Liberum veto to ostatnio jeden z ulubionych terminów polityków PiS. Określają tak zachowanie opozycji w Sejmie przy każdej okazji. Brzmi to, jakby dostali polecenie z dyspozytorni. Tylko że niewiele ma wspólnego z rzeczywistością
Pierwszy był prawdopodobnie Jan Maria Jackowski w wywiadzie dla Naszego Dziennika:
Anarchia, powrót do liberum veto i najgorszych przykładów warcholstwa, które znamy z historii I Rzeczypospolitej, a które doprowadziło państwo polskie do upadku, nie znajdzie dużego poparcia społecznego.
Później powtarzał to jeszcze kilkukrotnie, m.in. 11 stycznia w TVP Info.
Podobnie Patryk Jaki – mówił o „zrywaniu Sejmu”, zwyczaj myląc jednocześnie liberum veto z konfederacją targowicką.
Zrywanie Sejmu? Zjawisko znane w polskiej historii. Posłowie, którzy to robili zawsze mówili, że chodzi im o Polskę. Tak naprawdę jednak chodziło im o zablokowanie reform państwa i obronę własnych przywilejów. Zapisali się (...) jako Targowica.
Tak samo wypowiadała się Beata Mazurek.
Nowoczesna i Platforma Obywatelska chcą doprowadzić do niechlubnej tradycji polskiego parlamentu, do wprowadzenia liberum veto, bo jak nazwać inaczej to, co robią.
A także szef MSW Mariusz Błaszczak i, wielokrotnie, marszałek Senatu Stanisław Karczewski.
Przy takiej częstotliwości pojawiania się tego sformułowania, trudno uwierzyć, że to przypadek. Wygląda to na zaplanowaną strategię PiS i centralnie ustalony przekaz medialny. Albo wyjątkowo złośliwy wirus.
Użycie tego sformułowania dziwi szczególnie w przypadku senatora Jackowskiego. Kto, jak kto, ale akurat historyk z wykształcenia powinien wiedzieć, co to takiego liberum veto, na czym polegał szlachecki zwyczaj zrywania Sejmu i dlaczego zastosowanie tego terminu w przypadku ostatnich wydarzeń w parlamencie jest kompletnie nie na miejscu. Senatorowi Jackowskiemu oraz jego kolegom i koleżankom z PiS przypominamy:
Liberum veto – instytucja w ustroju I Rzeczypospolitej pozwalającą jednemu posłowi zerwać cały sejm. Posłowie rozjeżdżali się wówczas do domów, a podjęte na sejmie uchwały były nieważne. Była to daleko idąca interpretacja obowiązującej w sejmie szlacheckim zasady jednomyślności, która jednak przed połową XVII w. nie była stosowana w tak radykalny sposób. Pierwszy raz liberum veto zastosował poseł z Upity Władysław Siciński w 1652 r. , nie zezwalając na przedłużenie obrad. Do zerwania całego sejmu doszło po raz pierwszy w 1669 r. W XIX w. liberum veto stało się symbolem rozkładu ustrojowego i bezwładu państwa polskiego.
Zastosowanie tego pojęcia do opisania okupacji mównicy przez opozycję jest nie na miejscu. Po po pierwsze, opozycja nie dążyła do zerwania obrad – taką decyzję podjął marszałek. Po drugie, nie paraliżowała działania państwa. Po trzecie, decyzjom marszałka Sejmu sprzeciwiał się nie jeden poseł, ale kilka ugrupowań opozycyjnych (częściowo nawet Kukiz’15). Po czwarte nawet, jeśli 11 stycznia 2017 r. opozycja blokowała możliwość odbycia posiedzenia to tylko dlatego, że żądała dokończenia posiedzenia nr 33 przed rozpoczęciem posiedzenia nr 34. To marszałek Kuchciński, z ramienia PiS, odmówił i zarządził przerwę do dnia następnego. Dziś, gdy PO zdecydowała się zawiesić protest (Nowoczesna zrobiła to wcześniej) marszałek ponowną przerwę.
Powtarzające się nieprawdziwe wypowiedzi OKO.press nagradza "katarynką".
Mariusz Błaszczak
Jan Maria Jackowski
Patryk Jaki
Beata Mazurek
kryzys w sejmie
liberum veto
okupacja mównicy
Sejm
Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.
Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.
Komentarze