„Miarka się przebrała” – powiedział OKO.press jeden z wiceministrów z Platformy Obywatelskiej. Dymisja Dariusza Wieczorka może być początkiem poważnego przetasowania w Nowej Lewicy. Czarzasty traci wpływy?
Na progu kampanii prezydenckiej Dariusz Wieczorek stał się gigantycznym obciążeniem wizerunkowym dla Lewicy. Wieczorek w ciągu kilku tygodni stał się uosobieniem tego, co najgorsze w polityce: nepotyzmu, kolesiostwa i braku moralnych hamulców.
19 grudnia 2024 została złamana niepisana umowa między koalicjantami: na poziomie ministrów rząd pozostaje w niezmienionym składzie do wyborów prezydenckich. Mimo zarzutów (o różnej wadze) nie straciła stanowiska Paulina Hennig-Kloska, ministra klimatu w Polski 2050.
W sprawie Dariusza Wieczorka jest kilku interesariuszy. Po pierwsze cała koalicja rządząca z Donaldem Tuskiem na czele, która nie chce się kojarzyć z kimś, kto ma na koncie różne ciemne sprawki.
„Dalsze ciągnięcie tej sprawy doprowadziłoby do ostrych napięć w koalicji rządowej” – powiedział w czwartek w Sejmie Szymon Hołownia.
Po drugie: Nowa Lewica, która walczy o polityczne życie, właśnie odpaliła kampanię prezydencką, a Dariusz Wieczorek ciągnie ją w dół. Po trzecie: Włodzimierz Czarzasty, który również walczy – o panowanie nad swoją partią.
„Gdyby cała Nowa Lewica powiedziała twardo: »Murem za Wieczorkiem«, nie dałoby się go odwołać” – uważa jeden z doświadczonych członków rządu spoza Lewicy.
Już można powiedzieć, że dymisja Dariusza Wieczorka otwiera nowy rozdział w rządowym życiu Nowej Lewicy.
„Nie chciałbym, aby w jakikolwiek sposób te doniesienia i to, co się działo miało wpływ na rozwój polskiej nauki, miało wpływ na funkcjonowanie koalicji. Dlatego podjąłem decyzję o złożeniu rezygnacji z funkcji ministra nauki i szkolnictwa wyższego” – oświadczył w czwartek w Sejmie Dariusz Wieczorek.
Ogłaszając swoją dymisję, podziękował środowisku akademickiemu za wspólną pracę. Wymienił też kilka rzeczy, które w jego ocenie udało się resortowi osiągnąć w ciągu ostatniego roku, wyraźnie sugerując, że w jego ocenie przynajmniej część złej prasy może zawdzięczać nieumiejętności komunikowania sukcesów. Co do nich należy? M.in. 30 proc. podwyżki dla nauczycieli akademickich, 20 proc. podwyżki dla kadry akademickiej, wzrost nakładów na Polską Akademię Nauk o 290 mln, dodatkowe 1,5 mld zł na wsparcie uczelni wyższych i ich strategicznych projektów badawczych, czy przeznaczenie 600 mln na budowę i remonty akademików. Wspomniał także o toczących się rozliczeniach nieprawidłowości – zatrzymaniach i zarzutach dla osób związanych z aferami Collegium Humanum i NCBiR.
Jeszcze jednym osiągnięciem Dariusza Wieczorka miało być „przywrócenie dialogu ze środowiskiem akademickim”. To odważny pogląd, ponieważ resort nauki przez ostatni rok funkcjonował właściwie od kryzysu do kryzysu. Już sama nominacja Wieczorka na stanowisko ministra budziła kontrowersje w środowisku naukowym. Postrzegano jego wybór jako czysto taktyczny krok Włodzimierza Czarzastego. Wieczorek nie miał do tej pory żadnego doświadczenia na polu nauki.
W ciągu 12 miesięcy urzędowania polityka Lewicy nie brakowało kryzysów, podczas których akademicy zarzucali Dariuszowi Wieczorkowi oraz wiceministrowi resortu Maciejowi Gduli działania wbrew woli i interesom środowiska. Tak było w przypadku IDEAS NCBiR, gdy najpierw politycy doprowadzili do utraty fotela prezesa jednostki przez prof. Piotra Sankowskiego, a po mocnym medialnym oporze, musieli przywrócić go do kierowania projektem.
To jednak niejedyne zarzuty. Akademicy byli i są rozczarowani przede wszystkim poziomem nakładów na polską naukę. Pomimo ogłaszanych kolejnych ruchów dofinansowywania poszczególnych jednostek i projektów – na tle pęczniejącego budżetu środki na samą naukę realnie spadają. Według wyliczeń w budżecie na rok 2025 wydatki na badania i rozwój stanowią niewiele ponad 1 proc. PKB, co jest historycznie najniższym odsetkiem. Pod względem nakładów na naukę byliśmy i jesteśmy nie tylko za Niemcami, Francją, czy Szwecją, ale także Estonią, Czechami, Chorwacją.
O kwestii finansowania pisali na łamach OKO.press między innymi dr Maciej Juzaszek oraz dr hab. Adam Gendźwiłł:
W ostatnim czasie wokół Dariusza Wieczorka zaczęły się pojawiać zarzuty zupełnie innego kalibru. Na początku grudnia dziennikarze Wirtualnej Polski Patryk Słowik i Paweł Figurski ujawnili, że żona ministra Beata Mikołajewska-Wieczorek została zatrudniona na stanowisku dyrektorki Centrum Edukacji Medialnej i Interaktywności Uniwersytetu Szczecińskiego. Rektor uczelni w ciągu miesiąca po zaprzysiężeniu nowego rządu zmienił regulamin, dzięki któremu było to możliwe. Mikołajewska-Wieczorek jest magistrem, a przed zmianą regulaminu dyrektor Centrum musiał być doktorem. W tym czasie Dariusz Wieczorek powołał żonę rektora Uniwersytetu Szczecińskiego dr hab. Małgorzatę Tarczyńską-Łuniewską do Komisji Ewaluacji Nauki.
Dariusz Wieczorek utrzymuje, że doszło tu do zwykłych zbiegów okoliczności.
W połowie grudnia dziennikarze Wirtualnej Polski opisali sprawę sygnalistki z Uniwersytetu Szczecińskiego. Szefowa związku zawodowego uczelni wysłała Wieczorkowi maila z informacją o nieprawidłowościach, do których miało dochodzić w jednostce. Prosiła o anonimowość. Ministerstwo uznało, że kobieta nie spełnia definicji sygnalistki w świetle przepisów unijnej dyrektywy o sygnalistach i przekazało jej pismo rektorowi uczelni. W efekcie związkowczynię zaczęto na uczelni wytykać jako „donosicielkę”, a władze uniwersytetu powiadomiły prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa w postaci „wywierania wpływu na czynności urzędowe przez stosowanie gróźb bezprawnych”.
Historia jest dla Lewicy o tyle kompromitująca, że to właśnie kwestie pracownicze należą do trzonu jej wizerunku. To właśnie Lewica też odpowiadała za wdrażanie przepisów o sygnalistach. „Nie do obrony” – napisała 12 grudnia na portalu X (Twitter) ministra pracy, rodziny i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, co powszechnie odczytano jako komentarz o ujawnieniu danych sygnalistki z Uniwersytetu Szczecińskiego.
Ostatnim akordem w czarnej serii o Dariuszu Wieczorku było ujawnienie przez Wirtualną Polskę, że minister nie wpisał do oświadczenia majątkowego dwuhektarowej działki (zamiast tego wpisał, że ma 2 metry kwadratowe) oraz wartego kilkadziesiąt tysięcy złotych miejsca garażowego (które uwzględniał w przeszłych oświadczeniach).
Wieczorka pogrążały nie tylko kolejne doniesienia o jego działaniach, to, w jaki sposób się z nich tłumaczył, ale nawet słowa jego kolegów. Jak zapowiedź posła Tomasza Treli: „Będę trzymał stronę swojego kolegi”.
Lewica nagle znalazła się na ustach wszystkich – na czołówkach portali, na paskach w telewizjach w trendach w mediach społecznościowych. Ale nie o takim zainteresowaniu marzyła od miesięcy formacja Biedronia i Czarzastego.
W niedzielę 15 grudnia 2024 Nowa Lewica ogłosiła, że jej kandydatką na prezydenta będzie Magdalena Biejat. Wyczekiwana od wielu tygodni nominacja, pierwsza kobieta w prezydenckim wyścigu – Biejat miała szansę na widoczność w mediach społecznościowych i tradycyjnych. A wraz z nią Lewica – na odzyskanie zainteresowania opinii publicznej i pozytywne emocje wokół formacji.
Jednak Biejat „przebiła” się tylko na chwilę. Uwaga dziennikarzy i reszty opinii publicznej szybko wróciła do serialu „Wieczorek”.
O Dariusza Wieczorka byli pytani wszyscy politycy Lewicy zapraszani do mediów.
Podczas gdy jednym z celów kampanii Biejat jest próba tchnięcia nowego życia w parlamentarną lewicę, Wieczorek ciążył i ciągnął w stronę skojarzeń ze starym aparatem, baronami nie do ruszenia.
„Pozycja Włodzimierza Czarzastego jest słaba” – mówi OKO.press jeden z członków rządu. „Gdyby był mocny, to nie odpuściłby zaufanego człowieka. Jeśli odpuszcza, to ludzie z partii mogą zacząć stawiać na kogoś innego”.
Do rządu Donalda Tuska nie wszedł współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty. To znaczące: ministrami w rządzie są przewodniczący PO (Tusk) i PSL (Kosiniak-Kamysz), nie ma przewodniczących Polski 2050 (Hołownia) i właśnie Nowej Lewicy (Czarzasty).
Jednak Czarzasty umieścił w radzie ministrów jednego ze swoich najbardziej zaufanych ludzi. Dariusz Wieczorek, tak jak Czarzasty, należy do Stowarzyszenia Ordynacka – kuźni kadr SLD. Negocjował też w imieniu Nowej Lewicy „pakt senacki” i był uznawany za „człowieka od wszystkiego”.
W rządzie Donalda Tuska Nowa Lewica chciała objąć resort edukacji, a szefową tego ministerstwa miała zostać Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Jednak jak pisaliśmy przed rokiem, Tusk obawiał się, że zostanie to odebrane przez społeczeństwo jako ideologizacja polskiej szkoły. Edukacja została więc oddzielona od nauki i ten drugi, niewielki resort, dostała Lewica.
I od razu powstał kłopot, bo okazało się, że wśród parlamentarnych kadr Nowej Lewicy nie ma oczywistego kandydata lub kandydatki. Już wtedy na „giełdzie” pojawiło się nazwisko wiceszefowej kancelarii Senatu Karoliny Zioło-Pużuk, prodziekanki ds. studenckich na UKSW, która doktorat zrobiła University of Sheffield w Wielkiej Brytanii. Być może musiała czekać rok na swoją kolej, bo dziś z zakulisowych doniesień wiemy, że to ona ma objąć resort po Dariuszu Wieczorku.
Ponieważ rząd Tuska nie jest rządem merytokratycznym, nominacja dla zawodowego polityka nie budziła przesadnego oporu.
Od grudnia 2023 roku poza nadzorowaniem prac ministerstwa nauki Wieczorek był uszami i oczami Czarzastego w rządzie. Wydaje się jednak, że był to jeden z niewielu kanałów komunikacji między parlamentarną i rządową częścią Lewicy. Z wielu naszych rozmów wynika bowiem, że parlamentarzyści skarżą się na brak wiedzy o działaniach rządowej reprezentacji Nowej Lewicy i vice versa – ministrowie i wiceministrowie nie czują się dobrze poinformowani o polityce, która rozgrywa się w parlamencie.
Był jednak jeszcze jeden argument za nominacją Wieczorka: jako człowiek spoza środowiska akademickiego miał nie mieć oporów w sprzątaniu nie tylko po PiS, ale po prostu – w akademii. Nie jest tajemnicą, że w nauce są różne lobby, że polska nauka to po części struktury, które mają wyłącznie przeszłość, a część kadry nawet przy braku jakichkolwiek wyników okupuje stanowiska od dziesiątek lat. I choć pewne sukcesy na tym polu były, pozostaje wrażenie niemocy.
Czy gdyby opinia publiczna oceniała np. Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk tak samo negatywnie, jak Dariusza Wieczorka, Włodzimierz Czarzasty również tak długo zwlekałby z jej dymisją?
Każda dymisja – kogokolwiek i którejkolwiek formacji by nie dotyczyła – jest kłopotem dla rządu Donalda Tuska i jego samego. Wyborcy i wyborczynie spodziewają się, że rząd będzie działał sprawnie i „nie będzie się kłócił”. Zwłaszcza przed wyborami prezydenckimi, które dla obozu rządzącego są kluczowe (prezydent Trzaskowski odblokowałby m.in. zmiany w sądownictwie), potrzebna jest zgoda i wrażenie koalicji działającej jak jedna pięść.
Znana jest strategia Donalda Tuska, by patrzeć z boku na to, jak współkoalicjanci wykrwawiają się i tracą poparcie (tak było np. wiosną, gdy Lewica i Szymon Hołownia spierali się o aborcję). Najwidoczniej tym razem Tusk musiał jednak uznać, że zła prasa Wieczorka staje się złą prasą całego rządu.
„Pan Wieczorek podjął decyzję” – mówił w czwartek w Sejmie Włodzimierz Czarzasty. To zaklinanie rzeczywistości, w które nikt z informatorów znających sytuację w rządzie i w Nowej Lewicy nie wierzy. Również autonomiczna decyzja Włodzimierza Czarzastego budzi raczej powątpiewanie. To Donald Tusk zaczął tydzień, który kończy się dymisją Wieczorka, tweetem, w którym to sugeruje.
A zatem: Tusk staje się osobą, która oczyszcza rząd z nieprawidłowości.
Za kilka miesięcy Nowa Lewica wybierze nowe władze. Wedle własnych zapowiedzi Włodzimierz Czarzasty nie będzie się ubiegał o reelekcję na stanowisku przewodniczącego. Nie znaczy to jednak, że odda władzę. Jego zaufani ludzie będą walczyć o niższe stanowiska.
Dymisja Wieczorka osłabia pozycję Czarzastego w jego własnej partii.
Członkowie partii widzą, że przewodniczący musiał ulec przed opinią publiczną i przed Donaldem Tuskiem. „Nie do obrony” – napisała na portalu X ministra pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Choć nie stwierdziła wprost, kogo dotyczy jej wpis, było jasne, że chodzi o Wieczorka. „Nielojalnie wobec kolegi z rządu” – mówi nam członek gabinetu Tuska.
Jednak dla członków partii jest to sygnał, że są inne osoby, które nie podzielały linii obrony byłego już ministra nauki.
Już dziś słyszymy, że o przywództwo w Nowej Lewicy ma walczyć właśnie Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (miałby to być jeden z powodów, dlaczego nie zdecydowała się kandydować w wyborach prezydenckich – nie chciała mieć na koncie porażki tuż przed partyjnymi wyborami), a także Krzysztof Gawkowski i Krzysztof Kukucki.
Wraz z Dariuszem Wieczorkiem najprawdopodobniej stanowisko straci również wiceminister prof. Maciej Gdula (informował już o tym Polsat News, jednak Nowa Lewica oficjalnie tego nie potwierdza).
Utrata stanowiska przez Gdulę została przesądzona kilka miesięcy temu. Choć opinii publicznej może się wydawać, że głównym powodem jego dymisji (lub będą) jego niefortunne wypowiedzi w mediach społecznościowych, ważne jest co innego.
Chodzi o sprawy wewnątrzpartyjne.
Maciej Gdula naraził się Włodzimierzowi Czarzastemu, gdy bez konsultacji z nim zaproponował jako wiceprezydentkę w Krakowie Marię Klaman. Sprawę opisywaliśmy szczegółowo tutaj:
Czarzasty uznał oddanie tak ważnego stanowiska w drugim co do wielkości polskim mieście osobie spoza partii za dowód braku lojalności i braku politycznego wyczucia. Środowisko wokół Gduli argumentowało, że Klaman będzie symbolem zmiany na lewicy i początkiem realizacji nowej strategii politycznej.
„Czarzasty tego nie zapomni. Nie zemści się od razu, ale prędzej czy później Gdula poleci” – słyszałyśmy wtedy.
A zatem: Czarzasty musiał ulec i zdymisjonować Wieczorka, ale żeby przełknąć tę gorzką pigułkę, może wymusić dymisję na Macieju Gduli.
Afery
Nauka
Władza
Włodzimierz Czarzasty
Maciej Gdula
Dariusz Wieczorek
Nowa Lewica
Sojusz Lewicy Demokratycznej
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze