Wznowienie przez USA pomocy dla Ukrainy to z całą pewnością dobra wiadomość. Ale czy spotkanie w Arabii Saudyjskiej choć trochę przybliżyło Ukrainę do końca rozpętanej przez Rosję wojny, wciąż pozostaje niewiadomą
Dzień po ukraińsko-amerykańskim spotkaniu w Arabii Saudyjskiej wiemy z całą pewnością, że Ukraina opowiedziała się za propozycją 30-dniowego natychmiastowego zawieszenia broni, mającego być wstępnym etapem prac nad porozumieniem pokojowym.
Propozycja została „sprzedana” jako amerykańska, choć równolegle niemal identyczny postulat sformułowały kraje europejskie. W odpowiedzi na ukraińską zgodę na zawieszenie broni Stany Zjednoczone wznowiły pomoc wojskową dla Ukrainy – we wszystkich jej dotychczasowych zakresach. To też Amerykanie mają zająć się przekonaniem Rosji, by również zgodziła się na 30-dniowe zawieszenie broni.
Po stronie amerykańskiej negocjacje prowadził sekretarz stanu Marco Rubio, jednak już po spotkaniu w Dżuddzie jego wynik bardzo jednoznacznie autoryzował prezydent Donald Trump. O ile porozumienie osiągnięte przez samego Rubio mogłoby być następnie kontestowane przez Trumpa czy wiceprezydenta J.D. Vance’a, o tyle wyraźna i czytelna satysfakcja, z jaką ogłaszał ją prezydent Stanów Zjednoczonych, wydaje się dość zamaszystym podpisem pod tym, co zostało ustalone w Arabii Saudyjskiej.
Nadal jednak lista tego, co wiemy na temat skutków spotkania w Dżuddzie, współistnieje z podobnej długości listą tego, czego jeszcze nie wiemy.
Wiemy więc na pewno, że Stany Zjednoczone wznowiły pomoc wojskową dla Ukrainy. Obejmuje to zarówno dostarczanie sprzętu i amunicji, jak i danych wywiadowczych i pochodzących z obrazowania satelitarnego.
Potwierdzone przez ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego doniesienia z podrzeszowskiego lotniska w Jasionce będącego hubem przeładunkowym dostaw sprzętu z Zachodu mówią jasno, że amerykańska pomoc dla Ukrainy zaczęła być ponownie dostarczana niedługo po ogłoszeniu przez Trumpa jego decyzji.
Kilkudniowa przerwa w dostawach może więc summa summarum okazać się wręcz nieodczuwalna dla Sił Zbrojnych Ukrainy i tym samym nie mieć żadnego wpływu na sytuację na froncie.
Płk Piotr Lewandowski przeanalizował już w OKO.press potencjalne skutki wstrzymania przez Amerykanów wsparcia dla Ukrainy – żadne z nich nie miały jeszcze decydująco negatywnego a tym bardziej nieodwracalnego wpływu na położenie ukraińskiej armii.
Wiemy także, że strona ukraińska przyjęła propozycję natychmiastowego 30-dniowego zawieszenia broni. Jednocześnie to Amerykanie wzięli na siebie próby przekonania do tego samego Rosjan.
Rozmowy w tej sprawie miały zostać zainicjowane jeszcze dzisiaj (w środę 12 marca). Zdaje się, że tak się stało. Dyrektor amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) w środę odbył rozmowę z szefem rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego (SWR), by otworzyć kanał komunikacji między służbami obu krajów – informował portal Axios. Rozmowa szefów wywiadów USA i Rosji miała mieć bezpośredni związek właśnie z propozycją zawieszenia broni.
Brak jednak wiarygodnych informacji, czy zapadły jakiekolwiek bardziej wiążące ustalenia.
Nie wiemy natomiast przede wszystkim, czy wynik spotkania w Dżuddzie był skutkiem względnie przemyślanej i konsekwentnej strategii negocjacyjnej administracji Donalda Trumpa, czy raczej mniej lub bardziej intuicyjnym działaniem z zakresu reagowania kryzysowego na potężne załamanie zaufania do Stanów Zjednoczonych wśród ich dotychczasowych militarnych i ekonomicznych sojuszników.
Kulminacją tego załamania była żenująca awantura urządzona w Białym Domu Wołodymyrowi Zełenskiemu przez Donalda Trumpa i wiceprezydenta J.D. Vance’a. Następujące tuż potem nagłe wstrzymanie przez USA wszelkiej pomocy dla Ukrainy można było już wręcz odczytywać jako działanie otwarcie wrogie wobec walczącego z Rosją kraju.
Pozbawienie Ukrainy z dnia na dzień wsparcia wywiadowczego i satelitarnego oraz odcięcie jej od dostaw kluczowych dla obrony ukraińskich miast pocisków do wyrzutni przeciwlotniczych Patriot sprawiało wrażenie, jakby Stany Zjednoczone postanowiły zmienić stronę, którą wspierają w tym konflikcie.
W tym kontekście niespodziewane, za to bardzo skwapliwe, ogłoszenie przez Trumpa wielkiego sukcesu rozmów z Ukraińcami może sprawiać wrażenie próby wyjścia przez prezydenta USA z twarzą z bardzo kłopotliwej sytuacji, w której sam się postawił.
Zwracaliśmy już w OKO.press uwagę na to, że sposób, w jaki Trump potraktował Ukrainę i Wołodymyra Zełenskiego był obserwowany bardzo bacznie – i z narastającym niepokojem – nie tylko przez europejskich sojuszników NATO, ale też i przez inne kraje świata, których bezpieczeństwo w mniejszym lub większym stopniu opiera się na amerykańskim wsparciu, lub jego obietnicy.
Mówimy tu zaś o szeregu państw – od Korei Południowej przez Tajwan i Filipiny, po na przykład Arabię Saudyjską i mniejsze nafciarskie emiraty Bliskiego Wschodu.
Haniebna scena w Białym Domu i następujące po niej zerwanie z Ukrainą podważały nie tylko wiarygodność Stanów Zjednoczonych jako sojusznika czy partnera w polityce międzynarodowej, ale i rolę USA jako globalnego gwaranta bezpieczeństwa, także w rejonach świata, którymi Ameryka byłaby żywo zainteresowana również wtedy, gdyby ostatecznie dokonała się już zapowiadana przez Trumpa i Vance’a generalna zmiana wektorów polityki bezpieczeństwa USA z euroatlantyckiego na pacyficzny.
Nie wiemy też, jaką rolę w porozumieniu z Dżuddy odegrały bogactwa naturalne Ukrainy, po które Stany Zjednoczone Donalda Trumpa otwarcie wyciągnęły ręce. Ani Trump, ani członkowie obu delegacji, które spotkały się w Arabii Saudyjskiej, nie wspominali tym razem o żadnych szczegółach umowy dotyczącej eksploatacji przez amerykańskie koncerny rzadkich – i potencjalnie bardzo cennych – ukraińskich surowców naturalnych, którą Biały Dom na swoich warunkach usiłuje wymusić na Kijowie. Padła jedynie deklaracja, że obie strony zgadzają się, że umowę należy jak najszybciej podpisać.
Nie wiadomo więc, czy w Dżuddzie zapadły jakieś nowe ustalenia dotyczące umowy surowcowej, czy też o amerykańsko-ukraińskim porozumieniu przesądziły inne czynniki.
Największą niewiadomą pozostaje oczywiście stosunek Kremla do propozycji Trumpa. Pierwsze bardziej czytelne sygnały ze strony Kremla wydały się natomiast być mało zachęcające – kilka godzin po spotkaniu w Dżuddzie Rosjanie wysłali nad Ukrainę kolejną falę dronów uderzeniowych typu Szahid i Gerań.
Być może nie należy tego jednak odczytywać jako reakcji na najnowszy zwrot Donalda Trumpa. Wojna w Ukrainie wielokrotnie dowiodła, że rosyjski łańcuch dowodzenia działa powoli i jest ponadprzeciętnie oporny na ewentualne próby jego uelastycznienia. Rozkaz przeprowadzenia kolejnego zmasowanego uderzenia dronowego na Ukrainę mógł więc zostać wydany jeszcze zanim na Kremlu zapadła jakakolwiek decyzja polityczna powiązana z komunikatami USA i Ukrainy po spotkaniu w Dżuddzie.
Dopóki w każdym razie ze strony Kremla bardziej jednoznacznych komunikatów brak, dopóty po zgodzie Wołodymyra Zełenskiego na zawieszenie broni, to na linii Trump – Putin wydają się obecnie wisieć dalsze losy wojny lub pokoju w Ukrainie.
Świat
Władimir Putin
Donald Trump
Wołodymyr Zełenski
NATO
agresja Rosji na Ukrainę
arabia saudyjska
Dżudda
Rosja
USA
wojna w Ukrainie
Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.
Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.
Komentarze