0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Maciek Jazwiecki / Agencja GazetaMaciek Jazwiecki / A...

10 stycznia rano, jeszcze przed negocjacjami ze związkami zawodowymi, minister Anna Zalewska w wywiadach dla radiowej "Jedynki" i Radia "Zet" powtarzała, że podwyżki "w ciągu roku i dziewięciu miesięcy" kosztowały rząd 6,5 mld zł. Przesadziła i to sporo.

Dała trzy razy mniej niż mówi

Rząd przygotował na podwyżki 6,5 mld zł. Nigdy w historii nie zdarzyło się, żeby w ciągu roku i 9 miesięcy do kieszeni nauczycieli trafiło 6,5 mld zł

Radiowa "Jedynka",10 stycznia 2019

Sprawdziliśmy

Waloryzacja 2017 r. i podwyżka 2018 r. kosztowała maks. 2 mld, z tego część z kieszeni nauczycieli. Znacznie więcej nauczyciele dostali np. w latach 2008-2009

Uważasz inaczej?

Pensje nauczycieli drgnęły w 2017 roku, gdy MEN zdecydował się na waloryzację w wysokości 1,3 proc. W przeliczeniu na nauczyciela była to podwyżka groszowa — od 35 zł miesięcznie dla stażysty do 65 zł dla dyplomowanego. Na ten cel w subwencji oświatowej przeznaczono 485 mln zł.

W 2018 roku pensje miały wzrosnąć o 5,35 proc. w skali roku. W rzeczywistości było to 3,75 proc., bo MEN przyznał podwyżki dopiero w drugim kwartale (stąd rok i dziewięć miesięcy w wywiadzie minister, a nie dwa lata). Kwota, którą MEN powinien dołożyć do puli na wynagrodzenia (38,7 mld zł z 43 mld subwencji) to 1,58 mld zł.

Oznacza to, że maksymalnie MEN wydał na podwyżki trochę ponad 2 mld zł, czyli ponad trzy razy mniej niż deklaruje minister.

A to i tak kwota zawyżona, bo jak pisało OKO.press już styczniu 2018 roku część podwyżek sfinansowali sami nauczyciele:

  • 129 mln zł MEN zaoszczędził na likwidacji dodatku mieszkaniowego, z którego korzystała aż 1/3 nauczycieli;
  • co najmniej 68 mln zł na ograniczeniu prawa do przechodzenia na urlopy dla poratowania zdrowia;
  • 250 mln zł na redukcji zatrudnienia związanej z reformą edukacji;
  • od 2019 roku sukcesywnie zacznie też oszczędzać na wydłużeniu awansu zawodowego o pięć lat - w ocenie skutków regulacji MEN zakładał, że odłoży: w 2019 roku - 23 mln zł; w 2020 - 69 mln zł; w 2021 - 178 mln zł; w 2022 - 590 mln zł; w 2023 - 982 mln zł; w 2024 - 1,037 mld zł;

Subwencja w 2018 roku wzrosła zaledwie o 25 mln zł. Tyle realnie dołożył rząd do "podwyżek". Resztę pokryła rezerwa celowa w subwencji, która w 2018 wynosiła 1,79 mld zł.

"Nigdy w historii nie zdarzyło się, żeby w ciągu roku i dziewięciu miesięcy do kieszeni nauczycieli trafiło 6,5 mld zł" - chwaliła się minister Zalewska w porannych wywiadach. Na pewno tyle pieniędzy nie trafiło do nich w kadencji PiS.

Dużo wyższe podwyżki przypadały na lata 2007-2012, kiedy w sumie pensje nauczycieli wzrosły o 44 proc. Dla porównania w ciągu dwóch lat: 2008 i 2009 - pensje nauczycieli wzrosły w sumie o 20 proc. W latach 2017-2018, którymi chwali się MEN, o 5,05 proc.

Zarobki nauczycieli 2007-2018
Zarobki nauczycieli 2007-2018

"Żądania związkowe to ogromne pieniądze". Tak, ale o 5 mld mniejsze

Równie nieudolnie minister liczy postulaty związkowe. Według Anny Zalewskiej:

  • 1000 zł podwyżki, której domaga się ZNP będzie kosztować budżet 14,5 mld zł;
  • a 10 proc. podwyżka, której żąda "S" - 7 mld zł.

Według ostatnich danych GUS z 2017 roku w Polsce jest blisko pół miliona nauczycieli (dokładnie 498 328) pracujących we wszystkich typach szkół i przedszkolach. Żądanie 1000 zł podwyżki dla nauczyciela nie oznacza jednak 5 mld zł dla budżetu, bo dochodzą dodatkowe koszty zarówno pracownika, jak pracodawcy (organu prowadzącego).

Jak tłumaczą OKO.press księgowi, 1000 zł netto oznacza brutto 1340 zł, a całkowity koszt wynagrodzenia dla pracodawcy 1614 zł (w tym 52 zł to podatek, ubezpieczenie 424 zł i ubezpieczenie zdrowotne 104 zł i ubezpieczenie na fundusz pracy 34 zł — w zaokrągleniach). To by oznaczało, że koszt podwyżki sięgałby: 498 tys. (nauczycieli) x 12 miesięcy x 1614 zł = 9 mld 645 mln zł.

Potwierdza to OKO.press Sławomir Broniarz, szef ZNP, łączny koszt dla budżetu państwa podwyżki, jakiej żąda związek, wyniesie jego zdaniem ok. 10 mld zł.

Tym razem minister Zalewska pomyliła się zatem o 4,9 mld zł, ale "tylko" o 50 proc. Jak na nią, to niewiele.

Gdyby postulat 10 proc. podwyżki "S" liczyć od kwoty subwencji z 2018 roku (bo de facto rozporządzenie płacowe na 2019 jeszcze nie weszło w życie) to oznacza, że MEN powinien znaleźć w budżecie nie 7 a 3,87 mld zł. I tu znów minister przestrzeliła z obliczeniami.

Oczywiście, te pieniądze MEN musi już znaleźć poza subwencją. Nie da się już bardziej zaoszczędzić na nauczycielach. Nie da się też przenieść wydatków na inne cele. Dlaczego?

MEN w roku wyborczym musi po cichu neutralizować negatywne skutki deformy edukacji.

Musi znaleźć pieniądze przede wszystkim na zapewnienie miejsc w szkołach ponadpodstawowych dla uczniów z tzw. podwójnego (a nawet potrójnego) rocznika. Redukcja etatów w tej sytuacji również jest niemożliwa. Zresztą, jak w wywiadzie dla OKO.press mówiła rzeczniczka ZNP Magdalena Kaszulanis, szkoły dziś borykają się brakami kadrowymi, a nie stosem podań o pracę.

Przeczytaj także:

Minister obiecała, że na spotkaniu ze związkami, które trwa od 11:00 przedstawi konkretne rozwiązania. OKO.press czeka w napięciu, by sprawdzić, czy i w tym przypadku Anna Zalewska nie minęła się z prawdą. Jak już pisaliśmy dotychczasowe negocjacje skończyły się fiaskiem.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze