0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot. Kuba Atys / Age...

„Czuję się trochę głosem młodego pokolenia. Chcę walczyć z mitem, że młodym ludziom nie zależy na Polsce. Że młodzi tylko wyjeżdżają po studiach albo nawet przed studiami, że nikt tu nie zostaje, nikt młody nie chce zmieniać tej rzeczywistości”, mówiła OKO.press Antonina Majchrzak, najmłodsza z przemawiających podczas marszu 4 czerwca. „Jestem zmęczona i sfrustrowana wchodzeniem już nawet nie w młodą dorosłość, ale po prostu w dorosłość. Niepewnością, niestabilnością, trochę pogrzebanymi marzeniami” – dodawała.

Powodów do frustracji na pewno nie przyniósł jej za to sam marsz, który opanował całe centrum Warszawy, a swoje odpowiedniki miał również między innymi w Częstochowie, Krakowie czy Szczecinie. Marsz, który niósł przesłanie pozytywnego patriotyzmu, a przez uczestników był oceniany jako większy nawet od protestów w obronie prawa do aborcji. Ogromny. Dający nadzieję, że jednak „teflonowy” PiS jakoś da się odsunąć od władzy. Wreszcie – pokazujący, że nie chodzi o „przejęcie stołków” po PiS, że główne siły opozycyjne naprawdę chcą sprawować władzę, polegając na oddolnej, społecznej legitymacji. Zobaczyliśmy na marszu „anty-PiS” pozytywny, a nie pokraczny, jak z teorii spiskowych na temat partii Jarosława Kaczyńskiego.

Ale to nie znaczy, że wszyscy są marszem 4 czerwca bezkrytycznie zachwyceni.

„Widzę to tak” to cykl, w którym od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości

Kochajmy Tuska, ale nie do końca

Godzina 12:00, 7.06., warszawski Plac na Rozdrożu – czyli miejsce, z którego wyruszył niedzielny marsz. Grupka młodych aktywistek (i jeden aktywista) organizuje konferencję prasową pod hasłem „To początek pracy. Nie osiadajcie na laurach”. Adresatami ich postulatów są liderzy opozycji. W szczególności: Donald Tusk.

Mówią między innymi: Dagmara Adamiak (Kampania Prawdy, właściwa inicjatorka Marszu, która rzuciła ten pomysł najpierw w filmikach na TikToku, a później zainicjowała kampanię społeczną), Kacper Parol (Fundacja Impuls), Dominika Lasota i Wiktoria Jędroszkowiak (inicjatywa Wschód), Zuzanna Karcz (aktywistka edukacyjna, Dom Spokojnej Młodości), Nadia Oleszczuk-Zygmuntowska (działaczka związkowa), Laura Kwoczała (aktywistka na rzecz praw człowieka) i Kinga Kordowska (aktywistka klimatyczna).

„Pomysł z Kampanią Prawdy i Marszem Wszystkich powstał w celu zjednoczenia. Skupieniu się na tym, że więcej nas łączy niż dzieli i to się udało. Myślę, że bez naszego udziału i spotu, w którym pokazaliśmy problemy Polek i Polaków, nie byłoby tego dnia takiej solidarności, jaką ostatecznie udało się osiągnąć”, mówi mi Dagmara Adamiak z Kampanii Prawdy, której Donald Tusk podziękował w swoim przemówieniu.

Mówi, że miała okazję odbyć już rozmowę z liderem KO, która była „partnerska na tyle, na ile może być, kiedy spotykają osoby o tak zróżnicowanej pozycji”.

„Młodzi chcą głosować, ale nie mają na kogo”, dodaje. „A to wszystko dlatego, że nie mają swojej reprezentacji. Potrzebujemy ludzi, którzy mówią naszym językiem i będą gwarantem zadbania wreszcie o nasze sprawy. Jako dwudziesto- czy trzydziestolatkowie mamy swoje postulaty i z całym szacunkiem dla obecnych politycznych weteranów, ale nie mamy poczucia, aby odpowiadali oni na takie nasze problemy, jak własny dach nad głową, godne warunki pracy, prawo wyboru czy dostęp do opieki psychiatrycznej.

Liczymy na wszystkich opozycyjnych liderów. Jesteśmy otwarci na rozmowy. Donald Tusk i Koalicja Obywatelska zrobili już pierwszy mały krok”.

„Poszłam dla edukacji i taki też miałam transparent: idę tutaj dla edukacji” , mówi Zuzanna Karcz, aktywistka edukacyjna. „Dlaczego tak? Bo to marsz antyrządowy, a więc i sprzeciwiający się działaniom obecnego Ministerstwa Edukacji i Nauki. Jedynie zmiana władzy może cokolwiek zmienić i to była prawdopodobnie moja najmocniejsza motywacja, by pojawić się na tym marszu. Marzy mi się, by chociaż studia skończyć w atmosferze sprzyjającej rozwiązaniom skupionym na rozwijaniu kompetencji, a nie jedynie na polityce historycznej”.

„Jeśli chodzi o Tuska, to powiem tylko tyle: prawdziwą sztuką liderstwa jest oddawanie przestrzeni, a tego zabrakło: bo w tej rozgrywce przeważa partykularny interes polityczny”, dodaje Karcz.

Rok 1989? To nie była nasza walka

Obraz wyłaniający się z tej konferencji prasowej, zwołanej przez młode, zaangażowane kobiety, odbiega więc od podejścia, które mogliśmy zobaczyć w sympatyzujących z opozycją mediach głównego nurtu. Młodzi, jak ich przedstawiono w jednym z artykułów, to w tej opowieści w większości zwolennicy marszu i, co więcej konkretnej formacji politycznej – KO. Podejście młodych, jak sądzę, jest jednak trochę bardziej złożone.

Między innymi dlatego, że symbol 4 czerwca 1989 roku dla mojego pokolenia znaczy już niewiele. Oczywiście dobrze, że udało się odzyskać suwerenność. Dobrze, że istniała „Solidarność”. Ale 4 czerwca w sensie symbolicznym odbieramy często jako bezrefleksyjny kult tego, co było potem. A co było potem, z jednej strony, dobrze określił w rozmowie ze mną Waldemar Kuczyński – była to „dyktatura samców”, czyli opanowanie dyskursu politycznego przez mężczyzn, którzy to decydowali m.in. o prawie aborcyjnym. Z drugiej strony – transformacja, której negatywnym skutkiem był chociażby większy odsetek samobójstw (o czym pisał Jerzy Szacki w „Liberalizmie po komunizmie”).

To nie była nasza walka, bo urodziliśmy się lata po tym, gdy już się skończyła. Zostały więc tylko opowieści. A na przesadną afirmację zareagowaliśmy buntem.

Nie można przecież zapominać, że bunt pokoleniowy dotyczy całości tego, co mówią nam rodzice i dziadkowie – a nie tylko opowiastek PiS-u o wyklętych biegających po lasach. Dlatego w tej opowieści mieści się również kult lat dziewięćdziesiątych, lat odzyskanej wolności, kiedy jednocześnie poddaliśmy się Kościołowi i Kapitałowi w zamian za oddanie walkowerem praw kobiet i praw pracowniczych. Dlatego kult tamtego czasu wydaje się dużej części z nas co najmniej absurdalny. To kult, który ma twarz znanego z memów Jana Pawła II i Lecha Wałęsy, który na Facebooka wrzuca zdjęcia swoich stóp.

To mit pusty w tym sensie, że zupełnie oderwany od zjawisk, które definiują naszą teraźniejszość i przyszłość, by wspomnieć tylko dotykającą młodych prekaryjność rynku pracy, czy nadciągającą coraz szybciej katastrofę klimatyczną.

Problemy młodych nie są wydumane

Jak wspomniałem, sam marsz był wydarzeniem partyjnym. Oczywiście nie w tym sensie, jakby chciało tego TVP: nie był to marsz kilku starszych członków KOD, którzy wykrzykiwali wulgarne słowa względem Miłościwie Nam Panujących. Był on raczej wydarzeniem partyjnym w tym sensie, że zjednoczył ludzi pod egidą jednego czy też dwóch ugrupowań przeciwko kolejnemu.

Na partyjnym, w tym sensie, marszu, przemawiał więc lider jednej z partii (Donald Tusk). „Demokracja umiera w ciszy”, mówił. Mówił też o „naszych sercach” i o tym, jak jeździł po Polsce i słuchał ludzi. O byciu „polskim Kaszebem” i patriotyzmie. O tym, "że tak długo, jak mamy Polskę w sercach, tak naprawdę nikt i nic jej nie zagrozi”. O tym, że mógłby „poświęcić życie” i o tym, że „nie warto szukać różnic między nami”. O solidarności i determinacji łączonej z praworządnością i wolnością. O Polakach i Polkach kreatywnych, odważnych i pracowitych. O „ponurych facetach z kompleksami, którzy nienawidzą kobiet”. Ślubował pojednanie. Mówił też o tym, że „setki tysięcy Polek i Polaków straciło pracę, straciło możliwość awansu, wyjechało, bo już nie było w stanie znieść tego, co się dzieje”.

Przeczytaj także:

Czy przekonuje to młodych? Postarajmy się wszystko uprościć.

Załóżmy, że młodzi dzielą się na trzy grupy:

  • młodych liberalnych lewicowców (głównie kobiety),
  • prawicowych chłopców lubujących się w Konfederacji (głównie faceci)
  • oraz największą z nich, czyli biernych.

Tusk nie przekonuje na pewno żadnych z dwóch pierwszych grup, bo obydwie wyrastają na postulatach ruchów sceptycznych wobec partii „starych”, takich jak PiS czy PO. „Rozsądek” Tuska może być za to dobrym punktem odniesienia dla trzeciej grupy – tej która nie jest aktywna politycznie.

Dane pochodzą z przeprowadzonego w dniach 20-23 marca 2023 r. sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK FM

Ale żeby przekonać (i zmobilizować) przynajmniej część młodego pokolenia, opozycja musi sięgnąć po coś więcej niż piękne słowa – musi odnieść się do konkretów.

  • Po pierwsze, klimat. Konieczna jest rozmowa o spółdzielniach energetycznych i o odejściu od węgla. Teraz.
  • Po drugie, poważna rozmowa o mieszkaniach komunalnych, a nie przymilanie się deweloperom.
  • Po trzecie, obietnica walki z zatrudnianiem młodych na „śmieciówkach” oraz z plagą bezpłatnych staży.
  • I wreszcie po czwarte, odejście od wyznawania przeterminowanej wersji liberalizmu, gdzie wszystko kręci się wokół pracowitości i kreatywności. Zamiast tego istotne jest raczej skupienie się na problemach psychicznych, które dotykają coraz więcej osób w moim wieku.

To wielu z nas wkurza i to nas porusza.

Jak zauważył Piotr Pacewicz, jeśli weźmiemy pod uwagę sondaże przeprowadzone w tygodniu po marszu, skorzystał na nim politycznie głównie sam Donald Tusk i jego partia, a nie opozycja jako taka (co było, skądinąd, do przewidzenia). Czy młodzi mogą ostatecznie przechylić szalę na rzecz partii opozycyjnych jako całości?

Na pewno nie wystarczy do tego tylko przekonująca raczej starszy elektorat mesjańska retoryka Donalda Tuska. Tutaj potrzeba wskazanych wyżej konkretów. Powiecie: młodych głosuje zbyt mało, by profilować pod nich kampanię wyborczą. To prawda, ale spójrzcie na to inaczej: to w gruncie rzeczy problemy dotyczące nas wszystkich. Dopiero przez uświadomienie tego ostatniego elementu można poważnie rozmawiać o naszych postulatach. To nie są problemy wydumane, wymyślone przez młodych, oderwane od „prawdziwych” problemów starszych – istnieją naprawdę. A pokolenie urodzone po 1989 roku zaczęło po prostu o nich wszystkich głośno mówić.

;
Na zdjęciu Krzysztof Katkowski
Krzysztof Katkowski

Krzysztof Katkowski (ur. 2001) – socjolog, tłumacz, dziennikarz, poeta. Absolwent Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie i Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje z OKO.press, „Kulturą Liberalną”, „Dziennikiem Gazeta Prawna” i „Semanario Brecha”. Jego teksty publikowały m.in. „la diaria”, „Gazeta Wyborcza”, „The Guardian” „Jacobin”, , „Kapitàl noviny”, „Polityka”, „El Salto” czy CTXT.es.

Komentarze