W Polsce mija właśnie zimowa fala zachorowań na COVID-19. Tymczasem rząd dopiero teraz odblokował kolejne szczepienia, promując je jako 5. dawka, m.in. dla seniorów. Wprowadza ich w błąd, bo obejmą one tylko niektóre osoby 60+. Jak się w tym połapać?
Ostatnia, szósta już z kolei fala zachorowań na COVID zaczęła się w Polsce w styczniu 2023. Jej szczyt przypadł na początek marca (dla przykładu 7 marca odnotowano 4829 zakażeń). W kwietniu fala wyraźnie osłabła. 19 kwietnia 2023 stwierdzono 631 zakażeń i 2 zgony. Dzień później zakażeń było 511, zgonów 8.
Niestety, rząd po raz n-ty nie odrobił lekcji i zamiast uruchomić kolejne szczepienia wyprzedzając zachorowania, o których wiadomo było, że nastąpią, zwlekał z decyzją aż do teraz.
Być może z decyzją spóźnił się powołany przez niego Zespół ds. Szczepień Ochronnych, który dopiero 22 lutego 2023 wydał rekomendacje dotyczące obecnej akcji szczepień. A może nikt o te rekomendacje wcześniej Zespołu nie prosił?
Tak czy inaczej, minister Adam Niedzielski obecną akcję szczepień zapowiedział dopiero 31 marca, zaznaczając, że e-skierowania zostaną wystawione 15 kwietnia.
„Rekomendujemy piątą dawkę szczepienia przeciw COVID-19 tym, którzy przyjęli jako czwartą dawkę szczepionkę jednowalentną, przekroczyli 60 lat lub mają »upośledzoną« odporność lub pracują w podmiotach medycznych” – powiedział 31 marca 2023 w Gdańsku (w mało czytelny sposób) minister Niedzielski.
Przyznam szczerze, że umknęła mi ta informacja, ponieważ dosłownie dzień wcześniej, tj. 30 marca, zmógł mnie COVID. Było to moje drugie zetknięcie z wirusem, jeszcze mniej przyjemne niż pierwsze. Mam 67 lat, jestem astmatykiem, więc COVID nie jest dla mnie dobrą chorobą.
Wiosną ubiegłego roku musiałem wziąć całą serię sterydu wziewnego z racji problemów oddechowych. Tym razem wirus wlazł w korzonki nerwowe w dolnej partii pleców i przez trzy dni bolała mnie każda zmiana pozycji w łóżku, każde kaszlnięcie. Nie mogłem spać. Pocieszałem się, że jestem po czterech dawkach szczepionki i że ból minie.
Znajomy lekarz polecił Paxlovid [lek ten hamuje namnażanie się wirusa, ale trzeba go podać w pierwszej fazie infekcji], nie miałem jednak siły się tym zająć. Wiedziałem też z listów naszych czytelników, że niełatwo go dostać.
Już po chorobie sprawdziłem, że cena kuracji to… 5900 zł. Tyle mniej więcej kosztuje jedno opakowanie Paxlovidu w aptece. Lek jest na receptę, w leczeniu pozaszpitalnym całkowicie nierefundowany.
COVID mnie zaskoczył. Tym razem wydawało mi się, że jestem bezpieczny. Mieszkam na wsi, mam niewiele kontaktów z ludźmi, a jednak.
Pamięć ludzka jest zawodna, dlatego nie byłem w stanie sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz się szczepiłem (na Internetowym Koncie Pacjenta doczytałem się później, że miało to miejsce 28 września 2022).
Pamiętałem natomiast, że kilkukrotnie w gronie rodziny i przyjaciół zastanawialiśmy się, kiedy czeka nas kolejne szczepienie przeciw COVID, czy będzie się ono łączyć z zabezpieczeniem przed grypą itd. Nie łączyło się. Przeciw grypie zaszczepiliśmy się w grudniu 2022.
Choroba tym razem wyłączyła mnie z wszelkiej działalności na dwa tygodnie. To pierwszy tekst, jaki piszę w tym miesiącu. Wiedziałem, że z rozpoczętych właśnie szczepień nie będę mógł skorzystać, gdyż zgodnie z rekomendacjami, jakie można przeczytać m.in. na stronie szczepienia.pzh.gov.pl „szczepienie przeciw COVID-19 osób, które przebyły chorobę wywołaną zakażeniem wirusem SARS-CoV-2 (ozdrowieńcy) należy realizować w odstępie co najmniej trzech miesięcy od infekcji SARS-CoV-2”.
Ale gdyby kolejna akcja szczepień zaczęła się nie teraz, lecz np. pod koniec 2022 roku, mógłbym spokojnie wziąć w niej udział. Minimalny czas pomiędzy przyjęciem 2 dawek szczepionek przeciw COVID to bowiem również 3 miesiące. A zatem w styczniu czy lutym 2023 mógłbym bez problemu skorzystać z 5. dawki, czyli 3. przypominającej. I być może ustrzec się przed chorobą albo przynajmniej przejść ją łagodniej.
Teraz było już to niemożliwe, zdziwiło mnie jednak, że nie dostałem smsa wzywającego mnie na szczepienie. A przecież nikomu nie zgłaszałem swojego zachorowania. Testy antygenowe, które wykryły obecność SARS-CoV-2 zrobiłem sam w domu. Poddałem się dobrowolnej kwarantannie. Udało mi się szczęśliwie nie zarazić żony.
Tknęło mnie jednak, że ministerstwo zdrowia wystawiło 1,7 mln e-skierowań, czym chwaliło się na swojej stronie. Dlaczego tak mało? Osób w wieku 60+ jest przecież w Polsce 9,7 mln.
A zatem na szczepienie kwalifikuje się tylko niewielka część z nich. O co tu chodzi?
W bezpłatnej infolinii o szczepieniach na COVID (tel. 989) po podaniu numeru pesel usłyszałem, że brak e-skierowania wynika w moim wypadku z… błędu technicznego.
Dostałem 5-cyfrowy numer telefoniczny, by dowiedzieć się więcej na temat tego błędu. Telefon odebrała miła pani, spytała ponownie o pesel i o to, czy pamiętam jaką szczepionkę podano mi we wrześniu 2022.
Sprawdziłem na koncie pacjenta, że była to szczepionka Comirnaty Original-Omicron BA.1 firmy Pfizer.
– No to wszystko jasne. Dostał pan dwuwalentną szczepionkę [skierowaną przeciwko oryginalnemu wirusowi oraz przeciwko wariantowi Omikron, a konkretnie jego podwariantowi BA.1] i dlatego teraz szczepienia pana nie obejmą.
– To pani zdaniem właściwa strategia? – spytałem.
– Ja jej nie ustalam. Trzeba pytać kogoś w Ministerstwie Zdrowia – odpowiedziała miła pani.
Napisałem z nikłą nadzieją na uzyskanie odpowiedzi do Biura Prasowego Ministerstwa. Moja nikła nadzieja brała się stąd, że Biuro zwykle nie odpowiada na moje pytania.
Ku mojemu zaskoczeniu po około trzech godzinach odpowiedź nadeszła. Zanim ją jednak zacytuję, najpierw informacja wisząca na stronie MZ o tym, kto dokładnie objęty jest obecną akcją szczepień:
„Kolejną dawkę szczepionki przeciw COVID-19 mogą przyjąć osoby, które oprócz warunku, że drugą dawkę przypominającą przyjęły w okresie kwiecień-wrzesień 2022 r. spełniają jeden z poniższych:
Szczepienia wykonane będą 2-walentną szczepionką przeciw COVID-19 zaktualizowaną dla wybranych podwariantów Omikron:
Co ciekawe, w kilku punktach szczepień na pytanie, jakie są dostępne szczepionki, odpowiadano, że mają szczepionkę Pfizer w nowszej wersji (BA.4-5), ale Moderna dostępna jest tylko w wersji starszej (BA.1)
Moje pierwsze pytanie brzmiało: „Dlaczego MZ uznało, że piąta dawka należy się wyłącznie tym osobom 60+, które w ubiegłym roku dostały 4. dawkę szczepionki monowalentnej? WHO tego nie rozróżnia i podaje, że dawka przypominająca należy się po 6-12 miesiącach”.
Odpowiedź MZ: „Strategia realizacji szczepień na COVID-19 opiera się o zalecenia i rekomendacje Europejskiej Agencji Leków (EMA). Zgodnie z rekomendacjami EMA wszystkie osoby, które należą do jakiejkolwiek grupy ryzyka związanego z wirusem COVID i nie zostały zaszczepione szczepionką adaptowaną, powinny to zrobić jak najszybciej.
Do przywołanych grup ryzyka należą seniorzy, osoby z niedoborami odporności oraz pracownicy ochrony zdrowia. 3 miesiące to minimalny czas na przyjęcie dawki dwuwalentnej”.
Pytanie nr 2: „MZ wydało 1,7 mln e-skierowań na 5. dawkę. Wcześniej MZ informowało, że dysponuje ponad 5 mln dawek na ten cel. Czy w związku z tym planowane jest w niedalekiej przyszłości rozszerzenie grupy także na te osoby 60+, które w 2022 roku dostały dwuwalentną szczepionkę?".
Odpowiedź: „Zgodnie z rekomendacją EMA obecnie nie planujemy podania kolejnej dawki szczepionki (trzeci booster) osobom, które dotychczas zaszczepiły się dwuwalentną szczepionką. E-skierowania wystawiane są przez system dla pacjentów, którzy spełniają warunki”.
Na pierwsze pytanie ministerstwo odpowiedziało wykrętnie. Rozumiem, że rekomendacje Europejskiej Agencji Leków mogą być dla nas ważniejsze od wytycznych WHO.
Zajrzałem do rekomendacji EMA. Były one szeroko omawiane, gdy 1 września 2022 EMA zaakceptowała nowe dwuwalentne preparaty. Pisała o tym m.in. „Medycyna praktyczna”.
„1 września 2022 roku EMA wydała pozwolenie na dopuszczenie do obrotu dwóch nowych szczepionek mRNA (Comirnaty i Spikevax) przeciwko COVID-19 o składzie dostosowanym do wariantu Omikron. Obie szczepionki są 2-walentne i zawierają mRNA kodujące białko S wariantu oryginalnego SARS-CoV-2 oraz podwariantu BA.1 Omikron. Wyniki badań wskazują, że szczepionki te charakteryzują się większą immunogennością wobec wariantu Omikron niż szczepionki monowalentne skierowane tylko przeciwko wariantowi oryginalnemu”.
I dalej: „Zaleca się, aby w nadchodzącym sezonie jesienno-zimowym w pierwszej kolejności szczepieniem przypominającym przeciwko COVID-19 nowymi preparatami 2-walentnymi objąć:
Szczepienie przypominające nowymi preparatami należy także rozważyć u personelu medycznego (…) zwłaszcza w przypadku kolejnej fali zakażeń SARS-CoV-2”.
We wspomnianym tekście padło jednak również następujące znamienne zdanie:
„Realizacja szczepienia przypominającego przeciwko COVID-19 w odpowiednim czasie jest ważniejsza niż to, którym preparatem zostanie zrealizowane”.
I dalej: „Jeżeli nowe 2-walentne szczepionki są niedostępne, można rozważyć szczepienie preparatami monowalentnymi. EMA i ECDC [European Centre for Disease Prevention and Control] podkreślają, że wszystkie aktualnie dostępne szczepionki mRNA, zarówno 2-walentne i monowalentne, skutecznie zapobiegają zachorowaniom na COVID-19 o ciężkim przebiegu i zgonom z jej powodu”.
Wynika z tego wyraźnie, że w strategii szczepień istotniejszy jest czas podania kolejnej dawki przypominającej niż to, jakim preparatem szczepimy osoby z grup ryzyka.
Poprosiłem o komentarz dr. Pawła Grzesiowskiego, prezesa Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń, eksperta Naczelnej Rady Lekarskiej ds. zagrożeń epidemicznych.
„Nie wiem, na jakiej podstawie opracowane są te wytyczne, bo grupy ryzyka są wzięte z WHO, ale to, że ktoś był już szczepiony mono- czy dwuwalentną szczepionką nie powinno mieć większego znaczenia, bo odporność poszczepienna z czasem znika, niezależnie od podanego preparatu” – mówi ekspert.
„Obecna akcja szczepień przypominających z pewnością jest spóźniona” – dodaje. „Te szczepienia powinny być odblokowane w grudniu ubiegłego roku, a nie teraz, gdy jesteśmy świeżo po dużej fali. Tym razem chorowali często ci, którym do tej pory udało się uniknąć zakażenia, teraz jednak Omikrona »złapali«. A przecież wiemy, że po przechorowaniu nie szczepimy przynajmniej przez trzy miesiące. Więc tak naprawdę dla kogo jest to szczepienie? Nie wiadomo”.
„W każdym razie to nie jest szczepienie piatą dawką dla wszystkich, jak mówi się o tym w mediach, tylko doszczepienie tych, którzy wcześniej nie zdążyli skorzystać z dwuskładnikowej szczepionki wymierzonej również w Omikrona” – podkreśla Grzesiowski.
„Przy okazji, w wytycznych pominięto całkowicie nową białkową szczepionkę Novavax. Jest ona wprawdzie jednoskładnikowa, ale ma wysoką skuteczność przeciw wariantom Omikrona i rekomenduje się ją jako dawkę przypominającą, bo daje szerszą odpowiedź immunologiczną”.
„Odnoszę wrażenie, że wytyczne ministerstwa to znowu jakaś konstrukcja ułatwiająca administrowanie szczepieniami niż oparcie się na realnych wynikach badań immunologicznych” – konkluduje ekspert.
Obecne skupienie się na dwuwalentnej szczepionce wydaje się rzeczywiście dziwne, gdy czyta się najnowszy komunikat ministra zdrowia z 18 kwietnia 2023.
Otóż wymienia się tam cztery, a nie dwa rodzaje szczepionek możliwych do użycia:
„Szczepionki wskazane do podania trzeciej dawki przypominającej w zależności od dostępności produktów w Narodowym Programie Szczepień:
A zatem zdaniem ministerstwa istotne będzie podanie szczepionki dwu- po monowaletnej, ale czy będzie ona wymierzona przeciw starym, już nieobecnym wersjom BA.1 Omikrona, czy też nowszym - BA.4-5, nie ma znaczenia. Liczy się tu dostępność preparatów w magazynie – przyznaje minister.
Z tego wszystkiego wyciągam następujący wniosek. Ponieważ w magazynach zalega kilka milionów dawek, ministerstwo zdecydowało się je podać. Ale ponieważ dawek nie wystarczy dla wszystkich osób 60+, więc poda się je tylko tym, którzy wcześniej dostali szczepionkę jednoskładnikową. Proste?
Przyznam, że sam miałem kłopot, by to zrozumieć.
Na koniec spytałem dr. Pawła Grzesiowskiego o najnowszy wariant SARS-CoV-2, który atakuje oczy. Chodzi o podwariant XBB.1.16 Omikronu, tzw. Arcturus. Jest nim bardzo łatwo się zakazić. Rozprzestrzenia się szybko w Indiach, USA, jest też już w Europie.
Arcturus wywołuje zapalenie spojówek.
Jest się czego bać?
„Wszystko, co dzieje się z narządem wzroku bardzo nas niepokoi” – odpowiada ekspert.
„Samo zapalenie spojówek to nie problem, ale ten wirus jest paskudny, bo powoduje trwałe uszkodzenia, więc jest też wątpliwość czy będzie on penetrować w głąb oka i powodować trwałe problemy ze wzrokiem” – dodaje Grzesiowski.
„Problemy były już stwierdzane przy wcześniejszych wariantach, pojawiały się różne zmiany chorobowe w narządzie wzroku. Więc jeśli teraz ten wirus ma większe powinowactwo w kierunku oka, czy nie będzie to również zagrożenie czymś poważniejszym – np. zmętnieniem rogówki albo uszkodzeniem soczewki, np. większą tendencją do zaćmy czy jaskry?
Nie wiemy tego, a jak nie wiemy, to się niepokoimy. Ten wirus już nie raz udowodnił, że jak wnika w jakiś narząd, to najczęściej niestety zostawia trwałe ślady”.
PS. Popytałem jeszcze znajomych lekarzy o wspomniany w tekście lek - Paxlovid. Otóż okazuje się, że ministerstwo zamówiło trochę dawek tego leku do Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Agencja rozesłała lek do szpitali i w części z nich Paxlovid jest dostępny.
Natomiast z zupełnie niezrozumiałych względów lek w Polsce nie został objęty żadną refundacją. Jest horrendalnie drogi. W efekcie lekarze, mając kontakt z pacjentami, którym grozi ciężki przebieg COVID, wysyłają ich na izbę przyjęć do szpitali zakaźnych. Tam kładzie się ich na jeden dzień, a na następny wychodzą do domu z Paxlovidem pod pachą. Kompletny absurd.
We Francji, w Niemczech pacjent płaci za ten lek kilka euro. A nasze władze doszły do wniosku, że ludzi stać na blisko 6 tys. zł za kurację.
Zdrowie
Adam Niedzielski
Ministerstwo Zdrowia
COVID-19
koronawirus
leki
pandemia
SARS-Cov-2
szczepienia przeciw COVID-19
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Komentarze