Propaganda rządu w sprawie afery Piebiaka weszła w nową fazę. Zbigniew Ziobro przekonuje, że za „gorszące sytuacje”, odpowiada brak dekomunizacji wymiaru sprawiedliwości: „Brak napiętnowania nieprawości (...) wpływa demoralizująco także na osoby, które zaczynały karierę sędziowską po 1989 roku”. Samobójczy ruch, bo to Ziobro stoi za awansami hejterów
Afera Piebiaka to koniec narracji PiS o "czyszczeniu" sądownictwa z komunistycznych złogów i skorumpowanych sędziów. Awansowani przez Ziobrę sędziowie oraz jego zastępca, którzy owego "czyszczenia" mieli dokonać, brali udział w akcji hejtowania i zniesławiania sędziów. A jednak minister Ziobro z uporem godnym lepszej sprawy trzyma się opowieści o braku dekomunizacji po 1989 roku.
I brnie w absurdy - przez brak dekomunizacji w sądach komuniści nie tylko orzekają, ale także demoralizują tych, którzy karierę zaczęli po 1989 roku. A nawet tych, których awansował Ziobro.
Do tej pory politycy PiS przekonywali, że "reforma" sądownictwa jest niezbędna dlatego, że wymiar sprawiedliwości nie został zdekomunizowany po 1989 roku. W 2017 roku premier Mateusz Morawiecki w „Washington Examiner” tłumaczył zagranicy: "W 1989 roku podczas rozmów przy Okrągłym Stole pomiędzy komunistami i opozycją demokratyczną prezydentowi Jaruzelskiemu pozwolono na obsadzenie postkomunistycznych sądów sędziami z czasów komunizmu. Sędziowie ci dominowali w naszym wymiarze sprawiedliwości przez kolejne ćwierć wieku. Niektórzy z nich wciąż pracują". (OKO.press pisało, dlaczego cały ten wywiad składał się z manipulacji i nieprawd).
W kwietniu 2019 podczas wizyty w USA premier porównał zmiany w sądach do tego, co robił Charles de Gaulle we Francji z pozostałościami kolaboranckiego reżimu Vichy z okresu okupacji niemieckiej: „Dla mnie to jest taka sytuacja, którą możemy porównać z Francją w okresie post-Vichy".
„My zaczęliśmy robić to [przebudowywać system] 25 lat temu. Szkoda, że nie zaczęliśmy robić tego pięć lat czy pięć minut po rozpoczęciu transformacji, ale sędziowie postkomunistyczni, postkomunistyczni kapitaliści i politycy postkomunistyczni, zdobyli ten kraj. Był to zdobyty kraj do pewnego stopnia” - twierdził.
Dodał też, że cały system wymiaru sprawiedliwości jest skorumpowany. To miało usprawiedliwić czystki w sądach i zmiany w Sądzie Najwyższym, które PiS od 2017 roku wprowadza. Trzeba było starych sędziów zastąpić nowymi - nie skorumpowanymi i przede wszystkim nie postkomunistami.
Reakcja polskich sędziów była oczywista. OKO.press pisało o tym „Sędziowie mogą pozwać Morawieckiego za porównanie do hitlerowskich kolaborantów”.
Gdy w sierpniu 2019 wybuchła afera w ministerstwie sprawiedliwości, trzeba było zmienić retorykę. W pierwszych dniach politycy PiS przekonywali, że cała afera to porachunki i kłótnie w gronie „kasty” sędziowskiej.
Łukasz Piebiak, który według informacji Onetu, miał stać za akcją dyskredytowania przez anonimowych hejterów sędziów niechętnych władzy, został bardzo szybko zdymisjonowany. „Przyjmę dymisję Łukasza Piebiaka i uważam, że to kończy tę sprawę”, obwieścił premier. O propagandzie rządu w sprawie sędziów pisaliśmy tutaj:
Tymczasem Onet, a także „Gazeta Wyborcza” i OKO.press podają nowe informacje: w procederze zlecania hejtu na sędziów brało udział 12 sędziów związanych z dobrą zmianą. Byli to „nowi” sędziowie, którzy awansowali za rządów PiS - w teorii zdekomunizowani i moralnie bez zarzutu.
Ci, którzy mieli sądy zmieniać, są - według doniesień Onetu - odpowiedzialni za aferę:
Jak wyjaśnić, że ci nowi, którzy mieli reformować sądy, złamali wszystkie zasady obowiązujące sędziów?
Minister Zbigniew Ziobro dodaje więc do narracji nowe elementy. Podczas obchodów europejskiego Dnia Pamięci Ofiar Reżimów Totalitarnych 23 sierpnia zaczyna od narracji, że to kłótnia wewnątrz środowiska sędziów, a PiS nic do tego nie ma.
„Podziały w dobie dzisiejszych spraw, które dzieją się w mediach, doprowadziły do gorszących sytuacji. Sytuacji, kiedy ludzie reprezentujący to samo środowisko sędziowskie, wywodzący się z tych samych sędziowskich stowarzyszeń, ludzie, którzy często byli jako sędziowie nie tylko kolegami w wymiarze zawodowym - spotykali się w pokojach sędziowskich, na salach rozpraw, ale też spędzali razem wiele prywatnego czasu, byli w relacjach przyjacielskich używają wobec siebie niegodnych argumentów".
Potem dodaje nowy element - zarażenie młodych przeszłością starych:
"Brak napiętnowania nieprawości miał destrukcyjny skutek i rzutuje w wymiarze kulturowo-mentalnym na to, co dzieje się dziś. Wpływa demoralizująco także na osoby, które zaczynały karierę sędziowską po 1989 roku. Utwierdzał część środowiska sędziowskiego w przekonaniu, że ma prawo cieszyć się pewnymi wyjątkowymi przywilejami i stoi ponad zwykłymi obywatelami, którzy w identycznej sytuacji byliby zawsze pociągnięci do odpowiedzialności".
Przypominamy ministrowi Ziobrze (rocznik 1970, więc może nie wie, że w komunistycznej Polsce uczyli młodych i orzekali sędziowie, którzy studia kończyli w II RP, a ich z kolei uczyli sędziowie austriaccy, niemieccy o rosyjscy.
Więc ten łańcuszek złych wpływów może minister wykorzystać w miarę jak afera Piebiaka będzie się nieuchronnie rozwijać. Brak deimperializacji sędziów w II RP - to dobrze brzmi.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze