„Większość dzieci i młodzieży jest wspaniała. Ale są też jednostki, które wywołują brutalne incydenty" - twierdzi Czarnek. Przekonuje, że młodzi ludzie zostali pozbawieni „pierwiastka moralnego". A agresja młodych na ulicach to nie problem szkoły, tylko rodziców. Czy na pewno?
Jeżeli coś szkodzi młodzieży, to – według Przemysława Czarnka – tylko ataki „lewaków" i „liberałów" na rodzinę i chrześcijaństwo. A co zrobić, żeby przemocy zapobiec? Chodzić na religię, bo bez niej dzieci i młodzież nie znają wartości, którymi mogą się kierować w życiu.
„W szkołach jest bezpiecznie. Nie mamy sygnałów, żeby w szkolnych korytarzach czy klasach wzrastała agresja (...). Jestem przekonany, że przytłaczająca większość dzieci i młodzieży jest wspaniała, ale są też wśród nich jednostki, które wywołują brutalne incydenty (…)" – mówił w PAP minister edukacji Przemysław Czarnek.
Według niego do takich „brutalnych incydentów" dochodzi, bo „młodzi ludzie zostali pozbawieni pierwiastka moralnego przez zaniechania w wychowaniu popełnione przez ich rodziców".
„Dlatego, to co musimy robić w szkole to postawienie na lekcje wychowawcze. Tu chciałbym zaapelować:
przestańcie obrzydzać młodym ludziom lekcje religii.
Młodzież musi mieć dostęp do hierarchii wartości, rozróżniania tego, co dobre i złe, jeżeli chcemy powstrzymać te incydenty" – twierdzi Czarnek.
„Nie wiem, w jaki sposób można sprawdzić ten »pierwiastek moralny«, czym on w ogóle jest, jaki procent młodzieży jest go pozbawiony? Na jakiej podstawie minister wyciąga takie wnioski? Nie ma żadnych badań, które by to potwierdzały" – mówi OKO.press dr Małgorzata Wójcik, psycholożka z SWPS, zajmująca się badaniem dynamiki grup rówieśniczych ze szczególnym uwzględnieniem powodów i przejawów bullyingu – przemocy szkolnej.
„Stwierdzenie, że chodzenie młodych osób na lekcje religii to zapobieganie przemocy jest bezpodstawne. Na co dzień pracuję w szkołach i widzę, że
cały system edukacji jest rozchwiany.
Nauczycieli jest coraz mniej, osoby, które pracowały w szkole wiele lat, odchodzą z pracy. Młodzież to odczuwa. Powinniśmy szanować pracę nauczycieli, finansować opiekę psychologiczną, zwrócić uwagę na dobrostan uczniów i nauczycieli. Tego brakuje" – mówi psycholożka.
Ale po kolei.
Po pierwsze, Czarnek upraszcza i lekceważy problem, jakim jest przemoc wśród młodzieży i dzieci. Zdaje się być przekonany, że system edukacji nie wymaga zmian, aby jej zapobiegać. Bo w szkole „jest bezpiecznie" i „agresja nie wzrasta".
Tymczasem według raportu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, przemocy rówieśniczej w swoim życiu doświadcza więcej niż co druga osoba (57 proc.). Na przemoc wśród dzieci i młodzieży wpływa wiele czynników. Chodzi o indywidualne cechy zarówno dziecka doświadczającego przemocy, jak i sprawcy, a także o środowisko rodzinne.
To nie tak – jak twierdzi minister – że „jak rodzina jest zdrowa, to wychowanie jest dobre".
W szkołach jest bezpiecznie. Nie mamy sygnałów, żeby w szkolnych korytarzach czy klasach wzrastała agresja. Do incydentów dochodzi, bo młodzi ludzie zostali pozbawieni pierwiastka moralnego przez zaniechania w wychowaniu popełnione przez rodziców.
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Przemoc rówieśnicza to skomplikowane zjawisko, którego źródła nie można sprowadzić do „ataków na rodzinę"; Jana Pawła II czy „obrzydzania lekcji religii".
Na przemoc rówieśniczą w szkole bardziej narażone są dzieci rodziców o niskim statusie społeczno-ekonomicznym, które różnią się od innych pochodzeniem etnicznym lub kulturowym. Dzieci z rodzin imigranckich, z niepełnosprawnościami, lub na przykład mające nadwagę, lub niedowagę. Sytuacja jest o tyle trudna, że ofiary niechętnie mówią o swoich doświadczeniach i najczęściej nie zgłaszają problemu.
Ale czy to oznacza, że agresji w szkole nie ma?
Według oficjalnych danych rzeczywiście przez ostatnie pięć lat spada liczba przestępstw popełnionych w szkołach. Jeszcze w 2016 roku oficjalnie zgłoszonych bójek było 309, w kolejnych latach ich liczba spadła. W 2017 roku było to 264, w 2019 – 192, a w 2021 – 107. Podobnie z uszczerbkiem na zdrowiu – w 216 roku policja odnotowała 648 przypadków, a w 2021 roku i ponad połowę mniej – 260. Spadek przestępstw wśród dzieci i młodzieży widać na tabeli poniżej:
„Dane policji zachodzą też na pandemię, ale trend pojawił się wcześniej" – mówi OKO.press Szymon Wójcik z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. „Musimy jednak pamiętać, że dane policyjne nie w pełni odzwierciedlają stan faktyczny i dotyczą tylko przemocy fizycznej, która została oficjalnie zgłoszona.
To tylko mały promil wszystkich sytuacji, z którymi mamy do czynienia w szkołach.
Ogólny poziom przemocy rówieśniczej jest nadal wysoki" – mówi Szymon Wójcik.
Według badań Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę
36 proc. młodzieży doświadcza różnych form przemocy fizycznej i psychicznej.
„Znęcanie się i pomoc psychiczna są równie groźne, co przemoc fizyczna. Nie powinniśmy też bagatelizować przemocy rówieśniczej jako czegoś »naturalnego«" – mówi Szymon Wójcik.
Musimy pamiętać, że agresja to nie tylko bójki, kradzieże i rozboje. A o większości sytuacji nie wiemy – bo nie zostały odnotowane w oficjalnych statystykach. „Jeżeli podsumujemy wszystkie działania przemocowe wśród nastolatków, to jest ich mniej. Jednak musimy pamiętać, że
tylko około 20 proc. młodzieży w wieku 14-18 lat
mówi o sytuacjach przemocowych, jakich doświadcza w roli ofiary lub świadka" – tłumaczy Małgorzata Wójcik.
„Jeżeli chcemy podejmować konkretne działania, to musimy zapobiegać konkretnym zjawiskom i o nich mówić. To dlatego powinniśmy zajmować się bullyingiem szkolnym. To specyficzny rodzaj przemocy w grupie, która się zna, przy udziale świadków. Powtarzalne działania, które trwają w czasie, a agresor czy agresorzy mają konkretną intencję wobec ofiary. Agresor zazwyczaj jest bardziej popularny, silniejszy od reszty znajomych".
Jednak wiele szkół nie ma kultury zgłaszania problemów. „Świadkowie przemocy nie wiedzą, jak informować o niej pedagogów. A także boją się odwetu ze strony sprawcy" – mówi Małgorzata Wójcik.
„Problemem jest też nieadekwatna reakcja pedagogów, nauczycieli. Wiemy o wielu sytuacjach w szkołach np. z telefonu zaufania w naszej fundacji. Nie są one uwzględniane w statystykach i nie są znane gronu pedagogicznemu. A to setki tysięcy przypadków. Według naszych badań przemocy doświadcza 36 proc. uczniów. To bardzo dużo" – mówi Szymon Wójcik.
I to o nich zdaje się zapominać minister.
To telewizja, radio i internet bez ograniczeń – według ministra – wpływają na zachowania uczniów i powodują, że mają coraz więcej problemów. Tak mówił w "Gazecie Prawnej".
Przekonywał, że źródłem problemów wśród młodzieży są „ataki na rodzinę, chrześcijaństwo, wartości, autorytety, jak na Jana Pawła II; ze zohydzania rodziny. Nie żeń się, nie miej potomstwa, żyj dla siebie, bądź egoistą. Czyja to jest ideologia? Liberałów, lewaków".
Czy to prawda?
„To kompletna bzdura. Każde pokolenie jest inne i nie da się zmierzyć jednoznacznie, że jest bardziej nabuzowane, bo wpływa na to internet. Ma po prostu inny sposób komunikacji. Być może na zachowanie dzieci wpływa zmiana rzeczywistości, przejście przez okres pandemii czy fatalna kondycja opieki psychologicznej nad młodzieżą. Ale chodzi przede wszystkim o kompletne załamanie systemu edukacyjnego" – mówi psycholożka.
Co robić, żeby zapobiegać przemocy wśród dzieci i młodzieży?
„Ważny jest klimat szkoły, czyli zestaw czynników, które placówka edukacyjna może wypracować, by zapobiec bullyingowi. To na przykład dobra relacja między nauczycielem a uczniem. Ważne, by uczeń czuł się bezpiecznie i miał zaufanie do nauczyciela. Dzięki temu w sytuacji, gdy wydarzy się coś złego, poinformuje go o tym. Chodzi też o wprowadzenie zasad i norm dotyczących zachowania uczniów, współpraca z rodzicami, integracja klasy. Uczniowie powinni dobrze się znać” – mówi Wójcik.
„Ważne też, aby szkoły wprowadzały system zapobiegania i monitorowania bullyingu, jak na przykład RESQL, które wprowadzam w placówkach edukacyjnych. To narzędzie – aplikacja w telefonie, która daje młodzieży bezpieczny sposób zgłaszania różnych sytuacji, problemów. Uczniowie powiedzieli nam, że jeżeli ma to być anonimowe i bezpieczne, to chcą to robić właśnie przez aplikację".
Budowanie wspólnoty klasowej czy szkolnej i relacji między uczniami może być skuteczne w ograniczeniu przemocy. Chodzi też o to, żeby szkoła miała przyjętą odpowiednią politykę ochrony dzieci nie tylko przed przemocą ze strony dorosłych, ale też przed przemocą rówieśniczą. Powinna mieć wyznaczone jasne reakcje, zachowania nauczycieli, którzy powinni reagować na niepokojące zachowania uczniów i uczennic.
Chodzi też o:
„Musimy patrzeć na konsekwencje bullyingu, zarówno psychiczne, jak i społeczne, które są poważne i długoterminowe. Mają wpływ na wszystkie osoby w klasie. Obniżają się frekwencja, oceny, dzieci czują się gorzej niż gdyby klasa była wspierająca i zgrana" – podsumowuje Małgorzata Wójcik.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze