0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot: JOHN THYS / AFPFot: JOHN THYS / AFP

Rada Europejska potępiła Hamas za brutalne i masowe ataki terrorystyczne przeprowadzane w Izraelu. Przywódcy państw członkowskich wezwali też do utworzenia korytarzy humanitarnych oraz „przerw” w działaniach wojennych, by zapewnić pomoc dla Strefy Gazy. Państwa członkowskie podkreśliły, że Izrael ma prawo bronić się zgodnie z międzynarodowym prawem humanitarnym – to część konkluzji dwudniowego posiedzenia Rady Europejskiej, które w piątek 27 października zakończyło się w Brukseli.

Rozmowy zdominowała sytuacja na Bliskim Wschodzie, ale rozmawiano też o pomocy dla Ukrainy, rewizji wieloletniego budżetu UE oraz kolejnych elementach unijnej polityki migracyjnej.

W spotkaniu unijnych przywódców uczestniczył premier Mateusz Morawiecki. To może być jego ostatnie lub przedostatnie spotkanie w tym gremium, jeśli nie będzie mu dane tworzyć nowego rządu.

Morawiecki zwrócił na siebie uwagę w trójnasób: jeszcze przed rozpoczęciem szczytu dał znać, że nieco inaczej postrzega jego priorytety; jako kluczowe podkreślał tematy, które nie były przedmiotem dyskusji; udzielał się mniej niż zwykle.

Morawiecki chce rozmawiać o pakcie migracyjnym

„Dzisiejsza Rada Europejska to znowu bardzo ważny temat dotyczący nielegalnej imigracji” – stwierdził premier Morawiecki tuż przed rozpoczęciem szczytu w czwartek 26 października.

Podkreślił, że „świat wokół Europy wrze”, bo poza tym, co się dzieje na Ukrainie „obserwujemy też największy od kilkudziesięciu lat konflikt na Bliskim Wschodzie”, z którym będzie wiązała się „na pewno kolejna potężna fala nielegalnej imigracji” – podkreślił.

Tym samym premier Mateusz Morawiecki szybko przeszedł do tematu, który od kilku miesięcy znajduje się wysoko na agendzie PiS: paktu migracyjnego.

„Komisja Europejska nadal chce wdrożyć pakt migracyjny. Częścią tego paktu ma być przyjmowanie nielegalnych imigrantów na zasadzie przymusowej relokacji, bądź płacenie ogromnych sum za ich nie przyjęcie” – przypomniał. „Rząd Prawa i Sprawiedliwości nie tylko się na to nigdy nie zgodził (…) ale także na dzisiejszym spotkaniu to twarde weto podtrzymam” – zapowiedział.

Przeczytaj także:

Morawiecki „broni polskiej suwerenności”

Ale to niejedyna kwestia, którą podczas tego szczytu UE premier Morawiecki zamierzał oprotestować. Druga sprawa to rzekomo procedowana obecnie w Parlamencie Europejskim i Komisji Europejskiej „propozycja zmian traktatów”.

„Przez instytucje europejskie przechodzi teraz pewna propozycja zmian traktatów. Traktaty UE to taka jakby europejska konstytucja. Komisja Europejska i Parlament próbują zmienić tę konstytucję w taki sposób, aby poszczególne państwa członkowskie nie mogły zaprotestować przeciwko działaniom, które nie służą ich obywatelom” – stwierdził Morawiecki.

„Czy chcemy, aby o podatkach w Polsce decydowali ludzie z Brukseli, Paryża czy Amsterdamu? (…) Czy chcemy, żeby pan Timmermans decydował o zamykaniu polskich elektrowni? (…) Czy chcemy, żeby o uzbrojeniu polskiej armii i polskim bezpieczeństwie decydował ktoś z Brukseli?” – pytał premier.

Dalej podkreślił, że „ważne, by wszystkie partie polityczne w Polsce zdały sobie z tego sprawę: takie zmiany traktatowe bardzo mocno naruszają zasadę suwerenności państw członkowskich (…) Po ich ewentualnym przyjęciu, Polska nie będzie miała prawa decydować o naszych losach (…) Ja będę jednoznacznie bronił tutaj polskiego prawa do decydowania o naszych sprawach” – podkreślił.

Jest tylko jedno ale: żaden z tych tematów w tym ujęciu nie znajdował się na agendzie szczytu, ani nie jest obecnie procedowany w taki sposób, w jaki sugeruje premier Morawiecki.

Wojna na Bliskim Wschodzie dominuje rozmowy

Głównym tematem, który zdominował obrady październikowego szczytu Rady Europejskiej był temat wojny na Bliskim Wschodzie.

Przywódcy europejscy przez pięć godzin w czwartek rozmawiali o sytuacji w Izraelu oraz Strefie Gazy za zamkniętymi drzwiami. W sali obrad nie można było mieć nawet telefonów.

Przywódcy państw członkowskich wezwali do utworzenia korytarzy humanitarnych oraz „przerw” w działaniach wojennych, by zapewnić pomoc dla Strefy Gazy. Ze względu na zbyt duże rozbieżności w stanowiskach, państwa członkowskie nie zdecydowały się na wezwanie do zawieszenia ognia.

Część przywódców, w tym hiszpańska prezydencja, domagała się sformułowania wzywającego do bardziej permanentnego zawieszenia ognia. Inni naciskali na konieczność podkreślenia prawa Izraela do obrony – zgodnie z prawem międzynarodowym i międzynarodowym prawem humanitarnym.

Ostatecznie w konkluzjach szczytu znalazło się długo negocjowane sformułowanie o „przerwie humanitarnej”, a nie zawieszeniu ognia. Dzięki owym „przerwom” ma być możliwe dotarcie z pomocą humanitarną do Strefy Gazy.

Przywódcy zaapelowali o powstrzymanie eskalacji konfliktu oraz zadeklarowali gotowość zaangażowania Unii Europejskiej w proces pokojowy w oparciu o rozwiązanie dwupaństwowe.

Hiszpańskiej prezydencji udało się przeforsować zawarcie w konkluzjach propozycji zorganizowania międzynarodowej konferencji pokojowej. Plan tej konferencji ogłoszono już w czwartek.

Sprzeciw Morawieckiego nie ma już znaczenia

Wysoko na agendzie tego szczytu był też temat migracji oraz rewizji wieloletniego budżetu UE. To do tych tematów „luźno” nawiązał premier Morawiecki w swojej przedszczytowej zapowiedzi. Jednak sposób ujęcia przez niego tych tematów zupełnie odbiega od tego, co faktycznie było przedmiotem rozmów.

Przywódcy UE, owszem kontynuowali rozmowy migracji, ale nie w kontekście tych części paktu migracyjnego, do których odnosił się Morawiecki.

Zmiana polityki migracyjnej UE to bardzo szeroka reforma, składająca się z kilku dużych rozporządzeń. Mówiąc o mechanizmie relokacji, którego naturę wyjaśnialiśmy w OKO.press już wielokrotnie, Morawiecki odniósł się do tej części reformy, nad którą dyskusja została już zamknięta.

Obecnie ta część paktu migracyjnego, która mówi o rozwiązaniach na sytuacje kryzysowe oraz mechanizmie solidarnościowym, w ramach którego wszystkie państwa UE mają być solidarnie zaangażowane w rozpatrywanie wniosków o ochronę międzynarodową, jest już negocjowana w Parlamencie Europejskim. W kolejnych krokach do jej zatwierdzenia będzie wymagana nie jednomyślność, lecz większość kwalifikowana.

Dlatego na tym etapie premier Morawiecki nie mógł wnieść sprzeciwu, bo nie to było tematem rozmów.

Szczyt UE o migracji: inne wątki na agendzie

Dyskusje podczas szczytu dotyczyły tzw. dyrektywy powrotowej, która mówi o zasadach odsyłania do miejsca zamieszkania lub tzw. bezpiecznego państwa trzeciego osób, które nie spełniają warunków do udzielenia im ochrony międzynarodowej na terenie UE, czyli nie mogą dostać azylu.

Ponadto tematem dyskusji była kwestia zawierania umów z krajami trzecimi, z których albo najczęściej pochodzą osoby migrujące do UE, albo z tzw. krajami tranzytowymi, skąd bezpośrednio docierają do UE. Celem tych umów, zawartych już z Tunezją, czy obecnie negocjowanej z Egiptem, jest powstrzymywanie nielegalnej migracji do UE poprzez oferowanie wsparcia finansowego tych państwom, aby walczyły z przemytem ludzi.

Przepisy te same w sobie są bardzo kontrowersyjne, bo jak wskazuje wiele organizacji zajmujących się ochroną praw człowieka, ich wdrożenie przyczyni się do dalszego osłabienia ochrony praw człowieka w UE.

Komisja Europejska, czy np. szefowie państw należących do Europejskiej Partii Ludowej, argumentują, że UE stawia obecnie na tworzenie legalnych kanałów kontrolowanej migracji, których istnienie ma zniechęcić osoby poszukujące w UE ochrony międzynarodowej lub zwyczajnie lepszego życia do podejmowania niebezpiecznych podróży przez nielegalne szlaki migracyjne.

Krytyka premiera Morawieckiego uderza w te rozwiązania z jeszcze innej strony: dla szefa rządu PiS tworzenie kanałów legalnej migracji to zachęcanie migrantów do przyjazdu, a UE powinna się przed nimi chronić.

KE zmienia traktaty? Niekoniecznie

Jeśli chodzi o wypowiedź premiera dotyczącą rzekomo procedowanej obecnie przez Parlament Europejski i Komisję zmiany traktatów, wobec której Morawiecki miał zgłosić swój sprzeciw na szczycie UE, tu miesza się kilka niedopowiedzeń i wyolbrzymień.

Po pierwsze, temat ten w żaden sposób nie był przedmiotem obrad tego szczytu UE.

Na agendzie był ważny temat dotyczący rewizji wieloletniego budżetu UE, który państwa członkowskie muszą znowelizować do końca tego roku. Elementem tej debaty jest rozmowa o tzw. nowych własnych źródłach przychodu do budżetu UE, którymi według propozycji Komisji Europejskiej mogą być m.in. nowe europejskie podatki, np. postulowany przez OECD 15-procentowy podatek od dochodów międzynarodowych korporacji, który miałby trafiać bezpośrednio do budżetu Unii Europejskiej.

Być może do tego nawiązywał premier, mówiąc o tym, że nie zgodzi się na to, by o podatkach w Polsce decydowała Bruksela.

Poza tym Morawiecki nawiązał do kwestii, która stała się przedmiotem zmasowanej akcji dezinformacyjnej Prawa i Sprawiedliwości w tygodniu poprzedzającym szczyt. Temat wywołały wpisy w mediach społecznościowych europosła Jacka Saryusza-Wolskiego, który już w poniedziałek 23 października „informował”, że oto Parlament Europejski przegłosował właśnie raport, którego przyjęcie spowoduje pozbawienie Polski możliwości weta.

Temat natychmiast podchwyciły rządowe media, które zaczęły grzmieć o rychłej utracie przez Polskę resztek suwerenności.

Takie przedstawienie sprawy to dezinformacja na wielu poziomach:

  • Parlamentarna Komisja Spraw Konstytucyjnych (AFCO) faktycznie przyjęła w środę 25 października raport, który wzywa Komisję Europejską i Radę do podjęcia działań na rzecz reformy UE celem „zwiększania jej możliwości działania”. Jednym z postulowanych przez Parlament Europejski rozwiązań jest zniesienie prawa weta, które zdaniem parlamentarzystów naraża Radę UE na sabotaż ze strony pojedynczych państw, które zamiast używać weta do obrony swych faktycznych interesów, używają weta do wywierania presji lub politycznego szantażu pozostałych.
  • Ale: tego rodzaju raport Parlamentu Europejskiego nie jest europejskim prawem i nie ma żadnej mocy do wprowadzania zmian w mechanizmach podejmowania decyzji przez państwa członkowskie. Parlamentarzyści w ten sposób wyrażają swoją opinię i wzywają pozostałe instytucje UE do podjęcia postulowanych przez nich działań. Mówi się o tym, że Parlament Europejski i Komisja Europejska są zawsze dość ambitne i odważne w postulowanych rozwiązaniach, ale o każdej sprawie w UE ostatecznie decydują państwa członkowskie, które sprowadzają plany KE i PE na ziemię. W tym kontekście narracja o rzekomym dyktacie Brukseli jest bzdurą.
  • Nawet jeśli Komisja Europejska popierałaby postulat Parlamentu Europejskiego, a ze strony Ursuli von der Leyen kilkukrotnie już padły deklaracje o tym, że jej zdaniem faktycznie należy zacząć rozmawiać o reformie UE, nie oznacza to, że w wyniku procedowania tego konkretnego raportu cokolwiek się zmieni. Zmiana mechanizmów decyzyjnych UE w zakresie rezygnacji z wymogu jednomyślności w kwestiach, w których ten wymóg wciąż obowiązuje (sprawy budżetowe, rozszerzeniowe oraz wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwo) wymagają reformy traktatowej. A to bardzo długotrwały (wieloletni) i skomplikowany proces, który jeszcze się nie zaczął. Nie ma mowy o jego rozpoczęciu bez jednomyślnej zgody państw członkowskich.

Premier Morawiecki w typowy dla siebie sposób znowu straszy Brukselą i rzekomą utratą przez Polskę suwerenności. Tylko po co?

Morawiecki walczy o poparcie dla swojego rządu

Nieco światła na ten temat rzucają wypowiedzi premiera Morawieckiego z konferencji prasowej, która odbyła się już po szczycie UE. W siedzibie stałej reprezentacji Polski przy UE Morawiecki w piątek 27 października po południu podsumował dwudniowe obrady.

„Nielegalna imigracja” – zaczął w odpowiedzi na jedno z pytań. „Partia pana Tuska zgodziła się na nielegalną imigrację w ramach paktu migracyjnego. Czy zgadzają się na to konserwatywni wyborcy PSL? Śmiem wątpić” – powiedział.

„Czy my chcemy, aby Niemcy, Bruksela, Francuzi decydowali o naszych podatkach? O tym, czym mamy jeździć, jaką mamy mieć energetykę i tak dalej?”

„To są realne pytania, na które wszyscy parlamentarzyści muszą sobie odpowiedzieć” – ciągnął dalej Morawiecki.

Podkreślił, że wśród „wielu osób”, które wzięły udział w referendum i opowiedziały się przeciwko „nielegalnej imigracji” byli też wyborcy PSL-u i Polski 2050. Dodał po raz kolejny, że PiS będzie szukać koalicjantów i spróbuje stworzyć większość w nowym Sejmie. To oczywista bzdura – każda z pozostałych partii deklaruje, że nie zamierza tworzyć rządu z PiS.

Ale premier Morawiecki wciąż pozostaje w trybie zaprzęgania ważnych tematów europejskich na rzecz krajowej walki politycznej. Do tego stopnia, że jego narracja na temat tego, o czym debatuje się w Brukseli, staje się zupełnie wypaczona.

Jeśli Morawieckiemu przyjdzie pozostać w fotelu premiera do połowy grudnia (jest to teoretycznie możliwe, jeśli wszystkie terminy konstytucyjne zostaną maksymalnie przeciągnięte przez prezydenta Dudę, a później przez Morawieckiego, gdy dostanie misję sformowania rządu w pierwszym kroku konstytucyjnym), z podobną strategią będziemy mieć do czynienia na kolejnym w tym kwartale szczycie UE, który ma się odbyć 14 i 15 grudnia 2023. A to będzie bardzo gorący szczyt.

Państwa członkowskie będą musiały sfinalizować prace nad rewizją wieloletniego budżetu UE i postanowić, jak sfinansować większe niż zakładano potrzeby wydatkowe UE oraz – co ważniejsze – zdecydować o kwestiach dalszego rozszerzenia Wspólnoty. Bardzo możliwe, że w grudniu liderzy państw członkowskich będą chcieli zaoferować Ukrainie otwarcie negocjacji akcesyjnych. Gorącą kwestią będzie także to, co w związku z tym zaproponować państwom Bałkanów Zachodnich, Mołdawii i Gruzji, które w unijnej poczekalni czekają już nawet od 20 lat.

W kontekście rozszerzenia istotna będzie debata o ewentualnej reformie UE – czy to poprzez otwarcie traktatów, czy w zgodzie z istniejącymi traktatami. To rozmowa, którą państwa członkowskie muszą odbyć.

;

Udostępnij:

Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze