„To dla mnie obcy dokument, nie znałam go, nie zatwierdzałam. Nie zgadzam się też z 90 proc. treści” – mówi OKO.press Danuta Kozakiewicz, dyrektorka SP nr 103 w Warszawie, podpisana jako jedna z autorek rekomendacji zmian w zasadach zadawania i oceniania zadań domowych
W poniedziałek 3 listopada 2025 Instytut Badań Edukacyjnych opublikował rekomendacje dotyczące prac domowych – tematu, który w szkołach budzi ogromne emocje. Na podstawie eksperckiej analizy resort edukacji miał wprowadzić zmiany w prawie oświatowym. Ministra Barbara Nowacka obiecała, że po roku od likwidacji obowiązkowych zadań domowych, przyjdzie czas na ewaluację i korektę. O to wnioskowali nauczyciele i rodzice.
Najpierw powstał więc raport z badań wśród 7,5 tys. dyrektorów i nauczycieli. Ze skróconej wersji dokumentu, opublikowanej przez IBE 2 października, wynikało, że choć rezygnacja z obowiązkowych prac domowych nie wpływa ani pozytywnie, ani negatywnie na wyniki w nauce – a dokładnie wyniki egzaminów – to
2/3 nauczycieli i nauczycielek zauważa wyraźny spadek motywacji i samodzielności w uczeniu się.
Ponad połowa z ponad 2 tys. badanych szkół dobrowolność zadań domowych traktowała jako zakaz ich zadawania. Tylko 6 proc. dyrektorów przyznało, że po zmianie prawa regularnie korzysta z nieocenianych prac domowych jako narzędzia edukacji.
Już wcześniej ze szkół docierały informacje o tym, że naukę w domu wymusza się teraz inaczej – sprawdzianami i kartkówkami. Nie dlatego, że nauczyciele lubią gnębić uczniów, ale dlatego, że dzieci i młodzież przestała pracować samodzielnie.
Po trzech tygodniach IBE opublikował pełny, dwustustronicowy raport dotyczący tego, jak nauczyciele oceniają likwidację obowiązkowych zadań domowych. Okazało się, że wyniki są jeszcze gorsze, niż wskazywała skrócona wersja.
Mniej niż 10 proc. badanych nauczycielek uważało, że nowe zasady są korzystne dla dzieci.
W edukacji wczesnoszkolnej trudności z utrwaleniem materiału sygnalizowało 82,4 proc. dyrektorów. Tyle samo (81 proc.) dostrzegało spadek systematyczności w uczeniu się. W klasach IV-VIII nie było lepiej. Trudności w uczeniu zauważało 91,3 proc. dyrektorów, a obniżenie poczucia odpowiedzialności – 79,9 proc.
Wśród nowych trudności wymienianych przez pedagogów pojawiały się też: coraz większa niechęć do nauki, co wpływało na pogorszenie wyników (tych, które przekładają się na kompetencje i oceny), a także jeszcze większe zanurzenie w świecie wirtualnym, przed ekranami telefonów i komputerów.
Całość wskazywała więc, że system zgrzyta. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, w związku z wynikami raportu, IBE pracowało nad rekomendacjami, które miały przywrócić do szkół prace domowe, ale w okrojonej formie.
Jednocześnie z medialnych wypowiedzi wiceministry edukacji Katarzyny Lubnauer wynikało, że kierownictwo resortu chce podtrzymać swoją filozofię: nie dla obowiązkowych zadań domowych, niezależnie od opinii nauczycieli.
Katarzyna Lubnauer podkreślała, że kluczowa informacja z raportu dotyczy wyników egzaminów – skoro statystycznie nieobowiązkowość zadań domowych nie miała wpływu na osiągnięcia podczas testu ósmoklasisty, to problemu nie ma. Jedyny mankament w jej opinii to rola informacji zwrotnej, czyli feedbacku, którego mogliby oczekiwać uczniowie. Z ankiet wynikało, że do tej pory 4 na 5 nauczycieli nie wracało do uczniów z informacją o tym, co zrobili dobrze, a co źle. „Ale my na to, co powinno się zmienić, czekamy” – deklarowała na antenie Polskiego Radia Lubnauer. I wskazywała, że to ekspercki, a nie polityczny głos będzie kluczowy.
Tyle że zalecenia opublikowane 3 listopada były po linii resortu edukacji.
Nieobowiązkowość zadań domowych została utrzymana.
Podkreślmy jeszcze raz – wbrew wnioskom z badań zleconych przez ministerstwo Nowackiej.
Główna korekta dotyczyła nazwy i definicji: zamiast pracy domowej, eksperci rekomendowali, aby w prawie oświatowym mówić o „pracy własnej ucznia”. Praca własna miała oznaczać „zadania pisemne, praktyczno-techniczne lub inne o charakterze poznawczym, zlecone przez nauczycielkę lub nauczyciela i wykonywane przez uczennicę lub ucznia po zakończeniu zajęć dydaktycznych, we własnym tempie i wybranymi przez siebie metodami, służące utrwalaniu, rozwijaniu lub praktycznemu zastosowaniu treści realizowanych na lekcji”.
Ponadto praca własna, zgodnie z zaleceniami, nie może dotyczyć materiału niezrealizowanego na zajęciach i powinna wspierać samodzielność. O tym była jednak mowa już wcześniej.
IBE chciało, żeby doprecyzować rolę obowiązkowej informacji zwrotnej, proponowało szkołom np. pracę projektową, a konkretne zasady chciało zapisać w szkolnych statutach.
Tyle że żadne z tych zaleceń nie rozwiązywało kluczowego problemu: brak obowiązkowości i ocen negatywnie wpływa na motywację do samodzielnej nauki. Jak wdrożyć w szkole ciekawy projekt, gdy uczeń nie widzi sensu, żeby pracować po lekcjach?
To nie koniec historii. Zalecenia, które trafiły do MEN, zniknęły ze strony IBE w ciągu kilku godzin. Powód? Jak czytamy w oświadczeniu, dyrektor Instytutu Maciej Jakubowski zdecydował o ponownej analizie rekomendacji. „Decyzja ta jest efektem uzyskania informacji o niezgodnym ze standardami Instytutu sposobie procedowania ww. projektu” – poinformował Jakubowski.
Wśród autorów rekomendacji pojawiło się nazwisko Danuty Kozakiewicz, dyrektorki Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie. W mediach społecznościowych zadeklarowała ona, że „nie ma nic wspólnego z tym bublem”.
W rozmowie z OKO.press dyrektorka wyjaśniła, że wzięła udział w dwóch spotkaniach online dotyczących zmian w zasadach zadawania prac domowych, ale rekomendacji nie przygotowała.
„Podczas rozmów tłumaczyłam, dlaczego nie podoba mi się nieobowiązkowość zadań domowych, opowiedziałam o praktykach w naszej szkole i na tym mój udział się zakończył” – mówi Danuta Kozakiewicz. Gdy przeczytała rekomendacje, była w szoku. „To był dla mnie obcy dokument, nie znałam go, nie zatwierdzałam. Nie zgadzam się też z 90 proc. treści” – wyjaśnia Kozakiewicz. – „Moje stanowisko jest jasne od początku. Dzieci w szkole podstawowej nie są na tym etapie rozwoju, aby samodzielnie decydować o kształceniu. Obowiązkowość prac domowych jest potrzebna. I choć nie powinno oceniać się ich negatywnie, bo dzieci mają prawo do popełniania błędów, to kompletna rezygnacja z oceniania jest bez sensu w kontekście motywacji. Jeśli ktoś martwi się zbyt dużą ilością obowiązków, to zespół szkolny mógłby spokojnie odciążyć dzieci, uzgadniając, który z nauczycieli w danym tygodniu egzekwuje dłuższe prace domowe. Tak widzę realne zmiany, ale w rekomendacjach zaproponowanych przez IBE dostaliśmy w zasadzie tylko korektę nazwy – z pracy domowej na pracę własną ucznia”.
Kozakiewicz dodaje, że cieszy się z reakcji IBE na swój protest. Rekomendacje zostały bowiem wycofane, a eksperci podpisani pod dokumentem – przeproszeni. „Myślę, że środowisko odniosło korzyść, bo raport IBE wskazywał, że potrzebne są realne zmiany, mam nadzieję, że kolejne zalecenia będą oparte na badaniach i eksperckiej analizie” – mówi dyrektorka SP nr 103 w Warszawie.
Co zauważyła wśród swoich uczniów? „To samo, co wychodzi z badań. Spadła motywacja, chęć do samodzielnej nauki, a dzieci zaoszczędzony czas spędzają na siedzeniu przed komputerem. Regularnie dostajemy prośby od rodziców, żeby w jakiś sposób zadawać prace do domów, bo chcą monitorować, co robią dzieci” – opowiada Kozakiewicz. – „Widzimy też coraz większy rozdźwięk w osiągnięciach szkół prywatnych i publicznych, bo te pierwsze nadal zadają prace do domów. A gdy uczniowie nieprzyzwyczajeni do samodzielnej pracy idą do szkół średnich, gdzie systematyczne samokształcenie jest bardzo zaawansowane, kompletnie nie mogą sobie poradzić”.
Już w styczniu 2019 roku Adam Bodnar, jeszcze jako RPO, zaapelował do ówczesnego ministerstwa edukacji Dariusza Piontkowskiego o przygotowanie „wytycznych dotyczących prac domowych”. Powołał się na skargi rodziców, którzy nie godzą się „na dysponowanie przez szkołę pozalekcyjnym czasem ich dziecka”. Cytował badania TIMMS postaw czwartoklasistów: uczniowie w Polsce dobrze wypadają w testach, ale nie wierzą w swoje możliwości. I nie lubią szkoły.
Z inspiracji Bodnara narodziła się inicjatywa „ZadaNIE domowe” kilku fundacji edukacyjnych („Szkoły z klasą”, „Przestrzeni dla Edukacji” i „Obywateli dla Edukacji”).
Na podstawie tzw. dobrych praktyk zaobserwowanych w szkołach, autorki stwierdzały, że zadając prace domowe, należy:
W opracowaniu „Prace domowe w polskiej szkole” Michał Sitek z Instytutu Badań Edukacyjnych podkreślał, że prace domowe generalnie sprzyjają poprawie umiejętności uczniów – zwłaszcza w szkołach ponadpodstawowych.
Do pięciu typowych błędów tradycyjnych prac domowych zaliczył:
To wszystko gotowe punkty do wykorzystania w ewentualnych wytycznych, wystarczy po nie sięgnąć.
Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.
Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.
Komentarze