Dziś zwierzęta hodowane przemysłowo są trzymane w ciasnych boksach i nie znają innego życia niż to klatkowe. Komisja Europejska chce to zmienić. O pomyśle zakazu chowu klatkowego rozmawiamy z Małgorzatą Szadkowską z Compassion Polska w ramach siódmego odcinka cyklu "Rzeźnia"
Komisja Europejska pod koniec czerwca ogłosiła historyczną decyzję: zakaz chowu klatkowego ma być wprowadzony od 2027 roku. To na razie propozycja, a jej szczegóły poznamy do końca 2023 roku. Jeśli jednak uda się wprowadzić unijne przepisy, życie wielu zwierząt, dziś ściśniętych w ciasnych boksach, nie będzie aż tak przepełnione cierpieniem. Obecnie wiele gatunków hodowanych przemysłowo nie zna zapachu świeżego powietrza i nigdy nie chodziło po trawie.
To siódmy odcinek naszego cyklu „Rzeźnia", w którym opisujemy, jak wyglądają polskie (i nie tylko) hodowle i jak łamane są w nich prawa zwierząt i naruszane przepisy. Wcześniejsze odcinki cyklu można przeczytać tutaj:
O tym, czy zakaz chowu klatkowego uwolni zwierzęta od cierpienia rozmawiamy z Małgorzatą Szadkowską, prezeską Compassion Polska i członkinią komitetu obywatelskiego „Koniec Epoki Klatkowej”.
Katarzyna Kojzar, OKO.press: Zakaz chowu klatkowego oznacza koniec cierpienia zwierząt?
Małgorzata Szadkowska: To niestety nie jest takie proste. Jest bardzo dużo różnych kwestii dobrostanowych i problemów dotyczących wielu gatunków zwierząt, związanych nie tylko z samą hodowlą, ale też na przykład z transportem czy ubojem. I wreszcie: jest wiele gatunków zwierząt, których ta legislacja w ogóle nie obejmie.
Na przykład norki, lisy i jenoty hodowane na futra.
Tak, a do tego cała aquakultura, wszystkie ryby. I jeszcze brojlery, czyli specjalne kury hodowane przemysłowo tylko na mięso, liczone w miliardach w Polsce. Problem polega na tym, że to nie są te kury, które zamykamy w klatkach by znosiły maszynowo jajka. Wymyśliliśmy sobie drugi gatunek kur, który tylko temu służy i tym samym zwiększyliśmy pulę cierpiących istot na potrzeby naszych talerzy.
Wracając jednak do hodowli klatkowej – jeśli zakaz chowu klatkowego wejdzie w życie, to będzie historyczny moment. Historyczna jest już sama decyzja Komisji. Ale powiedziałabym, że to jest dopiero pierwszy krok, który pomoże ograniczyć cierpienie zwierząt, który zreformuje sposób produkcji naszej żywności i rolnictwo w UE. Ale to nie rozwiąże wszystkich problemów i nie zakończy niestety cierpienia zwierząt raz na zawsze.
Jest jakieś inne rozwiązanie? Co by pomogło?
Wydaje mi się, że nie ma możliwości wprowadzenia jednego zakazu, który mógłby uratować wszystkie zwierzęta od cierpienia i zakończyć ich męki w hodowli. Teoretycznie możemy mówić o zakazie hodowli wszystkich zwierząt na żywność dla ludzi. Ale to w tej chwili jest nierealne. Naprawdę trzeba mieć tego świadomość. Tu pozostają wybory konsumenckie i korporacyjne, czyli ograniczanie produkcji i spożycia mięsa i produktów odzwierzęcych.
Jak teraz wygląda rzeczywistość zwierząt w chowie klatkowym?
Hodowla klatkowa jest najbardziej okrutnym sposobem hodowli zwierząt. Taka klatka jest bardzo wizualnym, mocnym symbolem cierpienia zwierząt. Z samej definicji oznacza przecież całkowite zniewolenie. Zwierzę zostaje sprowadzone do roli produktu albo maszyny unieruchomionej metalowymi prętami. W Polsce mamy około 43 mln zwierząt zamykanych w klatkach. To są głównie ptaki, kury hodowane po to żeby znosić jajka. Ale też świnie, cielęta czy króliki hodowane na mięso. Naukowcy oceniają, że sposób w jaki przetrzymywane są lochy, jest najbardziej okrutny spośród wszystkich systemów klatkowych.
Bo?
Lochy mają ograniczone ruchy do tego stopnia, że nie są w stanie się obrócić. Przez wiele tygodni tylko wstają i się kładą, nie wykonują żadnego innego ruchu. Taka locha połowę swojego życia spędzi w klatce.
Przerażające.
Tym bardziej, że są dwa rodzaje ciasnych klatek, do których lochy trafiają cyklicznie. W pierwszej spędzają pięć tygodni, cztery tygodnie na początku ciąży i jeden pod sam koniec. Kiedy urodzi, trafia do drugiej klatki, w której karmi młode. Jakikolwiek inny kontakt z młodymi jest bardzo ograniczony. Potem jest wyciągana, zapładniana ponownie i znowu trafia do klatki.
A kury?
Zamykane są po kilkadziesiąt osobników w dużych klatkach, mogą się obrócić, natomiast wciąż to jest bardzo mała przestrzeń. Na jedną kurę przypada przestrzeń nieco większa od kartki A4. Każdy, kto widział kury, wie, że to nie są takie małe ptaki. A do jednej klatki wpycha się 20, 30, 40 ściśniętych kur. Kolejne gatunki zwierząt hodowlanych, które zamyka się w klatkach w całej Unii, to cielęta i króliki. Szacujemy, że królików może być nawet około miliona. Cieląt – nawet dwa miliony.
Są zamykane w takiej specyficznej przestrzeni, plastikowych boksach, nazywanych igloo. Tam są trzymane przez pierwszych osiem tygodni. Te plastikowe budki ograniczone są dodatkowo metalowymi prętami, które właśnie tworzą klatki do izolacji tych nowonarodzonych zwierząt.
Nazywane są fachowo „kojcami indywidualnymi”. A cielęta to zwierzęta bardzo społeczne i wrażliwe – są badania, które pokazują, że młodziutkie cielaki na skutek stresu, który pojawia się, gdy obserwują zdenerwowane czy zranione inne cielaki, przestają po prostu jeść. W Unii w klatkach hoduje się również kaczki i gęsi na foie gras, co na szczęście w Polsce od końca lat 90. jest zakazane.
Foie gras, czyli francuski pasztet ze stłuszczonych kaczych lub gęsich wątrób. Trudno sobie wyobrazić, jak ktoś w ogóle wpadł na pomysł produkcji czegoś takiego.
A jest uważany za przysmak! Całe południe Europy to produkcja foie gras. Gęsi i kaczki są trzymane w klatkach i przez ostatnich kilka tygodni życia przymusowo tuczone. Żeby je utuczyć, wkłada się im metalową rurę prosto do żołądka, w oczekiwaniu aż te kaczki i gęsi osiągną tzw. stłuszczenie wątroby. Wtedy idą na ubój. I to jest ten przysmak. Stłuszczona wątroba.
Proszę sobie wyobrazić jeszcze jedną rzecz: każdy z tych gatunków, które wymieniłam, spędza albo całe swoje życie, albo ogromną większość swojego życia w klatkach.
Jak rzeczywistość zwierząt się zmieni, jeśli zakaz chowu klatkowego zostałby wprowadzony? Przecież nie wypuścimy nagle wszystkich zwierząt na pastwiska.
Na tę chwilę trudno powiedzieć, jak to będzie wyglądało w kontekście tego co zaproponuje w swoim wniosku ustawodawczym Komisja. Ale w UE już funkcjonują sposoby hodowli zwierząt, które nie są tak okrutne, jak trzymanie ich w klatkach. Nazywane są systemami alternatywnymi – i to trzeba podkreślić – nie są żadną nowością, istnieją, są lepsze dla zwierząt i opłacalne dla hodowców. Ja rekomenduję to, co jest zbieżne z celami strategii Zielonego ładu i strategii „od pola do stołu”. Czyli zgodne z celami, które wyznaczyła sobie UE do osiągnięcia w ciągu najbliższych kilku lat. Mają doprowadzić do bardziej zrównoważonego rolnictwa i dużo lepszych sposobów produkcji naszej żywności. Strategia zakłada, że jedna czwarta rolnictwa w UE będzie rolnictwem organicznym, ekologicznym. To by oznaczało, że zdecydowanie więcej zwierząt rzeczywiście znajdzie się na wolnych wybiegach i będzie miało dostęp do trawy, ale prawdopodobnie też zmniejszy się wtedy całościowo hodowla zwierząt, co jest jak najbardziej rekomendowane.
Co to znaczy? Jak może ta hodowla zwierząt wyglądać?
Najprościej jest to porównać do oznaczeń, jakie znamy z jajek: od zera do trójki. W przypadku innych produktów nie mamy takiego obowiązkowego systemu znakowania. Wielka szkoda. Ale same systemy hodowli są dość podobne: najgorszy, czyli na jajkach trójka, to chów klatkowy. Ten odpada. Zostają trzy: dwójka, czyli ściółkowy, półotwarty. Jedynka, otwarty. I zero – ekologiczny.
Szczegóły zakazu poznamy do końca roku 2023. Wtedy Komisja ma przedstawić gotowy wniosek ustawodawczy, który będzie zawierał okres przejściowy, system wsparcia finansowego dla hodowców, alternatywne metody hodowli itd. KE wydaje się bardzo zdeterminowana, żeby przeprowadzić stopniowe wycofywanie klatek, aż do całkowitego zakazu takiego typu hodowli w Unii.
A jak wygląda scenariusz idealny?
My, jako fundacja Compassion in World Farming, mamy nadzieję, że propozycja KE będzie oznaczała dominację systemów ekologicznych, czyli otwarty chów. Już pojawiły się dwa raporty na ten temat: jeden przygotowany przez ekspertów PE, drugi przez Instytut Europejskiej Polityki Ochrony Środowiska.
Z obu dokumentów wynika, że wprowadzenie takiego zakazu jest możliwe tu i teraz. Nie ma żadnych przeciwwskazań. Eksperci podkreślają, że należy skupić się na systemach alternatywnych, a nie na poprawianiu klatek. To daje nadzieję, że Komisja będzie proponowała najlepsze rozwiązania. Jest jeszcze jeden ważny wniosek: największe korzyści środowiskowe przyniesie całkowity zakaz hodowli klatkowej w UE i spadek konsumpcji produktów odzwierzęcych.
Sprawdziłam przed naszą rozmową dane. Polska jest na szarym końcu w całej Unii pod względem liczby zwierząt nietrzymanych w klatkach. Tylko 18 proc. hodowanych u nas zwierząt żyje we względnej wolności. Czy w takim kraju w ogóle możemy marzyć o końcu epoki klatkowej?
Polska rzeczywiście jest naprawdę dużym producentem mięsa. I rzeczywiście zwierząt w klatkach hodujemy bardzo dużo, gorzej jest tylko w pięciu innych europejskich krajach. Ze względu na takie warunki na pewno trudno będzie hodowcom pogodzić się z nową rzeczywistością. Ale jakie są nastroje? Powiem szczerze – nie wiem. Chciałam się tego dowiedzieć od Ministerstwa Rolnictwa. Do dzisiaj nie dostałam odpowiedzi na pisma, które wysłałam w ostatnim czasie.
Proponowałam też spotkanie, jeszcze zanim została wydana decyzja KE. Ta propozycja padła przy okazji składania petycji ze 80 tys. podpisów w sprawie zakazu hodowli świń, żeby zakazać hodowli klatkowej. Cisza. Na to też nie dostałam odpowiedzi. Cały czas podtrzymuję zaproszenie do spotkania, mamy dane naukowe, mamy raporty na temat hodowli klatkowej, mamy podstawy do prawdziwej, merytorycznej dyskusji o tym temacie.
Czyli w ogóle nie znamy stanowiska resortu rolnictwa?
Niedawno odbyło się bardzo ważne spotkanie Rady UE, na którym byli przedstawiciele ministerstw rolnictwa z całej UE. Wszystkie kraje zabierały głos w sprawie końca epoki klatkowej. Minister Puda co prawda nie pojawił się osobiście na tym spotkaniu, natomiast był tam przedstawiciel ministerstwa. Wypowiedź polskiej delegacji nie była entuzjastyczna, ale też nie była jawnie anty. Pamiętam takie zdanie, że dobrostan zwierząt jest tematem wzbudzającym bardzo duże zainteresowanie. Na pewno więc minister Puda i jego departament mają świadomość zmian, które zachodzą nie tylko w Unii, ale na całym świecie. Delegacja podkreślała też, że zmiany są wyzwaniem dla rolników. Polska uważa, że należy opierać się na najnowszych badaniach naukowych i trzeba przygotować ocenę skutków. To już jest zrobione, na tym opierała się Komisja, ogłaszając zakaz.
Co by pani w takim razie powiedziała ministrowi Pudzie, jakbyście się jednak spotkali?
Powiedziałabym: proszę odhaczyć ten punkt dotyczący badań naukowych i analiz. My to już zrobiliśmy. Nasza fundacja istnieje ponad 50 lat, mamy bardzo duże doświadczenie, bardzo dużo danych naukowych i bardzo chętnie się nimi podzielę, żeby rozwiać wątpliwości ministerstwa. Natomiast sama hodowla klatkowa jest przestarzała i nie spełnia żadnych, ale to żadnych potrzeb gatunkowych zwierząt.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze