Switłana, mama pozostającej po wypadku w stanie wegetatywnym Maryny po dwóch latach uchodźstwa planuje powrót do Ukrainy. „Boję się wracać i tutaj nie ma gdzie zostać”. Wolontariuszka: „To wierzchołek góry lodowej. Nigdzie by nie jechali, gdyby nie zmiana prawa”. Apel do RPO o pilną interwencję
– Po prostu leży lalka – mówi Switłana, mama Maryny.
Powoli wyczerpują się zasoby dobrej woli i możliwości pomocy ukraińskim rodzinom, które ratując się przed rosyjską agresją, próbują w Polsce mieszkać, pracować i uczyć się. Państwo nie wspiera już Polek i Polaków, którzy przyjmują uchodźców. Czas na nowo ułożyć relacje i szukać rozwiązań. Chcemy w OKO.press opisywać historie gości z Ukrainy, usłyszeć je od was. Czekamy też na listy polskich pracodawców, gospodarzy, wszystkich osób, które chcą napisać komentarz lub zgłosić pomysł. Piszcie na adres [email protected].
Поволі вичерпуються ресурси доброї волі та можливості допомоги українським родинам, які, рятуючись від російської агресії, намагаються жити, працювати та навчатися в Польщі. Держава більше не підтримує польок та поляків, які приймають біженців. Настав час заново формувати стосунки та шукати рішення. В OKO.press ми хочемо описати історії гостей з України, почути їх від вас. Також чекаємо на листи від польських роботодавців, господарів та всіх, хто бажає написати коментар чи подати ідею. Пишіть на [email protected].
Maryna ma 39 lat, dziewięć z nich żyje z niepełnosprawnością. W wieku 30 lat pojechała do pracy do Belgii i miała wypadek. Rodzice do tej pory nie znają szczegółów tego, co się wtedy wydarzyło.
– Moje dziecko jest w stanie wegetatywnym. Marinka nie porusza się, nie mówi, karmię ją przez rurkę gastrostomijną – opowiada Świtłana. W Ukrainie, kiedy wyły syreny alarmowe, wywoływały u niej atak epilepsji.
W marcu 2022 roku dotarły do Polski, wolontariusze zorganizowali dla nich karetkę.
Jutro, 5 lipca rodzina planuje powrót do domu. W Polsce nie mają gdzie mieszkać.
Od 1 lipca obowiązują nowe przepisy o pomocy uchodźcom z Ukrainy. 15 maja 2024 roku Sejm znowelizował ustawę o pomocy uchodźcom z Ukrainy. Oprócz dobrych rozwiązań, jak na przykład obowiązku szkolnego dla dzieci uchodźczych, został zlikwidowany m.in. art.13, czyli dopłaty 40 złotych dziennie dla właścicieli domów prywatnych i ośrodków liczących mniej niż 10 osób, którzy przyjmowali uchodźców.
Osoby, które nadal będą potrzebowały wsparcia, mogą ją otrzymać w ośrodkach zbiorowego zakwaterowania, które podpiszą z odpowiednim wojewodą umowę na prowadzenie takiego miejsca.
Najbardziej bezbronne i zagrożone w tej sytuacji są rodziny z osobami z niepełnosprawnością, których nie stać na wynajem mieszkania. Członkowie rodziny powinni całodobowo opiekować się swoimi ciężko chorymi bliskimi. Nie mogą podjąć się pracy. Niektórzy z nich też nie otrzymują w Polsce świadczeń pieniężnych ze względu na niepełnosprawność bliskiego. W Polsce byli objęci programem 40 plus i mieszkali w prywatnych domach, udostępnionych przez polskich właścicieli. Ich bliscy nie mogą mieszkać w punktach zbiorowego zakwaterowania – które proponują władze – ponieważ każda infekcja niesie dla nich śmiertelne zagrożenie. Nie wszędzie też są odpowiednie warunki dla osób z niepełnosprawnością.
Po publikacji artykułu, w którym opowiedzieliśmy historie dwóch rodzin w trudnej sytuacji mieszkaniowej, do OKO.press zwrócili się kolejni wolontariusze z tym samym problemem.
Najpierw Switłana z córką mieszkały w Radwanowicach w województwie małopolskim. Wolontariusze zadbali o odpowiednie łóżko, materac przeciwodleżynowy dla Maryny. Ale ulokowano je w stołówce, która prędzej czy później musiała wrócić do swojej pierwotnej funkcji.
Razem z ojcem Maryny, który dołączył do rodziny, szukali mieszkania na wynajem. Ale jak tylko pytali, czy można w mieszkaniu umieścić łóżko, czy wózek, właściciele mówili im, że oddzwonią.
– Rozumiem, że to dla ludzi problematyczne. Może boją się o swoje mienie – mówi Switłana. – Wszędzie, gdzie byłam, pytałam o mieszkanie dla nas.
Sprzedawczyni w sklepie doradziła dom seniora w Krakowie. Mieszkali tam półtora roku.
– Nie było tam idealnie, ale przynajmniej czuliśmy się bezpieczniej – mówi Switłana.
Sama opiekowała się córką. Osobno gotowała dla niej jedzenie, ponieważ po serwowanym w ośrodku – jak mówi – Maryna czuła się źle. Z Ukrainy otrzymywała zasiłek 2000 hrywien (ok. 200 złotych). Za mało na podstawowe produkty. Na dwa miesiące nawet on został wstrzymany.
Switłana starała się w Polsce o zasiłek dla osób opiekujących się osobą z niepełnosprawnością, ale go nie dostała, ponieważ w ośrodku jest całodobowa opieka.
Zaczęła szukać innego mieszkania. W marcu 2024 roku znaleźli mieszkanie po rodzinie, która wróciła do Ukrainy. Zamieszkali w Krakowie dzięki programowi 40 plus. A teraz on przestał obowiązywać.
Rodzina nie jest w stanie samodzielnie wynająć mieszkania. Do pracy Switłana też nie może pójść. Ciągle siedzi przy córce.
– Pracowałabym, ale naprawdę nie mogę. Co godzinę daję jej wodę, co trzy godziny – jedzenie. Co dwie i pół godziny, w nocy również, przewracam ją. Takiej osoby nie można zostawić samej. Jeśli ją zostawię, nie wiem, co wtedy z nią będzie, jak długo jeszcze będzie żyć?
Kiedy Switłana dowiedziała się o zmianie przepisów, wszędzie szukała pomocy.
– Pisałam do prezydenta Krakowa, do wojewody, chodziłam po ośrodkach, które jeszcze są – opowiada Switłana. Bez skutku. – Tu nie ma kuchni, tam miejsce nie jest przystosowane dla osób z niepełnosprawnością.
Switłana znalazła hotel z dobrymi warunkami, gdzie jeszcze przyjmują uchodźców, ale dla Maryny oraz jej ojca (w Polsce miał udar mózgu i ma niepełnosprawność drugiego stopnia) zakwaterowanie jest bezpłatne, a za Switłanę trzeba płacić 60 złotych dziennie.
– Mimo że jestem opiekunką chorej córki. Powiedzieli mi, że nie mam jeszcze 60 lat i mam płacić – mówi Switłana. W ośrodkach zbiorowego zakwaterowania kobiety po 60. roku życia i mężczyźni po 65. roku życia mogą być zwolnieni z opłat. A Switłana kończy 60 lat w listopadzie. Do tego momentu miałaby płacić 1800 złotych miesięcznie.
– Nie mam takich pieniędzy. Mamy to, co Maryna otrzymuje z Ukrainy plus 215 złotych świadczenia od ZUS oraz 400 złotych z MOPS – wylicza na głos. – I tak tego nie starczy. A za co karmić Marinkę?
Odpada też opcja wyjazdu do mniejszej miejscowości. Zresztą taki wyjazd też byłby kosztowny.
– A jeśli się coś dziecku stanie, dostanie padaczki? Tutaj przynajmniej mogę zadzwonić do lekarza i on przyjedzie. A tam?
Po 1 lipca właściciel mieszkania pozwolił rodzinie zostać, dopóki nie znajdzie się karetka. Wolontariusze zorganizowali transport medyczny dla Maryny na jutro, 5 lipca.
– Dla mnie jest najważniejsze, żeby zapewnić dziecku dach nad głową. Jako matka powinnam zadbać chociaż o to, żebym mogła ją karmić, wymienić pampersy… – mówi Switłana.
Warunki w ogarniętej wojną Ukrainie nie sprzyjają osobom z niepełnosprawnościami.
Po pierwsze opiekunom trudno jest transportować chorych do schronów podczas alarmów. Wielokrotnie pisaliśmy o tym, że po wiosennych rosyjskich ostrzałach ukraiński system energetyczny stracił połowę mocy. Codziennie są wielogodzinne przerwy w dostawie prądu. A naprawa uszkodzonej sieci wymaga czasu. Ukrainę czeka ciężka zima.
– Maryna leży na łóżku elektrycznym, raz trzeba podnieść głowę, raz nogi. Materac przeciwodleżynowy jest również zasilany energią elektryczną. Ciągle potrzebujemy prądu. Jeśli tak po prostu leży bez tego, to chyba już ją bardzo boli, bo zaczyna krzyczeć, zaczynają się napady – mówi Switłana. Potrzebuje prądu również do przygotowania jedzenia, m.in. do zblenderowania potraw, ponieważ Maryna jest żywiona przez rurkę.
– Zdaję sobie sprawę z tego, że w Ukrainie czekają na mnie problemy. Ale nie mam wyjścia – mówi Switłana. Myśli o zakupie generatora i przeniesieniu się na wieś do swojego domu rodzinnego w obwodzie żytomierskim.
– Lepiej umrzeć w Ukrainie, niż tutaj zostać pod płotem.
Po latach opieki nad córką jest w złym stanie psychicznym.
– Ten miesiąc był szczególnie trudny. I do Ukrainy boję się wracać, i tutaj nie ma gdzie zostać. Nie wiem, co mam robić – mówi Switłana.
Zmieniłaby zdanie, gdyby w Polsce znalazło się rozwiązanie dla ich rodziny.
„Mieszkanie z kimś, kto jest całkowicie niesamodzielny, leżący, teraz w Ukrainie, gdzie są przerwy w dostawie prądu, wszędzie brakuje leków, to nawet we Lwowie nie jest dobry pomysł. Organizacja prowadząca schron w Zaporożu od dawna prosi nas o ewakuację chorych i niepełnosprawnych za granicę, bo w Ukrainie bardzo trudno znaleźć dla nich miejsce z dostępem do opieki medycznej” – mówi Agata Malec, koordynatorka Rubikus.HelpUA, który pomaga w ewakuacji osobom z Ukrainy.
Agata w imieniu Switłany złożyła wniosek do Rzecznika Praw Obywatelskich z prośbą o pilną interwencję. Na początku czerwca Switłana już zwracała się do RPO, osobiście złożyła wniosek podczas dyżuru przedstawiciela terenowego rzecznika w Krakowie.
„Nigdzie by nie jechali, gdyby nie zmiana prawa” – mówi Agata Malec. Dodaje, że Switłana zgłosiła się do Rubikusa.HelpUA z prośbą o transport medyczny do Niemiec.
„Cały czas dostajemy wiele zgłoszeń na ewakuację z terenów okupowanych i przyfrontowych. Do tego doszły zgłoszenia od poważnie chorych osób z Polski, które zostały pozbawione możliwości mieszkania w odpowiednich warunkach w związku z likwidacją programu 40 plus. Niestety nie było szans, by zająć się każdym przypadkiem przed wejściem w życie nowych przepisów. Pani Switłana już w maju zwracała się do prezydenta Krakowa, urzędów, sama szukała ośrodków, które mogłyby przyjąć jej rodzinę.
Jestem w kontakcie z osobami z Małopolski, które zajmują się kwaterowaniem uchodźców z Ukrainy. One również nie były w stanie wskazać żadnego rozwiązania dla rodziny pani Switłany ani innych w podobnej sytuacji” – tłumaczy wolontariuszka. „Pytaliśmy też w Fundacji Światło i Budzik, ale pani Maryna się nie kwalifikuje”.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, które przygotowało projekt nowelizacji ustawy o pomocy uchodźcom z Ukrainy, tłumaczyło, że powodem uchylenia artykułu 13 są m.in. nadużycia. Najczęściej dochodzić do tego miało w małych hotelach i pensjonatach, dlatego pomocą będą teraz objęte tylko większe ośrodki zbiorowego zakwaterowania, które łatwiej można kontrolować. Nowelizacja nie uwzględnia przypadków indywidualnych. Dla wielu rodzin z osobami z niepełnosprawnościami miejsca w ośrodkach zbiorowego zakwaterowania nie są rozwiązaniem.
Agata zaznacza, że rodzin, które są w trudnej sytuacji mieszkaniowej w związku z likwidacją programu 40 plus jest więcej.
„Do nas zgłaszało się kilkanaście osób z poważnymi problemami zdrowotnymi” – mówi wolontariuszka.
„A to tylko wierzchołek góry lodowej. Wiele osób wróciło do Ukrainy, w tym na tereny działań wojennych”.
I dodaje:
„Nie możemy wstrzymać ewakuacji z najbardziej niebezpiecznych rejonów Ukrainy przez to, że trzeba się zająć chorymi, którzy zostają w Polsce bez mieszkania.
Mieli tu być bezpieczni i mieć odpowiednie warunki.
Nie rozumiem, dlaczego udostępnianie mieszkań przez osoby prywatne ma być tak trudne do skontrolowania. W większości krajów europejskich jest to powszechna praktyka”– mówi Malec.
„MSWiA zapewnia, że dla wszystkich znajdzie się mieszkanie w odpowiednich warunkach. Kiedy jednak rodziny poważnie chorych uchodźców pytają o konkretne rozwiązania, nikt nie potrafi wskazać im adresu”.
Niepełnosprawność
Uchodźcy i migranci
40+
osoby z niepełnosprawnościami
Ukraina
wojna rosyjsko-ukraińska
wojna w Ukrainie
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Komentarze