Adam Tomczyński, jeden z symboli nielegalnej Izby Dyscyplinarnej, w poniedziałek będzie decydować, czy Prokuratura Krajowa może ścigać karnie sędziego wojskowego. Sprawa dla władzy PiS może być propagandowa, bo jest to uderzenie w byłego wiceszefa starej, legalnej KRS
To będzie ważny dzień dla praworządności i poszanowania zasad europejskich. W poniedziałek 19 lipca 2021 roku o godz. 10:30 nielegalna Izba Dyscyplinarna ma zaplanowane niejawne posiedzenie ws. uchylenia immunitetu sędziemu. To pierwsze takie posiedzenie po dwóch orzeczeniach TSUE dotyczących Izby z 14 i 15 lipca.
Sprawę jednoosobowo prowadzi Adam Tomczyński (na zdjęciu powyżej) znany z tego, że prze do wydawania szybkich decyzji i jest surowy dla niezależnych sędziów. Dlatego stał się symbolem tej Izby. Jeśli Tomczyński nie odwoła w ostatniej chwili sprawy, przeprowadzi ją i wyda nielegalną decyzję, będzie to jego demonstracja siły oraz jawne zlekceważenie orzeczeń TSUE, na mocy których Izba powinna przestać działać i powinna być zlikwidowana. Bo nie jest sądem.
„Jeśli ta sprawa będzie rozpoznana, będzie to bezpośrednie i jaskrawe naruszenie obu orzeczeń TSUE. Bezsporne jest, że Izba nie może prowadzić spraw przeciwko sędziom. Wynika to orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE”
- mówi OKO.press sędzia Dariusz Mazur, rzecznik stowarzyszenia niezależnych sędziów Themis.
I dodaje: „Jesteśmy w UE, więc sędziów polskich obowiązuje prawo europejskie, którego elementem jest przestrzeganie orzecznictwa TSUE. I nie budzi wątpliwości, że osoby, które nie będą go przestrzegać, narażają się na odpowiedzialność karną z artykułu 231 kodeksu karnego [mówi o przekroczeniu uprawnień i niedopełnieniu obowiązków służbowych – red.] oraz dyscyplinarną”.
Poniedziałkowa sprawa jest też ważna ze względu na to kogo dotyczy. Prokuratura Krajowa chce uchylenia immunitetu sędziemu wojskowemu Piotrowi Raczkowskiemu, byłemu wiceprzewodniczącemu starej, legalnej Krajowej Rady Sądownictwa, którą PiS wbrew Konstytucji rozwiązał w trakcie kadencji. I na jej miejsce powołał swoją, nową, upolitycznioną KRS.
Dla władzy to był ważny ruch, bo nowa KRS daje awanse sędziom, często „swoim”. Jeśli Tomczyński w poniedziałek uchyli immunitet Raczkowskiemu, ten fakt może być wykorzystany propagandowo. Po co? Do uderzenia w starą KRS, której przewodniczącym był Dariusz Zawistowski - obecnie prezes Izby Cywilnej SN - a rzecznikiem prasowym sędzia Waldemar Żurek, jeden z symboli wolnych sądów.
Przypomnijmy. W środę 14 lipca 2021 roku TSUE wydał zabezpieczenie, na mocy którego m.in. zawiesił działalność Izby w zakresie uchylania immunitetu sędziom. A w czwartek 15 lipca TSUE wydał wyrok, że Izba nie jest bezstronnym i niezależnym sądem. To oznacza, że powinna ona natychmiast przestać działać i być zlikwidowana. Orzeczenia unijnego Trybunału ma wykonać polski rząd i polskie organy publiczne, których te orzeczenia dotyczą. Czyli również Sąd Najwyższy. Pisaliśmy o wyroku TSUE w OKO.press:
Ale I prezes SN Małgorzata Manowska - powołał ją prezydent Andrzej Duda, to była zastępczyni ministra Ziobry - nie wykonała orzeczeń SN. A wręcz odmroziła w pełni pracę Izby, bo uchyliła wcześniejsze zarządzenie o zawieszeniu spraw dyscyplinarnych sędziów. Manowska zrobiła to w piątek 16 lipca. I prezes SN umyła w ten sposób ręce, zostawiając problem do rozwiązania rządowi oraz prezesowi nielegalnej Izby Dyscyplinarnej Tomaszowi Przesławskiemu i zasiadających w niej osób.
Manowska nie wykonując orzeczeń TSUE, powołała się na wyrok TK Julii Przyłębskiej z 14 lipca, który pod przewodnictwem prokuratora PRL Stanisława Piotrowicza stwierdził, że w Polsce nie obowiązują zabezpieczenia TSUE.
Manowska nie tylko idzie na wojnę z TSUE, ale również naraża się w przyszłości na postawienie zarzutu karnego z artykułu 231 kodeksu karnego, który mówi o niedopełnieniu obowiązków służbowych oraz na postępowanie dyscyplinarne. Na taką odpowiedzialność naraża się też prezes Izby Dyscyplinarnej i zasiadające w niej osoby, jeśli nie powstrzymają się od dalszej działalności orzeczniczej.
Ale rząd jak na razie nie zamierza zmieniać przepisów i likwidować Izby. Nie zawiesił jej też prezes Tomasz Przesławski. Na wokandzie są wyznaczone sprawy, ale jest ich jakby mniej. Bo w najbliższym tygodniu są tylko trzy sprawy o uchylenie immunitetu dwóm sędziom i prokuratorowi. Ale dwie z tych spraw są już odroczone. A kolejne sprawy są wyznaczone dopiero na 3 sierpnia 2021 roku.
Czy to oznacza, że Izba Dyscyplinarna gra na zwłokę, bo 3 sierpnia zbierze się TK Julii Przyłębskiej, by oceniać, czy Konstytucja jest ponad przepisami unijnymi? Taki wariant jest możliwy, bo z informacji OKO.press wynika, że część z członków Izby może sama wykonać orzeczenia TSUE i powstrzymać się od rozpoznawania spraw.
A poniedziałkowa sprawa może być pokazówką Tomczyńskiego lub testem na reakcje - w tym międzynarodowe – na dalszą działalność Izby.
Można spodziewać się, że w poniedziałek na ostatnie dwa orzeczenia TSUE będę powoływać się obrońcy sędziego Piotra Raczkowskiego, próbując zablokować posiedzenie Tomczyńskiego ws. uchylenia immunitetu. Raczkowskiego bronią prawnicy działający w ramach Komitetu Obrony Sprawiedliwości - adwokat Michał Wawrykiewicz, - adwokat Radosław Skiba, - sędzia Piotr Gąciarek z Warszawy.
Ta sprawa przypomina sprawę sędziego SN prof. Włodzimierza Wróbla. Bo Raczkowski - podobnie jak prof. Wróbel - jest ścigany przez Prokuraturę Krajową Bogdana Święczkowskiego za nie swój błąd. I podobnie jak w sprawie prof. Wróbla ważny jest szerszy kontekst spawy. Pisaliśmy o sprawie sędziego Wróbla w OKO.press:
O uchylenie immunitetu sędziemu Raczkowskiemu wystąpił z wnioskiem do Izby prokurator Kamil Kowalczyk z wydziału spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej. Wydział ten powołał PiS do ścigania sędziów i prokuratorów. Kowalczyk jest prokuratorem wojskowym z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. W Prokuraturze Krajowej pracuje na delegacji. To właśnie Kowalczyk wcześniej podpisał wniosek o uchylenie immunitetu prof. Wróblowi.
Sędziemu Raczkowskiemu prokurator chce postawić zarzut karny z artykułu 231 paragraf 1 kodeksu karnego, który mówi o przekroczeniu uprawnień i niedopełnieniu obowiązków służbowych. Zarzuca mu popełnienie dwóch czynów w listopadzie 2016 roku, gdy Raczkowski był prezesem Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie. Zdaniem prokuratora przekroczył on wtedy swoje uprawnienia znosząc klauzulę tajności części archiwalnych akt sądowych sprawy szpiegowskiej z początku lat 90 oraz zmieniając w części tych akt klauzulę z „tajne” na „poufne”.
Prokuratura zarzuca, że w aktach były dokumenty wytworzone przez ówczesny Urząd Ochrony Państwa, a prezes sądu nie mógł znieść tej klauzuli, bez zapytania wcześniej o zgodę Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która zastąpiła UOP. Zdaniem prokuratora Kowalczyka w ten sposób Raczkowski miał narazić na niebezpieczeństwo zapoznania się przez osoby nieuprawnione z dokumentami, pokazującymi metody pracy operacyjnej Zarządu Kontrwywiadu byłego UOP oraz z dokumentami zawierającymi dane funkcjonariuszy kontrwywiadu, którzy rozpracowywali rosyjskiego szpiega.
Sędzia Piotr Raczkowski - pierwszy z prawej - jeszcze jako wiceprzewodniczący starej, legalnej KRS. Obok niego byli I prezesi SN Adam Strzembosz, Małgorzata Gersdorf oraz Bartłomiej Przymusiński, rzecznik stowarzyszenia Iustitia.
Sprawa uchylenia immunitetu wygląda jednak na wykorzystanie okazji do karnego ścigania sędziego Piotra Raczkowskiego. Faktycznie w odtajnionych częściowo aktach jest kilka dokumentów wytworzonych przez wywiad. Ale Raczkowski podpisał tylko dokument o odtajnieniu części akt. To, co ma odtajnić, przygotowała mu specjalna komisja powołana do przeglądu tajnych dokumentów. Taki przegląd zgodnie z ustawą o ochronie informacji niejawnych powołuje się nie rzadziej niż raz na pięć lat. Robi się to w celu oceny, czy tajne, archiwalne materiały nadal spełniają ustawowe warunki ochrony.
I komisja powołana przez Raczkowskiego w Wojskowym Sądzie Garnizonowym w Warszawie zaproponowała częściowe odtajnienie akt sprawy szpiegowskiej z początku lat 90. i częściową zmianę klauzuli z „tajne” na „poufne”. I to komisja nie wyłapała, że w tych aktach jest kilka dokumentów wytworzonych przez UOP i powinna się co do ich statusu wypowiedzieć ABW.
Sprawa może nie trafiłaby do prokuratury, gdyby tej historii szpiegowskiej nie opisali dziennikarze i gdyby nie uderzyła ona w Antoniego Macierewicza, wiceprezesa PiS raz byłego ministra obrony narodowej.
Dziennikarze Anna Gielewska i Marcin Dzierżanowski po odtajnieniu części akt dostali w sądzie zgodę na przejrzenie ich jawnej części. To normalna procedura w sądach. Informacje z akt dziennikarze wykorzystali w swojej książce „Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana”.
Opisali w niej m.in. operację szpiegowską z początku lat 90. Sprawa dotyczyła Marka Z., który szpiegował na rzecz rosyjskiego GRU. Dziennikarze opisali kulisy rozpracowywania Marka Z. przez polski wywiad i wstrzymanie tej operacji w 1992 roku przez kierownictwo ówczesnego MSW, na czele którego stał Macierewicz. Do rozpracowywania szpiega wrócono po dymisji Antoniego Macierewicza. Marek Z. został złapany i skazany potem przez sąd wojskowy na dziewięć lat więzienia.
Książka dziennikarzy uderzyła w wizerunek Macierewicza jako niezłomnego łowcy szpiegów, który za czasu I rządu PiS, Samoobrony i LPR ujawnił działalność agentów WSI w specjalnym raporcie. W latach 2015 - 2018 był ministrem obrony narodowej. To m.in. jemu podlegał Piotr Raczkowski, który też jest wojskowym w randze pułkownika. W styczniu 2018 roku szefem MON został Mariusz Błaszczak. Książka dziennikarzy o Macierewiczu ukazała się w czerwcu 2018 roku.
Dwa miesiące później o akta sprawy szpiegowskiej, które przeglądali dziennikarze, wystąpił Instytut Pamięci Narodowej. Wcześniej te akta jeszcze w sądzie przeglądał Sławomir Cenckiewicz szef Wojskowego Biura Historycznego, które podlega pod MON. Cenckiewicza powołał na to stanowisko Antoni Macierewicz. Gdy akta przekazano do IPN poddano je analizie pod kątem statusu dokumentów. Instytut ustalił, że część dokumentów jest wytworzona przez UOP w związku z operacją wykrycia szpiega i zawiadomił o tym ABW, wnosząc o ocenę działań prezesa sądu Raczkowskiego. A ABW uznała, że zniesienie klauzul „tajne” było bezzasadne i bez jej zgody.
We wrześniu 2019 roku ABW złożyła zawiadomienie na sędziego Raczkowskiego do prokuratury. A ta po przeprowadzeniu śledztwa w marcu 2021 roku złożyła do Izby Dyscyplinarnej wniosek o uchylenie immunitetu. Zdaniem prokuratury zapoznanie się dziennikarzy z aktami sprawy szpiegowskiej było nieuprawnione.
Uważa też, że winnym odtajnienia dokumentów UOP jest Raczkowski jako prezes sądu, a nie powołana przez niego komisja, która dała mu rekomendacje co można odtajnić.
Prokuratura utrzymuje, że komisja wskazała tylko propozycje do odtajnienia, nie wskazując na konkretne materiały.
Obecne kłopoty sędziego Piotra Raczkowskiego mogła spowodować nie tylko książka o Antonim Macierewiczu. W latach 2010 - styczeń 2018 był on członkiem starej, legalnej KRS rozwiązanej wbrew Konstytucji przez PiS. W latach 2014 - 2018 był jej wiceprzewodniczącym. Informacja, że prokuratura Ziobry dostała zielone światło, by postawić mu zarzuty karne, może więc być wykorzystana przez prorządowe media do kolejnego uderzenia w środowisko niezależnych sędziów.
Dlatego obecna władza chciała go utrącić już wcześniej. W 2017 roku lekarze uznali, że Raczkowski jest niezdolny do dalszego pełnienia służby wojskowej. I z tego powodu został zwolniony przez prezesa Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie z wykonywania funkcji prezesa sądu garnizonowego.
Raczkowski wcześniej jednocześnie orzekał na delegacji w Sądzie Okręgowym w Warszawie. I chciał tam przejść na stałe, bo sądzić nadal może. Dostał na to zgodę starej KRS, ale zablokował go prezydent Andrzej Duda. Sędzia od kilku lat żyje więc w zawieszeniu. Nie orzeka w sądzie wojskowym i w cywilnym, dostaje jednak pensję sędziego. Starał się też o awans do Izby Wojskowej SN, ale nic z tego nie wyszło. PiS Izbę zlikwidował.
Raczkowski jest też jednym z bardziej atakowanych sędziów na hejterskim profilu Kasta Watch na Twitterze.
Był też bohaterem publikacji tygodnika „Do Rzeczy”, który zarzucał mu wykorzystywanie samochodu służbowego, czy uderzenie przed laty na szkoleniu jednego z kolegów sędziów. Raczkowski nie dostał za to jednak zarzutów. Według "Do Rzeczy" sprawy się przedawniły. Sędzia Raczkowski zaprzeczył zarzutom. Wydał wtedy oświadczenie. Tłumaczył, że kwestię używania samochodu służbowego rozstrzygnął na jego korzyść SN. Mówił też, że zarzuty formułowali sędziowie, z którymi był w konflikcie. Opisywano też awans, jaki stara KRS dała jego żonie na sędzię stołecznego sądu rejonowego. To była prokurator, Raczkowski wyłączył się z tego konkursu. Miała dobre opinie o pracy.
Teraz, nowa KRS bez hamulców awansuje całe rodziny sędziowskie - żony, mężów, siostry, córki. Daje też bez problemu awanse swoim członkom i "swoim" sędziom:
Piotr Raczkowski z ramienia starej KRS współorganizował Nadzwyczajny Kongres Sędziów Polskich, który odbył się w 2016 roku. Kongres był pokazem jedności sędziów przeciwko demolowaniu przez PiS państwa prawa.
Sądownictwo
Andrzej Duda
Antoni Macierewicz
Małgorzata Manowska
Zbigniew Ziobro
Waldemar Żurek
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego
Instytut Pamięci Narodowej
Krajowa Rada Sądownictwa
Prezydent
Prokuratura Krajowa
Sąd Najwyższy
Trybunał Konstytucyjny
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Adam Tomczyński
Izba Dyscyplinarna
Michał Wawrykiewicz
Piotr Raczkowski
prokurator Kamil Kowalczyk
Sąd Okręgowy w Warszawie
Tomasz Przesławski
uchylenie immunitetu
Włodzimierz Wróbel
Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze