Nie chcemy robić z siebie ani bohaterów, ani tym bardziej chojraków, bo wiemy o podobnej pracy innych redakcji. Film Roberta Kowalskiego przekłuwa nadęty przez propagandę balon "obrony ojczyzny". Zgodnie z deklaracją "Dziennikarze na granicy" chcemy, żeby ludzie wiedzieli, jak tam jest.
Dzięki wątpliwej konstytucyjnie twórczości legislacyjnej obozu rządzącego wygasający we wtorek 30 listopada 2021 stan wyjątkowy na granicy z Białorusią przechodzi od 1 grudnia w stan para-wyjątkowy, który daje władzom możliwość dalszego blokowania dostępu do migrantów medykom, organizacjom pomocowym i mediom. Zamiast pasa 3 km takie ograniczenia może minister Kamiński wprowadzić na 15 km. Nadciąga śnieżna i mroźna zima, w środę nad ranem ma być na granicy minus 3-4 stopnie. Władze postanowiły rozszerzyć zakres cenzury, żeby ukryć przed opinią publiczną prawdę o swojej polityce i jej skutkach - ludzkich ofiarach.
Media nie mogą o tym wszystkim milczeć. I nie milczą.
Film Roberta Kowalskiego "Zmilitaryzowana Białowieża. Migawki ze strefy stanu wyjątkowego", jaki dziś publikujemy w OKO.press, nie jest ani pierwszym, ani jedynym materiałem, jaki powstał z naruszeniem zakazu obecności mediów przy granicy z Białorusią, który obowiązywał od 2 września na mocy rozporządzenia o stanie wyjątkowym. Już kilkoro naszych dziennikarek i dziennikarzy było w strefie, uczestnicząc w interwencjach humanitarnych z pomocą dla migrantów wziętych w kleszcze przez służby obu krajów.
Nie chcemy robić z siebie ani bohaterów, ani tym bardziej chojraków, bo wiemy o podobnej pracy innych redakcji: od złapanych na "gorącym uczynku" dziennikarzy Onetu przez reporterów Newsweeka i Dużego Formatu, którzy już we wrześniu wjeżdżali do strefy "sposobem" (na tranzyt, do sanktuarium, na odpust), aż po kolejne relacje mniej lub bardziej otwarte.
Nasi reporterki i reporterzy nie używali pretekstu, po prostu przekraczaliśmy granicę strefy. Bo władza tej władzy jest - tym razem na szczęście - dziurawa, także w ochronie granicy przed mediami. Morale służb nie jest przesadnie wysokie, wyszkolenie kiepskie, chaos organizacyjny duży. Z drugiej strony, silne jest pragnienie dziennikarzy, by być tam, gdzie dzieją się rzeczy ważne dla opinii publicznej. Liczy się też obywatelski odruch, by ignorować zakaz naruszający reguły demokracji i zdrowego rozsądku.
"Migawki ze strefy stanu wyjątkowego" pokazują smutno-śmieszną rzeczywistość przedstawianą w propagandzie jako heroiczna obrona ojczyzny. Widzimy wojsko "po pracy", od zaplecza, żołnierki i żołnierze w sklepie (według sprzedawczyń kupują głownie alkohol i napoje energetyczne), na ulicy albo w kolejce do różowego toy-toya (takie są w bazie wojskowej). Chodzi o odczarowanie "wojennej narracji" i hurrapatriotycznych uniesień w rodzaju "Murem za polskim mundurem".
Bo istotą sytuacji na granicy nie jest "wygranie wojny" lecz rozwiązanie problemu, jaki tworzy obecność kilku tysięcy migrantów, których powinniśmy potraktować zgodnie z obowiązującym Polskę międzynarodowym (humanitarnym) oraz unijnym prawem, a także zgodnie z Konstytucją RP.
W "Migawkach" widzimy wymarłe miasteczko i jego okolice, rozjeżdżane przez pędzące wojskowe pojazdy (nie wiadomo po co tak szybko). Gdy plandeki są opuszczone jadą nimi migranci wypychani na granicę, gdy podniesione - żołnierze o znudzonych twarzach. Kamera rejestruje obraz zmilitaryzowanej Białowieży, gdzie dla cywilów nie ma już miejsca.
Jeszcze dzisiaj opublikujemy "Rozmowy przy płocie" z mieszkańcami strefy zakazanej - świadectwo, jak trudno jest tam teraz żyć.
Obecność mediów w strefie nie oznacza, że obowiązujący do 30 listopada 2021 - i de facto przedłużony bez ograniczenia czasowego - zakaz był całkowicie nieskuteczny. Praca w warunkach "konspiracji", gdy dziennikarz rozgląda się cały czas, czy aby nie widać patrolu lub samochodu policji, sprawia, że nasze materiały są pospieszne i po prostu gorsze.
Przeciwko zakazowi obecności mediów przy granicy protestowaliśmy już w oświadczeniu z 14 września 2021, które z inicjatywy m.in. OKO.press, podpisało aż 43 redakcji, w tym wszystkie najważniejsze portale, stacje telewizyjne, radiowe, dzienniki, tygodniki (poza Polsatem i Interią oraz mediami publicznymi): "Informujemy władze RP i opinię publiczną, że nie zgadzamy się z zakazem pracy dziennikarzy w terenie przygranicznym. Oznacza on odebranie nam możliwości wypełniania misji naszego zawodu, a społeczeństwu konstytucyjnego prawa do informacji (...) Media uczestniczące w akcji – niezależnie od wybranej przez siebie formy pracy – deklarują solidarność w reakcji na działania władzy ograniczające nasze zawodowe prawa (...) Naszym celem jest – tylko i aż – realizacja prawa dziennikarzy do pracy na rzecz opinii publicznej, zadbanie o to, by prawda o wydarzeniach, zwłaszcza budzących tak duże zainteresowanie i kluczowych dla demokracji dotarła do społeczeństwa".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze