Jak ich nazywać: Migranci? Uchodźcy? Jak pomagać legalnie? Dlaczego nie pójdą na przejście graniczne? Czy władzom wolno ich wypychać na Białoruś? Czy przekroczywszy nielegalnie granicę mogą prosić o azyl? Czy Niemcom wolno ich odsyłać do Polski? Czy Polska jest jedynym krajem push-backów? Jak uczyć o tym w szkole?
Wydarzenia na polsko-białoruskiej stawiają nas jako społeczeństwo w sytuacji znanej innym krajom UE: polską granicę próbują przekraczać ludzie z innych kontynentów i kultur, by uciec od wojny, nędzy, zagrożenia, beznadziei egzystencji.
Kluczowa nie jest nawet skala tej migracji, która jest wyolbrzymiana, ale kontekst polityczny - udział reżimu Aleksandra Łukaszenki w zachęcaniu, a nawet dowożeniu migrantów na granicę i w odpowiedzi "wojenna narracja" polskich władz, które uruchamiają uprzedzenia wobec "obcych".
Burzone jest poczucie bezpieczeństwa i rozbudzana ksenofobia. Sytuacja stanowi wyzwanie dla polskiej demokracji i opinii publicznej.
Tekst "Informatora Granica", jaki przygotowaliśmy, ma uporządkować wiedzę i sprostować propagandę. Przedstawiamy, jakie są zobowiązania Polski wobec uchodźców i migrantów wyznaczone przez prawo polskie i międzynarodowe oraz wskazujemy, w jakim zakresie władze ich przestrzegają, a w jakim łamią.
Chcemy też zwrócić uwagę - władzom, mediom i całej opinii publicznej - na język, jakiego używamy do opisu tego, co dzieje się na granicy. Bo język może wykluczać i pozbawiać praw, tak samo jak przemoc, wywózki, niedopuszczanie służb medycznych. Nasz informator może też przydać się dziennikarzom i dziennikarkom.
Pisząc ten tekst radziliśmy się prawników, aktywistek, koleżanek i kolegów dziennikarzy. Całość była konsultowana przez Martę Górczyńską, prawniczkę specjalizująca się w ochronie praw uchodźców, migrantów i ofiar handlu ludźmi, współpracującą m.in. z Helsińską Fundacją Praw Człowieka i Fundacją La Strada.
Słów uchodźca i migrant często używamy jak synonimów, a to błąd. Te pojęcia mają bowiem różne znaczenie prawne a ich zamienne stosowanie prowadzi do fałszywego pojmowania sytuacji osób, które docierają do Polski.
Uchodźca to termin jasno zdefiniowany w prawie międzynarodowym. Konwencja Genewska z 1951, której Polska jest stroną od 1991 r., stwierdza w art. 1, że jest to “osoba, która na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem w kraju pochodzenia z powodu rasy, religii, narodowości, przekonań politycznych lub przynależności do określonej grupy społecznej nie może lub nie chce korzystać z ochrony tego kraju”. Uchodźcami są ludzie, których zdrowie i życie jest zagrożone z powodu czystek etnicznych czy prześladowań.
Z kolei migrant to człowiek, który - najszerzej definiując - podjął decyzję o przemieszczeniu się, niezależnie od przyczyn tej decyzji. Wedle definicji ONZ to osoba, która “przebywa w obcym kraju ponad rok, niezależnie od tego, czy migracja jest dobrowolna czy przymusowa, i niezależnie od tego, czy osoba ta wyemigrowała w sposób legalny”. Dodatek "ponad rok" nie ma oczywiście zastosowania w naszym przypadku.
O ludziach na granicy należałoby zatem mówić i pisać "uchodźcy i/lub migranci", a dokładniej "Uchodźcy i uchodźczynie i/lub migrantki i migranci", co w mediach jest niewykonalne. Dlatego rekomendujemy używanie szerszego terminu "migranci i migrantki" wobec wszystkich osób, które docierają do naszej granicy, od czasu do czasu dodając, że są to także - lub mogą być - uchodźcy czy uchodźczynie.
Używając terminu "migranci" warto jednak zdać sobie sprawę z ryzyka lekceważenia sytuacji tych osób.
UNHCR przestrzega, że: "Zacieranie różnic pomiędzy pojęciami uchodźcy i migranci odwraca uwagę od szczególnej ochrony prawnej, jakiej wymagają uchodźcy (...) Nie ma niczego nielegalnego w ubieganiu się o azyl – wręcz przeciwnie, jest to uniwersalne prawo człowieka. Łączenie pojęć uchodźcy i migranci może osłabić publiczne wsparcie dla uchodźców i instytucji azylu w czasie, gdy większa niż kiedykolwiek liczba uchodźców potrzebuje takiej ochrony".
Dodatkowym ryzykiem, zwłaszcza w Polsce, jest skojarzenie "migracji" z doświadczeniem Polek i Polaków wyjeżdżających do innych krajów UE w poszukiwaniu lepszych zarobków czy wręcz "po socjal". Można temu skojarzeniu przeciwdziałać wskazując, że osoby, które kryją się po lasach na polsko-białoruskiej granicy, w większości uciekają ze swego kraju ze względu na brak perspektyw na choćby zbliżoną do normalności egzystencję.
Chcą wyrwać się z bezrobocia, biedy, korupcji, uniknąć konfliktów wojennych. Zmuszane szukać innego miejsca do życia, zwykle nie mają możliwości powrotu - naraziłyby się na represje za ucieczkę, nie mają zresztą do czego wracać, bo wyprzedały się, by opłacić przemytników, bilety lotnicze etc.
Trudno nam ocenić, jaki jest stopień zagrożenia prześladowaniem danej osoby we własnym kraju, zwłaszcza gdyby do niego wróciła w wyniku deportacji. Nie wolno nam przesądzać, że "migrant" nie zasługuje na status 'uchodźcy", zresztą każda z tych osób ma prawo do wystąpienia o ochronę międzynarodową (patrz pyt. 2).
Jest jeszcze słowo azylant. Zgodnie z definicją UE jest to “osoba, która złożyła oficjalny wniosek o udzielenie azylu w innym państwie, ponieważ obawia się, że w ojczyźnie jej życiu zagraża niebezpieczeństwo”. Popularne określenie "ubiegania się o azyl" może być mylące, bo o ile w języku polskim azyl i ochrona międzynarodowa oznaczają coś innego, o tyle w terminologii międzynarodowej najczęściej są używane jako synonimy.
Odpowiedź jest jasna: każda osoba na naszej granicy może złożyć taki wniosek. Tak stanowi ustawa o udzielaniu ochrony cudzoziemcom na terenie RP z 2003 roku. Zgodnie z art. 14 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, każdy migrant i każda migrantka ma prawo do ubiegania się o azyl (czyli ochronę międzynarodową) i korzystania z niego.
Ani władze, ani funkcjonariusze Straży Granicznej czy policji, ani opinia publiczna nie ma prawa z góry przesądzać, komu przysługuje, a komu nie przysługuje ochrona międzynarodowa. Co więcej, oprócz ochrony międzynarodowej, istnieją inne formy ochrony unijnej i krajowej. Gdyby więc prawo było przestrzegane, migranci i uchodźczynie mieliby kilka możliwości, by uzyskać schronienie w Polsce.
Wniosek o ochronę międzynarodową to - zgodnie z definicją, dokument, który cudzoziemiec ma prawo złożyć na przejściu granicznym, przy odprawie na lotnisku oraz, co ważne, także na tzw. “zielonej granicy”.
Osoby, które tak jak Irakijczycy, Kurdowie, Syryjczycy i inni cudzoziemcy, przekroczyły naszą granicę wbrew obowiązującym przepisom i przebywają w Polsce nielegalnie, także mają prawo ubiegać się o ochronę.
Te osoby na mocy ustawy o udzielaniu ochrony cudzoziemcom na terenie RP z roku 2003, mogą jednak zostać zatrzymane przez Straż Graniczną i umieszczone w strzeżonym ośrodku dla cudzoziemców lub nawet w areszcie dla cudzoziemców. Ale wcześniej funkcjonariusze są zobowiązani przyjąć ich wniosek.
Chęć ubiegania się o ochronę międzynarodową nie musi być wyrażona na piśmie, można ją złożyć słownie. Wystarczy wyraźne stwierdzenie "chcę azylu" lub powołanie się na prześladowania w kraju pochodzenia, nawet bez użycia słowa “azyl”.
Cudzoziemcy mogą również udzielić pełnomocnictwa, aby pełnomocnik czy pełnomocniczka mogła ich wspierać w staraniach o ochronę i pilnować, czy procedury przebiegają zgodnie z prawem. Taką rolę spełniają działający na granicy aktywiści i aktywistki, którzy próbują pomagać migrantom. Pełnomocniczka nie musi być prawnikiem.
Dokładne określenie, czym jest ochrona międzynarodowa a także jakie są prawa i obowiązki uchodźców zostały przedstawione w Konwencji Genewskiej z 1951 roku.
Według prawa cudzoziemiec może otrzymać ochronę międzynarodową lub krajową poprzez:
Do międzynarodowych form ochrony należą status uchodźcy, do unijnych - ochrona uzupełniająca i czasowa, zaś azyl - do krajowych.
Natalia Gebert z inicjatywy Dom Otwarty, od lat zajmująca się pomocą uchodźcom i migrantom, zwraca uwagę, że nawet osoby, które nie otrzymały statusu uchodźcy czy ochrony uzupełniającej, nadal mają szansę na legalny pobyt w Polsce:
"Straż Graniczna powinna wszcząć wobec takiej osoby postępowanie o zobowiązanie do powrotu do kraju pochodzenia, w ramach którego ma obowiązek sprawdzić, czy przymusowy powrót tej osoby będzie dla niej bezpieczny. Jeśli grozi jej tam niebezpieczeństwo, to powinien zostać przyznany pobyt humanitarny".
Zgodę na pobyt humanitarny uzyskuje się także, gdy prawa danej osoby mogłyby zostać naruszone poprzez zerwanie kontaktu z rodziną. Pobyt humanitarny jest więc zbliżony do ochrony uzupełniającej, ale najczęściej otrzymują go rodziny imigranckie ze względu na dobro dzieci.
Ustawa z 2013 roku o cudzoziemcach przewiduje także formę zgody na pobyt tolerowany. Jest przyznawany, gdy osoba ma zostać wydalona do kraju pochodzenia, ale nie ma dokumentów i w związku z tym nie można potwierdzić jego/jej obywatelstwa.
Informacje dostarczane na bieżąco przez Grupę Granica (związek kilku polskich organizacji pozarządowych - patrz pyt. 12) i Fundacji Ocalenie, miejscowych aktywistów i aktywistek a także relacje mediów wskazują, że na granicy z Białorusią powszechna jest praktyka tzw. push-backów (po polsku "wypychania"), często stosowanych wielokrotnie wobec tych samych osób, którym nie daje się możliwości wystąpienia o ochronę międzynarodową (patrz pyt. 2 i 4).
"Od połowy sierpnia 2021 obywatele różnych krajów przekraczający wschodnią granicę w niedozwolonym miejscu są zawracani i zmuszani do powrotu na Białoruś. Tam z kolei są zatrzymywani przez białoruskie służby i przepędzani w stronę Polski." - pisała w OKO.press Katarzyna Słubik, prezeska Stowarzyszenia Interwencji Prawnej (należącego do Grupy Granica).
Wywózki migrantek i migrantów na wschodnią granicę Polski, a czasem wręcz - dosłownie - przepychanie ludzi przez graniczne zasieki, to praktyka nielegalna w świetle prawa międzynarodowego, nawet jeśli Polska nie jest tu wyjątkiem (patrz p. 9). “Polska powinna przyjąć osoby czekające na granicy i ocenić ich sytuację indywidualnie, w bezpiecznych i humanitarnych warunkach” - komentują prawnicy i prawniczki z Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć.
Cudzoziemcy docierający do Polski nie mogą zostać cofnięci na Białoruś także dlatego, że nie jest ona uznawana za kraj bezpieczny. Według Human Rights Watch, mimo że na Białorusi oficjalnie obowiązują przepisy prawne dopuszczające azyl, to w praktyce kraj ten nie oferuje ochrony prawnej. Istnieje więc np. ryzyko, że Białoruś odeśle migrantów i migrantki do kraju pochodzenia, gdzie mogą być narażeni na prześladowania.
Wypychając migrantów Polska narusza zatem zasadę non-refoulement, zapisaną nie tylko w Konwencji Genewskiej z 1951 roku, ale również - jednocześnie - w prawie unijnym:
"Zasada non-refoulement stanowi główny element systemu praw podstawowych UE, co znajduje potwierdzenie w przepisach Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (art. 78 ust. 1) a także w art. 18 i 19 Karty praw podstawowych Unii Europejskiej. Zgodnie z tą zasadą zabrania się zawracania uchodźców narażonych na ryzyko prześladowania. Zasada ta obejmuje również osoby ubiegające się o azyl do chwili wydania ostatecznej decyzji w sprawie złożonego przez nie wniosku".
Służby graniczne mają obowiązek przyjmować wnioski o ochronę międzynarodową (pyt. 2), ale tego nie robią. Polska już wcześniej łamała w ten sposób prawo. Świadczą o tym wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPCz) w sprawach o odmowę wjazdu uchodźcom na przejściu granicznym w Terespolu.
Jeden dotyczył Czeczenów. ETPCz uznał – wbrew twierdzeniom polskich władz – że 20 lipca 2017 roku cudzoziemcy składali wnioski o udzielenie ochrony międzynarodowej, ale zostały one zignorowane przez Straż Graniczną. Trybunał podkreślił, że była to powszechna praktyka na przejściu w Terespolu, potwierdzona m.in. w raportach organizacji społecznych.
Drugi wyrok dotyczył trojga obywateli Syrii, którzy kilkukrotnie między 14 a 18 lipca 2017 roku próbowali złożyć na przejściu w Terespolu wnioski o udzielenie ochrony międzynarodowej, ale Straż Graniczna odsyłała ich z powrotem na Białoruś. ETPCz stwierdził naruszenie kilku przepisów Konwencji Genewskiej przez Polskę.
Od sierpnia 2021 polski rząd ignorując prawo międzynarodowe, unijne i krajowe próbuje "zalegalizować" wywózki na granicę oraz inne praktyki utrudniające składanie wniosków o ochronę.
Zaczęło się od rozporządzenia wiceministra spraw wewnętrznych Macieja Wąsika z 20 sierpnia 2021 roku, które nowelizuje przepisy ograniczające ruch graniczny na przejściach z Rosją, Ukrainą i Białorusią. Od 13 marca 2020 (w związku z epidemią COVID-19) obowiązuje tam zawieszenie ruchu, ale z licznymi wyjątkami, m.in. dla osób narodowości polskiej, białoruskiej, ukraińskiej, pracowników zagranicznych, a także (choć postanowiono o tym stosunkowo późno) osób przekraczających granicę na podstawie wizy humanitarnej. W tych wyjątkach nie ujęto jednak - pomimo protestów RPO - osób ubiegających się o ochronę międzynarodową.
Co więcej, zdaniem prawników rozporządzenie Wąsika nie mogło mieć mocy, bo stoi w porządku prawnym niżej niż ustawa o udzielaniu ochrony z 2003 r., a także prawo międzynarodowe, które zabrania cofać ludzi na granicę (patrz pyt. 2 i 3).
Dalej idącym krokiem rządu jest tzw. ustawa wywózkowa, która obowiązuje od 25 października 2021 roku. Nakazuje ona opuszczenie przez cudzoziemca terytorium Polski i zakazuje ponownego wjazdu na terytorium RP i innych państw obszaru Schengen, jeśli przekroczył on granicę wbrew przepisom prawa. Postanowienie o opuszczeniu terytorium Polski wydaje komendant placówki Straży Granicznej, który ma też obowiązek sporządzenia protokołu przekroczenia granicy.
Postanowienie jest wykonywane od razu, więc nawet gdyby odwołanie (do komendanta Straży Granicznej) zostało uwzględnione, to migranta czy migrantki nie będzie już na terytorium Polski. Ustawa stwierdza też wprost, że Urząd do Spraw Cudzoziemców może pozostawić bez rozpoznania wniosek o udzielenie ochrony międzynarodowej - nawet gdyby migrantowi udało się go złożyć.
Eksperci nie mają wątpliwości, że ustawa wywózkowa narusza wprost postanowienia Konwencji Genewskiej i obowiązujące nas prawo międzynarodowe, a w szczególności zasadę "non-refoulement" obowiązującą w UE.
Jak pokazuje głośny przykład dzieci z Michałowa, prawa dzieci docierających do wschodniej granicy Polski, nie są przestrzegane. Niemal codziennie rodziny z kilkuletnimi, a nawet kilkumiesięcznymi dziećmi, są wypychane do lasu na granicę polsko-białoruską.
W październiku OKO.press opublikowało informację o czteroosobowej syryjskiej rodzinie, która była czterokrotnie wypychana na granicę pomimo tego, że jedno z ich dzieci było chore a drugie jest po porażeniu mózgowym (rodzice twierdzili, że leczenie go było jednym z motywów ich migracji). Od Straży Granicznej nie otrzymali pomocy, ubrań czy jedzenia. (tutaj ich opowieść).
Polska naruszyła Konwencję o prawach dziecka z 1989 r., w której zobowiązaliśmy się m.in. do „podejmowania niezbędnych kroków, aby zapewnić ochronę i pomoc humanitarną dziecku, które ubiega się o status uchodźcy”.
„Na mocy tej konwencji każdemu dziecko, które znalazło się na terenie Polski należy się ochrona, zabezpieczenie socjalne, medyczne, edukacyjne, takie same jak dziecku, które urodziło się w Polsce” – mówił OKO.press były Rzecznik Praw Dziecka dr Marek Michalak.
Ochronę praw dziecka gwarantuje też unijne rozporządzenie tzw. Dublin III (“Gwarancje dla małoletnich") oraz przepisy unijnej dyrektywy powrotowej i proceduralnej.
Sejm RP nie tylko przyjął tzw. ustawę wywózkową, ale głosami PiS, Konfederacji i Kukiz ’15, odrzucił 14 października poprawkę Senatu, która zakładała, że rodziny z dziećmi mogłyby złożyć zażalenie wstrzymujące nakaz opuszczenia Polski.
To pytanie uporczywie pojawia się w mediach społecznościowych: dlaczego migrantki i uchodźcy przekraczają nielegalnie granicę, zamiast dostać się do Polski przez przejście graniczne? Powodów jest kilka.
Po pierwsze - otrzymanie wizy do Polski jako kraju UE dla mieszkańców wielu krajów Bliskiego Wschodu i innych regionów świata jest praktycznie niemożliwe, więc normalna forma wjazdu - z wizą, przez przejście graniczne - odpada.
Po drugie - cały czas obowiązuje rozporządzenie covidowe z marca 2020 zawieszające ruch na przejściach granicznych (z wyjątkami - patrz pyt. 4), a wniosków o ochronę międzynarodową na granicy Polski praktycznie się nie przyjmuje, wbrew rekomendacjom Komisji Europejskiej (zdarzyły się tylko pojedyncze przypadki).
Wnioski o ochronę międzynarodową na polskich przejściach już w czasach przedcovidowych rzadko kiedy były przyjmowane (patrz pyt. 4).
Po trzecie - w związku z działaniami Łukaszenki, osoby docierające na Białoruś (na wizie turystycznej), mimo obietnic przemytników o transporcie do Europy Zachodniej, są pozostawiane w środku lasu przy granicy z Polską i zachęcane (a czasem nawet zmuszane przez strażników) do nielegalnego przekraczania granicy.
Jak to się odbywa opisywał w OKO.press Szymon Opryszek, który odbył reporterską podróż szlakiem migrantów na trasie od Stambułu przez Mińsk aż do granicy polsko-białoruskiej.
Co więcej, według niektórych doniesień, próby przejścia przez migrantów i uchodźczynie wzdłuż granicy do przejścia granicznego są blokowane przez białoruskie służby. Marsz migrantów w kierunku przejścia w Kuźnicy został 8 listopada 2021 zatrzymany przez białoruskich pograniczników i zmusili oni ludzi do rozlokowania się wzdłuż granicy.
W sieci pada też czasem pytanie, dlaczego osoby z Bliskiego Wschodu lub Afryki nie przyjadą do Polski legalnie pracować, jak Ukraińcy, Białorusini, Gruzini, Hindusi.
Tu dotykamy kwestii nierówności na poziomie międzynarodowym, czyli tzw. ”mocy paszportu”, określanej w corocznym rankingu Henley Passport Index. Ranking ten pokazuje, do jak wielu krajów obywatel danego państwa może wjechać bez wizy. ”Najgorsze" w rankingu są paszporty afgańskie, irackie, syryjskie, pakistańskie i somalijskie (Polska znalazła się w pierwszej trzydziestce krajów).
O tej barierze mówi OKO.press Natalia Gebert:
"Tzw. bezpieczne ścieżki migracyjne do Europy, przede wszystkim dla migrantów wyjeżdżających "za pracą", podlegają innym regułom niż prawo uchodźcze. Kraj, który zaprasza do pracy, ma możliwość profilowania, czyli wybierania osób z konkretnym wykształceniem, czy znajomością języka. W Polsce stosowana jest uproszczona procedura wydawania pozwoleń na pracę dla obywateli wielu państw. Ale dla takich krajów jak Irak czy Syria, obowiązują wyśrubowane wymagania. Przyjeżdżający musi np. wykazać, że ma wystarczającą ilość pieniędzy, by w każdej chwili wrócić do kraju pochodzenia. Choćby dla Jezydów, uciekających z obozów dla uchodźców, to absolutnie niemożliwe".
Mimo push-backów, sporej części migrantów i migrantek udaje się przedostać w głąb Polski, a następnie dotrzeć do Niemiec - wg danych z połowy listopada ponad 9 tys. takich osób zostało wychwyconych przez niemiecką Straż Graniczną i trafiały do ośrodków recepcyjnych (m.in. w Eisenhüttenstadt). Nie wiadomo, ilu osobom udało się ominąć i polskie i niemieckie służby.
Urząd ds. Cudzoziemców w Eisenhüttenstadt informował OKO.press, że migrant, który do Niemiec przedostał się przez Polskę, będzie zawrócony do naszego kraju. W praktyce taka osoba jest odprowadzana na dworzec i dostaje bilet na pociąg do Warszawy. Jeżeli znów wróci do Niemiec, zostanie zawrócona ponownie.
Niemcy korzystają z unijnego rozporządzenia Dublin III. Stanowi ono, że za rozpatrzenie wniosku o ochronę międzynarodową danej osoby odpowiedzialne jest to państwo, do którego wjechała jako pierwszego w UE. Niemcy interpretują prawo tak, że mogą odesłać migranta z powrotem do Polski, nawet jeśli nie złożył wniosku o opiekę międzynarodową (bo nie chciał lub nie mógł) i nakazać mu ubiegać się o ochronę właśnie w Polsce.
Dublin III opisuje jednak wyjątki od tej reguły. Kraj, do którego dana osoba będzie odesłana, musi zostać uznany za bezpieczny, czyli gwarantować, że wniosek o ochronę będzie rozpatrzony zgodnie z prawem. W związku z dokonywanymi przez polskie służby push-backami, istnieje wątpliwość, czy Polska spełnia ten warunek. Na razie nie wygląda jednak na to, by ktoś w UE czy Niemczech chciał podnosić ten argument.
Drugi wyjątek (choć nie ostatni), to łączenie rodzin, czyli rozpatrywanie wniosków w kraju, gdzie już przebywa rodzina osoby ubiegającej się o ochronę.
Zgodnie z rozporządzeniem dublińskim: “Gdy wnioskodawca ma członka rodziny – bez względu na to, czy rodzina została założona jeszcze w kraju pochodzenia [czy później] – któremu zezwolono na pobyt jako beneficjentowi ochrony międzynarodowej w państwie członkowskim, to państwo członkowskie jest odpowiedzialne za rozpatrzenie wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej, pod warunkiem że zainteresowane osoby wyrażą taką wolę na piśmie”.
Rozporządzenie Dublin III działa od początku 2014 r., zastępując wcześniejsze rozporządzenie Dublin II, które z kolei w 2003 r. zastąpiło Konwencję Dublińską z 1990 roku. Regulacje obowiązują w 32 państwach – krajach UE oraz Islandii, Norwegii, Lichtensteinie i Szwajcarii.
Według oficjalnych danych od stycznia do września 2021 roku wnioski o ochronę międzynarodową złożyło w Polsce prawie 5,2 tys. cudzoziemców.
"Najwięcej obywateli Afganistanu. Było to 1,7 tys. osób, w tym ewakuowani do kraju współpracownicy polskiego kontyngentu wojskowego i dyplomacji. W dalszej kolejności obywatele Białorusi – 1,4 tys. osób" - informuje Urząd Do Spraw Cudzoziemców.
Ochronę otrzymało w tym okresie 934 osób, w znacznej większości Białorusini i Białorusinki. Prawie drugie tyle wniosków zostało odrzuconych, a ponad 600 - umorzonych (umorzenia dotyczą najczęściej sytuacji, w której osoba opuściła Polskę przed wydaniem decyzji).
Pozostałe wnioski - blisko 3 tys. - nadal czekają na rozpatrzenie. Dotyczy to nawet wielu Afgańczyków, których ewakuację z Kabulu władze przedstawiały jako humanitarny gest i swój sukces.
O ile Polska niechętnie udziela ochrony międzynarodowej, o tyle wydaje najwięcej w UE tymczasowych pozwoleń na pobyt do pracy. W 2020 roku na 598 tys. pozwoleń na pobyt, aż 502 tys. było powiązanych właśnie z pracą. Najwięcej dla obywatelek i obywateli Ukrainy.
Postępowanie władz ma na celu nieprzyjmowanie imigrantów, ale są też wyjątki - zwłaszcza, gdy presję na przestrzeganie prawa wywierają działające na granicy aktywistki i aktywiści i/lub gdy konkretnymi przypadkami zainteresują się media. Nie ma jednak danych, ile spośród 934 wydanych do września 2021 decyzji dostały osoby docierające na granicę, a tym bardziej, ile takich osób dostało pomoc w październiku.
Zakres pomocy reguluje ustawa o udzielaniu ochrony cudzoziemcom (rozdział piąty - “Pomoc dla cudzoziemców ubiegających się o udzielenie ochrony międzynarodowej”, art. 70. - 86.). Pomoc obejmuje zapewnienie miejsca do mieszkania, wyżywienia, opieki zdrowotnej oraz pomoc finansową.
Wysokość świadczeń dla cudzoziemców określa rozporządzenie MSWiA z marca 2016 roku:
Wartość pomocy finansowej była wielokrotnie krytykowana jako zbyt niska. Projektowane zmiany również są oceniane jako niewystarczające. Cudzoziemców czeka podwyżka w wysokości... 10 złotych na zakup środków higienicznych.
„Po zmianach od 1 stycznia 2022 r. osoba ubiegająca się o udzielnie ochrony międzynarodowej i zamieszkująca w ośrodku dla cudzoziemców, będzie otrzymywała miesięcznie łącznie 80 zł (na środki higieniczne 30 zł plus "kieszonkowe" 50 zł – przyp. red.)” – pisze Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Pobyt w otwartym ośrodku dla cudzoziemców jest dobrowolny w tym sensie, że można się z niego wyprowadzić, pod warunkiem otrzymania zgody z Urzędu ds. Cudzoziemców.
Większość migrantów i migrantek trafia do ośrodków zamkniętych, czyli zostają poddane detencji. Powody umieszczenia w ośrodku strzeżonym opisuje szczegółowo art. 87 ust. 1 ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium RP, a także art. 398a ustawy o cudzoziemcach.
Kluczowy jest zapis, że detencję stosuje się, "gdy istnieje znaczne prawdopodobieństwo ucieczki wnioskodawcy" a zarazem stwierdzenie, że "prawdopodobieństwo ucieczki wnioskodawcy istnieje w szczególności, gdy osoby te przekroczyły lub usiłowały przekroczyć granicę wbrew przepisom prawa". Na mocy tych zapisów do ośrodków strzeżonych są kierowane niemal wszystkie osoby zatrzymane przy nielegalnym przekroczeniu granicy.
W Polsce jest kilka strzeżonych (zamkniętych) ośrodków dla cudzoziemców - m.in. w Lesznowoli, Kętrzynie, Białymstoku, Krośnie Odrzańskim, Przemyślu oraz Białej Podlaskiej - i powstają kolejne. W trzech z nich (Kętrzynie, Białej Podlaskiej oraz Przemyślu) umieszcza się także dzieci. Mogą tam trafić małoletni bez rodziny.
Jak wskazuje Stowarzyszenie Interwencji Prawnej, w Polsce dozwolone jest umieszczenie cudzoziemca w ośrodku strzeżonym na 6 miesięcy w trakcie postępowania o udzielenie ochrony międzynarodowej oraz na 18 miesięcy w trakcie postępowania o zobowiązanie do powrotu, czyli deportacji. Oznacza to, że cudzoziemiec, który nie popełnił żadnego przestępstwa, może zostać pozbawiony wolności w sumie na 2 lata.
Niestety, Polska nie jest wyjątkiem w krajach Wspólnoty. Push-backi na zewnętrznych granicach UE były stosowane co najmniej od lat 90. XX wieku i stały się częstą praktyką po 2015 roku, czyli od kiedy do granic Europy dociera więcej ludzi.
Jak wynika z danych zebranych przez „The Guardian”, w samym 2020 roku, 40 tys. osób zostało wypchniętych i zawróconych z zewnętrznych granic Unii Europejskiej. W wyniku tych działań śmierć miało ponieść nawet 2 tys. osób.
2 listopada 2021 OKO.press opublikowało świadectwa migrantów trafionych przez polską Straż Graniczną gumowymi kulami. Wcześniej do takich incydentów dochodziło m.in. na granicy grecko-tureckiej - są nagrania, na których grecka Straż Przybrzeżna strzela w kierunku łodzi i pontonów z imigrantami i uchodźcami, by odstraszyć ich od lądu.
W 2004 roku Unia Europejska powołała Europejską Agencję Straży Granicznej i Przybrzeżnej (Frontex), która ma pomagać państwom członkowskim UE i państwom stowarzyszonym w ramach Schengen w ochronie granic zewnętrznych UE. Polska odmawia skorzystania z pomocy Frontexu.
Od lat pojawiają się liczne doniesienia o łamaniu prawa międzynarodowego i praw człowieka przez Frontex, przede wszystkim przy stosowaniu push-backów. Zwraca na to uwagę m.in. organizacja Human Rights Watch.
Nieudzielenie pomocy i narażanie na niebezpieczeństwo cudzoziemców docierających do granic UE pozostaje jednak zwykle bezkarne. Wyjątkiem jest rozpoczęty w październiku 2021 proces Matteo Salviniego z włoskiej prawicowej partii Liga (dawniej Liga Północna). Salvini dostał zarzuty narażenia 150 osób uratowanych z tonących pontonów przez organizację Open Arms, które przetrzymywano na Morzu Śródziemnym nie pozwalając dobić do brzegu.
Z drugiej strony, także ratownicy dostają zarzuty i stają przed groźbą więzienia, jak było w przypadku Caroli Rackete z organizacji Sea-Watch.
Choć wiele osób w Unii Europejskiej zdaje się tak myśleć, to nie jest to prawdą. Większość migrantów i uchodźczyń z Bliskiego Wschodu czy Afryki ucieka do krajów sąsiednich. Pod koniec 2020 r. w Unii Europejskiej mieszkało zaledwie 10 proc. wszystkich uchodźców na świecie. 86 proc. uchodźców przebywa w tzw. krajach rozwijających się.
Rekordowa liczba wniosków została złożona w Europie w czasie tzw. kryzysu migracyjnego w 2015 roku (eksperci w dziedzinie migracji sugerują nazywanie go “kryzysem unijnego systemu azylowego”, bądź “kryzysem solidarności europejskiej”, by podkreślić, że to nie migranci byli za tę sytuację odpowiedzialni).
O ochronę w państwach europejskich ubiegało się aż 1,3 miliona osób, najwięcej od czasu II Wojny Światowej. Unia zaakceptowała zaledwie 292,5 tys. spośród tych wniosków, ale część z nich została pozytywnie rozpatrzona w latach późniejszych.
Jak pisze Helsińska Fundacja Praw Człowieka, "państwa członkowskie podzieliły się na te, które postulowały solidarny podział odpowiedzialności w przyjmowaniu osób poszukujących ochrony, i te, które tej solidarności odmawiały, powołując się na interes narodowy i względy bezpieczeństwa”.
W drugiej grupie znalazła się Polska, a także Węgry, Czechy, Rumunia i Bułgaria. W efekcie UE nie przyjęła systemu relokacji uchodźców i państwa takie jak, Grecja czy Włochy musiały same mierzyć się z problemem zintensyfikowanej imigracji.
W 2020 roku w krajach UE zarejestrowano 472 tys. wniosków o ochronę, z czego 417 tys. złożono po raz pierwszy (bo niektóre osoby o ochronę ubiegają się kilkukrotnie, a proces rozpatrywania wniosku może ciągnąć się latami). W tym samym roku kraje UE udzieliły ochrony niemal 280 tys. osób (59 proc.). Najwięcej pozytywnie rozpatrzonych wniosków pochodziło od osób z Syrii, Wenezueli i Afganistanu.
Europejskie liczby są skromne w porównaniu z globalnymi. Na świecie liczba uchodźców i wewnętrznych przesiedleńców wynosi dziś ponad 80 milionów. UNHCR (Agencja ONZ ds. Uchodźców) nigdy wcześniej nie odnotowała tak wysokiej liczby.
Najliczniejszą grupą tych, którzy uciekają przez niebezpieczeństwem, są osoby tzw. wewnętrznie przesiedlone, czyli zmuszone do opuszczenia domu, ale pozostające w granicach swojego państwa. W 2020 roku było ich od 48 do 50 milionów.
Najwięcej uchodźców i uchodźczyń pochodzi kolejno z: Syrii, Wenezueli, Afganistanu, Sudanu Południowego oraz Mjanmy (dawniej: Birmy). 39 proc. uchodźców i uchodźczyń przebywa w pięciu krajach: Turcji, Kolumbii, Pakistanie, Ugandzie i Niemczech.
42 proc. osób przymusowo przesiedlonych (uchodźców i wewnętrznych przesiedleńców) to osoby poniżej 18. roku życia.
Od sierpnia 2021 przy granicy z Białorusią działa sieć pomocy migrantkom i migrantom, w którą zaangażowała się zarówno część mieszkańców Podlasia, jak i osoby z całej Polski. Na miejscu są aktywiści i aktywistki z wieloletnim doświadczeniem oraz tacy i takie, które dopiero uczą się, jak pomagać.
Wsparcia pro bono udzielają też docierający na miejsce lekarze i lekarki (m.in. Medycy na Granicy, którzy 14 listopada zakończyli swoją misję i przekazali działania Polskiemu Centrum Pomocy Międzynarodowej), prawnicy i prawniczki.
Według propagandy władzy wszelkie formy pomocy migrantom są nielegalne i oznaczają udział w "wojnie hybrydowej" po stronie Łukaszenki. Jak jest naprawdę? Co jest zgodne z prawem, a co byłoby dla osoby pomagającej ryzykowne?
Jak pisaliśmy w szczegółowym informatorze korzystając z wiedzy adwokatów z Komisji Praw Człowieka Okręgowej Rady Adwokackiej w Białymstoku i konsultacji prof. Ewy Łętowskiej, legalne są wszelkie formy humanitarnej pomocy. Ryzykowna byłaby pomoc w nielegalnym przekraczaniu granicy, umożliwienie lub ułatwienie dalszego przedostania się w głąb kraju i dalej na zachód, i to niezależnie od szlachetności motywów.
Prokuratura może próbować udowodnić, że osoba pomagająca popełniła jedno z trzech przestępstw:
Z drugiej strony art. 162 kodeksu karnego zobowiązuje (pod sankcją 3 lat więzienia) do "udzielenia pomocy człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu".
W ramach ewentualnego postępowania karnego najważniejszym ustaleniem będzie, czy osoba pomagająca działała z zamiarem dokonania któregoś z trzech czynów zabronionych, czy też dla ratowania zdrowia czy życia migranta czy migrantki. Dlatego warto dokumentować stan zdrowia osób, którym udzielamy pomocy. Robić zdjęcia, nagrania wideo – oczywiście za ich zgodą.
Nawet najbardziej tendencyjna prokuratura nie może postawić zarzutu za:
Osoba pomagająca nie ma obowiązku wzywania Straży Granicznej lub policji.
Zdaniem prof. Łętowskiej, należy być ostrożnym przy takich formach pomocy jak:
Prawniczka Marta Górczyńska, specjalizująca się w prawie migracyjnym, zwraca jednak uwagę, że władza może "ścigać" za powyższe formy pomocy, jednak nie ma ku temu podstaw prawnych. "Taka pomoc również jest legalna, ale przy obecnym rządzie może nieść ryzyko wszczęcia postępowania wyjaśniającego" - tłumaczy Górczyńska.
Zatrzymana przez policję para aktywistów - Paweł Wrabec i Justyna Wolniewicz-Wrabec, którzy przewozili samochodem Irakijczyków, usłyszała zarzuty pomocnictwa w organizacji nielegalnego przekroczenia granicy.
Paweł Wrabec przedstawił "Wyborczej" po wyjściu z aresztu humanitarny motyw: "Nie można pozwolić, żeby ci ludzie umierali. Mam potworny żal do polityków i to różnych opcji, którzy nie starają się zatrzymać ludobójstwa". Jeśli dojdzie do procesu niezależny sąd może uznać, że za ten akt nieposłuszeństwa obywatelskiego mimo naruszenia prawa nie należy aktywistów karać, ale ryzyko wyroku istnieje.
Zanim zdecydujesz się na konkretną pomoc, czy to będąc na miejscu, czy chcąc na miejsce jechać, skontaktuj się z organizacjami, które mają doświadczenie z Grupy Granica (w skład której wchodzą m.in. Nomada - Stowarzyszenie na Rzecz Integracji Społeczeństwa Wielokulturowego, Stowarzyszenie Interwencji Prawnej, Homo Faber, Polskie Forum Migracyjne, Helsińska Fundacja Praw Człowieka) lub Fundacji Ocalenie.
Wesprzeć migrantów można biorąc udział w zbiórkach pieniężnych i rzeczowych. Można też pomagać uchodźcom już mieszkającym już w Polsce. Organizacje społeczne, które się tym zajmują mogą potrzebować wolontariuszy. Są to m.in.: krakowskie Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć, wrocławska Nomada, lubelskie Homo Faber, warszawskie: Polskie Forum Migracyjne, Stowarzyszenie Interwencji Prawnej, CHLEBEM I SOLĄ, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Fundacja Ocalenie, Dom Otwarty, Kuchnia Konfliktu, Strefa WolnoSłowa.
Istnieje wiele godnych zaufania zbiórek pieniężnych na pomoc dla migrantów i migrantek:
Możemy też przekazać pomoc rzeczową, np. do Punktu Pomocy Osobom Potrzebującym, który uruchomiła Gmina Michałowo. Informacje są tutaj.
Przed wysyłką rzeczy sprawdź, czy właśnie to jest potrzebne. Nie należy przywozić/wysyłać ubrań i akcesoriów, których nie ma na liście potrzeb!
Na profilu dziennikarza Adama Wajraka można znaleźć wskazówki.
Aktualne i szczegółowe informacje o protestach w związku z sytuacją na granicy, zbiórkach pieniężnych i rzeczowych można znaleźć na stronie: https://obywatele.news/uchodzcy/
W mediach pojawiają się określenia stygmatyzujące migrantów bądź takie, które pozbawiają ich człowieczeństwa. Ma to przełożenie na język debaty publicznej, a w konsekwencji - na to, jak mówimy i myślimy o migrantach i uchodźcach w ogóle.
"Informowanie o współczesnym świecie oznacza informowanie o jego różnorodności i wymaga zebrania głosu różnych stron istotnych dla materiału – perspektywa urzędnicza to tylko jedna ze stron. Osoby bez doświadczenia migracyjnego, występujące w roli eksperckiej, nie zawsze rozumieją specyfikę kulturową grup, o których się wypowiadają” - podkreślają naukowcy i naukowczynie zajmujące się tematyką migracyjną.
Język jakiego używamy ma znaczenie, by przeciwdziałać dehumanizującej migrantów propagandzie, budzeniu strachu i pogardy wobec "obcych". Skrajnym przykładem była konferencja ministrów Mariusza Kamińskiego i Mariusza Błaszczaka 27 września 2021 na której opisali migrantów jako terrorystów, pedofilów i zoofilów; TVP Info tytułowało: "Zgwałcił krowę, chciał dostać się do Polski? Szczegóły ws. migrantów na granicy". Narracja uczłowieczająca może być odtrutką na hejt i ksenofobię.
Rząd zadecydował, że dziennikarze nie będą mieli dostępu do strefy stanu wyjątkowego. Ten zakaz wywołał bezprecedensową akcję protestacyjną mediów, w której udział wzięło ponad 40 redakcji, w tym wszystkie największe i najważniejsze (poza Polsatem i Interią).
A jednak dziennikarze dostarczają sporo informacji o tym, co spotyka uchodźców na granicy. Jak to robimy?
Oczywiście skazani jesteśmy na wiadomości niepełne, trudno np. ocenić skalę zjawiska push-backów, czy liczbę osób koczujących na granicy. Ale metody działania władz, zarówno polskich, jak białoruskich, a także organizacja transportów migrantów przez reżim Łukaszenki zostały dość dobrze opisane.
Politycy obozu rządzącego i sprzyjające im media w wypowiedziach o sytuacji na granicy posługują się stereotypami i fałszywymi uproszczeniami. Przedstawiamy kilka najpopularniejszych: składających się na "narrację PiS".
Na polską granicę przybywają przede wszystkim muzułmanie, co oznacza zagrożenie terrorystyczne
Migranci to broń biologiczna stosowana przez Łukaszenkę i Putina
Migrantom na granicy nie dzieje się nic złego
Migrantów traktujemy humanitarnie i pomagamy wszystkim, którzy tego potrzebują
Migranci to zagrożenie dla Polski
Na granicę docierają tylko imigranci zarobkowi, w dodatku wcale nie są biedni
Propagandowa narracja władzy w skrajnej wersji przedstawiana jest przez Wiadomości TVP i TVP Info. W skondensowanej formie użył jej także prezydent Andrzej Duda przemawiając 21 września w debacie generalnej 76. sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych.
Sieć organizacji społecznych SOS dla Edukacji przygotowała poradnik dla szkół (i rodziców) "Ludzie na granicy. Jak o tym rozmawiać i uczyć?".
Autorki piszą, że uczennice i uczniowie rozmawiają o granicy na przerwach i w sieci, czasem poruszają temat na lekcjach i godzinach wychowawczych. Im też trudno pozostać obojętnym wobec ludzkiego cierpienia, trudno też poradzić sobie z własną bezradnością w tej sytuacji.
Nawet do małych dzieci docierają strzępy niepokojących informacji, w tym zdjęcia ich rówieśników z dalekich krajów, które z rodzicami próbują przekroczyć granicę i są za nią wypychane. Zadają sobie - i dorosłym - pytania “co się stało z tymi dziećmi” i “co z nimi będzie dalej”.
Nastolatki w internecie widzą drastyczne zdjęcia z granicy i towarzyszące im tytuły, teksty, a także - zamieszczane pod nimi komentarze, w tym wiele hejterskich. Słyszą wypowiedzi polityków i polityczek, komentatorów, a także sieciowych influencerek. Nie są w stanie się w tym połapać, oddzielić opinii od faktów, ocenić wagę argumentów. Nie wiedzą, czy ignorować, czy zgłaszać siejące nienawiść komentarze w mediach społecznościowych.
Szkoła jest dobrym miejscem do rozmowy o uchodźczyniach i migrantach, którzy szukają bezpieczeństwa i lepszego życia oraz o naszych reakcjach na to, co ich spotyka. O prawie, które reguluje ich status - konwencji genewskiej i polskich ustawach (w tym tej o stanie wyjątkowym). O tym, czy ochrona granic musi oznaczać nieludzkie traktowanie uchodźców i migrantów i czy budowa muru na granicy to dobre rozwiązanie.
Ze starszymi uczniami warto rozmawiać także o tym, co dzieje się na Białorusi i jak to się wiąże z problemem na granicy, o decyzjach polskiego rządu i działaniach Straży Granicznej, a także o strategiach Unii Europejskiej wobec migrantów.
Ekspertki zachęcają nauczycielki i nauczycieli do unikania odruchu, by nie poruszać tematów trudnych, o których nie do końca wiadomo, co myśleć. Młodzi ludzie chcą zrozumieć to, co się dzieje i móc rozmawiać o tym z dorosłymi bez lęku. Nauczyciel nie musi znać odpowiedzi na wszystkie trudne pytania, ale powinien być na nie otwarty.
Nauczycielkom i rodzicom ma pomóc bogaty wybór materiałów i linków, a także scenariuszy zajęć o “ludziach na granicy” . Ekspertki uspokajają, że podstawa programowa - zarówno w swej części ogólnej, jak i w wymaganiach szczegółowych stwarza przestrzeń do takiej edukacji.
Prawa człowieka
Uchodźcy i migranci
Mariusz Błaszczak
Andrzej Duda
Jarosław Kaczyński
Mariusz Kamiński
Mateusz Morawiecki
Rząd Mateusza Morawieckiego
Straż Graniczna
Unia Europejska
Europejska Konwencja Praw Człowieka
prawa dziecka
traktaty unijne
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".
Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".
Komentarze