0:000:00

0:00

W sondażu Kantar dla "Wyborczej" prowadzonego w poniedziałek i wtorek 26-27 października na PiS chce głosować 26 proc. badanych. To szokująco niski wynik.

Po wygraniu wyborów parlamentarnych w 2015 roku obóz władzy trzymał się na poziomie grubo powyżej 30 proc. poparcia, a od połowy 2017 roku nie schodził poniżej 40 proc.

Dwa razy przez te pięć lat notowania partii Kaczyńskiego zeszły do 31-32 proc.: w październiku 2016 roku, kiedy w partię uderzył Czarny Protest przeciwko próbie zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej oraz w marcu 2017, gdy delegacja premier Szydło skompromitowała się w Brukseli, próbując zablokować wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej (słynne 1 do 27).

Dziś znowu uderzenie w prawa kobiet i bunt na ulicach - o jeszcze większej skali i większej dawce politycznej agresji niż w 2016 roku - dał spadek znacznie poniżej 30 proc. Oto wynik sondażu Kantara:

Koalicja Obywatelska i Hołownia mogliby rządzić, nawet bez Lewicy

OKO.press przeliczyło wyniki sondażu na mandaty (przy rozłożeniu głosów niezdecydowanych proporcjonalnie). Oto ile mandatów zdobyliby:

  • PiS 153
  • KO 140
  • Hołownia 100
  • Konfederacja 33
  • Lewica 33

Przeczytaj także:

Cztery zmartwienia Kaczyńskiego (w tym on sam)

PiS po czterech latach wskoczył - za sprawą kobiet - do tego samego basenu bez wody. Wtedy dość szybko pozbierał się po zderzeniu z dnem. Zakaz aborcji został zamrożony na 4 lata.

Czy teraz również ma szansę? Niekoniecznie. Co zwiastuje poważniejsze niż poprzednio kłopoty Prawa i Sprawiedliwości?

  • Po pierwsze, pękła psychologiczna bariera. PiS zszedł niżej niż kiedykolwiek. Wynik 26 proc. jest tak szokujący, że sam w sobie działa jak fakt polityczny.

Do tej pory PiS wydawał się niezniszczalny, przechodził przez wszystkie kryzysy, pożary i katastrofy niczym komiksowy superbohater: nietknięty i w dobrym zdrowiu. Nawet wyborcy krytyczni wobec partii Kaczyńskiego mogli mieć wrażenie, że utrata władzy przez obecnie rządzących jest po prostu niemożliwa. Teraz notowania PiS i KO są - statystycznie rzecz biorąc - identyczne.

  • Po drugie, decyzja o odebraniu Polkom i tak minimalnego prawa wyboru w krańcowej sytuacji egzystencjalnej ciąży ze zdeformowanym lub nieuleczalnie chorym płodem, jest tak anachroniczna i nieludzka, że budzi powszechny opór.

Zwolenników takiego zaostrzenia prawa aborcyjnego było w Polsce ok. 10 proc., reszta chciała liberalizacji lub zachowania status quo. Kaczyński poszedł wbrew niemal powszechnym poglądom Polek i Polaków (patrz dalej - ocena decyzji TK).

  • Po trzecie, po sześciu latach triumfów PiS jest nieprzygotowany do obsługi tak poważnego kryzysu.

Pole manewru Kaczyńskiego znacznie ogranicza rosnąca skala pandemii i jej społeczne i gospodarcze skutki. Władze nie radzą sobie z pandemią.

Kaczyński jest też pod stałą presją niepokornego koalicjanta Zbigniewa Ziobry i coraz bardziej aktywnych Konfederatów. Sam lider robi wrażenie zmęczonego i zafiksowanego na założeniu, że "poza nauką Kościoła jest tylko nihilizm". Kościół pogrążony w skandalach przemocy seksualnej i wychwalający nieludzkie prawo aborcyjne ciągnie PiS w dół.

  • Po czwarte, ruch kobiet, nabiera politycznego impetu, staje się uogólnionym odruchem rewolucji. Decyzja TK - wyjątkowo okrutna, jest odbierana jako przemoc motywowana ideologicznie i politycznie, rewolucyjne zawołanie "Wypierdalać" słychać już nie tylko z ust młodych kobiet.

O chaosie świadczą nerwowe wypowiedzi lidera ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego. Jego orędzie z wtorku 27 października zostało powszechnie przyrównane do przemówienia Wojciecha Jaruzelskiego, ogłaszającego stan wojenny 13 grudnia 1981 roku. Dziś, w środę 28 października, Kaczyński dopisał puentę do swojej mowy, nazywając opozycję przestępcami i zapowiadając, że jego przeciwnicy za swoje przestępstwa odpowiedzą. Wygrażał pięścią i nie kontrolował emocji.

Stosuje Kaczyński receptę na klęskę: gromi, grozi, okazuje wściekłość, ale - jak na razie - jest bezradny.

Ale ten bezsporny kryzys władzy może doprowadzić do zmiany tylko pod warunkiem, że nastroje społeczne znajdą wyraz w poparciu dla politycznej konkurencji PiS.

Na słabości PiS rośnie Hołownia

I tu uderzający wynik - na kryzysie PiS nic nie zyskuje opozycja parlamentarna - zarówno Koalicja Obywatelska (24 proc.) jak i Lewica (8 proc.), Konfederacja (8 proc.) oraz PSL (3 proc.) osiągnęli w badaniu Kantara wyniki w zasadzie identyczne jak w ostatnich sondażach telefonicznych przed wyrokiem Trybunału Przyłębskiej i masowymi protestami na ulicach. Dziwne, że zwłaszcza Lewica nie potrafiła skorzystać z odruchu protestu przeciwko narodowo-katolickiej polityce PiS.

Jak na razie wygranym jest ruch Polska 2050 Hołowni, który zbliżył się do 20 proc. Ostatnio w dwóch z czterech sondaży CATI nie przekraczał 10 proc. poparcia. Jest to o tyle zaskakujące, że Szymon Hołownia w poglądach na aborcję jest raczej konserwatywny. Jak widać wyborcy szukają jednak nowych propozycji.

Tutaj ważne zastrzeżenie: by mówić o trendzie i trwałym spadku PiS (oraz wzroście Hołowni) musimy poczekać na kolejne badania. Jeden pomiar nie oznacza jeszcze przełomu. Widać jednak, że pogłębiający się od lat konflikt polityczny między PiS a "resztą świata" zabetonował przepływy między władzą a opozycją na poziomie partii parlamentarnych. Sondaż Kantara wskazuje, że ruch Hołowni może pełnić rolę tarana rozbijającego tę strukturę. To nienajlepsza wiadomość dla Koalicji Obywatelskiej i Lewicy.

Czy PiS może się odbić? Aż 13 proc. wyborców niezdecydowanych to mogą być zwolennicy Kaczyńskiego, którzy zwątpili. Mogliby wrócić, gdyby PiS umiał - jak w poprzednich kryzysach - wycofać się odwracając narrację.

Tak było m.in. podczas protestów w obronie sądów latem 2017 roku. Po dwóch wetach Andrzeja Dudy, obóz władzy w kolejnych miesiącach ustabilizował swoje poparcie na poziomie ponad 40 proc. Tak było także wtedy, gdy Beata Szydło wypłaciła rządowi (i samej sobie) wysokie nagrody/premie.

Z tego punktu widzenia zdumiewająca wydaje się tak radykalna taktyka Prawa i Sprawiedliwości, które zapowiedziało, że w sprawie aborcji nie cofnie się o krok. Zamiast tego Kaczyński miota oskarżenia i grozi przemocą.

Ogromny sprzeciw wobec wyroku TK

Kantar zbadał również dla "Wyborczej" stosunek Polaków do orzeczenia Trybunału i protestów społecznych. Wyniki potwierdzają, że decyzje Kaczyńskiego są powszechnie odrzucane, nawet w elektoracie PiS.

Aż 73 proc. badanych stwierdziło, że nie popiera decyzji TK Julii Przyłębskiej:

Mniejsze poparcie mają masowe protesty zapoczątkowane przez Strajk Kobiet. Popiera je 54 proc. badanych. Niektórzy z intepretatorów uznali, że to mało, i że to cena za radykalne formy protestów.

Tymczasem w porównaniu z poparciem innych głośnych protestów wynik Kantara oznacza raczej dużą aprobatę:

Sondaż Kantar dla "Gazety Wyborczej" z 26-27 października, próba telefoniczna, ogólnopolska, 1000 badanych

;

Udostępnij:

Michał Danielewski

Wicenaczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze