Ta zamierająca tradycja trzymała społeczeństwo w sztywnych ramach płci. Paradoksalnie mogła dać kobiecie wolność, ale tylko jako mężczyźnie. Opowieść o ostatnich albańskich zaprzysiężonych dziewicach
- Czy siadam naprzeciwko kobiety czy mężczyzny? – pyta prowadząca talk show. Przed nią, na wysokim, barowym krześle, siedzi gość ubrany w czarny obszerny garnitur i koszulę z ekstrawaganckimi czerwonymi zdobieniami na kołnierzu.
– Obojga – odpowiada ze śmiechem Lali/Diana Rakipi, virgjinesha-celebryta. Polscy widzowie mogli go zobaczyć w jednym z odcinków programu Martyny Wojciechowskiej „Kobiety na krańcu świata”. Kim są tak zwane zaprzysiężone dziewice i dlaczego wciąż wzbudzają tak duże zainteresowanie, mimo że w Albanii, jak również na całych Bałkanach, tradycja dosłownie wymiera?
„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.
Na terenach zamieszkałych przez etnicznych Albańczyków przez wieki podstawę prawa stanowił kanun, czyli rodzaj kodeksu, którego zasady były przekazywane ustnie. Ludzie wierzyli w klan – społeczność, a nie w instytucje stworzone chociażby przez Imperium Osmańskie, którego panowanie na Bałkanach rozciąga się, w zależności od obszaru, od XIV aż do początków XX wieku.
Kodeks nie był jednorodny. Regiony posiadały swoje wersje kanunu, które kształtowała także specyfika lokalna. Nie da się określić dokładnego momentu powstania kanunów, jednak zwykle łączy się go z rozwojem rodów feudalnych (najczęściej podaje się okres między XIV a XVI w.). Kodyfikacja kanunów nastąpiła dopiero w XX w., tak naprawdę u schyłku jego „panowania”.
Mimo ogromnej roli w kształtowaniu poczucia przynależności, odrębności kulturowej i normalizacji stosunków społecznych, było to jednak prawo stworzone przez mężczyzn i dla mężczyzn. Należy też pamiętać, że u podstaw kanunów, oprócz prawa rzymskiego i kanonicznego, stoi chrześcijańska moralność, która przeplatała się także z prawem szariatu. Słowo wiara (Feja), zawsze pisane dużą literą, jest odmieniane przez wszystkie przypadki.
W Albanii, podobnie jak w całej Europie, status kobiety był przez wieki niższy niż mężczyzny.
Najpierw była własnością ojca, następnie męża, a jej rola była przypisana ściśle do opieki nad domem i macierzyństwa.
Decydowanie o kwestiach administracyjnych, finansowych, prawnych było poza jej zasięgiem, ale z drugiej strony kobiety były także strażniczkami tego patriarchalnego stanu rzeczy.
Na Bałkanach istniała jednak pewna furtka, której interpretacja we współczesnym świecie jest bardzo trudna. Kobieta mogła, zwłaszcza w pewnych określonych sytuacjach, złożyć przysięgę, która do końca życia pozwalała jej funkcjonować w społeczności jako mężczyźnie. Otrzymywała w ten sposób prawa niedostępne kobiecie, ale z drugiej strony zostawała jej odebrana możliwość założenia rodziny. Ta konsekwencja wydaje się logiczna w kontekście tradycyjnych społeczeństw. Zmiana niosła za sobą również ingerencję w wygląd, czyli obcięcie włosów będących atrybutem „kobiecości”, a także przywdzianie męskiego stroju.
Podstawą albańskiej nazwy virgjinesha jest virgjin/virgjër, czyli dziewica i stąd też pochodzi używane także w języku angielskim określenie zaprzysiężona dziewica (sworn virgin, virgjereshë e betuar), które przyjęło się również w Polsce. Jednak mimo pewnych skojarzeń daleko im np. do dziewicy konsekrowanej. Kwestia seksualności nie jest dla tego konceptu kluczowa, nie ma też oddania się Bogu. Seks pozamałżeński - społecznie nieakceptowany, był tabu. I jeśli virgjinesha, przyjmując męską rolę, nie mogła mieć męża, to oczywistym było, że nie mogła uprawiać seksu. Warto zauważyć, że znane są przypadki (zwłaszcza współczesne), kiedy np. wdowa postanowiła żyć jako mężczyzna i możemy mieć pewność, że nie pozostawała fizycznie w dziewictwie.
Inna znana nazwa to burrnesha, która nie nawiązuje do celibatu, gdyż pochodzi od słowa burrë, czyli mężczyzna. Jednak to sformułowanie nie odnosi się tylko do zaprzysiężonych dziewic. Jest także określeniem kobiet, które miały posiadać cechy przypisywane stereotypowo mężczyznom: odwagę, męstwo, honor.
Najbardziej znanym przykładem jest Shota Galica, która brała udział u boku swojego męża Azema Galicy w walkach o zjednoczenie ziem albańskich na początku XX w. Z jednej strony mężatka, matka (niestety syn zmarł niedługo po urodzeniu), a z drugiej wojowniczka, żołnierka w męskim stroju.
W społeczeństwie często odnoszono się też tak do wdów, które po śmierci męża zaczynały przejmować męskie zachowania. Z relacji rodzinnych wiem, że matka mojej teściowej, kiedy została wdową, zaczęła otwarcie palić papierosy. Mogło to być symbolem tego, że wraz ze śmiercią małżonka kobieta przestaje być czyjąś własnością. Mimo że używki nie są w Albanii czymś zakazanym, to właśnie ich „bezkarne” stosowanie jest często wspominane przez burrneshe, jako coś wręcz radosnego.
– Jak się czujesz ze swoim ciałem? – pyta dziennikarka patrząc na Laliego z pewną obawą.
– Dobrze – odpowiada szybko Rakipi wzruszając ramionami.
Kwestia seksualności burrnesh wzbudza na pewno najwięcej emocji i jest często wykorzystywana w popkulturze, aby zbudować ekscytujące tło dla love stories. Poszukiwanie siebie odbywa się wtedy poprzez odkrywanie cielesności.
Jednak to nie wokół rezygnacji z seksu kręci się życie prawdziwych burrnesh, chociaż przez ten pryzmat są oceniane.
Aktualnie celibat, który przysięgały, jest traktowany jako coś nienormalnego. Wokół niego budowany jest cały system oceny. Virgjineshe tego tematu nie poruszają wcale albo marginalnie i jedynie w kontekście nieposiadania dzieci.
Pytania na temat miłości romantycznej Lali stara się ominąć i podkreśla, że mężczyźni są dla niego kolegami i nie mógłby myśleć o nich w takim kontekście. Mimo że prowadząca drąży, dopytując uporczywie, czy Laliemu serce nigdy mocniej nie załomotało, on opowiada o rodzicach czy przyrodzie. Sugestia, że pytanie nie musi wcale dotyczyć mężczyzn, nie zostaje wypowiedziana.
Posiadając dzisiejszą wiedzę o seksualności człowieka możemy zakładać, że dla Laliego oraz innych virgjinesh taka transformacja mogła być rodzajem ucieczki od binarnego postrzegania płci. Jednak nie możemy interpretować tego jako homoseksualnego lub transseksualnego coming outu. Ten sposób myślenia nie istniał i nadal nie istnieje w mniej lub bardziej tradycyjnych albańskich kręgach społecznych. Nie spodziewajmy się, że stworzone w wiekach średnich prawodawstwo, bazujące także na europejskich wzorcach, będzie otwarte na ludzką, a zwłaszcza kobiecą seksualność.
Przemiana kobiet w mężczyzn jest zwyczajem, częścią tradycji i odbywa się na płaszczyźnie płci kulturowej
– choć oczywiście część wybierających męskie role mogła się na nią decydować ze względu na swoją seksualność.
Najważniejszy ze wszystkich był aspekt ekonomiczny, gdyż burrnesha mogła utrzymywać siebie oraz rodzinę. W parze z nim idzie kwestia pozycji społecznej, którą mogli osiągnąć tylko mężczyźni.
Kiedy w domu zabrakło mężczyzn, to kobieta, zwykle jedna z córek, chcąc ochronić swoich najbliższych, musiała się poświęcić i wybrać drogę virgjineshy. Szła do pracy, załatwiała sprawy administracyjne, mogła dziedziczyć, wychodzić z domu bez opieki i być szanowaną głową rodu. Jeśli wyszłaby za mąż, musiałaby odejść z domostwa do rodziny męża. A tak zapewniała status swojemu domowi.
W czasach komunizmu, kobiety mogły normalnie pracować nawet w męskich zawodach. Istniał jednak zarówno szklany sufit, jak również silny szowinizm. Żyjące wciąż burrneshe właśnie w tamtym czasie dokonywały decyzji o wyborze drogi życiowej. Lali chciał robić karierę w wojsku, jak jego ojciec. Do dziś mówi, że żadna kobieta nie miała na to prawdziwych szans. Rita/Tomorr, który uciekł przed zaaranżowanym małżeństwem, miał dość złego traktowania w pracy. Mężczyźni, z którymi pracował w rafinerii jako operator koparki, zaczęli inaczej się do niego odnosić, kiedy ściął włosy i zaczął ubierać się po męsku. Później, jeżdżąc taksówką, używał tylko męskiego imienia.
Często w rodzinach współczesnych virgjinesh byli mężczyźni, którzy mogli pełnić funkcję głowy rodziny. Część kanunowych regulacji w XX wieku stała się nieaktualna. Można więc założyć, że w ich przypadku decyzje o transformacji w oczach społeczeństwa były naprawdę świadome i podyktowane głosem serca.
Wspomniany już Lali Rakipi używa męskich zaimków i twierdzi, że czuł się zawsze jak chłopak. Może wpływ na to miało dzieciństwo, w którym ojciec traktował go jak chłopca. Rakipi jako nastolatek postanowił potwierdzić swoją transformację i pozbył się ostatniego „damskiego” atutu, czyli długich włosów. Inne znane burrneshe mówią to samo, że nigdy nie identyfikowały się z płcią żeńską, a drogę życiową wybierały samodzielnie.
Jedną z moich ulubionych historii jest ta Fatmira, który jako dziesięciolatek uciekł z domu, bo rodzice chcieli ubrać go siłą w sukienkę. Dał się uprosić do powrotu tylko pod warunkiem, że nikt nie będzie go zmuszał do bycia dziewczynką. Uważa, że to był moment „przysięgi” i wtedy stał się burrneshą.
Virgjineshe, pytane przez dziennikarzy, czy mają używać męskich czy żeńskich zaimków, odpowiadają, aby mówili jak chcą. Nie robi im różnicy, jak ludzie się do nich zwracają. W języku albańskim nie istnieje tak naprawdę forma nijaka, a ludzie wypowiadający się na ten temat i tak mieszają rodzajniki. Słowa virgjinesha i burrnesha są rodzaju żeńskiego, „zaprzysiężone dziewice” używają zarówno form męskich, jak i żeńskich. Zauważono, że nawet czasem oddzielają „gramatycznie” czas przed przemianą i po niej lub stosują różne zaimki w zależności od tematyki.
Virgjineshe odnosząc się do swojej decyzji często wspominają, że wybrały taką drogę, żeby być wolnymi od tradycji. Brzmi to dość przewrotnie i burzy myślenie o virgjineshach jako ofiarach tradycji. Dla nich ten zwyczaj nie był narzędziem opresji, gdyż same dokonały takiego, a nie innego wyboru. W kanunach pojawia się informacja, że zostanie virgjineshą jest dobrowolną decyzją, do której kobieta nie może być przymuszana.
Jeśli chcemy zrozumieć virgjineshe, musimy uświadomić sobie, jak ważna dla Albańczyków jest rodzina. Rodzice są traktowani z ogromnym szacunkiem, a będąc wewnątrz klanu otrzymujemy także opiekę i wsparcie.
W narracji virgjinesh zawsze mowa jest o obowiązkach wobec rodziny, zwłaszcza rodziców.
Jednym z najbardziej znanych powodów, dla którego młode kobiety decydowały się być virgjineshami, było poczucie obowiązku wobec rodziców, którzy wymagali pomocy i opieki. Aktualnie taki wybór drogi życiowej nie wymaga już przekształcenia „w mężczyznę”. Kobiety osiągnęły zdolności prawne w procesie emancypacji.
Często pojawia się również wątek dziewczyn, które nie chciały wychodzić za mąż za mężczyznę, którego wybrała dla nich rodzina. To jest motyw najczęściej eksploatowany w filmie i literaturze. Na jego bazie można zbudować romantyczną opowieść o tradycyjnym konflikcie i poszukiwaniu siebie. Jeśli dodamy do tego malownicze krajobrazy surowych Alp Albańskich – mamy przepis na hit.
Mimo że w niektórych kanunach możemy odnaleźć zapis, że nie można zmusić nikogo do małżeństwa, to aranżowanie ich było kiedyś czymś normalnym (aktualnie jest to przestępstwo). Kanun zakładał, że małżeństwo musi być pobłogosławione przez najbliższą rodzinę. Dawało to akceptację klanu, a ojciec i tak przecież rozporządzał przyszłością córki. Jeśli w grę wchodziła miłość do kogoś innego niż wybranek rodziny, to spontanicznie i emocjonalnie podjęta decyzja o ucieczce w status virgjineshy była tragicznym wyborem. Jednak wciąż to nie bycie virgjineshą jest opresyjne, ale społeczeństwo, które popycha kobietę do takiej decyzji absolutnie wbrew sobie.
W Albanii wedle różnych nieoficjalnych szacunków żyje wciąż kilkanaście burrneshy. Młode kobiety nie chcą i nie muszą kontynuować tradycji swoich przodków. Odrzucają także słowo burrnesha, które w tradycji miało być nobilitujące. Nie chcą być porównywane do mężczyzn.
Jak mocno ta tradycja staje się przeszłością, może pokazywać stosunek społeczeństwa do virgjinesh. Kobiety w podobnym wieku traktują virgjinesh raczej jako dziwadła, które zrezygnowały z najważniejszej powinności i szczęścia, czyli posiadania rodziny, a zwłaszcza urodzenia dzieci. W Albanii w kontekście macierzyństwa panuje swoisty terror, który objawia się niewyobrażalną presją wobec kobiet. Duni wspomina, że kiedy oświadczyła matce, że wybiera drogę virgjineshy, ta ubolewała właśnie nad tym, że nie założy rodziny. Jeszcze kilka lat po deklaracji próbowała ją zeswatać.
Pokazuje to, że kanun od drugiej połowy XX w. stawał się coraz bardziej martwym prawem. A jego zapisy były coraz mniej jasne.
W procesie oceniania postawy burrnesh pojawia się albo albańska krytyka bycia „kobietą bezdzietną”, albo zewnętrzne, często obserwowane wśród dziennikarzy z innych krajów, ubolewanie nad niemożnością wyrażania seksualnej ekspresji. Zdarzają się sytuacje wręcz kuriozalne, jak próby namówienia ich do powrotu do sukienek lub włożenia w szufladkę określonej orientacji seksualnej.
Virgjinesha, mimo swoich obowiązków wobec społeczności, realizowanych głównie poprzez pracę (etos pracy jest bardzo często podkreślany przez virgjineshe), jest jedną z niewielu możliwości wyrażenia swojej indywidualności w systemie klanowym, który dążył do maksymalnej unifikacji. Albańskie społeczeństwo nie przepada za indywidualizmem. Wyjście poza ustalone role traktuje się często jako zdradę, czy atak na tradycyjne wartości.
Lali mieszka w Durres, jednym z największych albańskich miast, kurorcie znanym z folderów biur turystycznych. Zawsze w przekrzywionym berecie, spod którego wystają idealnie przycięte siwe włosy. Mimo że nie nosi już munduru tylko ciemne garnitury, ma nadal w sobie coś z wojskowego. Często zaprasza go telewizja. Można go też zobaczyć na nagraniach vlogerów, którzy pragną pokazać w social mediach egzotyczny obrazek z Albanii.
Jego przesłanie, podobnie jak wielu burrnesh, jest proste. Współczesne kobiety powinny same decydować o sobie, walczyć o swoje prawa bez wchodzenia w męską skórę.
Na zdjęciu: Pashk Sokolja, virgjinesha ze wsi Theth na północy Albanii, sfotografowana w 1999 roku.
Ukończyła filologię chorwacką i serbską na UAM, ale życie zawodowe i prywatne związała z Albanią. Autorka przewodników i książki „Albania. W szponach czarnego orła", tłumaczka w PKW KFOR. Latem można ją spotkać na bałkańskich turystycznych szlakach jako przewodniczkę.
Ukończyła filologię chorwacką i serbską na UAM, ale życie zawodowe i prywatne związała z Albanią. Autorka przewodników i książki „Albania. W szponach czarnego orła", tłumaczka w PKW KFOR. Latem można ją spotkać na bałkańskich turystycznych szlakach jako przewodniczkę.
Komentarze