Reakcja Ukrainy jest ostra: "ubolewanie", „jednostronne drastyczne działania". Po co Kaczyński naraża na szwank relacje z Kijowem i burzy obraz Polski jako przyjaciela Ukrainy? A przy okazji narusza europejskie prawo? Prof. Łętowska: „To kamuflaż dotychczasowej nieudolności rządu”.
Zakaz wwozu żywności z Ukrainy do Polski, ogłoszony przez Jarosława Kaczyńskiego w sobotę (15 kwietnia 2023) wywołał ostrą reakcję strony ukraińskiej. W oświadczeniu, wydanym o 15:20, dwie godziny po wystąpieniu prezesa PiS na wiecu wyborczym w Łysem, Ministerstwo Polityki Rolnej i Żywności Ukrainy podkreśla, że „decyzje strony polskiej są sprzeczne z naszymi umowami” i stanowią „jednostronne drastyczne działania” oraz naruszenie solidarności z ukraińskim narodem, w tym przypadku z ukraińskimi rolnikami, bo „to na terytorium Ukrainy toczy się wojna, to ukraińscy rolnicy ponoszą ogromne straty z powodu wojny Rosji z Ukrainą, to ukraińscy rolnicy giną na swoich polach od rosyjskich min”.
Wprowadzone „od ręki” rozporządzenie ministra rozwoju i technologii Waldemara Budy „w sprawie zakazu przywozu z Ukrainy produktów rolnych” stanowi uderzenie w ukraińską gospodarkę. Upokorzenie Ukrainy jest tym większe, że, jak wyjaśnił Buda na twitterze 15 kwietnia, „zakaz ma charakter pełny, łącznie z zakazem tranzytu przez PL”. Kaczyński próbuje zablokować cały eksport żywności Ukrainy za Zachód, naruszając europejskie prawo. O prawnych konsekwencjach decyzji PiS piszemy tu:
W wielkanocną niedzielę 16 kwietnia media ukraińskie poddały się nastrojowi świąt. Tylko w wywiadzie na antenie maratonu „Zjednoczone Wiadomości” minister polityki rolnej Mykoła Solski zajął się sprawą, ale był dość delikatny. Wyraził „nadzieję na konstruktywny dialog ze stroną polską podczas poniedziałkowych rozmów na temat wcześniej osiągniętych porozumień, w tym tranzytu niektórych produktów rolnych przez Polskę (...) w trakcie negocjacji dowiemy się też, jak zmieniło się ich (polskie) stanowisko”.
Oświadczenie Ministerstwa Polityki Rolnej i Żywności Ukrainy jest bardziej kategoryczne. Ministerstwo - jak mówił w sobotę Kaczyński - uprzedzone przez stronę polską, „wyraziło ubolewanie z powodu decyzji naszych polskich kolegów o czasowym ograniczeniu eksportu produktów rolnych z Ukrainy do/z Polski (w tym tranzytu)". Uznało, że
"decyzje strony polskiej są sprzeczne z naszymi umowami
(...) tydzień temu uzgodniliśmy, że cztery zboża: pszenica, kukurydza, słonecznik i rzepak będą przejeżdżały przez Polskę tylko do 1 lipca 2023 r. W tym tygodniu (10-14 kwietnia – red.) osiągnęliśmy szereg porozumień dotyczących rozwoju wzajemnie korzystnej współpracy w rolnictwie i rozwiązywania problemów logistycznych oraz uzgodniliśmy tekst Memorandum of Understanding”.
Ministerstwo próbuje podjąć negocjacje: „proponujemy, aby w najbliższych dniach uzgodnić nowe memorandum, które uwzględni interesy Ukrainy i Polski w duchu konstruktywnej, rzetelnej i efektywnej dla obu krajów współpracy oraz właściwie ureguluje tranzyt produktów rolnych przez terytorium Polski. Jesteśmy gotowi do współpracy ze stroną polską w przeprowadzeniu dokładnego dochodzenia w sprawie wszelkich nadużyć, które mogły mieć miejsce w tej sprawie i doprowadziły do obecnej sytuacji, która nie leży w interesie ani Polski, ani Ukrainy”.
Rząd Ukrainy wypomina Polsce naruszenie solidarności w obliczu rosyjskiej agresji: „Rozumiemy, że polscy rolnicy stoją w trudnej sytuacji, ale podkreślamy, że w najtrudniejszej sytuacji są rolnicy ukraińscy.
To na terytorium Ukrainy toczy się wojna, to ukraińscy rolnicy ponoszą ogromne straty z powodu wojny Rosji z Ukrainą, to ukraińscy rolnicy giną na swoich polach od rosyjskich min.
Ukraińscy producenci rolni współczują potrzebom polskich kolegów, liczą na wzajemne zrozumienie i oczekują konstruktywnego dialogu w celu osiągnięcia uzgodnionej decyzji. Jednostronne drastyczne działania nie przyspieszą pozytywnego rozwiązania sytuacji. Podkreślamy, że nie powinno być żadnych nieporozumień pomiędzy naszymi państwami a podmiotami gospodarczymi”.
Kaczyński zdawał sobie sprawę z tego, jak naraża się ukraińskim władzom i opinii publicznej w Ukrainie. Mówił, że decyzja o zakazie wwozu żywności z Ukrainy jest „trudna politycznie i trudna moralnie”, podkreślał, że „jesteśmy i pozostajemy bez najmniejszych zmian przyjaciółmi i sojusznikami Ukrainy. Będziemy ją wspierać i wspieramy ją” – co w kontekście drastycznej decyzji o zatrzymaniu ukraińskiego eksportu zabrzmiało fałszywie.
Przedstawił też karkołomnie rozumowanie, które miało Ukrainę przekonać, że warto, by poniosła dodatkowe koszty w wyniku decyzji polskiego rządu.
„Obowiązkiem każdej dobrej władzy jest także strzec interesów obywateli, a chodzi w gruncie rzeczy o wszystkich obywateli, bo kryzys polskiej wsi musiałby się przełożyć na szereg innych kryzysów (…) Wiedząc, że to jest w interesie polskiej wsi, że to jest w interesie Polski, ale także, że jest to w interesie Ukrainy, bo
nie jest interesem naszych przyjaciół, żeby doszli tutaj do władzy ludzie, którzy tę politykę radykalnego wsparcia dla Ukrainy zmienią”.
Jarosław Kaczyński szczerze zatem wyznał, że szkodzi Ukrainie, żeby nie oddać władzy opozycji. Starał się pokazać, że Ukraina wprawdzie na tym straci, ale w dłuższej perspektywie zyska, bo nikt nie będzie dla niej tak dobry, jak Prawo i Sprawiedliwość. Czy więcej w tym było cynizmu, czy naiwności?
Jak widać, Kaczyński nie ukrywał powodów drastycznej decyzji uderzającej w Ukrainę. Gdy w Łysem zapowiadał zakaz wwozu żywności, na sali rozległy się oklaski. Dla polskich producentów rolnych każda konkurencja jest zawsze zagrożeniem interesów (podobnie jest w innych krajach). Obecna niechęć do ukraińskiej żywności to dodatkowo wynik skandalu ze sprowadzeniem ukraińskiego zboża, które zalega w silosach. Ale postawy wobec zboża „rozlały się” na inne produkty.
Tymczasem Kaczyński nie może sobie pozwolić na jakąkolwiek utratę elektoratu wiejskiego, zwłaszcza że pojawił się radykalny rywal – Agrounia/Porozumienie, a i PSL zaostrzył retorykę.
Elektorat wiejski jest dla PiS kluczowy. W ostatnim sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK FM poparcie dla PiS na wsi wyniosło aż 43 proc., a cztery partie prodemokratyczne razem uzbierały ledwie 37 proc.
Pamiętajmy, że na wsi mieszka 40 proc. Polek i Polaków (oczywiście tylko część z nich to rolnicy). W efekcie
mieszkańcy wsi stanowią aż 51 proc. całego elektoratu PiS.
Jeśli uwzględnić najmniejsze miejscowości – do 20 tys. mieszkańców, które są często blisko powiązane z wsią, udział obu grup wśród wyborców PiS rośnie do 71 proc.
Dla porównania – tak wygląda poparcie partii w największych miastach:
Naruszenie interesów rolników i klęska PiS jako strażnika polskiej wsi byłyby dla partii samobójcze.
Z drugiej strony, antyukraińska decyzja rządu PiS może być ryzykowna dla partii z uwagi na utrzymujące się w Polsce proukraińskie postawy. Elektorat PiS nie odbiega pod tym względem od innych partii, jest nieco tylko mniej entuzjastyczny niż wyborcy Koalicji Obywatelskiej. Mniej aprobaty dla obecności Ukrainek i Ukraińców w Polsce – i to nieznacznie – jest tylko wśród wyborców Konfederacji:
Karkołomne rozumowanie Kaczyńskiego, że szkodząc Ukrainie działa na jej korzyść, może nie przekonać także części jego własnych wyborców.
„To, że zakaz wwozu żywności (cokolwiek by ten enigmatyczny termin miał oznaczać) jest sprzeczny z prawem unijnym – jest oczywiste. Operacja ma na celu kamuflaż dotychczasowej nieudolności rządu wobec problemu zbożowego i zwrócenie gniewu rolników na Unię. Wszak partia i rząd „chcą dawać”, a wraża Unia powiada, że nie wolno, bo to sprzeczne z prawem UE” – komentuje dla OKO.press prawniczka prof. Ewa Łętowska, pierwsza polska RPO, b. sędzia Trybunału Konstytucyjnego.
„Obecnie w Polsce prawo zinstrumentalizowano: ono już całkiem jawnie służy aktualnej woli politycznej. Głosuje się na złość krnąbrnemu sojusznikowi albo w zapłacie za zasługi polityczne, albo bywa to zabiegiem kamuflażowym. Państwo prawa polega na podporządkowaniu prawu – siły politycznej. Teraz bierzemy lekcję, jak populistyczny autokratyzm odwraca tę zależność, czyniąc z prawa narzędzie sytuacyjnej woli politycznej” – mówi prof. Łętowska.
„Bawiący dziewięć lat temu w Polsce amerykański filozof i socjolog M. J. Sandel powiedział coś takiego: „Jeśli demokracja ma polegać tylko na tym, że politycy i partie polityczne realizują interesy swojego elektoratu, nie troszcząc się przy tym o dobro wspólne, wówczas nie ma powodu, by nie wprowadzić po prostu rynku kupowania i sprzedawania głosów. Demokracja nie może jednak sprowadzać się tylko do tego rodzaju transakcji. Musimy zastąpić tę, w gruncie rzeczy, rynkową wizję „rządów ludu” jej bardziej wymagającym ideałem” – dodaje prawniczka.
Na zdjęciu: protest pomorskich rolników przeciw sprzedaży w Polsce zanieczyszczonego zboża technicznego z Ukrainy oraz importowi produktów rolnych, które zdaniem protestujących nie spełniają unijnych norm.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Komentarze