0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 24.07.2025 Warszawa , ul Wiejska , Sejm . Trzeci dzien 39 Posiedzenia . Posel Wlodzimierz Czarzasty . Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl24.07.2025 Warszawa ...

„Mamy takie zdanie, że generalnie projekt znoszący dwukadencyjność, będziemy popierali” – mówił w Polsat News współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty.

Przypomnijmy: dwukadencyjność wójtów, burmistrzów i prezydentów miast wprowadzono w 2018 roku za czasów Prawa i Sprawiedliwości – mimo sprzeciwu większości samorządowców. Partia Jarosława Kaczyńskiego przekonywała wtedy o konieczności „odrdzewienia władzy” i zapobieganiu „tworzenia się lokalnych klik”. Polityczny cel był jednak inny: chodziło o zwiększenie szans PiS-u na wprowadzenie swoich ludzi do samorządów. Oznacza to, że w kolejnych wyborach samorządowych nie wystartują te osoby, które urząd burmistrza, prezydenta miasta lub wójta objęły w 2018 roku i sprawują go do dziś.

W tym samym czasie wydłużono długość kadencji władz samorządowych z czterech do pięciu lat. Funkcję włodarza miasta lub gminy od ostatnich wyborów samorządowych można więc pełnić łącznie przez dziesięć lat.

Przeczytaj także:

Być albo nie być dla PSL

Ludowcom z dwóch powodów zależy na tym, by znieść dwukadencyjność.

  • Po pierwsze, partia walczy o przetrwanie – sondaże pokazują, że jest poniżej progu wyborczego (CBOS, Pollster, OGB).
  • Po drugie w PSL zbliżają się wybory partyjnych władz. W rozbudowanych strukturach PSL zasiada zaś wielu samorządowców – to o ich poparcie zabiegają członkowie kierownictwa partii.

PSL mówi: to Polacy mają wybierać, czy chcą mieć swoich prezydentów na jedną, czy więcej kadencji.

W takim tonie przemawiał w niedzielę podczas niedzielnego zjazdu ludowców w Wierzchosławicach w województwie małopolskim szef MON i przewodniczący PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. „To wspólnoty lokalne mają decydować. Dużo częściej wymieniają wójtów i burmistrzów niż parlamentarzystów, więc to nie w tej dziedzinie powinny być ograniczenia. Bo demokracja to jest wybór, a nie limit” – argumentował lider PSL.

Kosiniak-Kamysz ogłosił też, że deklaracje poparcia w tej kwestii uzyskał od środowiska Koalicji Obywatelskiej oraz Lewicy. Zadeklarował też otwartość na współpracę z pałacem prezydenckim i rozmowy z partiami opozycyjnymi. Zadeklarował, że jeśli projekt autorstwa jego ugrupowania nie uzyska poparcia, PSL będzie wspierał inicjatywę obywatelską w zakresie zmiany Konstytucji i ustanowienia dwukadencyjności dla posłów i senatorów.

Na ten pomysł entuzjastycznie zareagowała wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat, która na portalu X napisała, że do poparcia limitu kadencji dla posłów i senatorów „będzie namawiać klub Lewicy”. Na korytarzach parlamentu ten entuzjazm nie spotyka się z aprobatą. „Trzeba by najpierw zmienić Konstytucję, a to długa droga” – słyszę.

Związki za dwukadencyjność?

Wbrew temu, co mówił w Wierzchosławicach Kosiniak-Kamysz i co wydawał się potwierdzać na antenie Polsatu Czarzasty, Lewica nie wydaje się jednak zgodnie popierać zniesienia zasady dwukadencyjności w samorządach.

„Czarzasty wyszedł przed szereg, to nie była przemyślana wypowiedź. My w tej sprawie nie mamy jeszcze wypracowanego stanowiska” – mówi w rozmowie z OKO.press jeden z liczących się polityków Lewicy.

W mediach pojawiły się informacje, pisał o tym w wp.pl Michał Wróblewski, że między PSL-em a posłami Lewicy doszło do politycznego „dealu” – Lewica miałaby poprzeć zniesienie dwóch kadencji w samorządach w zamian za poparcie projektu o statusie osoby najbliższej. Poparcie od PSL miałby zyskać również Włodzimierz Czarzasty w trakcie głosowania na marszałka Sejmu – choć ta akurat kwestia była przedmiotem szerszej umowy w ramach całej koalicji.

„Nie było żadnego dealu” – tak komentuje wypowiedź Czarzastego w rozmowie z OKO.press Anita Kucharska-Dziedzic z Lewicy. Dodaje, że Czarzasty rozmawiał z przedstawicielami samorządów, ale nic jeszcze nie jest przesądzone. To, że nie było porozumienia z PSL: związki w zamian za dwukadencyjność – potwierdziła nam również Dorota Olko, a Wirtualnej Polsce to samo miała potwierdzić Katarzyna Kotula.

Lewica jeszcze bez decyzji

Lewica niedawno była przeciwna zniesieniu dwóch kadencji. We wrześniu Anna Maria Żukowska, przewodnicząca klubu mówiła w telewizji TVP Info, że dwukadencyjność to o jedna z „nielicznych zmian, które wprowadziło PiS, a która jest dobrą zmianą. Sam rzecznik Nowej Lewicy, Łukasz Michnik w lipcu o dwukadencyjności mówił tak: ”Nie ma co betonować samorządów i blokować demokracji. Dwukadencyjność powinna zostać utrzymana, więc mamy tu diametralnie inne zdanie niż ludowcy".

Dziś Michnik prostuje słowa swojego szefa, ale nie wyklucza, że dwukadencyjność pozostaje tematem rozmów wewnątrz partii: „Lewica nie podjęła decyzji, jak zagłosuje w sprawie ustawy PSL znoszącej dwukadencyjność w samorządach” – napisał na portalu X. Dodał, że jedyna decyzja podjęta na klubie parlamentarnym dotyczyła „skierowania ustawy do komisji zamiast odrzucenia jej w pierwszym czytaniu (bo to właśnie było przedmiotem ówczesnego głosowania w Sejmie)”.

Rzecznik podkreślił, że debata o dwukadencyjności toczy się wewnątrz Lewicy „od dłuższego czasu”, a jej finał odbędzie się na forum klubu parlamentarnego w głosowaniu, które „jeszcze przed nami”.

Tymczasem projekt dotyczący zniesienia dwukadencyjności został złożony przez klub PSL w lipcu (druk 1529). We wrześniu Sejm nie zgodził się na wniosek o odrzucenie projektu nowelizacji w pierwszym czytaniu. Lewica zagłosowała wtedy za skierowaniem projektu PSL do prac w komisji. Podobnie głosowały kluby KO i Polski 2050.

Tusk: odwołajcie niemądrą decyzję PiS-u

Jeszcze w połowie roku nikt się projektem ludowców nie przejmował. W Koalicji Obywatelskiej głosy były podzielone. Zwolennikami zniesienia dwóch kadencji byli przede wszystkim posłowie i senatorowie blisko związani z samorządami. Ci niemający takich związków niejednokrotnie natomiast opowiadali się za zasadą dwukadencyjności.

W ostatnią niedzielę do poparcia zniesienia dwukadencyjności namawiał sam premier Donald Tusk. „Gorąco namawiam wszystkich bez wyjątku, ze wszystkich partii. Odwołajcie tę niemądrą decyzję PiS-u” – mówił, odnosząc się do kwestii dwukadencyjności w samorządach.

Niedzielna konferencja prasowa premiera zbiegła się z drugą częścią konwencji PO podczas której Platforma Obywatelska, Nowoczesna i Inicjatywa Polska ogłosiły formalne połączenie w jedną partię pod wspólnym szyldem Koalicji Obywatelskiej.

KO też bez decyzji

Wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski z PSL mówił w Wirtualnej Polsce, że „Platforma Obywatelska kilka dni temu na swoim zarządzie także podjęła decyzję o tym, żeby poprzeć projekt zniesienia dwukadencyjności”.

Słowa wywołały w klubie lekkie zdziwienie u polityków Koalicji Obywatelskiej. „Ja takiej decyzji nie znam” – mówi w rozmowie z OKO.press Jacek Karnowski, który od dłuższego czasu popiera pomysł zniesienia limitu do dwóch kadencji i od wielu miesięcy przekonuje do tego partyjnych kolegów.

Inny poseł KO mówi w rozmowie z OKO.press, że decyzja w tej sprawie nie jest przesądzona i najpewniej „nie znajdzie poparcia w klubie”. Zaznacza jednak, że widać, że w partii są różne frakcje i że zdanie w tej kwestii jest podzielone.

„Pamiętam, jak PiS likwidował czy też wprowadzał tę dwukadencyjność i pamiętam, co w kuluarach mówili politycy PiS-u. Cel był stricte polityczny. Mówili: w większości dużych miast rządzi Platforma albo ludzie związani (...) z PSL-em – mówił z kolei szef MSWiA Marcin Kierwiński w Polsat News. ”Wydaje mi się, że cała partia będzie głosowała przeciw (dwukadencyjności), natomiast stanowiska jeszcze nie ma".

„Sprawa jest rozwojowa” – mówi mi w Sejmie jeden z kluczowych senatorów KO. „Jeszcze trzy miesiące temu nikt by tego nie poparł, ale dzisiaj u nas niektórzy widzą, że wielu samorządowców straci władzę, więc możliwe, że pomysł uzyska poparcie”.

Niewykluczone, że politycy KO kalkulują, że to właśnie poparcie samorządowców będzie ogromnie się liczyło w przyszłych wyborach w 2027 roku.

Polska 2050 za

Zniesienie dwukadencyjności miał im obiecać Rafał Trzaskowski, który miał się tym zająć, gdyby jako prezydent doszedł do władzy. To jemu zależało na zdobyciu poparcia samorządowców w kampanii prezydenckiej. “To mieszkańcy powinni decydować o tym, czy chcą, by ktoś mógł dłużej ich reprezentować. Jeżeli macie dosyć jakiegoś burmistrza, to i tak dacie temu wyraz” – mówił rok temu na spotkaniu z mieszkańcami Aleksandrowa Łódzkiego.

We wtorek Trzaskowski powtórzył, że zawsze był za zniesieniem dwukadencyjności. „To PiS wprowadził zapis na złość, dlatego że nie lubi samorządowców. Bo gdyby taki chciał być sprawiedliwy, to powinien zacząć od siebie i wprowadzić tego typu zakazy dla posłów i senatorów” – mówił w rozmowie z Marcinem Fijołkiem w „Graffiti” Polsat News.

Za utrzymaniem dwukadencyjności w samorządach jest Polska 2050. W rozmowie z OKO.press Ryszard Petru mówi, że ograniczenie kadencji ma swoje zalety. „Chodzi o odświeżenie. Nie można zbyt długo sprawować mandatów. Oczywiście można powiedzieć, że to wyborcy decydują, ale uważam, że taka przerwa od polityki zawsze działa odświeżająco. Prezydent ma ograniczoną liczbę kadencji, tego przecież nikt nie kwestionuje”.

Projekt PSL ostro krytykują działacze Razem. „W samorządach drzemie ogromny potencjał do tworzenia się swoistych folwarków, zarządzanych przez prezydentów, wójtów czy burmistrzów” – mówi w rozmowie z OKO.press Marcelina Zawisza, przewodnicząca koła. „Mają wpływ na lokalne media, dysponują licznymi stanowiskami do obsadzenia, zarządzają dużymi budżetami. Dlatego naprawdę potrzebujemy przewietrzyć samorząd” – mówi i zaznacza, że zasadę dwukadencyjności warto byłoby rozszerzyć również o Sejm i Senat.

Projekt jest w Sejmie

W publicznych konsultacjach poselskiego projektu, które zakończyły się w sierpniu, wzięło udział ponad 2,7 tys. obywateli i większość – 79 proc. osób opowiedziała się przeciwko projektowi.

Zrzut ekranu wyników konsultacji społecznych ws. projektu ustawy PSL o zniesieniu dwóch kadencji w samorządach źródło: Sejm / wykonano 26.10.2025

Wnioskodawcą projektu PSL jest Michał Pyrzyk, który we wrześniu przekonywał w Sejmie, że posłowie chcą „przywrócić Polakom realny wpływ na kształtowanie lokalnej władzy”. Dodał też, że ograniczenie do dwóch pięcioletnich kadencji narusza konstytucyjne prawa wyborcze obywateli. „Dwukadencyjność ogranicza zagwarantowane Konstytucją RP czynne i bierne prawo wyborcze” — argumentował Pyrzyk, nazywając ten przepis „złamaniem demokratycznych reguł”.

Projekt PSL negatywnie ocenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska. „Brak rotacji we władzy osłabia instytucjonalną równowagę i może zniechęcać mieszkańców do angażowania się w życie publiczne, skoro proces wyborczy traci realną konkurencyjność” – czytamy w uzasadnieniu. „Długotrwała władza w rękach jednej osoby lub środowiska może skutecznie zablokować mechanizmy rozliczalności, które są fundamentem demokracji lokalnej”.

Organizacja dodaje, że „proponowane zmiany mogą prowadzić do stagnacji politycznej i ograniczenia pluralizmu. Choć projektodawcy podkreślają, że zniesienie limitów kadencji przywraca obywatelom prawo do wyboru sprawdzonego lidera, nie biorą pod uwagę odwrotnego efektu: zablokowania możliwości rzeczywistej konkurencji. W praktyce obecność urzędującego włodarza o ugruntowanej pozycji znacznie ogranicza szanse nowych kandydatów, co może skutkować brakiem wymiany elit, zubożeniem debaty publicznej i powtarzalnością tych samych narracji politycznych przez kolejne lata”.

Koniec kadencji dla wielu?

12 września Sejm nie zgodził się na odrzucenie nowelizacji w pierwszym czytaniu. Zdaniem autora wniosku – Adriana Zandberga z koła Razem – projekt jest o „zabetonowaniu władzy w samorządach”. Wysłuchanie publiczne projektu jest zaplanowane na 29 października. Do Trybunału Konstytucyjnego trafił zaś wniosek o zbadanie zgodności obecnych przepisów z ustawą zasadniczą.

Odrębny projekt znoszący limit dwóch kadencji wniosła także grupa senatorów skupiona wokół Wadima Tyszkiewicza z koła Niezależni i Samorządni.

Koalicja wciąż nie mówi jednym głosem w sprawie dwukadencyjności. Ewentualną ustawę i tak jednak musiałby podpisać Karol Nawrocki. Byłby to gest wobec PSL, ale za cenę odżegnania się od flagowego pomysłu PiS. Na razie brak przesłanek, które wskazywałyby, by Nawrocki w ogóle rozważał taką opcję.

W wyborach do samorządu w 2029 roku nie będą mogli startować m.in.:

  • prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski,
  • prezydent Wrocławia Jacek Sutryk,
  • prezydentka Łodzi Hanna Zdanowska,
  • prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak,
  • prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej,
  • prezydentka Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.
;
Na zdjęciu Natalia Sawka
Natalia Sawka

Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Współpracuje z "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.

Komentarze