„Likwidacja suwerenności państw”, „utrata niepodległości”, „europejski pucz”, „koniec Polski” – tak o rzekomo przeprowadzanej obecnie przez Parlament Europejski zmianie europejskich traktatów wypowiadają się politycy PiS. Tylko że nic takiego się nie dzieje
„Opinia publiczna ma nie zauważyć, że niebawem dojdzie do puczu, że UE jako wspólnota suwerennych państw jest likwidowana i tworzone jest superpaństwo bez zgody obywateli” – grzmiał europoseł PiS Jacek Saryusz-Wolski 27 października na Twitterze.
„W PE przegłosowano dokument, który wprost proponuje likwidację prawa weta i oddanie UE kolejnych kompetencji, jak: obronność, polityka zagraniczna, energetyka i innych. W niedługim czasie należy się spodziewać przystąpienia do kolejnych kroków tej procedury (…) To koniec Polski” – ocenił wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta z Suwerennej Polski.
„Jeżeli tak wiele obszarów ma być poddanych wspólnej polityce unijnej – to jest to odebranie państwom członkowskim suwerenności. My się na to nie zgadzamy. Będziemy bronić naszej suwerenności” – mówił o rzekomo przeprowadzanej obecnie zmianie traktatów w Programie 1 Polskiego Radia Stanisław Karczewski, senator PiS.
Do sprawy odniósł się też premier Mateusz Morawiecki jeszcze przed rozpoczynającym się w czwartek 27 października szczytem Unii Europejskiej:
„Przez instytucje europejskie przechodzi teraz pewna propozycja zmian traktatów (…) Komisja Europejska i Parlament próbują zmienić [traktaty] w taki sposób, aby poszczególne państwa członkowskie nie mogły zaprotestować przeciwko działaniom, które nie służą ich obywatelom” – stwierdził Morawiecki, nawiązując w ten sposób do rzekomych planów likwidacji prawa weta w Radzie UE.
„Czy chcemy, aby o podatkach w Polsce decydowali ludzie z Brukseli, Paryża czy Amsterdamu? (…) Czy chcemy, żeby pan Timmermans decydował o zamykaniu polskich elektrowni? (…) Czy chcemy, żeby o uzbrojeniu polskiej armii i polskim bezpieczeństwie decydował ktoś z Brukseli?” – pytał premier i zapowiedział, że podczas dwudniowego szczytu będzie bronił „prawa Polaków do decydowania w swoich losach”.
O rzekomej zmianie traktatów wielokrotnie w kampanii wyborczej mówili też topowi politycy PiS: Jarosław Kaczyński, Beata Szydło, czy Antoni Macierewicz.
W tym alarmistycznym tonie Prawo i Sprawiedliwość odwołuje się do jednego kluczowego wydarzenia.
W środę 25 października parlamentarna komisja do spraw konstytucyjnych (AFCO) przegłosowała raport, który wyraża stanowisko Parlamentu Europejskiego wobec pożądanej zdaniem parlamentarzystów reformy Unii Europejskiej i zmiany traktatowej.
Parlament w swojej rezolucji ponawia wezwanie do zmiany traktatów UE i zwraca się do Rady o "natychmiastowe i bez deliberacji przedłożenie propozycji [...] Radzie Europejskiej, aby można było powołać Konwent”.
Ponawia, bo nie raz już do zmiany traktatów wzywał, odkąd w maju 2022 roku zakończyły się wielkie publiczne konsultacje o przyszłości Europy. To wówczas Parlament Europejski zaprosił do zabrania głosu obywateli UE, którzy przez kilka miesięcy debatowali nad przyszłością Europy.
OKO.press pisało o tej konferencji i jej wynikach:
Skutkiem tego była seria postulatów, które wzywają wprost do otwarcia traktatów i reformy UE. Parlament Europejski w związku z tym regularnie lobbuje i domaga się od pozostałych instytucji unijnych uszanowania woli obywateli. Ale sam mocy do zmieniania traktatów nie ma.
Dokładnie taki charakter ma przegłosowana 25 października na razie w łonie jednej komisji (czyli głosami 20 z 26 osób) rezolucja PE.
Europosłowie domagają się m.in.:
To, czego domaga się Parlament Europejski, to dalsze pogłębianie integracji i podejmowanie istotnych kroków w stronę budowy systemu federacyjnego.
O tym, dlaczego obowiązująca obecnie zasada jednomyślności budzi wątpliwości, we wrześniu 2022 OKO.press rozmawiało z europosłem Danielem Freundem z frakcji Zielonych, jednym z członków Komisji, która opracowała ten budzący niezwykłe kontrowersje wśród polityków PiS raport AFCO.
Ale rezolucja komisji Parlamentu Europejskiego to nie etap legislacyjny postępującej zmiany traktatów, jak sugeruje PiS.
Parlament Europejski nie ma mocy do zmiany traktatów, wbrew temu, co sugeruje np. wiceminister Sebastian Kaleta.
Parlament Europejski może wezwać Radę Europejską do otwarcia traktatów i powołania konwentu, ale bez poparcia ze strony wszystkich państw członkowskich sam traktatów nie zmieni.
W PE przegłosowano dokument, który wprost proponuje likwidację prawa weta i oddanie UE kolejnych kompetencji (...) To koniec Polski"
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Rezolucja PE została przegłosowana w komitecie – za głosowało 20 posłów, 6 było przeciw. Nie jest to więc jeszcze nawet stanowisko całego Parlamentu Europejskiego.
O tym, jak na tę propozycję zapatrują się wszyscy europosłowie, dowiemy się pod koniec listopada, kiedy projekt rezolucji zostanie poddany pod głosowanie na sesji plenarnej Parlamentu.
Od rezolucji PE do ewentualnej zmiany traktatów lub rozszerzenia kompetencji UE jest bardzo długa droga.
Rezolucja PE nie ma nawet mocy sprawczej, by otwarcie traktatów wymóc. To wniosek, postulat, a nie krok na drodze do zmiany traktatów.
Ewentualne otwarcie traktatów i praca nad ich zmianą to proces bardzo złożony i wieloletni. Są na to dwa sposoby w zależności od tego, jak rozległa miałaby być zmiana sposobu funkcjonowania UE.
Jeśli propozycje zmian obejmują rozszerzenie kompetencji UE, proces jest bardzo wieloetapowy i niezwykle złożony.
Po pierwsze, z propozycją zmiany traktatów może wyjść każde państwo członkowskie, Komisja Europejska lub Parlament Europejski. Propozycję taką składa się Radzie UE, czyli organowi, w którym zasiadają szefowie państw członkowskich.
Jeśli państwa członkowskie w swoim gronie tę propozycję poprą, jest ona zgłaszana Radzie Europejskiej, w której oprócz przedstawicieli państw członkowskich zasiada szefowa Komisji Europejskiej oraz przewodniczący Rady.
Jeżeli za zmianą opowie się większość państw członkowskich reprezentowanych w Radzie Europejskiej, jej przewodniczący zwołuje tzw. konwent europejski. Wcześniej następuje konsultacja z Parlamentem Europejskim i Komisją, a w kwestiach walutowych – także z Europejskim Bankiem Centralnym.
Konwent to wielkie gremium.
Gromadzi przedstawicieli parlamentów narodowych, szefów państw lub rządów, posłów do Parlamentu Europejskiego i przedstawicieli Komisji Europejskiej. Ci podczas obrad, które często trwają nawet kilka lat, omawiają proponowane zmiany.
„Przez instytucje europejskie przechodzi teraz propozycja zmian traktatów (…) Komisja Europejska i Parlament próbują zmienić [traktaty] w taki sposób, aby poszczególne państwa członkowskie nie mogły zaprotestować przeciwko działaniom, które im nie służą".
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Konwent musi podjąć decyzję na zasadzie konsensusu: wszyscy jego uczestnicy muszą się zgodzić na proponowane zmiany. Tak zatwierdzona propozycja przekazywana jest pod dalsze obrady konferencji międzyrządowej.
Konferencja międzyrządowa, zwołana przez przewodniczącego Rady Europejskiej, decyduje o zmianie traktatów jednomyślnie.
To oznacza, że po długim, często wieloletnim procesie negocjacji zmian, w który zaangażowane są wszystkie instytucje UE na raz i parlamenty narodowe, decyzję o zmianie traktatów i tak ostatecznie podejmują jednomyślnie państwa członkowskie.
Gdy państwa członkowskie zgodzą się na zmiany, nowe traktaty muszą jeszcze przejść ratyfikację we wszystkich parlamentach narodowych. To też nie bywa łatwe i stanowi rodzaj bezpiecznika przed wprowadzeniem zmian, których obywatele nie chcą.
W ten sposób przepadło wdrożenie tzw. konstytucji dla Europy. Konferencję rządową do pracy nad traktatem powołano w 2001 roku. Prace nad nim trwały 4 lata. Traktat przepadł w referendum we Francji i w Holandii w 2005 roku.
Jest jeszcze nieco uproszczona procedura zmian sposobu funkcjonowania UE, którą wprowadził Traktat Lizboński, ale ona również nie jest obecnie realizowana w żaden ukryty dla europejskiej opinii publicznej sposób, jak sugerował europoseł Jacek Saryusz-Wolski.
Jest możliwa zmiana polityk i działań wewnętrznych UE bez konieczności zwoływania konwentu czy konferencji międzyrządowej.
W takiej sytuacji zmiany uzgadnia jednomyślnie Rada Europejska po konsultacji z Parlamentem Europejskim i Komisją, a w sprawach walutowych – po konsultacji także z Europejskim Bankiem Centralnym.
Ale w tym przypadku także decyzja o zmianach wchodzi w życie dopiero wtedy, gdy zatwierdzą ją wszystkie państwa członkowskie.
Procedura ta nie pozwala jednak na rozszerzanie uprawnień UE. Pozwala natomiast na zmianę systemu podejmowania decyzji na Radzie, czyli na przykład mogłaby zostać zastosowana, gdyby państwa członkowskie chciały się pozbyć prawa weta.
„Opinia publiczna ma nie zauważyć, że niebawem dojdzie do puczu, że UE jako wspólnota suwerennych państw jest likwidowana i tworzone jest superpaństwo bez zgody obywateli”.
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Wypowiedzi polityków PiS to zatem manipulacje i wyolbrzymienia w wielu aspektach.
Po pierwsze, politycy PiS sugerują, jakby te zmiany traktatów miały wejść w życie już za chwilę i to bez wiedzy opinii publicznej.
Po drugie, twierdzą, że Parlament Europejski i Komisja Europejska mają możliwość wprowadzenia tak fundamentalnych zmian bez udziału rządów, co jest nieprawdą.
Z wypowiedzi premiera Morawieckiego tuż przed odbywającym się 26 i 27 października szczytem UE wynikało też, że sprawa ta będzie omawiana na tym szczycie, w związku z czym premier zapowiedział blokowanie tych zmian. To nieprawda, zmiany traktatowe nie były przedmiotem żadnych dyskusji podczas ostatniego szczytu, który OKO.press śledziło na żywo z Brukseli.
Prawo i Sprawiedliwość po raz kolejny na użytek bieżącej walki politycznej manipuluje ważnym tematem, który jest obecny w przestrzeni publicznej.
Faktem jest, że toczy się dziś na forum UE dyskusja o przyszłym funkcjonowaniu Unii w związku z potencjalnym rozszerzeniem.
Od czasu wybuchu wojny w Ukrainie zarówno państwa członkowskie, jak i instytucje unijne zdały sobie sprawę z tego, że rozszerzenie UE jest niezbędnym krokiem do umocnienia pozycji Unii na kontynencie europejskim w związku z zagrożeniem płynącym z Rosji i Chin.
UE bardzo poważnie myśli o otwarciu negocjacji akcesyjnych z Ukrainą oraz o zrobieniu kroku naprzód w sprawie przyjęcia państw Bałkanów Zachodnich. Decyzje w tej sprawie mogą zostać podjęte na grudniowym szczycie Rady Europejskiej.
Ale z wielu stron płyną głosy, że finalizowanie kolejnego rozszerzenia przy obecnej architekturze bloku nie jest dobrym pomysłem.
„Jeżeli tak wiele obszarów ma być poddanych wspólnej polityce unijnej – to jest to odebranie państwom członkowskim suwerenności. My się na to nie zgadzamy. Będziemy bronić naszej suwerenności”
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Tę kwestię poruszyła m.in. przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w przemówieniu o stanie Unii w środę 14 września 2022 roku przed Parlamentem Europejskim:
„Musimy poprawić sposób, w jaki działamy, jak podejmujemy decyzje (…). Jeśli poważnie myślimy o większej UE, musimy poważnie podejść do jej reformy”.
W tym samym przemówieniu Ursula von der Leyen pozytywnie odniosła się do postulowanego przez Parlament Europejski już kilkukrotnie zwołania konwentu konstytucyjnego w celu zreformowania traktatów UE.
O tym mówił też kanclerz Niemiec Olaf Scholtz w Pradze 31 sierpnia 2022: „Unia Europejska powinna się znacznie rozszerzyć, ale najpierw musi przejść fundamentalne reformy, aby zapewnić, że rozszerzony blok będzie mógł nadal funkcjonować. Przyjęcie kolejnych 9 członków – Albanii, Bośni i Hercegowiny, Czarnogóry, Gruzji, Kosowa, Macedonii Północnej, Mołdawii, Serbii i Ukrainy wymaga instytucjonalnego przygotowania, aby nie pogłębiać paraliżu i tak już bizantyjskiego i opartego na konsensusie procesu decyzyjnego UE” – stwierdził Scholz.
„Porządek międzynarodowy się zmienia, UE musi zmieniać się wraz z nim” – to słowa hiszpańskiego premiera Pedro Sáncheza, wypowiedziane tego lata, gdy Hiszpania przejęła rotacyjne przewodnictwo w UE.
W toczącej się obecnie debacie na temat potrzebnej reformy UE pojawia się kilka wątków:
Parlament Europejski nie może przekroczyć ustalonej w traktatach UE liczby 751 członków – niezbędne byłoby więc opracowanie nowego systemu przydziału miejsc państwom członkowskim.
To samo dotyczy Komisji Europejskiej, która składa się z 27 komisarzy – tylu co państw członkowskich, a każdy zarządzą jednym portfolio tematycznym. Nie ma możliwości, by tworzyć kolejne portfolio dla komisarzy. Zamiast tego, UE mogłaby posunąć się w kierunku posiadania dwóch komisarzy nadzorujących jeden obszar – na przykład rolnictwo lub rybołówstwo.
Reforma UE jest więc poważnie debatowaną dziś w Europie kwestią, ale Prawo i Sprawiedliwość sprowadza tę debatę do straszenia utratą przez Polskę suwerenności.
Istotnym bodźcem do tej debaty jest też opublikowany w tym roku raport francusko-niemieckiej grupy 12 ekspertów, którzy na zlecenie rządu Niemiec i Francji mieli zbadać, jak najlepiej zreformować UE przed jakimkolwiek rozszerzeniem.
Ustalenia raportu nie są traktowane jako stanowisko rządu Niemiec czy Francji, ale mają pomóc decydentom podjąć decyzje co do tego, jakie to stanowisko ostatecznie będzie.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Świat
Władza
Sebastian Kaleta
Stanisław Karczewski
Mateusz Morawiecki
Jacek Saryusz-Wolski
Komisja Europejska
Parlament Europejski VIII kadencji
Rada Europejska
federalizacja UE
reforma traktatowa
reforma UE
traktaty unijne
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze