Jest formalny wniosek o wypowiedzenie konwencji antyprzemocowej. Zbigniew Ziobro pochwalił się, że przed przemocą chronimy najlepiej w Europie. Prawniczka zajmująca się pomocą ofiarom: "Jeśli obok kobiety nie stoi prawnik, to państwo jej nie pomoże. To są polskie realia"
Co zapowiedział w sobotę, zrobił w poniedziałek - minister Zbigniew Ziobro co drugi dzień zwołuje konferencje prasowe, by poinformować o każdym swoim kroku związanym z zapowiadanym wypowiedzeniem Konwencji antyprzemocowej. W poniedziałek 27 lipca 2020 minister sprawiedliwości w towarzystwie dwóch wiceministrów ogłosił: „Złożyłem formalny wniosek do minister rodziny pracy i polityki społecznej o podjęcie działań nad wypowiedzeniem tzw. konwencji stambulskiej".
Ziobro stwierdził, że z większością zapisów konwencji zgadza się w „nie w stu, ale na tysiąc procent". Jednak zawiera ona „ukrytą, można powiedzieć podstępnie" część, która jest ideologiczna. Zdaniem Ziobry polskie prawo chroni przed przemocą nawet lepiej niż zaleca Konwencja, a rząd PiS zrobił dla ofiar przemocy więcej niż poprzednie rządy, które tylko o tym mówiły.
Wiceminister Marcin Romanowski dodał, że Konwencja jest „sprzeczna z systemem wartości polskiego systemu prawnego", m.in. prawem rodziców do wychowywania dzieci w zgodzie z własnym światopoglądem i zasadą neutralności światopoglądowej państwa.
Zaś minister Marcin Warchoł, że Konwencja „narusza wolność człowieka i jako taka nie jest do zaakceptowania w wolnym demokratycznym społeczeństwie. Narusza fundamenty demokracji".
O komentarz do słów ministrów poprosiliśmy dwie prawniczki. Karolina Bućko zajmuje się pomocą ofiarom przemocy, prof. Monika Płatek jest specjalistką od prawa karnego.
Karolina Bućko uważa, że realizacja Konwencji przez polski wymiar sprawiedliwości to fikcja. Prawniczka zwraca uwagę na bardzo ważną kwestię: politycy z rządu argumentują, że polskie prawo jest świetne, więc Konwencja nie jest potrzebna. Jednak to nie akty prawne zapewniają ochronę, lecz cały system instytucji i praktyk (np. sposób prowadzenia postępowań przez policję).
Ofiarom brakuje wiedzy o ich prawach, a urzędnikom i funkcjonariuszom o tym, jak się zachować. Narzędzia, żeby sobie z tym radzić, daje właśnie Konwencja, zalecając szkolenia i szeroką edukację.
W Polsce ciężar tej ochrony bierze na siebie nie państwo, lecz organizacje pozarządowe. A to właśnie organizacjom pomocowym PiS i sam Ziobro obcinają fundusze. Wsparcie dla takich organizacji jest zapisane w konwencji, a nie w ustawach.
"Pomagam kobietom, ofiarom przemocy od 10 lat i wiem, że polski wymiar sprawiedliwości nie stosuje zapisów tej konwencji. My, prawnicy, którzy pomagamy ofiarom, mówimy czasem, że konwencja się „nie przyjęła”. Często powołujemy się na nią, np. w przypadku przestępstw zgwałcenia. W konwencji mówi się, że brak zgody jest działaniem przestępczym sprawcy, a w polskim kodeksie karnym tak nie jest. Tam jest mowa o tym, że gwałt jest, gdy dochodzi do przemocy lub groźby.
Nie ma też szeroko rozumianej edukacji antyprzemocowej ani prewencji, do czego zobowiązuje nas konwencja.
Państwo polskie nie pomaga ofiarom przemocy. Taki przykład: gminne ośrodki pomocy społecznej, kiedy powezmą wiadomość o tym, że dochodzi do przemocy, mają obowiązek zawiadomić organy ścigania. Mówi o tym ustawa przemocowa. Proszę mi wierzyć, że nie dzieje się tak prawie nigdy.
Jeżeli kobieta sama nie ma wystarczająco siły, determinacji, wsparcia bliskich i zaplecza finansowego, nie jest w stanie poradzić sobie z przemocą.
To ona musi założyć sprawę o eksmisję, to ona musi założyć sprawę o znęcanie się. To ona spotyka się z funkcjonariuszem policji, który mówi, że to jest słowo przeciwko słowu, że najlepiej, żeby zrezygnowała i poszła do domu. Takie są polskie realia. Jeśli obok niej nie stoi prawnik, który jej pomoże, to państwo jej nie pomoże. To jest polska codzienność" - mówi OKO.press Karolina Bućko.
Zdaniem prawniczki minister Ziobro chce wypowiedzieć konwencję, żeby uniknąć kontroli międzynarodowej.
Prof. Monika Płatek odpowiada na zarzut Ziobry i jego zastępców, że Konwencja narusza prawa rodziców: „Nigdzie w konwencji nie jest powiedziane, że rodzice nie mają prawa do wychowywania dzieci, jest to zagwarantowane w Konstytucji. Konwencja mówi za to wyraźnie, że bicie, poniżanie, nękanie, odmawianie utrzymania nie jest wychowywaniem".
Konwencja nie atakuje religii.
Prof. Płatek: "Konwencja nie mówi, że religia jest odpowiedzialna za przemoc w rodzinie. Mówi, że nie można się powoływać na religię, żeby usprawiedliwiać znęcanie się fizyczne i psychiczne, nękanie, pozbawianie możliwości normalnego funkcjonowania przez pozbawianie środków do życia. Bardzo źle świadczy o ministrze przekonanie, że religia to jest ten element, który pozwala na przemoc fizyczną, psychiczną i nękanie. Według mnie w żadnej religii tego nie znajdzie".
Całe wypowiedzi poniżej.
Pomagam kobietom, ofiarom przemocy od 10 lat i wiem, że polski wymiar sprawiedliwości nie stosuje zapisów tej konwencji. My, prawnicy, którzy pomagamy ofiarom, mówimy czasem, że konwencja się „nie przyjęła”. Często powołujemy się na nią, np. w przypadku przestępstw zgwałcenia. W konwencji mówi się, że brak zgody jest działaniem przestępczym sprawcy, a w polskim kodeksie karnym tak nie jest. Tam jest mowa o tym, że gwałt jest, gdy dochodzi do przemocy lub groźby.
Nie ma też szeroko rozumianej edukacji antyprzemocowej ani prewencji, do czego zobowiązuje nas konwencja.
Państwo polskie nie pomaga ofiarom przemocy. Taki przykład: gminne ośrodki pomocy społecznej, kiedy powezmą wiadomość o tym, że dochodzi do przemocy, mają obowiązek zawiadomić organy ścigania. Mówi o tym ustawa przemocowa. Proszę mi wierzyć, że nie dzieje się tak prawie nigdy. Jeżeli kobieta sama nie ma wystarczająco siły, determinacji, wsparcia bliskich i zaplecza finansowego, nie jest w stanie poradzić sobie z przemocą. To ona musi założyć sprawę o eksmisję, to ona musi założyć sprawę o znęcanie się. To ona spotyka się z funkcjonariuszem policji, który mówi, że to jest słowo przeciwko słowu, że najlepiej, żeby zrezygnowała i poszła do domu. Takie są polskie realia. Jeśli obok niej nie stoi prawnik, który jej pomoże, to państwo jej nie pomoże. To jest polska codzienność.
W Polsce ofiarom przemocy pomagają organizacje pozarządowe, a nie gminy, które mają taki obowiązek. Na przykład stowarzyszenie Baba z Zielonej Góry genialnie to robi — dostarcza pomocy prawnej, i psychologicznej. Tymczasem od czasu rządów PiS organizacje zajmujące się przemocą w rodzinie nie otrzymują środków, które powinny otrzymywać.
Nie chcę jednak potępiać w czambuł polskiego prawa. Są dobre uregulowania. Na przykład możliwość eksmitowania sprawcy przemocy zapisana w ustawie o przeciwdziałaniu przemocy czy zakaz zbliżania się. Ale w polskim prawie wciąż są dziury. Na przykład jeżeli sprawca nie używa niebezpiecznego narzędzia, tylko stosuje przemoc psychiczną, to policja nie ma obowiązku go zatrzymać i ofiara zostaje ze sprawcą. Konwencja nie gwarantuje tego, ona nadaje kierunek, ale gdyby była respektowana, inaczej by to wyglądało w bieżącej pomocy ofiarom przemocy.
W tym dokumencie są dwie rzeczy niezgodne z linią obecnego rządu: mówi się o płci społeczno-kulturowej. Ofiarą przemocy jest kobieta, również ta, która się nią czuje. A po drugie ta konwencja stawia na piedestał kobietę i chroni ją w sposób szczególny. A u nas przecież, jak powiedział premier, nie ma przemocy, więc konwencja nie jest potrzebna.
Myślę, że wypowiedzenie konwencji ma doprowadzić do tego, żeby pozbyć się ewentualnej kontroli.
Konwencja zawiera taką możliwość - tworzy się rodzaj agencji, która za zgodą państwa może kontrolować jej wykonanie. Wypowiedzenie powoduje, że polskie państwo będzie poza kontrolą tego, jak konwencja jest respektowana.
Konwencja nie jest sprzeczna z systemem wartości polskiego systemu prawnego, bo gdyby była, nie zostałaby przyjęta. Nigdzie w konwencji nie jest powiedziane, że rodzice nie mają prawa do wychowywania dzieci, jest to zagwarantowane w Konstytucji. Konwencja mówi za to wyraźnie, że bicie, poniżanie, nękanie, odmawianie utrzymania nie jest wychowywaniem.
Konwencja nie mówi, że religia jest odpowiedzialna za przemoc w rodzinie. Mówi, że nie można się powoływać na religię, żeby usprawiedliwiać znęcanie się fizyczne i psychiczne, nękanie, pozbawianie możliwości normalnego funkcjonowania przez pozbawianie środków do życia. Bardzo źle świadczy o ministrze przekonanie, że religia to jest ten element, który pozwala na przemoc fizyczną, psychiczną i nękanie. Według mnie w żadnej religii tego nie znajdzie.
Konwencja ma wyprowadzać z błędu ludzi takich jak pan minister, którzy kiedy dochodzi do przemocy, tłumaczą, że trzeba było nie prowokować albo trzeba było odejść.
Obowiązkiem władzy jest uświadomić urzędników i szeroką publiczność, że takich pytań się nie zdaje. Jedynym pytaniem, jakie należy zdać jest to, jak państwo doprowadziło do tego, że w warunkach domowych dochodzi do przemocy, nękania, wyliczania każdego gorsza. A polskie państwo jest odpowiedzialne za ogromny dług alimentacyjny. To nie są źli alimenciarze. Państwo, które potrafi ściągać, podatki, powinno też umieć ściągać alimenty.
Nigdzie konwencja nie atakuje moralnych zasad i neutralności światopoglądowej państwa. Te ogólniki ministra świadczą o złej woli i przyzwoleniu na przemoc. A nie brakuje też działań, które o tym świadczą.
W grudniu 2019 roku minister od spraw rodziny zaproponowała takie zmiany w ustawie o przeciwdziałaniu przemocy, które miały doprowadzić do uznania, że przemoc w rodzinie jest aprobowana i uznawana. Bo dopiero drugie — ale co? zgłoszenie? pobicie? wykrwawienie? zgwałcenie? - miało powodować, że państwo wkracza do działań.
Niebieska Karta miała być przerzucona na osobę, która tej przemocy doznaje i która jest często uzależniona finansowo, zastraszona niepewna i ma prawo do ochrony.
Pieniądze przeznaczone na walkę przemocą, minister oddaje na inne cele, uznając, że jej nie ma. Na przykład państwo wspiera bardzo dziwne interesy najróżniejszych ludzi, dziesiątki milionów idą na egzorcyzmy.
Od 2 kwietnia 1982 obowiązuje konwencja ONZ o przeciwdziałaniu wszelkim formom dyskryminacji wobec kobiet. Artykuł 2e mówi, że państwo bierze na siebie odpowiedzialność za przeciwdziałanie wszelkim formom dyskryminacji przez osoby i instytucje. Przemoc jest dyskryminacją. Przemoc wobec kobiet jest naruszeniem praw człowieka. Naruszenie praw człowieka oznacza, że państwo się nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań.
Minister nie wywiązuje się z obowiązków wobec ponad połowy społeczeństwa, które na to państwo łoży.
Przemoc w rodzinie nie dotyczy tylko kobiet i dzieci, ale przynosi szkody rodzinie w całości. Moglibyśmy mieć dużo lepsze rodziny, gdybyśmy lepiej chronili je przed przemocą.
Nie wiem, co podprogowo i podstępnie działa na pana ministra.
Wiem jednak, że nie istnieje specjalny gen prasowania czy zmieniania dziecku pieluch. Kobiety i mężczyźni nie potrafią tego robić dobrze, dopóki nie zaczną praktykować. Praktyka czyni mistrzów i mistrzynie.
Niech minister przejrzy przepisy i zobaczy w nich genderowe nastawienie władz wobec prawa.
Art. 10 kodeksu rodzinnego mówi: „Nie może zawrzeć małżeństwa osoba nie mająca ukończonych lat osiemnastu. Jednakże z ważnych powodów sąd opiekuńczy może zezwolić na zawarcie małżeństwa kobiecie, która ukończyła lat szesnaście, a z okoliczności wynika, że zawarcie małżeństwa będzie zgodne z dobrem założonej rodziny”. Dlaczego dla dobra założonej rodziny nie można pozwolić, żeby to 16, 17-latek mógł wziąć ślub?
Dlaczego za tą samą pracą ta, która ma pochwę, dostaje 16-20 proc mniej niż ten, który ma penisa?
Nie jest tak, że mózg Mari Curie Skłodowskiej zmienił się, kiedy przekroczyła granice i wtedy mogła studiować na Sorbonie. We Francji mieli wtedy inne standardy tego, co wolno kobiecie, niż na terenie Polski. To jest właśnie ta straszna płeć społeczno-kulturowa.
Kobiety
Prawa człowieka
Marcin Romanowski
Marcin Warchoł
Zbigniew Ziobro
Ministerstwo Sprawiedliwości
konwencja antyprzemocowa
konwencja stambulska
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze