0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Grzegorz Celejewski / Agencja GazetaGrzegorz Celejewski ...

Z katowickiej konwencji programowej PiS (6 lipca 2019) zapamiętano głównie słowa Jarosława Kaczyńskiego o "wielkiej ofensywie zła", która próbuje wrócić do władzy w Polsce. I sprawić, żeby Polska nie była "wyspą wolności", którą - zdaniem prezesa PiS - jest obecnie. Komentarz Kaczyńskiego był świadomą medialną wrzutką do przemówienia, które w gruncie rzeczy niewiele wnosiło do debaty. Przede wszystkim jednak było skierowane do działaczy PiS. "Szukajmy nowych zasobów" - mówił Kaczyński. A następnie dodał, że "zasoby pieniężne są jeszcze w Polsce i na świecie. Teraz pieniądz jest tani i grzechem by było z niego nie skorzystać". Prezes PiS nie wyjaśniał, o co właściwie mu chodziło.

Tego dnia razem z prezesem PiS przemawiali jego koalicjanci - Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro. Gowin opowiadał o swoich celach na kolejną kadencję (zdobycie poparcia elit kraju, sprowadzenie do Polski talentów z Zachodu), Ziobro zaś skupił się na podsumowaniach zasług swojego resortu.

Już sam wybór tematu przemówienia był osobliwy - w końcu to była konwencja programowa, która miała pokazać główne kierunki rozwoju i pomysły. Nawet bardzo ogólne. Najważniejszy jednak jest fakt, że przemowa Ziobry dotyczyła tematów pobocznych, dopiero rozpoczętych albo niedotyczących bezpośrednio Ministerstwa Sprawiedliwości.

Głośne przemilczenie reformy sądowej świadczyć może tylko o jednym - głębokim poczuciu porażki.

VAT, alimenty, lichwa

Minister zaczął od przypomnienia, że założeniem PiS było naprawienie “państwa, które nie działa, państwa elit i oligarchicznych interesów”. Bezpośrednio po tych wstępnych uwagach przeszedł do... tematu 500 plus. Za symboliczne wydarzenie uznał awarię banków 1 lipca, którą spowodowało masowe wypełnianie wniosków o świadczenie na pierwsze dziecko. “Ponad milion ludzi złożyło pierwszego dnia wnioski, prosząc o wsparcie” - podkreślał.

Programy społeczne to jednak nie domena Ziobry, więc szybko przeszedł do spraw, w które zaangażowany był jego resort. Co zatem jego zdaniem szczególnie udało się Ministerstwu Sprawiedliwości?

Zaczął od dziwnego przykładu - uszczelnienia VAT i walki z mafiami VAT-owskimi. Znów - udział w zatrzymaniach miała oczywiście podległa Ziobrze prokuratura, w samej Prokuraturze Krajowej powołano departament gospodarczy. Ale poza tym to działalność międzyresortowa.

“Upomnieliśmy się o najsłabszych, o dzieci, które nie dostają alimentów” - mówił Ziobro, podkreślając, że dzięki nowelizacjom rządu znacznie poprawiła się ściągalność należności. Oprócz sprawy alimentów wymienił także podjęcie działań wobec komorników. W ich ramach wprowadzono m.in. ograniczenia w egzekucjach z emerytur. Jako osiągnięcie swojego resortu wymienił walkę z lichwą, choć projekt ustawy został przyjęty przez rząd dopiero dwa tygodnie temu, a do uchwalenia jeszcze daleka droga.

Na tym skończyły się zasługi, które miały oparcie w rzeczywistości.

Kłamstwa na temat reprywatyzacji

Ziobro odtrąbił również sukces w walce z dziką reprywatyzacją. "Bezkarność czyścicieli kamienic pod okiem ówczesnych władz, pokazaliśmy, że można inaczej” - perorował Ziobro. Uściślił, że prokuratura uruchomiła 400 śledztw, wszystko to dzięki komisji, którą “powołał i prowadzi z sukcesem Patryk Jaki”.

Pochwały to nie wszystko, Ziobro poszedł o krok dalej i stwierdził wprost, że

"Całkowicie zatrzymaliśmy ten [reprywatyzacji-red.] proceder".
Nie zatrzymali
konwencja PiS w Katowicach,06 lipca 2019

Komisja zwalcza niektóre skutki reprywatyzacji i tylko w Warszawie. Dodatkowo duże wątpliwości budzi sposób działania komisji. Problem reprywatyzacji dotyczy całej Polski i nie da się go rozwiązywać doraźnie. Prokuratorzy i działacze zajmujący się tym problemem wskazują wyraźnie - potrzebna jest duża ustawa reprywatyzacyjna. Ale politycy PiS cały czas unikają podjęcia prac i jednoznacznych deklaracji na jej temat.

Co więcej, w 2019 roku sądy administracyjne uchyliły już kilka decyzji komisji Jakiego.

W 2018 roku decyzję o reprywatyzacji 370 hektarów ziemi we Włocławku, będącej własnością gminy, wydał... Krzysztof Jurgiel, były Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi w rządzie PiS. Jego decyzję uchylił kilka miesięcy temu Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie.

Przeczytaj także:

Minister ds. Prześladowania Osób LGBT

Zbigniew Ziobro chwalił się także skutecznym odparciem seksualizacji dzieci w szkołach. "Seksualizowane miały być już od czwartego roku życia" - podkreślał. Ale nie uściślał, w jaki sposób Ministerstwo Sprawiedliwości przyczyniło się do tej bohaterskiej obrony.

Za niepodważalny sukces swojego resortu Ziobro uznał sprawę łódzkiego drukarza. Choć Ziobro włączył się w nią na wczesnym etapie postępowania, drukarz przegrywał ze Stonewall we wszystkich kolejnych instancjach. Z odsieczą przyszedł Ziobrze dopiero Trybunał Konstytucyjny, którego orzeczenie sprowadza się do ustanowienia klauzuli sumienia w usługach. Trudno też nazwać sukcesem wyrok instancji całkowicie zależnej od władzy.

Minister chwalił się, że sprawa urosła do rangi symbolu i potwierdziła, że "nie wolno ograniczać wolności tych, którzy przyznają się do tożsamości chrześcijańskiej". W rzeczywistości wyrok TK otwiera drogę do nieskrępowanej dyskryminacji.

Na tym zakończył wymienianie swoich zasług. Ani słowa o sądach, o wielkiej reformie i mitycznej "dekomunizacji" wymiaru sprawiedliwości.

Dlatego OKO.press wyręcza ministra i przypomina jego "zasługi" w tej dziedzinie.

Bilans po apokalipsie

Jak wygląda bilans Ziobry w przejmowaniu sądów? Sukces mógłby ogłosić jedynie w przypadku TK, który rzeczywiście udało się sparaliżować. Oprócz zmian personalnych i reorganizacji działania, zdecydowanie spadła ilość wydawanych wyroków. A kiedy już zapadają, to takie jak w przypadku łódzkiego drukarza - po myśli ministra. Ale TK to - choć niezwykle ważny - tylko element całego ustroju sądownictwa w Polsce.

Trybunał Sprawiedliwości UE wydał 20 czerwca niekorzystny dla PiS wyrok w sprawie obniżania wieku emerytalnego sędziom Sądu Najwyższego. Kilka dni później Rzecznik Generalny TSUE ogłosił opinię w sprawie Izby Dyscyplinarnej SN i KRS, które uznał za powołane niezgodnie z prawem UE. To samo z ustawą o sądach powszechnych. A to nie wszystko.

Sędziowie w całej Polsce regularnie kierują pytania prejudycjalne do TSUE - w sprawie Izby Dyscyplinarnej i KRS, ale też postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów, Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Niedługo w tych sprawach pozapadają wyroki, które będą miały konsekwencje nie tylko dla rządu (kolejne nowelizacje przeprowadzane nocą), ale dla samych obywateli. Bo co będzie się działo z prostymi wyrokami, które wydawali miesiącami nieprawidłowo powołani sędziowie?

Krótko mówiąc, Zbigniew Ziobro nie ma się z czego cieszyć.

Nie tak miało być

W niedzielę w panelu dotyczącym sprawiedliwości Ziobro odniósł się do reformy w słowach: "Kurz nie opadł, ale przede wszystkim nasze przekonanie, nasza wola jest jeszcze silniejsza, by doprowadzić do zmian w sądownictwie na takie, które będzie rzeczywiście w pokorze służyć społeczeństwu, państwu". Dodawał też, że "to bardzo trudna bitwa, bo zostały w nią zaangażowane nie tylko wszystkie możliwe siły krajowe, ale też i środowiska międzynarodowe, z wspominanym już panem Timmermansem".

Oczywiście przywrócenie sądów obywatelom było tylko sloganem, za którym krył się partyjny interes i osobista ambicja Ziobry do podporządkowania sobie władzy sądowniczej i wyłączenia mechanizmów kontroli władzy. Niemniej, był to flagowy projekt całego resortu.

Całkowite pominięcie tego tematu w podsumowaniach jest dowodem na to, że PiS w kwestii sądownictwa ma poczucie poniesionej porażki.

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze