowia Szumowskim. Ten jednak ich publicznie nie zgłasza. „Ministerstwo Zdrowia zalewane jest wtedy apelami, by zatrzymać wybory” – twierdzi przewodniczący komisji śledczej Dariusz Joński.
  • 6 kwietnia. Zarząd Poczty dostaje od szefa pionu informatyki Pawła Skóry plan działania, z rozpisanymi zadaniami, odpowiedzialnością, wydatkami i ryzkami (nie ma ustawy, więc nie ma gwarancji, że wydatki ktoś Poczcie zwróci). Zarząd Poczty planu nie akceptuje, bo rozumie ryzyko potwierdzenia na piśmie działań, które nie mają podstawy prawnej. Zamiast tego Zarząd powołuje zespół, który pracuje w trybie codziennych zebrań z udziałem członków rządu. „To nie pozwala sprawdzić, co jest zrobione, a co nie, komunikacja wewnętrzna zostaje zaburzona. I wtedy pomyślałem po raz pierwszy, że to się nie uda” – zeznaje Paweł Skóra.

PKW wie, ale nie alarmuje

  • 7 kwietnia – PKW ponawia apel do władz „o ustalenie zasad przeprowadzenia wyborów”. I to wszystko. Gdyż jest „organem apolitycznym”.
  • Już wtedy mniej więcej (albo „nieco później”) jednak sędzia Marciniak z PKW rozumie jednak, że nie przyjęta ciągle ustawa z 6 kwietnia ma istotny błąd: wyborcy nie będą kwitowali odbioru pakietów wyborczych(to jest ta twórcza modyfikacja, którą wicepremier Sasin obiecał Poczcie). Rzeczywiście, jak potwierdza szef pionu informatycznego Poczty Paweł Skóra, system wyborczy ma się oprzeć o potwierdzenia listonoszy o dostarczeniu pakietów wyborczych w aplikacjach do przesyłek poleconych.
„Gdyby ta ustawa weszła w życie, do dziś znajdowalibyśmy po lasach pakiety wyborcze, a liczenie głosów trwałoby tygodniami” – mówi Marciniak.
  • „Wybory były możliwe, ale byłyby nieprawidłowe. Należało nie dopuścić do tego, by się odbyły wedle tych zasad”.
  • Dlaczego PKW nie alarmuje o tak fundamentalnym zagrożeniu dla procesu wyborczego? „W Sejmie nie mieliśmy możliwości zabrania głosu, bo ustawa została przyjęta w jeden dzień. Za to w Senacie [dwa tygodnie później] poświęciliśmy dyskusji kilkanaście godzin”. Sędzia Marciniak jest kolejną osobą po ministrze zdrowia, ministrze nauki, prezesie Poczty i jej szefie pionu informatyki, który widzi problem. Z nich wszystkich reaguje tylko Gowin i prezes Sypniewski. Ponoszą osobisty koszt i niczego nie załatwiają

Etap przygotowań. Minister Soboń naradza się, ale „nieformalnie”

  • 7 kwietnia – zaczynają się przygotowania do organizacji wyborów kopertowych. I organizuje je rząd, łamiąc prawo. Dlatego ustalenie, co kto konkretnie robi i za co odpowiada, jest trudne (i potem będzie wymagało żmudnego zbierania informacji, kto za co powinien ponieść konsekwencje)
  • Dopiero wtedy, bardzo powoli, do polityków PiS dochodzi skala trudności przedsięwzięcia. Artur Soboń w Ministerstwie Aktywów Państwowych spotyka się z wiceprezesem Poczty Grzegorzem Kurdzielem. Soboń twierdzi, że było „nieformalne”, bo on nie ma tego w obowiązkach. A Kurdziel – że „spotykali się przedstawiciele Poczty i MAP – więc nie było to spotkanie towarzyskie”.
  • Z dokumentów, które zbadała NIK, wynika, że „za przygotowanie przeprowadzenia wyborów kopertowych i nieprawidłowości z nimi związane odpowiedzialne było Ministerstwo Aktywów Państwowych. Ostateczną decyzję podjął prezes Rady Ministrów, czyli Mateusz Morawiecki” (zeznanie dyr. Bogdan Skwarki z NIK).
  • 7 kwietnia – minister Łukasz Szumowski zleca Sanepidowi opracowanie zaleceń sanitarnych dla wyborów kopertowych.

Ministrowie naradzają się w sprawie wyborów

  • Między 6 a 10 kwietnia okazuje się, że w organizację wyborów kopertowych ma być też zaangażowana podległa MSWiA Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych. Dowiaduje się tego wtedy członek zarządu PWPW Piotr Ciompa (kolega ministra Mariusza Kamińskiego ze studiów na UW w latach 80.). Około 11 kwietnia Ciompa już wie, że podstawą działań PWPW będzie nie ustawa, bo tej nie ma ciągle, ale decyzja premiera (zostanie ogłoszona dopiero 16 kwietnia).
  • Między 7 a 14 kwietnia trwają na szczytach władzy narady i analizy z udziałem Poczty Polskiej, jak te wybory przeprowadzić. Pomysły się zmieniają, co potwierdzają i szefowie Poczty, i Piotr Ciompa. Do żadnego z tych pomysłów nie ma podstawy prawnej w postaci ustawy. Od 8 kwietnia w rozmowach uczestniczy szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk.
  • Co do koncepcji organizacji wyborów – początkowo za wszystko ma być odpowiedzialna Poczta, potem pojawia się pomysł, że PWPW pomoże.

10 czy 17 maja?

  • 9 kwietnia – prezes PWPW przesyła do MAP Sasina projekt karty wyborczej. Na tym projekcie jest data wyborów 17 maja – nie 10 maja. Co dowodzi, że już trzy dni po uchwaleniu ustawy o wyborach kopertowych ktoś zdawał sobie sprawę, że wyborów nie da się przeprowadzić 10 maja (Ciompa zaznacza jednak, że były też „inne wzory kart wyborczych”, ale „taka data – 17 maja – była w obiegu”).
  • Piotr Ciompa z PWPW regularnie, choć nieformalnie spotyka się z ministrem Kamińskim. Mówi mu, że nie da się zrealizować zlecenia z konfekcjonowaniem pakietów wyborczych w PWPW do 10 maja. Istnieje też ryzyko, że jeśli PWPW zacznie drukować karty wyborcze zamiast banknotów, to nie zrealizuje zapotrzebowania na gotówkę dla NBP. Kamiński przyjmuje to do wiadomości i zapowiada, że porozmawia o tym „z innymi instytucjami zaangażowanymi w wybory”.
  • „Najpóźniej 10 kwietnia” minister Mariusz Kamiński zwołuje zebranie w MSWiA w sprawie wątpliwości dotyczących wyborów kopertowych. Obecny jest m.in. Sasin i Dworczyk ze współpracownikami. Ciompa wychodzi z niego przekonany, że PWPW nie będzie zaangażowana w wybory kopertowe – nikt nie polemizował z zastrzeżeniami Wytwórni. Jednak dwa dni później dowiaduje się, że PWPW będzie jednak drukować – ale nie będzie konfekcjonować kart.
  • „Ktoś wpada na pomysł, że odpowiednim potencjałem dysponuje PWPW. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że poligrafia PWPW nie nadaje się do tego typu operacji” – zeznaje Ciompa. Uznaje to za „niefortunne”. W efekcie trzeba będzie błyskawicznie szukać podwykonawców (którzy też na operacji zarobią).

Kaczyński demonstruje stosunek do prawa

  • 10 kwietnia, Wielki Piątek, do wyborów został miesiąc – Jarosław Kaczyński jedzie na cmentarz na grób rodzinny. Jest jedyną osobą w Polsce, której się to udało – cmentarze są zamknięte.
Pokazuje w ten sposób podwładnym, jakie jest jego podejście do przepisów i procedur.

Atak furii Kamińskiego

  • Kolejne spotkanie na szczycie w sprawie wyborów kopertowych w rezydencji premiera przy ul. Parkowej (uczestnicy to m.in.: Kaczyński, Sasin i prezes Poczty Polskiej Zdzikot) ma „charakter rozmowy politycznej, czy ustawa z 6 kwietnia będzie miała większość [po spodziewanym wecie Senatu]”. Nie ma na nim przedstawicieli Państwowej Komisji Wyborczej, choć zgodnie z prawem to ona nadal odpowiada za organizację wyborów. Nowy prezes Poczty, którego na spotkanie na szczycie zaprosił Sasin, zapewnia polityków, że wybory kopertowe da się zorganizować. Ale „pod pewnymi warunkami”, które zależą od polityków: musi wejść w życie ustawa z 6 kwietnia i to na podstawie powszechnego konsensusu, bo zaangażować w wybory trzeba np. samorządy.
  • Po awanturze w Sejmie 6 kwietnia konsensus jest mało możliwy. Do tego na spotkaniu u premiera sytuacja się pogarsza: szef MSWiA Mariusz Kamiński w ataku furii grozi posłowi partii Gowina Michałowi Wypijowi więzieniem i “zniszczeniem” za protest w sprawie wyborów kopertowych [tego ataku Zdzikot nie pamięta, ale nie może „wykluczyć”; przyznaje, że było nerwowo].
  • W tym czasie – wedle relacji Szumowskiego – Gowin prowadzi z opozycją rozmowy o tym, czy by w trybie super pilnym nie zmienić Konstytucji tak, by wybory prezydenckie zostały odłożone o dwa lata.
  • „Sytuacja była rzeczywiście trudna, ale taka czy inna sytuacja nikogo nie zwalnia od stosowania przepisów prawa uchwalonych przez parlament” – komentuje w komisji śledczej dyr. Skwarka z NIK.

PiS odkrywa problem braku skrzynek pocztowych

  • Tymczasem do obradujących na „roboczych” spotkaniach u Sobonia dociera, że 4 mln osób w Polsce nie ma skrzynek pocztowych. Co prawda pakiety wyborcze (wedle nieobowiązującej jeszcze ustawy z 6 kwietnia) nie wymagają potwierdzenia odbioru, ale gdzie je zostawić, jeśli nie ma skrzynek?
  • Poczta wpada na pomysł, że wewnętrzną regulacją wprowadzi zasadę, że jeśli ktoś nie ma skrzynki, to odbiór pakietu będzie musiał pokwitować osobiście – nie będzie tego robił listonosz. Sędzia Marciniak z PKW: I co? Kto by potem te potwierdzenia przetwarzał?
  • Wiadomo też już, że z powodu pandemii brakuje chętnych do pracy w komisjach wyborczych i nie ma podstaw prawnych, by samorządy przekazały spisy wyborców Poczcie. Nie wiadomo jak chronić członków komisji wyborczej ani czy w ogóle wytrzymają 12 godzin w maseczkach na twarzy. Poczta przeprowadza analizy zasobów firm ochroniarskich – bo dociera do niej, że urny wyborcze z powodu pandemii nie będą mogły stać w placówkach pocztowych, tylko na zewnątrz i jakoś trzeba ich pilnować (Zdzikot).
  • Jest już też jasne, że Poczta Polska ani PWPW nie mają wystarczającej infrastruktury. Do wydrukowania kopert z kartami trzeba zaprosić podwykonawców. I to szybko.

Tajemnica spotkania 15 kwietnia

  • 14 kwietnia – były prezes Poczty Polskiej Sypniewski mówi wiceministrowi Soboniowi, że wybory są nie do przeprowadzenia. Potrzeba na nie 6-8 tygodni, a zostały cztery. Soboń potwierdza fakt takiej rozmowy. Mówi jednak, że Sypniewski mówił mu o „rozwiązywaniu problemów”, a nie o tym, że są one „nierozwiązywalne”. A poza tym przecież Soboń „formalnie” nie znał się na Poczcie.
  • 15 kwietnia – wiceminister Soboń organizuje telekonferencję z udziałem szefów Poczty Polskiej, urzędników i przedstawicieli prywatnych firm, które następnie zarobią na organizacji tych wyborów. „Rozmowy dotyczą tego, kto i kiedy oraz na jakiej podstawie będzie drukował i pakował pakiety wyborcze” – zeznaje Paweł Skóra z pionu informatycznego Poczty. Zebrani rozmawiają o „insertowaniu pakietów wyborczych”, co jest „krytycznie ważnym szczegółem technicznym” dla przeprowadzenia wyborów przez Pocztę.
  • Soboń unika jak ognia odpowiedzi na pytanie, kto to spotkanie zorganizował. W czasie konfrontacji z nim przed komisją prezes Kurdziel mówi jednak: „Soboń polecił mi to spotkanie zorganizować”. Firmy na to spotkanie zaprasza Soboń na podstawie listy od Kurdziela. A szef pionu informatycznego Poczty Paweł Skóra dodaje, że Soboń to spotkanie prowadził.
  • Według prezesów Poczty Soboń po rozmowie z Sasinem mówi im, że powinni organizować wybory „na zasadzie ryzyka biznesowego”. Czyli bez ustawy i umowy z rządem. Soboń tego akurat nie pamięta. Potwierdza jednak, że – co do zasady – informacje z takich spotkań przekazywał Sasinowi.

Nie ma ustawy, premier decyduje, a Sasin i Kamiński się starają

  • 15 kwietnia – w TVN minister Łukasz Szumowski mówi, że wybory lepiej przełożyć, a koncepcja Jarosława Gowina, by o dwa lata wydłużyć kadencję Andrzeja Dudy (pozbawiając go prawa do reelekcji) jest bardzo dobra. Szumowski słyszy też od „pana premiera i pana prezesa”, że to dobra propozycja, a Gowin prowadzi w tej sprawie rozmowy w parlamencie.
  • 16 kwietnia – premier Mateusz Morawiecki wydaje decyzję administracyjną o organizacji wyborów kopertowych z poleceniami dla Poczty i PWPW. Problemem jest to, że jej podstawą jest ustawa, która nie obowiązuje. Projekt decyzji przedstawia premierowi szef jego kancelarii Michał Dworczyk. Jest on negatywnie zaopiniowany przez służby prawne KPRM i Prokuratorię Generalną. Minister zdrowia Łukasz Szumowski twierdzi, że premier znał w tym momencie jego zastrzeżenia do organizacji wyborów, bo o tym rozmawiali.
  • NIK: W momencie wydania przez premiera decyzji nie dysponuje on żadną formalną analizą jej skutków ani potwierdzeniem, że na realizację tej decyzji są pieniądze. No i ich nie będzie.

„Przygotowanie” czy „organizowanie”

  • Michał Dworczyk tłumaczy przed komisją śledczą, że premier nie decydował o organizacji wyborów, ale zlecał tylko działania przygotowawcze. Tu po raz pierwszy (ale nie ostatni) pojawia się argument, że „przygotowanie” to nie to samo co „organizowanie”. „Ale jakie to działania przygotowawcze, skoro na ich podstawie kilka dni później wydaje się pieniądze? Poczta Polska nie potraktowała tej decyzji jako polecenia, żeby się przygotować. Oni już zaczęli działać. Więcej, premier zleca wprost PWPW wydrukowanie kart do głosowania. Tymczasem zgodnie z prawem może o tym decydować wyłącznie Państwowa Komisja Wyborcza” – tłumaczy dyr. Skwarka z NIK. „To jest przekroczenie uprawnień”.
  • Kontrola NIK wykazuje, że po wydaniu decyzji Kancelaria Premiera zleca sporządzenie opinii prawnych uzasadniających ją. Wstecznie.

Etap prawnej próżni. Premier kazał, ustawy nie ma

  • 16 kwietnia – Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych dostaje decyzję wydrukowania kart wyborczych (zeznanie Zdzikota). Jak zeznaje Wiktor Klimiuk z MSWiA, to Kamiński sprawdza w PWPW, czy Wytwórnia jest w stanie wydrukować karty wyborcze, a na informacji przygotowanej przez prezesa PWPW pisze „zatwierdzam” lub „potwierdzam”.
  • 16 kwietnia – staje się jasne, że Senat nie rozpatrzy ustawy z 6 kwietnia przed 5 maja.
Prezes Poczty Zdzikot wie już, że wybory są nie do przeprowadzenia.
  • Uważa jednak, że gdyby nie zrobił teraz nic i czekał na ustawę do 6, 7 czy 9 maja, to wyjdzie na to, że Poczta się do wyborów nie przygotowała. „Musi” więc organizować wybory bez ustawy – by nikt nie obarczył go potem odpowiedzialnością za niepowodzenie. Poczta dalej organizuje wybory „na zasadzie ryzyka biznesowego”. To, czy informatycy dowiozą system, ma się okazać dopiero 5 maja.

Sędzia Marciniak czyta Dzienniki Ustaw

  • Kolejna ustawa covidowa 2.0 – z 16 kwietnia (wchodzi w życie 18 kwietnia) – odbiera Państwowej Komisji Wyborczej prawo drukowania kart wyborczych. To pogłębia chaos (Bogdan Skwarka z NIK mówi o „pustce prawnej”) – bo ustawa z 6 kwietnia – nie obowiązuje aż do 9 maja 2020 roku. Skwarka: „Od tego momentu do 9 maja nie ma żadnych podstaw prawnych do organizowania przez Pocztę i PWPW wyborów kopertowych”.
  • Sylwester Marciniak z PKW dodaje: „W tym czasie nadal obowiązuje Kodeks Wyborczy, z wyjątkiem prawa PKW do drukowania kart wyborczych. Nie ma podstawy do organizowania wyborów kopertowych”.
  • Ale – co ciekawe – ustawa z 16 kwietnia jest niezwykle obszerna. Do PKW dopiero 20 kwietnia dociera, że została pozbawiona praw drukowania kart. Przewodniczący PKW Marciniak o wszystkich zmianach wie tylko dlatego, że codziennie czyta sobie Dziennik Ustaw.
  • Choć PKW odpowiada nadal za organizację wyborów (z wyjątkiem druku kart), to nie wie, co robią w sprawie wyborów Poczta Polska i PWPW. I nie pyta.

Skąd legalnie wziąć wzór kart wyborczych i dane wyborców?

  • Ustawa „covidowa” z 16 kwietnia daje też Poczcie Polskiej prawo do pobrania z Ministerstwa Cyfryzacji bazy PESEL. Nikt tego przepisu nie konsultował z Urzędem Ochrony Danych Osobowych. A prezes UODO Jan Nowak „nie zajmuje się wyborami”, więc i tym się nie interesuje. Pytania rodzą się w głowie prezesa Nowaka dopiero 18 kwietnia, kiedy ustawa wchodzi w życie i wtedy zastanawia się, czy ustawa zgodna jest z RODO. Ale wychodzi mu, że jest.
  • Wieczorem 16 kwietnia Wiktor Klimiuk z MSWiA pisze do szefa gabinetu politycznego ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego maila, że problem ustawa z 16 kwietnia nie rozwiązuje problemu z drukiem kart:
    • formalnie wzór karty wyborczej nadal ustala PKW. Straci to prawo 18 kwietnia. Ale ustawa, która pozwala to zrobić Poczcie i Ministrowi Aktywów Państwowych, nie weszła w życie – więc cokolwiek zrobi Wytwórnia (użyje starych wzorów czy zrobi własne), będzie kłopot.
    • nie wiadomo, ile będzie kosztował wydruk kart;
    • nie jest rozwiązana kwestia II tury wyborów (wygląda na to, że Wiktor Klimiuk pierwszy zauważa problem, że II tury w trybie kopertowym nie da się zrobić, bo dwa tygodnie to za mało na druk i dystrybucję kart wyborczych).
  • Klimiuk uważa za prawdopodobne, że jego mail dotarł do Mariusza Kamińskiego.

Etap szukania usprawiedliwień na piśmie

  • Poczta Polska (wiceprezes Grzegorz Kurdziel) informuje mailem wicepremiera Sasina, że pierwsze pieniądze na wybory trzeba będzie wydać do końca tygodnia (17 kwietnia). Na co Sasin odpisuje, że jest gotowy podpisać umowę, która będzie podstawą do wydawania pieniędzy. Prezes Poczty Zdzikot podkreśla, że Sasin obiecał mu, że na pewno umowę zawrze. Soboń nie bierze w tym udziału. Zeznaje, że decyzje podejmował Sasin.
  • 17 kwietnia – Poczta Polska z PWPW zawierają umowę o poufności. Co świadczy o tym, że kolejnym krokiem ma być podpisanie umowy. Nie można więc teraz tłumaczyć, że umowa była „dorozumiana”. Ale umowa PWPW – Poczta podpisana nie będzie, zatrzymuje to Piotr Ciompa.

Minister zdrowia zabiera głos

  • 17 kwietnia, dzień po decyzji premiera – minister zdrowia Łukasz Szumowski wydaje publiczne zalecenia, by przełożyć wybory do momentu wynalezienia szczepionki. A najlepiej przedłużyć kadencję Andrzeja Dudy o dwa lata (jest to pomysł byłego wtedy wicepremiera Gowina, z którym Szumowski jest związany politycznie – był jego zastępcą w ministerstwie nauki od 2015 roku). A jeśli się „nie da uzyskać zgody politycznej” w tej sprawie, to wybory korespondencyjne są lepsze. Dlaczego dopiero wtedy, trzy tygodnie przed głosowaniem? Szumowski zeznaje przed komisją śledczą, że o tym stanowisku informował premiera Morawieckiego „kilka dni wcześniej”. Ale, jak ustaliła komisja, jedynym formalnym dokumentem z Ministerstwa Zdrowia jest tylko to miękkie stanowisko z 17 kwietnia. Szumowski tłumaczy przed komisją, że formułuje zalecenia nie kategorycznie, bo ostateczną decyzję i tak podejmowałby Sejm – bo rzeczywiście ustawy nadal nie ma.
  • 20 kwietnia – Senat prosi PKW o przedstawienie stanowiska w sprawie ustawy z 6 kwietnia. Bo nad ustawą ciągle pracuje.

Baza PESEL podróżuje, umów na druk i pakowanie kart wyborczych nie ma

  • 20 kwietnia – Poczta występuje do Ministerstwa Cyfryzacji o pełną bazę PESEL – dane 30 mln osób, które 10 maja 2020 r. będą miały co najmniej 18 lat. Ministerstwo nie widzi ryzyka, gdyż z Poczta jest „zaufanym partnerem”, który pobierał już dane z bazy PESEL i nigdy nie dochodziło tam do wycieku. Być może wie o tym wniosku Urząd Ochrony Danych Osobowych, bo mimo że prezes o transferze danych „dowiedział się po fakcie”, to jednak problem prawny jest mu znany od 18 kwietnia. Być może więc nawet instytucja prezesa Nowaka podpowiada, jak te dane przekazać. Ale ówczesny prezes UODO Jan Nowak nie jest tego pewien zeznając przez komisją śledczą, bo w zasadzie zareagował dopiero oświadczeniem na stronie UODO 24 kwietnia.
  • 21 kwietnia – Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych występuje do MSWiA o zawarcie umowy. Ta umowa też nie zostaje podpisana. Wytwórnia dowiaduje się bowiem, że zlecenie na druk kart wyborczych złożyła Poczta, więc umowa już nie jest potrzebna.
  • Poczta Polska twierdzi jednak, że nie zlecała PWPW druku kart, tylko ich transport. Nie jest stroną umowy o druk kart. Chodzi tu o to, że podstawą podpisywania tych umów była decyzja premiera z 16 kwietnia. A zainteresowani wiedzą, że nie ma ona podstaw prawnych. Więc nie podpisują umów.

Umowa była ustna

  • Wiktor Klimiuk z MSWiA tłumaczy teraz, że druk kart nie nastąpił bez umowy, bo skoro PWPW wydrukowała karty, a Poczta je przyjęła, to świadczy to o zawarciu umowy. Nie ma jednak takiego dokumentu – a chodzi o publiczne pieniądze. Posłowie PiS przed komisją tłumaczą, że „w Polsce jest wolność umów”, więc można było zawrzeć „umowę hybrydową”.
  • Dyr. Skwarka z NIK: przecież projekt tej umowy istniał na papierze. Więc o czym my rozmawiamy?

Drukujemy karty wyborcze – bez wzoru i bez ustawy

  • Prezes PWPW pokazuje następnie min. Kamińskiemu gotowe karty, które można wysłać Poczcie Polskiej. Wytwórnia wydrukowała je bez umowy i bez szacowania kosztów.
  • Dyr. Skwarka z NIK: Wydrukowanie kart bez podstawy prawnej – a takiej podstawy wtedy nie było – to poważny problem.
  • 21 i 22 kwietnia – wiceminister Artur Soboń z MAP udziela wywiadów w mediach w sprawie wyborów kopertowych. Mówi tam o wielu szczegółach organizacji zbierania głosów. O tym, jak będą identyfikowani wyborcy i jak będą zbierane głosy (do worków). Pokazuje to, że ma ogromną wiedzę o tych przygotowaniach. Nie dzieli się publicznie żadnymi wątpliwościami i bagatelizuje pytania dziennikarki – choć teraz, przed komisją, zeznaje, że tych wątpliwości miał wtedy coraz więcej.
  • 22 kwietnia – Poczta wysyła wicepremierowi Sasinowi projekt umowy Poczta – MAP. Sasin, podobnie jak Mariusz Kamiński z MSWiA też jej nie podpisze. Wiceprezes Poczty Zdzikot podkreśla, że Sasin nie zgłaszał żadnych uwag do przesłanego mu projektu. Dlatego nie ma pojęcia, dlaczego Sasin go nie podpisał. „Do zawarcia umowy powinno było dojść”. W sumie Poczta „w ramach ryzyka biznesowego” wyda 88 mln zł.
  • NIK: Zgodnie z decyzjami premiera, MSWiA było zobowiązane do podpisania umowy z PWPW, a MAP z Pocztą Polską. Obie państwowe firmy przekazały swoim ministerstwom szacunki dotyczące kosztów. Negocjowały koszty z podwykonawcami. Ale nie miały umów. "Naszym zdaniem firmy powinny przed wykonaniem podpisać stosowną umowę i dołożyć należytej staranności, żeby wydane pieniądze do nich wróciły. To była podstawa wniosków NIK do prokuratury. „Zwłaszcza że to nie są środki spółek tylko również podatników” – zeznaje Bogdan Skwarka z NIK.

PESEL nie wystarczy. Kto wyśle maile?

  • 22 kwietnia – szef pionu informatycznego Poczty Paweł Skóra przywozi z Ministerstwa Cyfryzacji na zaszyfrowanej płycie DVD całą bazę PESEL. Jest eskortowany przez uzbrojony konwój. Baza zostaje zassana do systemu informatycznego Poczty tylko po to, by Poczta wiedziała, ile mniej więcej pakietów wyborczych dostarczyć do konkretnych punktów węzłowych WER (Wydziałów Ekspedycyjno‑Rozdzielczych Poczty) i do placówek pocztowych.
  • Jednak przekazanie danych obywateli w taki sposób jest po prostu sprzeczne z RODO, co potwierdzają potem sądy w wyrokach. Bowiem RODO – rozporządzenie o ochronie danych osobowych obowiązujące w całej Unii Europejskiej – mówi wyraźnie, że sama ustawa nie wystarczy do przerzucania się danymi ludzi. Trzeba spełnić warunki dodatkowe, m.in. upewnić się co do celowości operacji, zanalizować ryzyko i upewnić się, że środki bezpieczeństwa są do niego adekwatne (warto zauważyć, że RODO, obowiązujące od 2016 r., wykuwało się także w polskim Ministerstwie Cyfryzacji, więc tam powinni być eksperci, którzy by tę problematykę znali i rozumieli).
Baza PESEL nie jest jednak tożsama ze spisami wyborców. Te są w dyspozycji samorządów.

Kolej na samorządy

  • W nocy z 22 na 23 kwietnia – wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast dostają w mailu wnioski o przekazanie danych ze spisu wyborców. Poczta wysyła je na podstawie ustawy z 16 kwietnia. Odmawia wysłania tego maila szef informatyków Poczty Polskiej, Paweł Skóra, któremu każde to zrobić szef, wiceprezes Tomasz Janka. Skóra mówi mu: „takiej komunikacji nie prowadzi się mailowo, bo nie jest to bezpieczna forma komunikacji z obywatelami. Nie da się tu potwierdzić nadawcy – a mail nie był podpisany podpisem kwalifikowanym”. Odpowiedź brzmi „To jest polecenie Zarządu”. Skóra mówi, że tego nie zrobi. Mailing więc przeprowadza jego pracownik (i – niebawem – następca na stanowisku) Jarosław Gromadziński. Ten wysyła maila nocą, gdyż Zarząd chciał, by wysyłka wyszła tego samego dnia.
Protest Skóry więc nic nie daje. Poza tym, że niebawem straci on stanowisko.
  • Następnego dnia do Poczty dociera jednak, że niepodpisany mail to skandal (mówi to przed komisją Skóra, ale też prezesi Poczty oraz minister cyfryzacji). Wobec tego wiceprezes Janka poleca Skórze wysłanie wezwania do samorządów systemem ePUAP. Skóra odmawia – mówi, że może pomóc, ale tego nie zrobi. Wobec tego wezwanie idzie z nowej skrzynki ePUAP Poczty, którą błyskawicznie zakłada Ministerstwo Cyfryzacji (zgodę wydaje minister cyfryzacji). Minister wie bowiem, że Poczta ma prawo prosić o listy. Wie też, że samorządy nie mają podstawy prawnej, by na prośbę odpowiedzieć listy wydać – ale to mu nie przeszkadza.

Jak użyć list wyborczych, o ile będą

  • 23 kwietnia PKW wysyła samorządowcom potwierdzające to stanowisko. Bo listy – w przeciwieństwie do bazy PESEL – nie służą „przygotowaniom”, ale już wprost „organizacji” wyborów. A do organizacji wyborów przez Pocztę nie ma podstaw prawnych (brak ustawy).
  • 24 kwietnia prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych Jan Nowak wydaje stanowisko (bo ludzie ślą do Urzędu pytania i skargi). Stwierdza, że wybory to nie jego sprawa, tylko PKW. Natomiast Poczta mogła pozyskać dane z bazy PESEL na podstawie art.99 ustawy covidowej oraz decyzji premiera z 16 kwietnia. UODO też – podobnie jak Minister Cyfryzacji – oddziela „organizację wyborów” od „przygotowania wyborów”. Baza PESEL nie służy „przygotowaniu” ale „organizacji”, więc wszystko jest w porządku. Problemów z ryzykiem obracania całą bazą PESEL w spółce Poczta Polska prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych nie widzi.
  • Bogdan Skwarka (NIK) przed komisją: Do wezwania samorządowców o wydanie spisów wyborców nie było żadnej podstawy prawnej.
  • Zatem samorządy rozpatrują wniosek Poczty – ale w większości odmownie (odpowiada 541 gmin na 2400, jednocześnie, jak wykrywa NIK, samorządowcy zasypują KPRM pytaniami w sprawie tego wezwania. KPRM odmawia jednak odpowiedzi, twierdząc, że gminy nie są stronami tej decyzji). Zdaniem PiS to zachowanie opozycyjnych samorządowców uniemożliwiło przeprowadzenie wyborów.
Tymczasem do rządowych organizatorów na szczeblu rządowym „wyborów kopertowych” dociera, że samorządy prowadzą spisy wyborców w różnych formatach i być może nie da się ich szybko użyć.

Mariusz Kamiński upewnia się, czy PESEL został oddany

  • Wiceprezes Poczty Zdzikot przed komisją: „To doprowadziło władze do stworzenia centralnego rejestru wyborców w 2023 roku”.
  • Soboń przed komisją: bez spisów nie dało się przeprowadzić wyborów. „Na tym polega człowiek myślący, że ma wątpliwości”. Paweł Skóra o problemie ze spisami wie wcześniej, ale zakłada, że dałoby się spisy ujednolicić. Choć „ryzyko oczywiście było”.
  • Do PKW właśnie wtedy dociera, co się stało: że została pozbawiona części uprawnień. Sędzia Marciniak nie doczytał tego w ustawie z 16 kwietnia („gdyż była obszerna”, a przepis dotyczący PKW miał numer 99). Sędziego Marciniaka z PKW alarmują samorządowcy. Pytają, co zrobić z żądaniami Poczty, by wydać jej spisy wyborców. PKW wyjaśnia, że w ustawie covidowej 2.0 jest przepis (art. 99) pozwalający wydać dane wyborców Poczcie. Jednak nadal nie obowiązują przepisy o samych wyborach kopertowych – bo te są w nieobowiązującej ciągle ustawie z 6 kwietnia. Czyli nie ma podstaw prawnych.
  • Około 22-24 kwietnia, już po przekazaniu bazy PESEL Poczcie, minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński organizuje u siebie spotkanie ad hoc w sprawie wyborów kopertowych. Jest na nim też zastępca Kamińskiego, wiceminister Błażej Poboży, minister zdrowia Szumowski, wiceminister Cieszyński, oraz ściągnięty nagle minister cyfryzacji Marek Zagórski. Spotkanie dotyczy „procedury przekazywania wyborcom pakietów wyborczych”, rozważane są na nim, ale „niekonkluzywnie to, czy nie dałoby się przeprowadzić w innym terminie”. Kamiński upewnia się u ministra cyfryzacji, czy przekazał dane PESEL.

Etap szukania potwierdzeń własnej niewinności

  • Wiceprezes Poczty Zdzikot zaopatruje się w opinię prawników, że nie mógł czekać na umowę z Ministerstwem, gdyż decyzja premiera z 16 kwietnia miała klauzulę natychmiastowej wykonalności.
  • Na podobnej zasadzie działa PWPW: zakłada, że musi wydrukować karty wyborcze, bo tego wymaga rozporządzenie premiera.
  • Wiceminister Soboń rozporządzeniem premiera jako podstawą swoich działań nie może się posłużyć, bo jego ono nie dotyczy. Do swojej obrony używa więc formalnego zakresu obowiązków w Ministerstwie. Nie obejmuje on współpracy z Pocztą. Zdaniem Sobonia zakres ten czyni jego działania „nieformalnymi”.
  • Na podstawie obietnicy Sasina Poczta bierze się jednak za „organizację wyborów” (są na to maile o kalkulacji kosztów), choć jej szefowie zdają sobie sprawę, że nie wolno im tego robić.
  • MSWiA nie płaci PWPW za druk. W ten sposób unika kolejnej pułapki: premier kazał MSWiA zapłacić, ale jego rozporządzenie nie ma podstawy w ustawie – bo ustawy jeszcze nie ma. MSWiA robi sobie w tej sprawie specjalną prawną analizę.
  • 5 maja (dopiero) – prezes Urzędu Ochrony Danych zwraca się do Ministerstwa Cyfryzacji, czy aby dane udostępnione Poczcie są bezpieczne.

Etap paniki. Władza umarza śledztwo po dwóch godzinach

  • 23 kwietnia około godz. 16:00 prokurator Ewa Wrzosek wszczyna sprawę w sprawie zagrożenia epidemiologicznego stwarzanego przez organizację wyborów kopertowych. Wcześniej ustaliła, że zgłoszenie obywatela może być zasadne. Epidemiolodzy ostrzegają, że ustawa „kopertowa” procedowana przez parlament jest obarczona ryzykiem dla osób pracujących przy wyborach, a przez to doprowadzi do rozprzestrzenienia się pandemii. Jest też w tej sprawie publiczne stanowisko ministra zdrowia. Po godz. 18:00 sprawa zostaje umorzona przez jej zwierzchniczkę, prok. Edytę Dudzińską. Przed komisją zeznaje ona, że Wrzosek nie miała prawa zajmować się tą sprawą, gdyż niewyraźna dekretacja Dudzińskiej na aktach to słowa „dla mnie”. Nikt nie zauważył w prokuraturze, że prok. Wrzosek ma od trzech tygodni nie swoją sprawę. Nikt nie ustalał też, jak do rzekomej pomyłki doszło. Wedle komunikatu rzeczniczki prokuratury z 23 kwietnia powodem umorzenia jest to, że do przestępstwa nie doszło: wyborów nie było i nie wiadomo, kiedy będą (!). Tego dnia wiadomo już, że wybory są praktycznie nie do przeprowadzenia, a poszły na nie bez podstawy prawnej pieniądze publiczne. Reakcja zwierzchników Dudzińskiej, którzy wysyłają ją do pracy po godzinach, świadczy o tym, że gdzieś na górze w PiS ktoś już zaczyna sobie z tego zdawać sprawę.
  • PiS jednak dalej szuka większości dla operacji „wybory kopertowe”. I to mimo tego, że wybory są niewykonalne – i to od samego początku, a wie o tym coraz więcej osób w partii. Ustawa zalegalizowałaby przynajmniej częściowo dotychczasowe działania. PiS zbiera więc głosy do odrzucenia spodziewanego weta Senatu.

Gowin dostaje ostrzeżenie

  • Świadek Paweł Kukiz słyszy wprost, że chodzi o zwiększenie szans wyborczych Andrzeja Dudy. Co oznacza, że władza wykonawcza łamie prawo, by wpłynąć na wynik wyborów.
  • W tym mniej więcej czasie tajemniczy funkcjonariusz służb specjalnych ostrzega Gowina, by miał się na baczności. ”Zbierane są na pana haki”. Do ojca posła Michała Wypija zgłasza się tymczasem doradca Andrzeja Dudy Jerzy Milewski z prośbą, by syn zmienił zdanie (spotkanie odbywa się na stacji benzynowej pod Szczytnem).
  • Gowin rozmawia z posłami opozycji i “próbuje znaleźć jakieś rozwiązanie”. "Nie czułem się osobiście szantażowany, ale wiem o rozmowach, jakie odbywali posłowie Porozumienia. Ówczesna wiceminister Iwona Michałek była zaproszona przez Mateusza Morawieckiego na spotkanie do willi premiera i tam sugerował jej dymisję, jeśli nie poprze tych wyborów. Z kolei pracujący w administracji członkowie rodziny Michała Wypija byli nagabywani, by wpłynęli na pana posła” – zeznaje Gowin przed komisją.

Straszenie posłów od Kukiza

  • Politycy PiS próbują zmusić do głosowania za wyborami kopertowymi (kiedy ustawa wróci z Senatu) posłów z ugrupowania Pawła Kukiza.
  • Świadek Jarosław Sachajko, kolega Kukiza, przyznaje, że prezes firmy drobiarskiej Cedrob zaprosił go do premiera, by tam zaproponować mu – posłowi ówczesnej opozycji – stanowisko w Ministerstwie Rolnictwa za poparcie wyborów kopertowych. Sachajko lobbuje tam za swoim „programem białkowym” i z negocjacji nic nie wychodzi.
  • Sam Kukiz – wtedy poseł niepopierający PiS (obecnie, w trzeciej swojej kadencji – wybrany z list PiS) – ujawnia tę korupcję w ogromnym, emocjonalnym i bardzo szczegółowym wpisie na Facebooku z 5 maja. Pisze, że PiS stawia na swoim „dzięki gangsterskim metodom przekupstwa i szantażu”. A także, że „Dworczyk na to, że taka jest linia partii, że wybory muszą być w maju i nic się nie da zrobić”. Tymczasem opozycja próbuje przeciągnąć na swoją stronę ludzi Gowina, oferując mu stanowisko marszałka Sejmu – zeznaje Kukiz.

Problemy okazują się nie do przejścia: 10 maja jest nierealny

  • Kolejne analizy doprowadzają organizatorów wyborów kopertowych do wniosku, że wybory będzie trzeba przesunąć na 17 maja. I taką datę wskazywał na „spotkaniach roboczych” z Pocztą wiceminister Soboń. Na to także nie było żadnej prawnej podstawy – bo ustawa z 6 kwietnia nie weszła w życie.
  • Wedle wiceprezesa Zdzikota 17 maja to też termin nierealny. W grę wchodzi 23 maja i to tylko dla I tury. II tura jest w ogóle niewykonalna, bo nie da się jej organizować w dwa tygodnie, jak wymaga prawo.

A co z II turą?

  • W planie organizacji wyborów przez Pocztę Polską nie ma w ogóle mowy o II turze wyborów prezydenckich. Ale „to nie był problem Poczty – ona miała tylko doręczyć pakiety” – zeznaje Zdzikot. Tłumaczy się, że choć nikt w kraju nie byłby w stanie przygotować i rozdystrybuować nowych pakietów wyborczych do II tury, to przecież „może ktoś w Unii Europejskiej umiałby to zrobić”.
  • A może użyć ponownie kart z I tury? I dodać zalecenie, żeby wybierać tylko spośród kandydatów, którzy przeszli do drugiej tury? Sylwester Marciniak z PKW: Nie nie, to nie byłoby właściwe. Bo np. jedne komisje by tych kandydatów niestartujących w II turze skreśliły, a inne nie".
  • Wiceminister Artur Soboń zeznaje, że o niemożliwości zorganizowania II tury nie wiedział „na początku kwietnia”, ale potem jego wiedza była „szersza”. W III dekadzie kwietnia wie też, że Poczta nie dostała spisu wyborców, więc także I tura jest niemożliwa do przeprowadzenia 10 maja. Tak więc w drugiej połowie kwietnia wybory „kopertowe” są organizowane ze świadomością, że nie da się ich zacząć ani dokończyć. Soboń tłumaczy się jednak, że „nie mógł się zajmować II turą, bo nie wiedział, czy będzie potrzebna”. Nie rozumie też, dlaczego on miałby mieć „jakiś plan na II turę” – nie był „formalnie” za to odpowiedzialny.
  • Soboń tłumaczy: „nie wiadomo, czy wybory były do zorganizowania, gdyż nie sprawdzono tego w praktyce”.

Sędzia Marciniak zabiera głos

  • 28 kwietnia i 4 maja – nad ustawą z 6 kwietnia o powszechnych wyborach kopertowych pracują komisje senackie. Sylwester Marciniak z PKW dopiero tam zabiera publicznie głos i przekazuje zastrzeżenia, które miał od początku. Senat uwzględnia jego głos przygotowując decyzję o wecie. „Wtedy jednak wiadomo było, że ustawa nie wejdzie w życie tak, by wybory mogły się odbyć 10 maja”. Marciniak uważa, że prace senackie były potrzebne („ale pytanie, czy aż tak długie” – asekuruje się).
  • 28 kwietnia szef pionu informacji Poczty Polskiej „traci kontakt” ze swym przełożonym, wiceprezesem Janką. Nie wie więc, czy do Poczty dochodzą spisy wyborcze i czy Poczta pracuje nad stworzeniem spójnej bazy dla listonoszy. Nadal nie ma ustawy o wyborach kopertowych

Soboń próbuje zatrzymać pociąg, a potem jedzie w góry

  • 30 kwietnia – Soboń w mailu do szefa KPRM Michała Dworczyka przedstawia cały zestaw argumentów przeciwko organizacji wyborów kopertowych. Zebrał rzeczywiście (co potwierdzają inni świadkowie) wiedzę w czasie kolejnych spotkań i rozmów. Po wysłaniu tego maila jedzie na majówkę w góry.
Soboń jest kolejną osobą w aparacie władzy, która odważa się powiedzieć STOP. Mail wysyła na prywatną skrzynkę Dworczyka, której zawartość ujawni potem Poufna Rozmowa.
  • Wcześniej „nieformalne” działania nie zamieniają się w formalne dokumenty, gdyż władza PiS, by użyć określenia posła PiS w komisji Michała Wójcika, nie pracuje „po aptekarsku”.
  • Soboń przed komisją śledczą nie potwierdza autentyczności maila (gdyż komisja weszła w jego posiedzenie „w sposób nielegalny)”, ale jego treść uznaje za prawdopodobną. Przyznaje bowiem, że stan jego wiedzy na koniec kwietnia był większy, niż na początku kwietnia, kiedy „Sasin prosił go, by się rozejrzał”. "W tym czasie rozmowy o wyborach kopertowych prowadził niemal codziennie. I nie może wykluczyć, że takie myśli zawarł w jakimś mailu.
  • 30 kwietnia o 14:23 – od Sasina do Sobonia trafia pismo z Poczty Polskiej, która zwraca się formalnie o zwrot poniesionych wydatków na wybory kopertowe. I mowa jest w nim o 88 milionach. Pismo jest papierowe, ale zarejestrowane w systemie elektronicznego zarządzania dokumentacją. Więc wiadomo dokładnie, kto, kiedy i co z nim zrobił: Soboń trzyma je u siebie w folderze, by zakończyć sprawę po 16 miesiącach.
  • 30 kwietnia – Rzecznik Praw Obywatelskich pisze do Ministra Cyfryzacji, że nie miał on prawa przekazać bazy danych PESEL Poczcie. Dwa tygodnie później RPO zaskarży tę decyzję ministra do sądu administracyjnego. Sąd w końcu uzna (prawomocnie – w 2024 roku), że decyzja jest bezskuteczna. Więc bezprawna.

Kto za to zapłaci?

  • Zaczyna się gorączkowe poszukiwanie przez te dwa podmioty, Pocztę i PWPW, „kto właściwie ma za to zapłacić”? Szef MAP powiedział, że „on żadnej umowy nie podpisywał i jest czysty”, szef MSWiA tak samo: „Nie ja, gdzie jest moja umowa, gdzie jest moje zobowiązanie?”. Doprowadzono do takiej sytuacji, że gdyby Sejm nie przyjął potem specjalnych przepisów, to być może tych środków firmy nigdy by nie odzyskały. A jest tajemnicą poliszynela, że zarówno PWPW, jak i Poczta Polska, zwracały się do szefa MSWiA i MAP o refinansowanie tych środków i zostały „wysłane na drzewo” – mówił dyrektor Skwarka z NIK.
  • 30 kwietnia – media informują o wycieku kart wyborczych – walają się niepilnowane. PKW nie interweniuje. „Gdyż nie mieliśmy pewności, że są to prawdziwe karty” – mówi przed komisją sędzia Marciniak.

Odwrót. Kaczyński przyznaje, że się nie da

  • Do wyborów ogłoszonych przez marszałkinię Witek zostaje tydzień. Ustawy nie ma – więc ani resort Sasina, ani resort Mariusza Kamińskiego nie podpisują umów na prace dotyczące organizacji wyborów. Ale Poczta Polska podpisuje umowy z pośpiesznie wybranymi podwykonawcami i wydaje pieniądze (NIK: są dwie umowy po 15 mln zł).
  • 3 maja – główny inspektor sanitarny Jarosław Pinkas przesyła ministrowi zdrowia Szumowskiemu rekomendacje, jak bezpiecznie przeprowadzić wybory korespondencyjne – w tym jak zorganizować pracę listonoszy i komisji wyborczych.
  • 4 maja – wiceprezes Poczty Kurdziel mówi w wywiadzie, że pakiety wyborcze wyborcom będą dostarczać dwójki listonoszy. Jednak, jak powie w 2024 roku komisji, kolportaż możliwy jest dopiero od 11 maja. Czyli termin 10 maja jest nierealny. Może to świadczyć o tym, że system projektowany w pionie informatyki Poczty obsunął się o kilka dni – co w przypadku projektów informatycznych nie jest zaskakujące.
  • 5 i 7 maja – PKW oficjalnie stwierdza, że nie da się przeprowadzić wyborów kopertowych. Sygnalizuje to też marszałkini Sejmu Witek.
  • „Po 5 bądź 6 maja” – PiS zaczyna rozważać przesunięcie terminu wyborów i umożliwienie opozycji zmianę kandydatów (zeznania Gowina).
  • Ponieważ nadal nie ma ustawy o wyborach kopertowych, zastępca Szumowskiego przekazuje rekomendacje Sanepidu do Krajowego Biura Wyborczego. Bo to ono cały czas formalnie odpowiada za organizację wyborów. Jest 6 maja. Na wdrożenie tych zaleceń KBW ma więc trzy dni.

Jak odwołać wybory?

  • 6 maja – Jarosław Kaczyński w końcu zmienia zdanie i zgadza się, że wyborów nie da się przeprowadzić 10 maja.
  • „Przed 7 maja” – Poczta Polska dowiaduje się, że wyborów nie będzie.
  • 7 maja – wybory w konstytucyjnym terminie 10 maja odwołują na konferencji prasowej Jarosław Kaczyński z Jarosławem Gowinem. Wtedy też o tym, że wyborów nie będzie, dowiaduje się Artur Soboń, co by świadczyło o tym, że mail do Dworczyka był zakończeniem jego „nieformalnych” usług przy wyborach.
  • 7 maja – PKW protestuje przeciwko pozbawieniu jej prawa organizacji wyborów.
  • „W tym mniej więcej czasie” – UODO pisze do Poczty Polskiej, czy aby na pewno zniszczyła pozyskane dane z bazy PESEL. Bo skoro wyborów nie ma, to Poczta ni ma prawa tych danych mieć.

Ale to nie koniec

  • 8 maja – wieczorem w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej rozważana jest nowa data wyborów kopertowych: 23 maja. Nie ma żadnej podstawy prawnej do tego. Sprzeciwia się temu Gowin, a po jego interwencji – także Andrzej Duda.
  • 9 maja – w końcu wchodzi w życie ustawa o wyborach kopertowych.
  • 10 maja – PKW ogłasza, że zaistniała sytuacja tak „jakby nie było kandydatów”. I można wybory ogłosić ponownie. Jest autorskie rozwiązanie Sylwestra Marciniaka, który próbuje „wybrnąć z zaistniałej sytuacji”. Sędzia Marciniak wyznał komisji, że w stanowisku tym zawarte jest jego wcześniej nabyte przeświadczenie, że wybory 10 maja „mogłyby się odbyć, ale nie byłyby prawidłowe”. Jest z tego prawniczego rozwiązania dumny. Brzmi ono “PKW przyjęła formułę, iż z uwagi na to, że nie przeprowadzono głosowania, występuje podobna sytuacja, co przy braku kandydatów lub przy jednym kandydacie, kiedy się nie przeprowadza wyborów”.
  • 10 maja – szef pionu informatyki Poczty Paweł Skóra dostaje propozycję dobrowolnej degradacji. A ponieważ odmawia, 15 maja dostaje zakaz wykonywania czynności służbowych. On i „kilka innych osób”.
  • Do Urzędu Ochrony Danych Osobowych wpływa 230 skarg od osób, które uważają, że Poczta Polska nie miała prawa przetwarzać ich danych. Z czego 120 skarg w ogóle nie zostaje rozpoznana, z powodu braków formalnych, w stu przypadkach Urząd odmawia wszczęcia postępowania. 13 osób skarży te decyzje do sądów administracyjnych. W ośmiu sądy przyznają im rację, ale UODO składa kasację i tych do tej pory nie rozpatrzył NSA.
  • 15-22 maja dane z bazy PESEL, którymi dysponuje Poczta, zostają zniszczone. Taką informację dostaje UODO. Prezes Poczty Zdzikot potwierdza przed komisją fakt zniszczenia danych. Minister cyfryzacji Marek Zagórski potwierdza, że jego resort wystąpił – i otrzymał – protokół zniszczenia płyty DVD.
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze