0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Gdy w niedzielę późnym wieczorem stałem w zimnym, przygnębionym tłumie w centrum Budapesztu, słuchając jak lider węgierskiej opozycji Péter Márki-Zay uznaje porażkę w wyborach, mój profil na Twitterze zapełnił się zdjęciami zamordowanych ukraińskich cywilów w mieście Bucza.

Niektórzy z nich mieli ręce związane na plecach. Obok jednej z zamordowanych kobiet leżał breloczek z zawieszką przedstawiającą żółte gwiazdy na niebieskim tle europejskiej flagi.

Ukraiński koszmar jest oczywiście znacznie gorszy niż węgierski, ale oba te zjawiska są ze sobą nieuchronnie powiązane.

Przeczytaj także:

Artykuł Timothy Gartona Asha oprócz w OKO.press ukazał się także w „The Guardian”. Autor jest brytyjskim intelektualistą i historykiem, profesorem na Uniwersytecie Oksfordzkim. Świadkiem i uczestnikiem przemian demokratycznych w Europie Środkowej i Wschodniej. Ostatnio po polsku ukazało się wznowione wydanie jego „Wiosny obywateli”, jest także autorem książek „Polska rewolucja: Solidarność” oraz „Wolny świat: dlaczego kryzys Zachodu jest szansą naszych czasów”.

Gorzką ironią losu jest fakt, że w chwili, gdy dowiadujemy się o najgorszych okrucieństwach wojny terrorystycznej prowadzonej przez prezydenta Rosji Władimira Putina przeciwko Ukrainie, najbliższy sojusznik Putina wśród przywódców UE, premier Węgier Viktor Orbán, zostaje ponownie wybrany na urząd częściowo dlatego, że wykorzystał tę wojnę dla własnych korzyści politycznych.

Orbán nie tylko zrobił użytek ze wszystkich narzędzi, które już zawdzięcza mocno sfałszowanemu systemowi politycznemu, jak np. z manipulacjami okręgami wyborczymi i przytłaczającej dominacji w mediach, ale także zwyciężył mówiąc Węgrom, że nie dopuści ich do tej wojny, a ich rachunki za ogrzewanie pozostaną niskie dzięki jego świetnym umowom gazowym z Putinem.

W swoim zwycięskim przemówieniu węgierski przywódca wymienił „przeciwników”, których udało mu się pokonać. Wśród nich znalazły się międzynarodowe media, brukselscy biurokraci i ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski, który ostro krytykował go za sprzeciw wobec dostaw broni i dalszych sankcji, których Ukraina rozpaczliwie potrzebuje.

Kim są przyjaciele Orbána

W ten sposób Orbán mówi nam jasno, kim są jego wrogowie. Natomiast przyjaciel Putin pospieszył pogratulować mu jego wspaniałego zwycięstwa.

Gdyby zwyciężyła węgierska koalicja sześciu partii opozycyjnych pod przewodnictwem Pétera Márki-Zaya, Węgry stałyby się zagorzałym sojusznikiem Zachodu w obliczu rosyjskiej agresji, podobnie jak inne kraje Europy Środkowej, takie jak Polska i Czechy.

„Rosjanie do domu!” – skandowali młodzi ludzie pod koniec tej przygnębiającej stypy opozycji w Budapeszcie, przypominając slogan z czasów sowieckiej inwazji na Węgry w 1956 roku. Idąc o północy przez opustoszały Plac Bohaterów, przypomniałem sobie, jak w tym samym miejscu w czerwcu 1989 roku słyszałem, jak młody, pozornie idealistyczny Orbán sam wzywał do wycofania wojsk sowieckich z Węgier.

Teraz jednak ten starzejący się cynik stanowczo odmawia przepuszczenia przez Węgry zachodnich dostaw broni, aby pomóc ukraińskiej armii odesłać Rosjan do domu. Ciekawe, co widzi, gdy spogląda w lustro.

Autorytarny reżim wyborczy

Rząd opozycyjny dołączyłby również do Prokuratury Europejskiej, umożliwiając ściganie dobrze udokumentowanej korupcji w wykorzystywaniu funduszy unijnych. Wyrzuciliby Międzynarodowy Bank Inwestycyjny, który według opozycji jest ściśle powiązany z reżimem Putina. I rozpoczęliby trudny proces przekształcania Węgier w prawdziwą liberalną demokrację.

Zamiast tego partia Fidesz Orbána po raz kolejny uzyskała większość dwóch trzecich głosów, co umożliwia jej dowolną zmianę konstytucji.

Niezależnie od przypochlebiających się zapewnień składanych w Brukseli czy Waszyngtonie, będzie ona nadal umacniać to, co politolodzy określają mianem autorytarnego reżimu wyborczego.

System polityczny Węgier jest obecnie bliższy systemowi politycznemu Serbii, która nie należy do UE, gdzie w ten weekend zwyciężył inny nacjonalistyczny wyborczy autokrata, prezydent Aleksandar Vučić, niż demokracji, takiej jak Francja czy Portugalia. Orbán i Vučić są bliskimi sojusznikami.

Dlaczego opozycja przegrała

Opozycja poniosła znaczące porażki. Sześć partii nie było tak zjednoczonych, jak powinno być, a główny kandydat wyraźnie nie zdołał przekonać do siebie elektoratu spoza Budapesztu. Ogólnie rzecz ujmując, opozycja w rzeczywistości straciła głosy, choć zyskała kilka jednomandatowych okręgów wyborczych w stolicy. Nie ma jednak mowy, by uznać to za uczciwe wybory.

Gdziekolwiek bym się nie udał w ciągu ostatnich pięciu dni, wszędzie widziałem ulice i wagony metra pokryte finansowanymi przez rząd plakatami, na których widniał sympatyczny wizerunek Viktora Orbána obok hasła „Chrońmy pokój i bezpieczeństwo Węgier”.

Inny wszechobecny plakat przedstawiał młodą matkę i dziecko z hasłem „Chrońmy dzieci”. Reklamował on referendum rządowe przeprowadzone w tym samym czasie, co wybory, z pytaniami w rodzaju: „Czy popierasz promowanie terapii korekty płci u nieletnich?”. (Referendum nie uzyskało wymaganych 50% ważnych głosów).

Media państwowe nieustannie promowały narrację pro-orbánowską, tak jak robiły to przez ponad dekadę, a nawet poświęciły trochę czasu na skuteczne zrzucenie winy za wojnę na Ukrainie na Ukraińców. Márki-Zay dostał zaledwie pięć minut w telewizji państwowej, aby opowiedzieć o programie opozycji.

Facebook został zasypany wspierającymi reżim płatnymi reklamami, kontynuując w ten sposób niechlubny dorobek tej platformy, polegający na pomaganiu wrogom liberalnej demokracji w zamian za brudne pieniądze.

Czy UE sfinansuje manipulacje Orbána

Po tym, jak rząd Orbána wydał ogromne sumy na ulgi podatkowe i socjalne, by wygrać wybory, potrzebuje funduszy unijnych, by załatać wielką dziurę w swoich finansach.

Jeśli UE nie jest gotowa po prostu zaakceptować faktu, że ma teraz autorytarne państwo członkowskie, powinna w końcu narzucić rygorystyczne warunki przepływu europejskich pieniędzy, które od dawna są jednym z głównych źródeł władzy Orbána.

Oznacza to dalsze wstrzymywanie dotacji i pożyczek na odbudowę państwa po pandemii COVID-19 ponieważ reżim, który w rzeczywistości opiera się na skorumpowanym wykorzystywaniu unijnych pieniędzy, nie może zagwarantować przejrzystości.

Oznacza to również ostateczne uruchomienie mechanizmu warunkowości, co może doprowadzić do wstrzymania znacznej części środków z regularnego budżetu UE. (I nie dajcie się nabrać na przekazanie Węgrom dużych sum pieniędzy na uchodźców z Ukrainy, bo ci w rzeczywistości już przenieśli się do innych krajów).

Sankcje blokowane przez Orbána

Ale tu pojawia się problem. W obliczu najnowszych dowodów na barbarzyńskie zachowanie rosyjskich wojsk w Ukrainie Europa musi zaostrzyć sankcje wobec Putina.

Kiedy w zeszłym miesiącu Orbán wrócił z dwóch szczytów NATO i UE w Brukseli, jego rząd wysłał e-mail do wszystkich Węgrów, którzy zapisali się na szczepionkę Covid, informując, że „w porządku obrad znalazły się propozycje, przed którymi należy chronić interesy Węgier”.

Jego rząd nigdy nie zezwoliłby na dostawy broni do Ukrainy przez Węgry, ani na nałożenie sankcji na 85 proc. węgierskiego gazu i 64 proc. ropy naftowej, które pochodzą z Rosji.

W odpowiedzi na okrucieństwa w Buczy przywódcy UE, tacy jak prezydent Francji Emmanuel Macron, wzywają do zwiększenia sankcji, w tym na rosyjską ropę. Samozwańczy „realiści” mogą twierdzić, że Bruksela musi pozostać miękka wobec Węgier, aby utrzymać Orbána na pokładzie wspólnego frontu w sprawie Ukrainy.

Europa powinna być teraz twarda zarówno wobec rosyjskiego wroga na zewnątrz, jak i węgierskiego wroga wewnątrz. Ale czy może i zechce zrobić obie te rzeczy na raz? Oto kolejny dylemat, jaki ten mroczny, przygnębiający weekend postawił przed głęboko wstrząśniętą Europą.

Tłumaczyła Anna Halbersztat

;
Na zdjęciu Timothy Garton Ash
Timothy Garton Ash

Brytyjski historyk, profesor na Uniwersytecie Oksfordzkim, wykłada też na Uniwersytecie Stanforda. Europejczyk. Świadek i uczestnik przemian demokratycznych w Europie Środkowej i Wschodniej. Ostatnio po polsku ukazało się wznowione wydanie jego "Wiosny obywateli".

Komentarze