0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. MIGUEL MEDINA / AFPFot. MIGUEL MEDINA /...

Polska, Węgry, Słowacja, a dziś także Bułgaria, wprowadziły jednostronne, niezgodne z unijnym prawem ograniczenia importu produktów rolnych z Ukrainy. Polski zakaz dotyczył nie tylko zboża i roślin oleistych, ale też miodu, drobiu, jajek. Zgodnie z treścią lakonicznego rozporządzenia podpisanego przez ministra Waldemara Budę, zakaz miał obowiązywać do końca czerwca 2023 roku.

Na ten krok bardzo szybko zareagował Kijów. Już w poniedziałek 17 kwietnia do Polski przyjechała pierwsza wicepremier Ukrainy, ministra gospodarki Julia Swyrydenko oraz minister rolnictwa Mykoła Solski.

W rozmowach, w których ze strony polskiej udział wziął minister rolnictwa i rozwoju wsi Robert Telus oraz minister rozwoju i technologii Waldemar Buda, ustalono, że ukraińskie zboże przejeżdżające przez Polskę będzie konwojowane i monitorowane systemem SENT. System ma zapewniać, że zboże nie zostaje w Polsce, lecz przejeżdża tylko tranzytem.

Tym samym zakaz importu równie szybko zdjęto, co go nałożono.

Sytuacja wzbudziła w Ukrainie duże poruszenie. Komentatorzy zwracali uwagę na to, że ponieważ Ukraina jest krajem rolniczym, jej wejście do Unii może okazać się problematyczne dla takich krajów jak Polska. Wprowadzony z pogwałceniem wyłącznej kompetencji UE do prowadzenia polityki handlowej jednostronny zakaz handlu może być przedsmakiem tego, z czym będą mieć do czynienia, jeśli Ukraina faktycznie wejdzie do UE.

Ale Polska nie musiała łamać prawa i robić afery na pół Europy.

Mogła skorzystać ze ścieżki prawnej wynikającej wprost z rozporządzenia liberalizującego handel z Ukrainą, czyli tzw. klauzuli ochronnej, o której mówi artykuł 4. O tym, że jest taka możliwość, już pod koniec grudnia mówił komisarz ds. rolnictwa, Janusz Wojciechowski. Dlaczego oficjalny list w tej sprawie został do KE wysłany dopiero 31 marca? Jakie będą konsekwencje takiego działania ze strony państw członkowskich? Co na to Komisja Europejska i co dalej z liberalizacją handlu z Ukrainą?

Co tu się wydarzyło?

Intensywny napływ zboża oraz innych produktów rolnych z Ukrainy do Polski to efekt liberalizacji unijnego handlu z Ukrainą, wprowadzony rozporządzeniem z 30 maja 2022 roku, oraz utworzenia tzw. korytarzy solidarnościowych, czyli zwiększenia przepustowości tras logistycznych między Ukrainą a UE.

Celem tych działań było wsparcie Ukrainy w utrzymaniu handlu międzynarodowego, w związku z zablokowaniem dotychczasowych dróg eksportu w wyniku działań wojennych oraz zapobieżenie drastycznego spadku podaży zbóż na rynki światowe, co mogłoby prowadzić do dalszego wzrostu ich cen, a przez to nasilenia kryzysu żywnościowego.

Jeszcze przed wybuchem wojny nawet 90 proc. ukraińskiej produkcji zbóż oraz roślin oleistych trafiało na rynki światowe za pośrednictwem czarnomorskich portów, z pominięciem rynku polskiego.

Blokada portów przez rosyjską marynarkę wojenną oraz zaminowanie korytarzy transportowych na Morzu Czarnym uniemożliwiło Ukrainie eksport. Uruchomiona w lipcu 2022 roku, pod egidą ONZ i we współpracy z Turcją, Czarnomorska Inicjatywa Zbożowa tylko częściowo rozwiązała ten problem.

Liberalizacja handlu z Ukrainą oraz uruchomienie korytarzy solidarnościowych to działania przyjęte przez państwa członkowskie, które miały ułatwić m.in. szybki wwóz ukraińskich produktów rolnych z Ukrainy do UE.

Wielkim orędownikiem tych rozwiązań był m.in. premier Mateusz Morawiecki.

Morawiecki deklarował, że Polska może odegrać ważną rolę we wsparciu wywozu zboża z Ukrainy, ale UE musi pomóc rozbudować infrastrukturę.

Właśnie temu służyła inicjatywa utworzenia tzw. korytarzy solidarnościowych.

W uzasadnieniu propozycji utworzenia korytarzy solidarnościowych Komisja Europejska pisała: „Niczym niesprowokowana i nieuzasadniona agresja wojskowa Rosji wobec Ukrainy już teraz wywiera poważny wpływ na światowe rynki żywności i będzie stanowić coraz większe zagrożenie dla bezpieczeństwa żywnościowego na świecie.

Konieczne jest szybkie podjęcie działań, aby wojna nie wpływała na światowe zasoby zbóż również w przyszłym roku.

W normalnych okolicznościach na wywóz przeznaczano 75 proc. zbóż produkowanych w Ukrainie. Generowało to około 20 proc. krajowych rocznych dochodów z wywozu. Ukraina jest bowiem:

  • największym na świecie eksporterem oleju z nasion słonecznika (50 proc. światowego wywozu),
  • trzecim co do wielkości eksporterem rzepaku (20 proc.) i jęczmienia (18 proc.),
  • czwartym co do wielkości eksporterem kukurydzy (16 proc.),
  • i piątym co do wielkości eksporterem pszenicy (12 proc.).

W przybliżeniu jedna trzecia tego wywozu trafiała odpowiednio do Europy, Chin i Afryki”.

Przeczytaj także:

Czy coś poszło nie tak?

Korytarze solidarnościowe zadziałały tak, jak miały zadziałać: ukraińska produkcja rolna ruszyła na rynki UE przez kraje takie jak m.in. Polska, Bułgaria, Rumunia, a w drugą stronę produkty z UE, także w ramach pomocy humanitarnej - żywność, pasze, nawozy, paliwa, popłynęły do Ukrainy.

Obroty handlowe Polski z Ukrainą w tym czasie mocno wzrosły, zarówno w zakresie eksportu, jak i importu.

Jednak w przeciwieństwie do tego, co sugerowali w ostatnich dniach politycy obozu władzy, tworząc korytarze solidarnościowe, UE nie zobowiązała się do przesyłania zboża poza rynki unijne, do krajów trzecich.

Mówił o tym Eric Mamer, rzecznik prasowy Komisji Europejskiej, na spotkaniu z dziennikarzami w poniedziałek 17 kwietnia:

„Celem utworzenia korytarzy solidarnościowych było wsparcie wywozu produktów rolnych z Ukrainy oraz wsparcie wwozu produktów z rynków UE do Ukrainy. W żadnym momencie celem utworzenia korytarzy solidarnościowych nie było decydowanie o tym, kto jest finalnym odbiorcą ukraińskiego zboża”.

Państwa członkowskie takie jak Polska powinny być tego świadome: w końcu same przyjmowały i negocjowały rozwiązania zaproponowane przez Komisję Europejską.

Dlatego nie mówi prawdy premier Mateusz Morawiecki, gdy twierdzi, że "nie na to się zgodziliśmy".

Polska chce pomagać w tranzycie zboża do Afryki, na Bliski Wschód i tam, gdzie ono miało trafiać. Ale nie zgadzaliśmy się na to i nie zgadzamy, aby to zboże trafiało na rynek polski i destabilizowało rynki lokalne.
Utworzenie korytarzy solidarnościowych w żadnym momencie nie zakładało, że UE będzie decydować o tym, kto będzie ostatecznym odbiorcą zboża z Ukrainy. Premier Morawiecki powinien był o tym wiedzieć.
konferencja prasowa,29 marca 2023

O to, czym miały być korytarze solidarnościowe

Komunikat, dotyczący utworzenia korytarzy solidarnościowych, wymienia działania, które państwa członkowskie zamierzają podjąć, a do których wzywa KE, celem wsparcia przepływu towarów rolnych między UE a Ukrainą. Są to:

  • zwiększenie zakresu i rozwój odpowiednich usług transportu towarowego wzdłuż tras logistycznych wiodących z Ukrainy do portów morskich w UE, w których towary można transportować dalej lub też je przechowywać
  • zlikwidowanie wąskich gardeł transportowych
  • utworzenie alternatywnych logistycznych tras łączących UE z Ukrainą z wykorzystaniem wszystkich rodzajów transportu
  • zwiększenie zdolności przechowywania produktów rolnych – zarówno w krajach UE, jak i w samej Ukrainie.

KE wzywa uczestników rynku UE "do udostępniania w trybie pilnym niezbędnych urządzeń, taboru, pojazdów, barek i statków (...), priorytetowego traktowania ukraińskiego wywozu produktów rolnych korytarzami towarowymi o największej dostępnej zdolności przepustowej (...), udostępnienia niezbędnych tras pociągów (...), mobilnych ładowarek zboża (...), zwiększenia liczby pracowników straży granicznej, funkcjonariuszy celnych oraz inspektorów fitosanitarnych i weterynaryjnych na granicach w celu przyspieszenia procedur kontroli (...)".

„Korytarze te umożliwią przede wszystkim przekazywanie produktów rolnych z Ukrainy, ale również dwustronny handel towarami i dostęp Ukrainy do międzynarodowych rynków i światowych łańcuchów dostaw, co w efekcie ma zapewnić, aby niezwykle potrzebne zboża trafiały na światowy rynek”.

Tyle.

To, że duża część ukraińskiego zboża została na rynku polskim, powodując lokalne spadki cen, jest efektem mechanizmu rynkowego. W OKO.press mówiła o tym już w marcu Joanna Solska.

Ale, jak podkreśla Komisja Europejska, państwa członkowskie absolutnie nie mają zostawać z tym problemem same.

Pierwszy pakiet rekompensat dla rolników

Dlatego też już w lutym Komisja Europejska, zaalarmowana o problemie m.in. polskich rolników przez komisarza Janusza Wojciechowskiego, podejmuje działania w tej sprawie.

Po zanalizowaniu sytuacji i ustaleniu, w jakim stopniu rolnicy z tych krajów faktycznie dotknięci są problemem nadpodaży ukraińskich zbóż, Komisja 20 marca 2023 roku proponuje przekazanie dodatkowego wsparcia z rezerwy rolnej UE dla Polski, Bułgarii i Rumunii, o łącznej wartości 56,3 mln euro.

Środki te mają być wypłacone jako wsparcie finansowe z tytułu utraconych zysków, a o szczegółach wsparcia mają zadecydować państwa członkowskie.

Pieniądze mają trafić do rolników do końca września 2023 roku. Polska ma dostać 29,5 mln euro, Bułgaria 16,75 mln euro, a Rumunia 10,05 mln euro. Pomoc może być jednak podwojona o taką samą kwotę z budżetu krajowego, tak więc w sumie do polskich rolników może popłynąć 60 mln euro (ok. 280 mln zł).

Rozporządzenie wykonawcze ustanawiające to wsparcie dokładnie tłumaczy mechanizm problemu:

  • Wywołane wojną zmiany w trasach logistycznych podniosły koszty transportu ukraińskich zbóż i nasion oleistych na ich tradycyjne rynki, co doprowadziło do przesunięcia wywozu na rynek unijny.
  • Zwiększony przywóz zbóż i nasion oleistych z Ukrainy do państw członkowskich sąsiadujących z Ukrainą ma wpływ na lokalnych rolników. Powoduje nadmierną podaż, obniża ceny lokalne i przeciąża łańcuchy logistyczne. To wpływa na rentowność produkcji, w związku z czym może mieć wpływ na przyszłe decyzje dotyczące zasiewów. Sytuacja może więc spowodować szybkie pogorszenie produkcji na tych obszarach, a także utrudnienia we wdrażaniu korytarzy solidarnościowych między UE a Ukrainą.
  • Biorąc pod uwagę sytuację w zakresie dostaw krajowych i wyzwania logistyczne, Komisja uznaje się, że najbardziej dotknięci są rolnicy w Bułgarii, Polsce i Rumunii, w szczególności ci, których gospodarstwa znajdują się najbliżej granicy lub węzła tranzytowego.
  • Należy zatem przyznać Bułgarii, Polsce i Rumunii dotację finansową w celu wsparcia rolników. Kwota wsparcia wynika z potencjalnej utraty wartości produkcji w odniesieniu do wybranych upraw i rolników w tych regionach.

Rozwiązanie jest firmowane przez komisarza ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego, który już 23 marca 2023 na spotkaniu z europarlamentarną Komisją Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich mówi: „Wsparcie to jest wyrazem solidarności UE z tymi, którzy najbardziej ucierpieli w wyniku wojny na Ukrainie”.

Istotna sekwencja zdarzeń

Jednocześnie, gdy w grudniu 2022 roku rolnicy alarmują, że import zbóż z Ukrainy do Polski wzrósł 54-krotnie, unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski informuje:

mogą zostać przywrócone cła na zboża i rzepak z Ukrainy, jeśli państwa dotknięte nadwyżkami zwrócą się o to do KE. Odpowiednią procedurę przewiduje UE 870/2022, a więc to, które mówi o liberalizacji handlu z Ukrainą.

Procedura ta wynika z artykułu 4 tego rozporządzenia. Artykuł ten mówi, że jeśli napływ produktów z Ukrainy powoduje trudności dla unijnych producentów, to w dowolnym momencie mogą zostać przywrócone cła, które obowiązywały wcześniej.

Z takim wnioskiem do Komisji Europejskiej może się zwrócić państwo członkowskie, grupa państw lub grupa producentów.

Postępowanie wyjaśniające może też wszcząć Komisja Europejska, jeśli istnieje uzasadnione podejrzenie, że liberalizacji handlu powoduje poważne trudności dla producentów unijnych.

Artykuł 4 tego rozporządzenia zakłada też pewne terminy:

  • od momentu wpłynięcia zawiadomienia o trudnościach i publikacji informacji o nim w dzienniku urzędowym, KE daje cztery miesiące zainteresowanym stronom do zgłaszania uwag;
  • postępowanie wyjaśniające ma zostać zakończone w ciągu sześciu miesięcy od dnia publikacji zawiadomienia;
  • potem Komisja ma mieć jeszcze trzy miesiące do podjęcia decyzji o ewentualnym wprowadzeniu ceł;

Tymczasem sekwencja zdarzeń była taka:

  • Rolnicy protestują już od późnej jesieni.
  • Komisarz Wojciechowski działa w temacie organizacji wsparcia dla rolników, informuje zainteresowane strony o tym, że jest możliwość zwrócenia się do KE z wnioskiem o przywrócenie ceł jeszcze w grudniu 2022 roku.
  • Komisja Europejska zaczyna badać sytuację rolników już w lutym 2023, pierwszy pakiet pomocy dla rolników zostaje zaproponowany 20 marca, a zaakceptowany przez państwa członkowskie 30 marca 2023 roku.
  • Dopiero 31 marca, czyli dzień później po ogłoszeniu przez KE pakietu pomocy dla rolników, a trzy miesiące po tym, jak mówił o tym komisarz Wojciechowski, do szefowej Komisji Europejskiej wpływa list zainicjowany przez premiera Mateusza Morawieckiego, podpisany przez premierów Polski, Węgier, Słowacji, Bułgarii i Rumunii. Państwa domagają się w nim wprowadzenia rozmaitych środków zaradczych, a jeśli te nie pomogą, to rozważenia przywrócenia choć częściowo ceł na produkty rolne w Ukrainy.
  • Nie czekając nawet na odpowiedź z KE, wskutek presji ze strony rolników, w sobotę 15 kwietnia decyzję o wprowadzeniu jednostronnego, zupełnie niezgodnego z prawem, a przez to nieskutecznego zakazu importu produktów rolnych z Ukrainy ogłasza Jarosław Kaczyński na spotkaniu z wyborcami.
W ten sposób Kaczyński działa nie tylko nad głową polskiego premiera i ministra rolnictwa, ale też polskiego komisarza ds. rolnictwa i samej Komisji Europejskiej.

Można było zadziałać zgodnie z prawem

Ta sekwencja zdarzeń jest istotna, bo pokazuje jedno: polski rząd był świadom, że istnieje w pełni dostępna ścieżka prawna zgłoszenia trudności wynikających z liberalizacji handlu z Ukrainą i utworzenia korytarzy solidarnościowych. Zdecydował się jednak z niej skorzystać bardzo późno - dopiero 31 marca, wiele miesięcy po rozpoczęciu protestów rolników.

Problem nie leżał więc po stronie KE, która rzekomo ignorowała problemy polskich rolników, lecz w tym, że rząd w odpowiednim momencie nie skorzystał z dostępnych narzędzi.

Dzisiejsze tłumaczenie ministra rolnictwa Roberta Telusa, że wprowadzenie i szybkie zdjęcie jednostronnych ceł na produkty rolne z Ukrainy było niezbędne, by skłonić KE do działania ("Byliśmy zmuszeni to zrobić, bo Unia Europejska miała oczy zamknięte na problem, jaki mieliśmy w Polsce z przywozem dużej ilości zboża i innych produktów"), jest zupełnie bzdurne. Już jesienią można było zawiadomić Komisję o problemach, a do dziś - w świetle obowiązującej procedury - sprawa musiałaby być wyjaśniona, a odpowiednie kroki zaradcze podjęte.

O tym, że są takie plany, minister rolnictwa Henryk Kowalczyk informował z resztą już na początku grudnia. Dlaczego nic się nie stało?

Jest jeszcze jedna kwestia: o tym, że tranzyt ukraińskiego zboża przez Polskę, zarówno drogowy, jak i kolejowy, będzie zabezpieczony przez plombowanie, ministerstwo rolnictwa mówiło już 3 marca. Po co więc nowe ustalenia z Ukrainą i konwoje? Problem nie leży w tym, że ukraińskie zboże jest nielegalnie odplombowywane na polskim rynku i w ten sposób u nas zostaje. Chodzi o to, że ci, którzy je w Polsce kupują, nie mogą go szybko i po dobrych cenach sprzedać.

Tworzy się nadpodaż, który wpływa lokalnie na obniżenie cen. Propozycje plomb i konwojów to czysty populizm, a nie trafne rozwiązanie handlowego problemu.

Komisja Europejska: "Rozwiązanie musi być na poziomie UE"

W poniedziałek 17 kwietnia, po ogłoszeniu przez kolejne kraje jednostronnych zakazów importu ukraińskich produktów rolnych Komisja Europejska podkreśliła:

„UE ma wyłączną kompetencję w obszarze polityki handlowej. Jednostronne zakazy importu są niemożliwe”.

Jeszcze wczoraj KE broniła się przed jednoznacznym stwierdzeniem, że wprowadzając jednostronne zakazy importu, państwa członkowskie złamały unijne prawo, bo polityka handlowa leży w wyłącznej kompetencji UE.

"To jest czas wojny, państwa graniczące z Ukrainą pomagają, jak mogą, i nie będą zostawione same z tym problemem" - mówił Eric Mamer, rzecznik KE podczas spotkania z dziennikarzami 17 kwietnia 2023 roku.

"To nie czas na to, by spekulować o tym, co Komisja może zrobić w związku ze złamaniem przez państwa członkowskie tej zasady" - dodała rzeczniczka KE Miriam Garcia Ferrer. Jednocześnie podkreśliła znaczenie roli, jaką państwa graniczące z Ukrainą wzięły na siebie, godząc się na uruchomienie korytarzy solidarnościowych.

Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen dziś rano odpowiedziała na list pięciu premierów z 31 marca 2023 roku.

Von der Leyen podkreśliła, że jest świadoma problemu i doskonale rozumie obawy państw graniczących z Ukrainą. Problem wymaga jednak rozwiązania na poziomie UE.

Dlatego Komisja Europejska ma trzy propozycje:

  1. uruchomienie drugiego pakietu pomocy dla rolników w wysokości 100 mln euro,
  2. wdrożenie środków zaradczych dotyczących czasowego ograniczenia napływu kukurydzy oraz części roślin oleistych (nasion winogron oraz słonecznika),
  3. zidentyfikowanie produktów, których napływ na unijne rynki powoduje najwięcej problemów.

Szczegóły tych propozycji mają być dziś dyskutowane przez wiceprzewodniczącego KE Valdisa Dombrovskisa oraz ministrów rolnictwa z pięciu państw graniczących z Ukrainą (Polski, Słowacji, Bułgarii, Rumunii i Węgier).

Na razie nie wiadomo, czy Komisja podtrzyma swoją propozycję wydłużenia obowiązywania liberalizacji handlu z Ukrainą o rok.

Komisja zaproponowała modyfikacje w rozporządzeniu. Z sześciu do trzech miesięcy miałby ulec skróceniu czas reakcji Komisji na sygnalizowane przez państwa członkowskie trudności, czyli terminy zastosowania tzw. klauzuli ochronnej. Komisja ma także zamiar na bieżąco monitorować sytuację na unijnych rynkach, by szybciej z własnej inicjatywy podejmować środki zaradcze.

Rzeczniczka Komisji Miriam Garcia Ferrer odniosła się też dziś do kwestii finału rozmów polsko-ukraińskich. Powiedziała, że "KE wita jest z zadowoleniem", ale to nie rozwiązuje problemu. "Nie zmieniamy jednak naszego stanowiska, działania jednostronne są nie do przyjęcia".

Zgodnie z prawem UE, produkty rolne z Ukrainy, gdy już pojawiają się na rynkach europejskich, traktowane są jak każdy inny produkt. Ich pochodzenie nie ma znaczenia. Nie jest więc pewne, czy rozwiązania uzgodnione pomiędzy stroną polską a ukraińską w ramach ostatnich rozmów, dotyczące plombowania i konwojowania ukraińskiego zboża, zostaną uznane za zgodne z unijnym prawem.

"Jakiekolwiek modyfikacje zasad handlu z Ukrainą wymagają unijnych uzgodnień i leżą w kompetencji UE" - podkreśliła Ferrera.

Sprawa jest więc cały czas w toku.

Na zdjęciu u góry - ukraińskie pola pszeniczne spalone przez Rosjan latem 2022 roku. Fot. MIGUEL MEDINA/AFP

;

Udostępnij:

Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze