W sobotę Ministerstwo Sprawiedliwości chciało się sądzić z krakowskimi karnistami za krytykę zmian w kodeksie karnym. Dziś Zbigniew Ziobro nie widzi już takiej potrzeby. „Rozważamy możliwość wyegzekwowania na drodze prawnej sprostowania nieprawdziwych informacji oraz zaniechania naruszania dóbr osobistych” – ripostują prawnicy z KIPK
To nieoczekiwany zwrot akcji. W sobotę 15 czerwca 2019 Ministerstwo Sprawiedliwości z oficjalnym komunikacie zapowiadało, że wytoczy pozew cywilny ekspertom prawa z Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego, którzy krytykowali nowelizację prawa karnego. O tym, że resort zamierza bronić swojego dobrego imienia przed sądem, pisał też na Twitterze rzecznik ministerstwa Jan Kanthak.
Niecałe 48 godzin później, w poniedziałek 17 czerwca, Zbigniew Ziobro powiedział jednak PAP, że pozwu nie będzie.
"Nie ma potrzeby kierowania tego pozwu, bo każdy już może wyrobić sobie zdanie, kto w tej sprawie obawia się prawdy" - stwierdził Minister Sprawiedliwości.
Wygląda na to, że prawdy obawiało się samo ministerstwo, bo jak pisaliśmy w OKO.press, zarzuty resortu nie miały pokrycia w rzeczywistości. Krakowscy karniści, którym publicznie zarzucono kłamstwo, rozważają obecnie dochodzenie swoich praw na drodze sądowej.
"Mimo wycofania się ze skierowania pozwu, nie doszło do sprostowania nieprawdziwych informacji zawartych w komunikacie Ministerstwa Sprawiedliwości"
- piszą prawnicy z KIPK.
"Krakowski Instytut Prawa Karnego – w imię ochrony wolności prowadzenia badań naukowych i dobrego imienia naukowców, uwzględniając głosy środowiska naukowego [...] – rozważa możliwość wyegzekwowania na drodze prawnej w pierwszej kolejności sprostowania nieprawdziwych informacji zawartych we wskazanym komunikacie i oświadczeniu, a także zaniechania naruszania przez Ministerstwo Sprawiedliwości i Ministra Sprawiedliwości dóbr osobistych naukowców – autorów ekspertyzy" - zapowiadają.
Resortowi Ziobry nie spodobało się zwłaszcza, że prawnicy z Krakowa dopatrzyli się niekonsekwencji w przepisach dotyczących łapówkarstwa w sektorze publicznym. Projekt ministerstwa miał zaostrzać kary dla biorących łapówki szefów spółek powiązanych ze Skarbem Państwa.
Ale po senackich poprawkach ostrzejsze paragrafy nie stosowałyby do tych firm, w których państwowe udziały wynoszą mniej niż 50 proc. To np. PKN Orlen, KGHM Polska Miedź czy Tauron. To m.in. o tym pisali w swojej 110-stronicowej analizie prawnicy z KIPK.
Na ich pracę powoływali się politycy opozycji, gdy Sejm głosował po kolei senackie poprawki w czwartek 13 czerwca wieczorem.
„Wyciągacie spod odpowiedzialności za łapownictwo w sektorze publicznym waszych własnych prezesów. […] Jeżeli przyjmiecie tę poprawkę, to wasz kolega, np. prezes PKN Orlen, nie będzie podlegał odpowiedzialności karnej za to przestępstwo” – ostrzegał Borys Budka z PO.
Ta krytyka musiała szczególnie zaboleć Zbigniewa Ziobrę, architekta projektu. W sobotnim komunikacie ministerstwo sprawiedliwości posądziło KIPK o kłamstwo:
"[...] Państwo nie może tolerować kłamstwa, które uderza w jego podstawy, które sprawia, że zaufanie obywateli zostanie zachwiane. Szczególnie gdy kłamią prawnicy, profesorowie jednej z najznamienitszych uczelni w Polsce, a nawet na świecie" - napisano w komunikacie o prawnikach z UJ.
Ministerstwo dopatrzyło się fałszu w stwierdzeniu, że nowe przepisy w kodeksie karnym doprowadziłyby do bezkarności za korupcję np. prezesa Orlenu.
"Ta opinia jest nieprawdziwa. Jest kłamstwem. W rzeczywistości zmiany zaostrzają prawo" - podkreśliło ministerstwo i zapowiadało obronę swojego dobrego imienia w procesie cywilnym.
Sprawę taką byłoby jednak trudno wygrać, bo autorzy ekspertyzy nigdy nie napisali, że prezesi Orlenu czy KGHM byliby zwolnieni odpowiedzialności za korupcję w ogóle. Podnosili jednak, że po senackich poprawkach nie dotyczyłyby ich przepisy za korupcję w sektorze publicznym. Czyli te, które ministerstwo planuje zaostrzyć.
Na zapowiedź pozwu z niedowierzaniem zareagowali jeszcze w sobotę sami zainteresowani. W opublikowanej w niedzielę 16 czerwca analizie wytłumaczyli, dlaczego zarzuty pod ich adresem są bezpodstawne.
"Należy jeszcze podkreślić, że w żadnym zakresie nie wskazywaliśmy ani nawet nie sugerowaliśmy, iż opisane konsekwencje związane z korupcją w sektorze publicznym będą prowadzić do całkowitej bezkarności wskazanych osób za łapownictwo"
- pisali karniści.
Powtórzyli zarazem krytykę senackich poprawek do zmian w kodeksie.
"Posłużono się [...] czysto matematycznym kryterium, zapominając o fakcie, że istnieje szereg spółek strategicznych dla interesu Państwa, w których Skarb Państwa pomimo, iż ma udział mniejszościowy, sprawuje de facto i de iure pełną kontrolę" - tłumaczą prawnicy.
"Wprowadzona przez Senat poprawka nie tylko doprowadziła do zawężenia zakresu odpowiedzialności za korupcję publiczną w stosunku do ustawy uchwalonej przez Sejm, lecz także w stosunku do aktualnego stanu prawnego, tak jak był on interpretowany przez orzecznictwo sądowe" - przypominają.
Prawnicy podkreślili, że komunikat o pozwie narusza ich dobra osobiste, godzi w zaufanie dla instytucji pozarządowych, potrzebne przy realizacji badań naukowych. A także stanowi niedopuszczalną formę tłumienia wolności wyrażania poglądów, atak na wolność nauki i ingerencję w autonomię badań naukowych.
Na kilka godzin przed deklaracją Ziobry ministerstwu odpowiedziały władze Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie zatrudnionych jest większość autorów analizy.
"Z niepokojem oraz niedowierzaniem przyjęliśmy komunikat zamieszczony na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości, a także nawiązujące do niego wypowiedzi wiceministra sprawiedliwości w publicznych mediach. [...] Kierowanie oskarżeń przez organy władzy państwowej wobec osób wyrażających swoje opinie w ważnych sprawach publicznych godzi w fundamenty porządku prawnego" - czytamy w oświadczeniu.
W weekend zaprotestowała także Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
„Reakcja w postaci skierowania przez Ministerstwo Sprawiedliwości pozwu przeciw autorom krytycznej opinii projektu legislacyjnego niebezpiecznie wykracza poza standardy państwa demokratycznego” – ubolewają członkowie HFPC.
Nowelizacja kodeksu karnego, którą skrytykowali krakowscy karniści, jest już na finiszu procesu legislacyjnego. Czeka tylko na podpis prezydenta.
Kolejni eksperci apelują, by Andrzej Duda zawetował pełne błędów drakońskie przepisy. Przejmujący list opublikowało 13 czerwca 2019 dziewięcioro profesorów prawa, w tym prof. Andrzej Mączyński, Jan Widacki, Stanisław Waltoś i Andrzej Zoll.
"W sytuacji, gdy ta zła ustawa została w sposób tak skandaliczny, bezrefleksyjny, pod silną presją populizmu przyjęta przez parlament, tylko Pana veto może powstrzymać wejście jej w życie i wyrządzenie trudnych do przewidzenia nieodwracalnych szkód społecznych, nieodwracalnych szkód poniesionych przez poszczególnych ludzi, szkód dla Polski"
- piszą profesorowie.
Z podobną prośbą zwrócił się do prezydenta w niedzielę Rzecznik Praw Obywatelskich.
„Apeluję do Pana Prezydenta, aby, pomny przyrzeczenia złożonego przy objęciu urzędu, skorzystał Pan z kompetencji określonej w art. 122 ust. 5 Konstytucji RP i odmówił podpisania ustawy z dnia 16 maja 2019 r. o zmianie ustawy – Kodeks karny oraz niektórych innych ustaw” – napisał RPO.
„Przemawiają za tym zarówno argumenty natury proceduralnej (ustawa została przyjęta w nieprawidłowym trybie), jak i materialnej (jest ona sprzeczna z prawem międzynarodowym i zawiera rozwiązania naruszające prawa obywatelskie)” - tłumaczył Adam Bodnar.
Władza
Adam Bodnar
Jan Kanthak
Zbigniew Ziobro
Ministerstwo Sprawiedliwości
Prokuratura
Rzecznik Praw Obywatelskich
kodeks karny
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze