0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jaźwieck...

Wyniki najnowszego sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK FM* nie są korzystne dla MEN. Najwyraźniej nie udało się przekonać opinii publicznej do pomysłu Donalda Tuska z kampanii wyborczej, żeby zlikwidować w szkołach podstawowych obowiązkowe prace domowe.

Niezależnie od ogólnej zgody, że prac domowych powinno być mniej, w sondażu zakwestionowany został sam pomysł, żeby to ministerstwo edukacji dekretowało, co i jak ma być zadawane. Trzy czwarte badanych uznało, że decyzje o pracach domowych należy zostawić „na dole”: samym nauczycielkom (i nauczycielom) prowadzącym zajęcia (37 proc. odpowiedzi) albo szkołom, które wypracowywałyby reguły zadawania obowiązujące w placówce (35 proc.):

Pomysł rządu i ministerstwa, żeby to „centrum” decydowało, poparło ledwie 21 proc. Zaskakujące, że także w elektoracie KO poparcie było niskie (23 proc.), statystycznie takie samo jak w PiS (21 proc.). I tylko jeden elektorat koalicji rządowej mocno poparł projekt rządowy (42 proc.), o czym dalej.

Na zdjęciu głównym: ministra edukacji Barbara Nowacka gratuluje wiceministrze Katarzynie Lubnauer, z tyłu wiceministrowie Paulina Piechna-Wieckiewicz i Henryk Kiepura podczas konferencji prasowej 22 marca 2024 roku z okazji 100 dni rządu.

Trzy sposoby na prace domowe

Likwidacja prac domowych to bodaj najżywiej w 2024 roku dyskutowany temat edukacyjny. Radykalne zapowiedzi KO z kampanii wyborczej zostały wprowadzone w nieco złagodzonej wersji we wchodzącym w życie w poniedziałek 15 kwietnia 2024 rozporządzeniu MEN. Zakazuje obowiązkowych prac domowych w podstawówce, ale dopuszcza w klasach I-III zadawanie do domu „szlaczków” ("ćwiczenia usprawniające motorykę małą są obowiązkowe dla ucznia i nauczyciel może ustalić z nich ocenę”).

Przeczytaj także:

Rozporządzenie tworzy też nierówność, bo cięcia prac domowych obowiązują tylko w szkołach publicznych, co może jeszcze powiększyć przewagę na egzaminach ósmoklasisty dzieci ze szkół społecznych i prywatnych.

Pomysł ministerstwa napotkał krytykę wielu środowisk nauczycielskich. Podkreślano, że rozporządzenie narusza art. 12 Karty Nauczyciela, która stanowi, że „nauczyciel ma prawo do swobody stosowania takich metod nauczania i wychowania, jakie uważa za najwłaściwsze spośród uznanych przez współczesne nauki pedagogiczne”.

Jak wynika z obywatelskiej sondy zorganizowanej w marcu 2024 roku przez organizacje społeczne z inicjatywy SOS dla Edukacji**, prace domowe są powszechnie używane jako niezbędne uzupełnienie nauczania w szkole, przede wszystkim z matematyki i języków obcych, ale także edukacji wczesnoszkolnej. Przejście na prace domowe „dla chętnych” może sprawić, że zrezygnują z nich przede wszystkim uczniowie i uczennice z domów o mniejszym kapitale kulturowym, mniej „zaopiekowane” przez rodziców i nierówności edukacyjne wzrosną.

W analizach OKO.press podkreślaliśmy, że zamiast odgórnego rozporządzenia można było sięgnąć po rekomendacje z kampanii „ZadaNIE domowe” z 2019 roku prowadzonej przez organizacje społeczne z inicjatywy ówczesnego RPO Adama Bodnara (więcej o tym – tutaj). Postulowano wtedy wydanie tzw. wytycznych dla szkół z zaleceniem, by to placówki wypracowały reguły zadawania prac domowych obowiązujące własnych nauczycieli i nauczycielki. Szkoła miałaby określać, ile zadawać dzieciom, o jakie formy wzbogacić prace domowe (więcej zadań złożonych, niekonwencjonalnych, do wyboru, a także prac zespołowych itd.), jak reagować, gdy uczeń nie odrobi zadania i jak uniknąć kumulacji prac domowych zamiast tego wykorzystując “synergię międzyprzedmiotową”.

Na podstawie tzw. dobrych praktyk zaobserwowanych w szkołach organizatorki akcji stwierdzały, że zadając prace domowe, należy:

  • ograniczyć zadania czysto odtwórcze na rzecz złożonych, wymagających planowania i samodzielności, np. obserwacji, eksperymentów i projektów uczniowskich;
  • odejść od sztampy w kierunku zadań niekonwencjonalnych, angażujących dziecko;
  • zadawać więcej prac zespołowych (pary, trójki i kilkuosobowe zespoły);
  • zadawać więcej prac do wyboru;
  • stosować ocenianie kształtujące (w tym samoocenę i ocenę rówieśniczą), a nie tylko stopnie;
  • tam, gdzie to możliwe – tworzyć warunki do odrabiania prac domowych po lekcjach, w szkole.

Odejściem od radykalnego i ryzykownego pomysłu w formie rozporządzenia byłoby zastosowanie bardziej otwartych „wytycznych”, które nie naruszałyby w tak jawny sposób „swobody wyboru metod dydaktycznych”, gwarantowanemu nauczycielom przez Kartę Nauczyciela.

Zasady „wspólnej polityki” prac domowych:

  • cała szkolna społeczność (dyrekcja, nauczycielki, uczniowie i rodzice) powinna wypracować “wspólną politykę” prac domowych;
  • liczy się nie ilość zadań domowych, ale jakość;
  • warto zapytać uczniów, które zadania naprawdę pomagają się uczyć, zachęcają do rozwiązywania problemów i własnych poszukiwań;
  • w XXI w. ważna jest kreatywność, samodzielność i współpraca – także przy odrabianiu zadań.

Autorki zwracały uwagę, że ogromna ilość i szczegółowość prac domowych to wynik rozbudowanej podstawy programowej i nacisku na wyniki egzaminów, a także oczekiwań rodziców, że ich dzieci będą jeszcze więcej czasu spędzać w domu na nauce. Jednak „sama rozmowa o sensie prac domowych może uchronić wielu nauczycieli przed presją szkoły, rodziców i władz oświatowych”.

Autorki propagowały szkolne debaty, podczas których społeczność szkolna ustalałaby:

  • Ile prac domowych jest zadawanych obecnie (zwykle nikt tego nie wie), a ile powinno ich być?
  • Jakiego typu są to zadania i o jakie formy warto je wzbogacić?
  • Jak nauczyciele mają reagować, gdy uczeń nie odrobi zadania?
  • Kto i jak koordynuje zadawanie prac, by uniknąć ich kumulacji i wykorzystać “synergię międzyprzedmiotową”?

Rekomendacje, wsparte szkoleniami i programem ewaluacji, mogłyby skuteczniej poprawić obecny stan rzeczy niż rozporządzenie, które – jak można się obawiać – będzie częściowo bojkotowane, a częściowo zdemotywuje nauczycielki i nauczycieli. Powstaną też formy zastępcze, np. zestawy zadań „do przejrzenia” przed kolejnymi sprawdzianami z matematyki, których liczba wzrośnie.

Nawet elektorat Donalda Tuska...

Te wyniki są szczególnie zaskakujące, bo zwykle elektoraty Koalicji 15 października, a zwłaszcza elektorat KO popierają politykę swego rządu. Nie tym razem.

Opcję MEN, które decyduje o pracach domowych, wybiera tyle samo (statystycznie) wyborców i wyborczyń KO (23 proc.), co PiS (21 proc.), a w Trzeciej Drodze – tylko 17 proc.

Wyróżnia się tu elektorat Lewicy, co może być wyrazem popularnego w tej formacji myślenia etatystycznego.

W programie na wybory parlamentarne 2023 Lewica proponowała np. wprowadzenie statusu nauczyciela jako urzędnika państwowego, jak w Niemczech, co naruszałoby zasady oświaty samorządowej.

Elektorat KO za to częściej niż pozostałe (poza konfederatami) stawiał na wypracowanie zasad oceniania w szkole (43 proc.), a Trzecia Droga aż w 47 proc. wskazywała na nauczycieli.

Poglądy wyborców Koalicji 15 października się rozjechały.

Najrzadziej na MEN wskazywali konfederaci (11 proc.) programowo niechętni regulacjom centralnym (chyba że dotyczą ograniczania praw kobiet, słabszych grup społecznych czy imigrantów).

Im starsi, tym bardziej przeciw

Ministry edukacji Barbara Nowacka i Katarzyna Lubnauer kilkakrotnie podkreślały, że propozycje ograniczeń prac domowych są popierane przez osoby młodsze, które mają świeżo w pamięci traumatyczne wspomnienia ze ślęczenia nad zadaniami w domu.

Sondaż potwierdza, że wybór MEN był popierany w największym stopniu przez osoby w wieku 18-29 lat (31 proc.), ale nawet w tej grupie więcej osób (37 proc.) uznało, że to szkoła powinna decydować o pracach, jakie zadają jej nauczyciele.**

Rosnąca wraz z wiekiem liczba wskazań na „nauczycieli” jest zapewne wyrazem swego rodzaju konserwatyzmu, na zasadzie „bo tak zawsze było” (tu akurat rację mają ministry edukacji, że ogólnikowe apele by nie wystarczyły).

Niższe zaufanie do MEN u osób po 50-tce może być z kolei wynikiem tego, że kończyły one co najmniej podstawówkę w PRL i ministerstwo zostało przez nie zapamiętane jak narzędzie propagandy i opresji.

Dodajmy, że cytowana już sonda organizacji społecznych potwierdziła intuicję MEN, że najmłodsi będą popierać pomysł likwidacji obowiązkowych prac domowych: uczniowie szkół podstawowych i średnich faktycznie wspierają politykę ministerstwa znacznie częściej niż ich nauczycielki i rodzice:

W tej samej sondzie aż 43 proc. dzieci uznało, że należy całkiem zrezygnować z prac domowych, a 41 proc., że należy je ograniczyć, co kontrastowało z odpowiedziami rodziców (zlikwidować – 23 proc., ograniczyć – 44 proc.) i nauczycieli (zlikwidować – 7 proc., ograniczyć – 57 proc.).

Na obcesowe pytanie, czy prace domowe są w ogóle potrzebne aż 50 proc. uczniów, odpowiedziało „nie”, w porównaniu z 30 proc. rodziców i 13 proc. nauczycieli.

Jak jednak pokazuje nasz sondaż, rewolucyjne podejście do prac domowych, które łączy MEN i uczniów, szybko słabnie już wśród 20-latków.

MEN odmawia komentarza

W środę 9 kwietnia wysłaliśmy do MEN prośbę o komentarz do sondażu, przedstawiając główne wyniki. W następnych dniach w Biurze Prasowym MEN potwierdziliśmy, że mail dotarł i rzecznik Piotr Otrębski „wie, że zadaliśmy to pytanie”. Rzecznik jednak nie odpowiedział, podobnie jak przy okazji poprzednich tekstów OKO.press. Nie napisał także, że nie odpowie. Czy MEN stosuje metodę ignorowania posłańca, który przynosi złe wiadomości?

Zdumiewające, że nowe władze – tak jak tamte poprzednie – naruszają art. 4 prawa prasowego, zgodnie z którym „są obowiązane do udzielenia prasie informacji o swojej działalności, o ile na podstawie odrębnych przepisów informacja nie jest objęta tajemnicą lub nie narusza prawa do prywatności”.

*Sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM zrealizowany metodą mixed mode (CATI i CAWI) 2-4 kwietnia 2024 roku. Liczba wywiadów realizowanych telefonicznie i online wynosi w przybliżeniu po 50 proc. na każdą z metod badawczych. Badanie na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie dorosłych Polek i Polaków, N=1000

** Udział wzięło prawie 5 tys. osób, ale sonda nie była badaniem reprezentatywnym;

*** Na tym i następnych wykresach pomijamy odpowiedzi „trudno powiedzieć”, aby zwiększyć ich czytelność zwłaszcza na smartfonach

W poprzednich odcinkach kwietniowego sondażu OKO.press i TOK FM sprawdziliśmy, że:

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze