0:000:00

0:00

Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego 8 lutego uchyliła wyrok sądu dyscyplinarnego w sprawie adwokata Michała K. i nakazała ponownie rozpoznać sprawę. W praktyce oznacza to dla niego uniknięcie kary, ponieważ zarzuty przedawnią się już w marcu.

Michał K. nazywany jest “adwokatem diabła”, ponieważ reprezentuje księży przestępców seksualnych. Bronił m.in. ks. Jacka S. z Legionowa skazanego na 10 lat więzienia za wykorzystywanie 13 ofiar i siostry Bernadetty ze Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek, skazanej na 2 lata więzienia za stosowanie przemocy wobec dzieci z ośrodka wychowawczego w Zabrzu i podżeganie do pedofilii. Wcześniej reprezentował ofiary ks. Andrzeja Dymera. Jak jednak ujawniliśmy - działał na ich niekorzyść, domagając się, by zrezygnowały z roszczeń wobec Kościoła.

Przeczytaj także:

Sprawa, która trafiła do Izby Dyscyplinarnej, dotyczy księdza Pawła Kani, który na terenie diecezji bydgoskiej i wrocławskiej wykorzystał seksualnie nastoletniego Arka* w latach w 2007-2011. W 2015 roku Sąd Okręgowy we Bydgoszczy skazał duchownego na 7 lat więzienia.

Gra na dwa fronty

W 2016 roku Michał K. – będąc pełnomocnikiem archidiecezji wrocławskiej – skontaktował się z Arkiem, ofiarą ks. Kani. W imieniu arcybiskupa Józefa Kupnego zaproponował mu „stypendium” w wysokości 40 tysięcy złotych płatne w ratach po 1,5 tys. zł. Warunkiem było zrzeczenie się roszczeń finansowych wobec archidiecezji. W przesłanym później Arkowi projekcie porozumienia Michał K. zapisał, że mężczyzna ma zrzec się wszelkich roszczeń z tytułu krzywd wyrządzonych mu przez ks. Kanię, także wobec diecezji bydgoskiej, na której terenie także działał ksiądz.

Jednocześnie Michał K. zaproponował Arkowi, że gratisowo może w jego imieniu pozwać księdza o 250 tysięcy złotych zadośćuczynienia, choć musiał sobie zdawać sprawę, że o wiele trudniej ściągnąć te pieniądze od niego niż od archidiecezji.

Arek podpisał wtedy pełnomocnictwo podsunięte mu przez Michała K., ale jego działania wydały mu się podejrzane. O pomoc zwrócił się wtedy do mec. Janusza Mazura z Bydgoszczy.

“Po raz pierwszy spotkałem się z tak cynicznym graniem na dwie strony, bezwzględnością i szafowaniem pięknymi słowami, lekceważeniem praw biednych, skrzywdzonych przez Kościół ludzi” – powiedział OKO.press mec. Mazur.

Za jego radą Arek wypowiedział Michałowi K. pełnomocnictwo, a porozumienia z archidiecezją nie podpisał. Okazało się, że słusznie. W grudniu 2020 Sąd Apelacyjny w Gdańsku prawomocnie przyznał mu 300 tys. zł zadośćuczynienia od diecezji wrocławskiej i bydgoskiej.

Arek z pomocą mec. Mazura zawiadomił też wrocławską radę adwokacką, że Michał K. swoją propozycją mógł naruszyć kodeks etyki adwokackiej.

W Izbie Dyscyplinarnej SN

Sąd dyscyplinarny wrocławskiej rady adwokackiej skazał Michała K. na roczny zakaz wykonywania zawodu. Wyższy Sąd Dyscyplinarny w lutym 2020 roku podniósł karę do trzech lat zakazu.

Uznał Michała K. za winnego naruszenia Kodeksu Etyki Adwokackiej, m.in. przez działanie w warunkach konfliktu interesów pomiędzy dwoma swoimi klientami (czyli Arkiem i archidiecezją) oraz działania wbrew interesom swojego klienta.

Michał K. wniósł od wyroku kasację do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Na rozprawie 8 lutego jego pełnomocnik wymieniał wiele proceduralnych błędów, które miał popełnić wrocławski sąd dyscyplinarny. Takim naruszeniem miało być m.in. niedokładne opisanie zarzucanych Michałowi K. czynów, ich miejsca i czasu.

Sam Michał K. wygłosił tylko jedno zdanie: “Pragnę tylko sądowi powiedzieć, że nie chciałem zrobić nic złego i nie zrobiłem nic złego".

Jego sprawę rozpoznawało trzech sędziów wybranych przez obsadzoną przez PiS Krajową Radę Sądownictwa. Byli to:

  • Konrad Wytrykowski. Wcześniej prezes Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z nominacji ministra Ziobry, który w 2018 roku odszedł ze stowarzyszenia Iustitia, które broni niezależności sądów. Jak pisaliśmy, należał do grupy sędziów stojących za twitterowym kontem @KastaWatch, oczerniającym sędziów przeciwnych reformom Ziobry. Według Onetu był członkiem kierowanej przez byłego wiceministra sprawiedliwości grupy “Kasta” na WhatsAppie. Miał tam zaproponować akcję wysyłania Małgorzacie Gersdorf, pierwszej prezes SN, pocztówek z hasłem “wypierdalaj”.
  • Ryszard Witkowski. Wcześniej był prokuratorem w Prokuraturze Krajowej i zajmował się postępowaniami dyscyplinarnymi najpierw w prokuraturze wojskowej, a potem w cywilnej. Był w składzie sędziowskim, który zawiesił w orzekaniu sędziego Pawła Juszczyna.
  • Jarosław Sobutka. Wcześniej radca prawny ze Słupcy i główny rzecznik dyscyplinarny przy Krajowej Izbie Radców Prawnych.

Pewne przedawnienie

Sędziowie przyznali rację pełnomocnikowi Michała K., uznając, że w postępowaniu dyscyplinarnym doszło do tak wielu naruszeń formalnych, że Izba sprawy nie mógł rozpatrzeć merytorycznie.

“Rzadko kiedy zdarza się taka sytuacja, żeby orzeczenie wyższego sądu dyscyplinarnego było dotknięte tyloma naruszeniami o charakterze rażącym” - uzasadniał Sobutka. Izba Dyscyplinarna SN uchyliła wyrok sądu dyscyplinarnego we Wrocławiu i nakazali wznowienie sprawy przez Wyższy Sąd Dyscyplinarny. Uzasadnienie orzeczenia SN opublikował 11 lutego.

“Tego typu sprawa powinna być precyzyjnie rozpoznana, szybko i zakończyć się merytorycznie. Albo obwiniony jest winny, albo niewinny. Najgorsze by było, gdyby nie zdążono rozpoznać ze względu na termin przedawnienia” - martwił się Jarosław Sobutka, uzasadniając wyrok.

Najprawdopodobniej wyrok Izby Dyscyplinarnej do przedawnienia doprowadzi. Zgodnie z prawem o adwokaturze przewinienia dyscyplinarne przedawniają się maksymalnie po pięciu latach. Tymczasem 5 lat od kontaktu mec. Michała K. z Arkiem minie w marcu 2021 roku.

Sąd dyscyplinarny we Wrocławiu musiałby zadziałać błyskawicznie, żeby zdążyć przed upłynięciem ostatecznego terminu.

Dzięki wyrokowi Izby Dyscyplinarnej Michał K. prawdopodobnie uniknie więc kary. Nie zostanie wtedy jednak oczyszczony z zarzutów. Miano “adwokata diabła” przylgnie do niego na dobre.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze