Partia rządząca ma nad opozycją przewagę – gra na własnoręcznie wytyczonym, skrajnie jej sprzyjającym terenie, zaprzęgając do tego całą państwową machinę, w tym podporządkowane publiczne i prywatne media. Odrzuca monitoring wyborów OBWE i zaprasza do obserwowania wyborów Ordo Iuris. Rosną obawy o fałszerstwa wyborcze
W niedzielę 3 kwietnia Węgrzy i Węgierki będą głosować w wyborach parlamentarnych i w referendum o sprawach objętych tak zwaną ustawą "o ochronie dzieci" z 2021 roku, którą Komisja Europejska uważa za haniebną, homofobiczną i dyskryminującą gejów, lesbijki i osoby transpłciowe.
W wyborach parlamentarnych sondaże dają znaczącą przewagę rządzącej od 12 lat prawicowo-nacjonalistycznej partii Fidesz Viktora Orbána - chce na nią głosować połowa wyborców, na Zjednoczoną Opozycję - 44 procent.
Węgrzy wybiorą 199 deputowanych do parlamentu w mieszanym systemie wyborczym: 106 w okręgach jednomandatowych i 93 z list ogólnokrajowych w systemie proporcjonalnym.
Przy tak skonstruowanej ordynacji w 2018 roku koalicja Fidesz-KDNP uzyska 49 procent głosów i 67 procent miejsc w parlamencie. W tym systemie stosunkowo łatwo jest osiągnąć większość konstytucyjną, do czego potrzeba 133 mandatów. W 2018 roku Fideszowi się to udało. Do tego w głosowaniach popierała go skrajna prawica i deputowany mniejszości niemieckiej, który zgodnie z obyczajem głosuje tak jak większość rządząca.
Teraz jest bardziej prawdopodobne, że Fidesz będzie rządził przy zwykłej większości. Dziennikarz śledczy Szabolcs Panyi wyjaśnia, że już na starcie Orbán ma zagwarantowane trzy głosy - przedstawiciela mniejszości niemieckiej i dwa głosy węgierskiej diaspory, której Orbán przyznał prawo głosu i hojne dotacje. Do tego wytyczenie jednomandatowych okręgów wyborczych działa na korzyść Fideszu - do okręgów w miastach, w których przewagę ma opozycja, dołączono tereny wiejskie, zazwyczaj wspierające partię Orbána. Według sondażu z 31 marca, w Budapeszcie na Zjednoczoną Opozycję chce głosować 53 procent wyborców, na Fidesz - 36 procent.
Partia rządząca ma nad opozycją strukturalną przewagę - gra na własnoręcznie wytyczonym, skrajnie jej sprzyjającym terenie, zaprzęgając do tego całą państwową machinę, w tym podporządkowane państwowe i prywatne media.
Zjednoczona Opozycja składa się z 9 partii, od skrajnej prawicy z Jobbiku do postkomunistów. W wyniku zorganizowanych po raz pierwszy w historii prawyborów jako kandydata na premiera opozycja wystawiła konserwatystę Pétera Márki-Zay, znanego pod akronimem MZP.
Miał pomóc opozycji przyciągnąć niezdecydowanych wyborców programem przywracania standardów demokracji, walki z korupcją, rzeczywistym rozwojem Węgier na tle innych krajów regionu oraz symbolicznym i faktycznym "powrotem do Europy", do standardów Unii Europejskiej i Rady Europy, przy zachowaniu konserwatywnego kursu społeczno-kulturowego. W lutym Márki-Zay obiecywał: "będziemy mądrzejsi i nie będziemy kraść, w ten sposób Węgry będą się rozwijać bez konieczności wprowadzenia polityki oszczędności".
Do rosyjskiej agresji na Ukrainę opozycja chciała ogniskować kampanię wokół problemów dnia codziennego: galopującej inflacji i pozycji Węgier w UE. Od końca lutego kampania skupia się na wojnie. Fidesz przedstawia się jako partia pokoju, którego gwarantem ma być dystansowanie się od wojny w Ukrainie, żeby nie drażnić Rosji.
15 marca Orbán przewodniczył wielkiemu Marszowi dla Pokoju z okazji rocznicy niepodległościowej rewolucji 1848 roku. Premier Węgier powiedział wówczas: "słaby naród nie otrzyma pokoju, tylko miłosierdzie. Słaby naród nie będzie miał jedności, ale będzie musiał zaakceptować swój los. Tylko silne narody zostaną nagrodzone pokojem, wolnością i jednością. Chcemy silnego kraju, który zawsze obraca się wokół własnej osi (...) i nie pozwoli, aby interesy innych narodów wyznaczały jego orbitę".
Fidesz twierdzi, że gdyby opozycja była u władzy, Węgry byłyby bezpośrednio zaangażowane w konflikt i dostarczałyby broń Ukrainie, co zagrażałoby interesom i bezpieczeństwu kraju. Premier straszył wyborców, że "lewica dogadała się z Ukraińcami. Jeśli wygrają, zaczną wysyłkę broni, zakręcą dostawy gazu i zniszczą gospodarkę".
"Atak Rosji na Ukrainę uchronił Orbána i najważniejsze osoby z jego kręgu przed personalnymi sankcjami ze strony Stanów Zjednoczonych. Ogłoszono je w 2021 roku przed wyborami parlamentarnymi w Bułgarii, gdzie objęły oskarżonych o korupcję polityków i oligarchów. Teraz priorytetem jest jedność NATO i Unii Europejskiej. Orbán głośno nie popiera nakładanych na Rosję sankcji, ale też ich nie powstrzymuje. To pozwala mu na dalsze antagonizowanie i dystansowanie się od Brukseli. Na pokaz zbliża się do Rosji i Chin, żeby pokazać, że Węgry mają się gdzie zwrócić nawet, jeśli Unia Europejska w końcu za naruszenia demokracji zawiesi prawo głosu Węgier w UE w ramach procedury Artykułu 7 lub nałoży sankcje, na przykład uruchamiając tak zwany mechanizm pieniądze za praworządność" - mówi OKO.press Daniel Hegedus z amerykańskiego think tanku the German Marshall Fund.
Prorosyjska polityka Fideszu nie jest niczym nowym. Politolożka Zsuzsanna Végh wyjaśnia, że w 2014 roku rząd Orbána przyznał rosyjskiemu państwowemu koncernowi energii atomowej Rosatom zamówienie bez przetargu na rozbudowę elektrowni jądrowej w Paks. Niedawno rząd zaprosił kierowany przez Rosję Międzynarodowy Bank Inwestycyjny (IIB) do założenia swojej siedziby w Budapeszcie, zapewniając jego pracownikom immunitet dyplomatyczny. Orbán doprowadził do przeniesienia prywatnego Uniwersyteu Środkowoeuropejskiego z Budapesztu do Wiednia - w stolicy Węgier zostały jedynie instytuty zatrudniające samodzielnych pracowników naukowych i prowadzone są niektóre zajęcia dla doktorantów. W Budapeszcie zaplanowano za to powstanie kampusu chińskiego Uniwersytetu Fudan. Chińskie spółki podpisały kontrakty na budowę kolei na trasie Budapeszt-Belgrad.
Postawa premiera Węgier wobec agresji Rosji na Ukrainę alienuje europejskich partnerów, w tym z Grupy Wyszehradzkiej, forum współpracy Polski, Węgier, Czech i Słowacji. "Premier Węgier Viktor Orbán popełnia błąd realizując taką politykę wobec Ukrainy, wobec Rosji; jest ona krótkowzroczna" - ocenił wiceszef polskiego MSZ Marcin Przydacz. Z powodu sprzeciwu ministrów obrony Czech i Węgier odwołano planowane spotkanie ministrów obrony państw Wyszehradu.
Nie ma to jednak większego wpływu na opinię publiczną na Węgrzech. Lata prorosyjskiej propagandy w kontrolowanych przez Fidesz mediach publicznych i prywatnych sprawiły, że pro-rosyjską narrację akceptuje znaczna część społeczeństwa. Według sondażu z 22 marca, znacząca większość uważa, że Rosja miała prawo do najazdu na Ukrainę w celu obrony swoich interesów i bezpieczeństwa.
Opozycja krytykuje i odżegnuje się od proputinowskiej polityki Orbána, który żeby zabezpieczyć się przed ewentualną izolacją i sankcjami UE z powodu niweczenia demokracji na Węgrzech, ostentacyjnie zbliżał się do Rosji i Chin.
Sojusznikiem opozycji w tej kampanii okazał się popularny prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński. W wideo skierowanym do przywódców krajów Unii próbował zawstydzić Orbána, wypominając mu brak solidarności z Ukraińcami, wobec których popełniane są zbrodnie wojenne i przeciwko ludzkości. Zełeński przywołał poruszający pomnik upamiętniający węgierskich Żydów zgładzonych w drugiej wojnie światowej. Na budapesztańskim nadbrzeżu Dunaju, pod węgierskim parlamentem, stoją dziesiątki butów symbolizujących zabitych cywilów. Po głośnym przemówieniu Zełeńskiego zareagowali mieszkańcy Budapesztu, dokładając do pomnika pary butów. Opozycja liczy, że odbije w sondażach dzięki emocjom wyborców, którzy przestaną rozpatrywać te wybory w kategorii własnych, w dużej mierze ekonomicznych interesów, a zaczną na nie patrzeć jako na wybór moralny: za lub przeciwko zbrodniom Rosji Putina.
Nawet największe moralne wzmożenie wyborców opozycji i niezdecydowanych może jednak nie wystarczyć, żeby opozycja wygrała w pieczołowicie zaprojektowanym przez Orbána systemie, w którym pole gry jest ustawione pod zwycięstwo Fideszu.
Węgierska konstytucja zakłada, że deputowani do Zgromadzenia Narodowego są wybierani w wyborach powszechnych i równych, w bezpośrednim i tajnym głosowaniu, w wyborach gwarantujących swobodne wyrażenie woli wyborców, w sposób określony w ustawie zasadniczej.
Od 2021 roku amerykańska organizacja Freedom House monitorująca stan demokracji na świecie nie uznaje już Węgier za demokrację, ale kraj o ustroju hybrydowym, w którym daleko zaszły procesy autokratyzacji.
W przeciwieństwie do Polski PiS, gdzie notorycznie łamana lub obchodzona jest konstytucja z 1997 toku, na Węgrzech Orbán wielka autokratyczna transformacja odbywa się w zgodzie z konstytucją. W wyborach w 2010 roku Fidesz uzyskał większość konstytucyjną i uchwalił nowe Prawo Podstawowe, które pozwoliło na przebudowę systemu pod pozorem legalizmu.
Dlatego do zrozumienia orbanizacji kluczowe jest pojęcie nieformalnej władzy. Politolożka Edit Zgut z Polskiej Akademii Nauk i think tanku Visegrad Insight wyjaśnia OKO.press, że kluczowe są "skorumpowany klientelizm organizacyjny i wyborczy. Reżim Orbána jest trwały, ponieważ monopolizuje państwo i gospodarkę. Opozycję spycha na margines systemu politycznego, wykorzystując przeciwko nim zasoby państwa. Zjednoczona Opozycja jest praktycznie wykluczona z mediów publicznych. W debacie publicznej Fidesz prowadzi z opozycją nieustającą wojnę domową, przedstawiając ją jako egzystencjalne wręcz zagrożenie dla państwa i społeczeństwa. To klasyczny autorytarny mechanizm na zwiększanie toksycznej polaryzacji, która zagraża uczciwości wyborów."
"Skala nakładania się na siebie partii rządzącej i państwa jest oburzająca", ocenia Márta Pardavi*, współprzewodnicząca węgierskiego Komitetu Helsińskiego, organizacji pozarządowej monitorującego demokrację, praworządność i prawa człowieka. "Poza zniekształconą przestrzenią medialną, istnieją poważne problemy z zasadami finansowania kampanii wyborczych; nie ma ograniczeń finansowania reklam politycznych przez osoby trzecie, nie ma limitu wydatków rządowych na promowanie swojego stanowiska w sprawie referendum przeciwko LGBT, brak przejrzystości."
"Na Węgrzech wróciliśmy do sytuacji, w której państwo to partia, a partia to państwo. Państwo działa w interesie partii rządzącej, a partia wykorzystuje środki państwa" - dodaje Hegedus.
Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie wysłało pełną misję obserwacyjną wyborów i referendum. Misja składa się z 14 ekspertów międzynarodowych z siedzibą w Budapeszcie oraz 18 obserwatorów, którzy od 5 marca są na terenie całych Węgier. Ocenia przebieg wyborów pod kątem ich zgodności ze zobowiązaniami OBWE oraz innymi międzynarodowymi zobowiązaniami i standardami demokratycznych wyborów, a także z ustawodawstwem krajowym.
21 marca OBWE opublikowało częściowy raport z obserwacji wyborów. W raporcie wskazano, że władze węgierskie nie zastosowały wcześniejszych rekomendacji OBWE dotyczących przejrzystości rejestracji głosujących za granicą. To rodzi obawy, bo będą oni rejestrowani w mogących przechylić szalę wyborów na korzyść Fideszu okręgach wyborczych.
OBWE wskazuje też na nierówny dostęp zwolenników rządu i opozycji do powierzchni reklamowych, a także braku przejrzystości finansowania kampanii przez podmioty trzecie. OBWE wskazuje, że większość billboardów z treściami kampanijnymi promuje Fidesz. Pojawiło się też wiele billboardów, o niewiadomym źródle finansowania, które wymierzone są w kandydata Zjednoczonej Opozycji. Sugerują, że Márki-Zay jest kontrolowany przez lidera socjalistów i byłego premiera Ferenca Gyurcsány'ego.
[caption id="" align="alignnone" width="1200"] Plakat przedstawiający Doktora Zło i jego "mini-me", czyli byłego premiera Węgier Ferenca Gyurcsány'ego z Partii Socjalistycznej i jego marionetkę, "Mini Feri", Pétera Márki-Zaya.[/caption]
Raport OBWE wskazuje, że mimo wcześniejszych rekomendacji, na Węgrzech nadal nie uregulowano wydatków na kampanię wyborczą, nie wprowadzono zasad przejrzystości i limitów finansowania. Komitety wyborcze nie mają obowiązku ujawniania źródeł finansowania kampanii. Do tego w 2020 roku, po ogłoszeniu stanu wyjątkowego w związku z epidemią Covid-19 i bez konsultacji z opozycją, znacząco zmieniono prawo wyborcze.
OBWE alarmuje, że media prywatne na Węgrzech są podzielone wzdłuż linii politycznych i działają na coraz bardziej skoncentrowanym rynku. Media publiczne są stronnicze i popierają partię rządzącą, niemal nie dając politykom opozycji czasu antenowego. Wspólny kandydat opozycji na premiera Márki-Zay dopiero 16 marca po raz pierwszy wystąpił w publicznym kanale M1, żeby przedstawić program opozycji. Dano mu na to pięć minut.
Komisarz Praw Człowieka Rady Europy i Specjalny Sprawozdawca ONZ ds. wolności słowa wielokrotnie wskazywali na poważne obawy co do ograniczania wolności mediów, w tym w czasie epidemii Covid-19, rosnącej koncentracji własności mediów prywatnych i zniekształcenia rynku reklamy, który jest zdominowany przez reklamy rządowe.
[caption id="" align="alignnone" width="1920"] Ocieplanie wizerunki. Oficjalne zdjęcie premiera Orbána z żoną i wnukami. Źródło: Facebook[/caption]
Międzynarodowy Instytut Prasy w przedwyborczym raporcie alarmuje, że rząd Orbana przed wyborami kontynuował systematyczne demontowanie resztek wolności i pluralizmu mediów. MIP wyjaśnia, że "aby osiągnąć ten bezprecedensowy poziom kontroli politycznej nad ekosystemem medialnym kraju, Fidesz zastosował najbardziej zaawansowany model zawłaszczania mediów, jaki kiedykolwiek powstał w Unii Europejskiej. Proces ten polegał na skoordynowanym wykorzystaniu siły prawnej, regulacyjnej i ekonomicznej w celu przejęcia kontroli nad mediami publicznymi, skoncentrowania mediów prywatnych w rękach sojuszników oraz zniekształcenia rynku ze szkodą dla niezależnego dziennikarstwa.
Motorem tego przejęcia mediów była sieć pełnomocników: zależne od państwa przedsiębiorstwa i oligarchowie bliscy premierowi, którzy przejęli wiele głównych mediów telewizyjnych, radiowych i drukowanych, w wielu przypadkach od zagranicznych właścicieli i międzynarodowych koncernów, które opuściły kraj. Przejęcia te były często ułatwiane przez politycznie uwarunkowane decyzje regulacyjne i pożyczki z banków kontrolowanych przez państwo. Wiele mediów, które stały się własnością węgierską, zostało przekształconych w pro-orbánowskie lub zamkniętych".
Międzynarodowy Instytut prasy wskazuje też na
"niebotycznie wysokie państwowe budżety reklamowe, które przez lata były instrumentalnie wykorzystywane do wypaczania rynku medialnego na rzecz dominującej narracji prorządowej. Ponieważ nie istnieją żadne przepisy, które zapobiegałyby takim nadużyciom, środki te są nadal pompowane w media, które odzwierciedlają linię partii, a jednocześnie finansowo głodzą krytyczne dziennikarstwo".
Zaplanowane na 3 kwietnia referendum nadaje istotny kontekst kampanii. W 2021 roku zniesiono zakaz przeprowadzania wyborów i referendum tego samego dnia. Referendum będzie dotyczyć kwestii objętych tak zwaną ustawą "o ochronie dzieci" z 2021 roku, którą Komisja Europejska uważa za homofobiczną i dyskryminującą gejów, lesbijki i osoby transpłciowe. Oprócz głosowania w wyborach parlamentarnych, wyborcy odpowiedzą na pytania:
OBWE zwracało uwagę na rażące nieprawidłowości i nierówność poprzednich wyborów i dlatego znalazło się pod ostrzałem propagandy Fideszu. Rząd Orbána zaprosił na Węgry obserwatorów z polskiego ultrakonserwatywnego think tanku Ordo Iuris oraz prywatnej uczelni Collegium Intermarium. Międzynarodowa Misja Obserwacyjna ma się opierać na "bezstronności i braku ingerencji, trafności i weryfikowalności wniosków, zgodności z prawem krajowym i kulturą, neutralnością i profesjonalizmem w wystąpieniach medialnych", a do tego ma "formułować rekomendacje, nie oskarżenia".
Ordo Iuris wyjaśnia, że ich misja obserwacyjna jest bezpośrednią odpowiedzią na okresowy raport zaprezentowany przez OBWE. "Deklaracja Zasad stała się konieczna w związku z publikacją Raportu Okresowego (24 lutego – 15 marca 2022) Biura Instytucji Demokratycznych OBWE i Misji Obserwacji Wyborów Praw Człowieka. Publikacja została natychmiast uznana przez jedną ze stron jako dowód międzynarodowej krytyki ich politycznych konkurentów. Jednocześnie postawiono poważne zarzuty nieścisłości, błędów merytorycznych i stronniczości Raportu Okresowego, który – zdaniem krytyków – nie przedstawiał wyważonych i konstruktywnych opinii, prezentując stanowisko i argumenty tylko jednej strony spolaryzowanej debaty politycznej na Węgrzech, bez odwoływania się do wiarygodnych i weryfikowalnych źródeł. Po dokładnym zbadaniu, Raport Okresowy OBWE wskazuje na wiele oznak naruszenia zasad międzynarodowych misji obserwacyjnych" - zarzuca Ordo Iuris.
Zjednoczona opozycja wzywa do zgłaszania fałszerstw wyborczych. Jeśli zostaną potwierdzone w sądzie, opozycja wypłaci zgłaszającemu 3000 euro. Węgierski Komitet Helsiński informuje wyborców jak nie dać się oszukać przy urnie. Prosi o zwracanie uwagi, czy w komisji wyborczej nie ma plakatów i ulotek promujących partie, czy komisja wyborcza nie robi zdjęć kart do głosowania, czy nikt nie mówi, na kogo głosować, nie oferuje prezentów, pieniędzy za oddanie głosu, ani nie grozi wyborcom, ani nie zmusza do odpowiedzi, na kogo oddało się głos. Informuje także, że udział w referendum nie jest obowiązkowy.
Analitycy węgierskiej demokracji zwracają też uwagę na utrwalone metody kupowania głosów w wyborach. Edit Zgut wyjaśnia, że "Fidesz kupuje głosy biedniejszej części wyborców, w tym szczególnie narażonej na wykluczenie społeczności węgierskich Romów. Zastrasza ich i grozi odebraniem świadczeń socjalnych. Policja obywatelska Fideszu grozi im, że jeśli nie zagłosują właściwie, koniec z finansowym wsparciem. Dlatego, choć rząd Orbána hojniej dotował zamożniejsze grupy społeczne, zwiększając społeczno-ekonomiczne nierówności, ze względu na istniejące struktury zależności, to osoby najbardziej zmarginalizowane najbardziej popierały Fidesz".
W styczniu premier Węgier podjął kolejne decyzje mające wpływ na portfele obywateli: zarządził zamrożenie cen na cukier, mąkę, olej, mięso wieprzowe i drobiowe oraz mleko. Jak w OKO.press pisał Michał Zabłocki, rząd poinformował, że począwszy od 1 stycznia podstawowa płaca minimalna wzrośnie do 200 tys. forintów (2500 zł), a do 260 tys. forintów (3320 zł) w przypadku pracowników wykwalifikowanych. To o 20 proc. więcej w stosunku do poprzedniego minimum. Rząd zapowiedział też podwyżki płac pracowników oświaty, kultury, służby zdrowia oraz mundurowych. Dodatkową pomoc otrzymają rodziny.
Zgut wskazuje, że do klasycznego sfałszowania wyborów mogło dojść jeszcze przed 3 kwietnia: "W rumuńskim Târgu Mureș, miejscowości znanej po węgiersku jako Marosvásárhely, gdzie mieszka mniejszość węgierska, znaleziono wyjęte z urn i spalone głosy korespondencyjne oddane na Zjednoczoną Opozycję i partię skrajnej prawicy". Poinformował o tym rumuński portal Punctul.ro.
Niemiecka telewizja ZDF opublikowała dokument, w którym pokazuje jak burmistrz małej miejscowości dopisał do swojego okręgu wyborczego 130 głosujących z zagranicy.
Jakie będą konsekwencje sfałszowania wyborów na Węgrzech? Mało prawdopodobne, że wywołałoby to rewolucję. Jeśli zostaną zaakceptowane przez większość społeczeństwa, można się spodziewać zwiększenia polaryzacji. Unia Europejska nie ma jednak za wiele narzędzi nacisku na Węgry.
Daniel Hegedus wyjaśnia w OKO.press: "Unia Europejska może zawiesić Węgry w głosowaniach. Pozostaną w Unii, o ile same nie będą chciały z niej wyjść. Jeśli wybory nie zostaną spektakularnie sfałszowane, Bruksela zapewne przymknie oczy na dalszą autokratyzację Węgier, żeby nie niszczyć jedności UE i NATO w obliczu wojny w Ukrainie. To poważnie nadwyręży wizerunek Unii jako obrończyni standardów demokracji.
Jeśli wybory zostaną sfałszowane tak, że światu trudno będzie przymknąć na to oko, dojdzie do sytuacji bez precedensu w historii Unii Europejskiej. Jeśli instytucje UE i państwa członkowskie uznają te wybory, przyniesie to koniec projektu integracji europejskiej jaki znamy, czyli projektu nawet nominalnie opartego na wartościach. Stany Zjednoczone będą chciały bronić jedności NATO, ale niewykluczone, że nałożyłyby na Węgry sankcje. Możliwe jest osłabienie forinta, zdolności kredytowej i atrakcyjności inwestycyjnej Węgier".
*Tekst częściowo oparto na rozmowie z Mártą Pardavi z cyklu "Demokracja: diagnozy i sposoby na naprawę", zorganizowanym przez Staromiejski Dom Kultury w Warszawie.
Sprostowanie Fundacji Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris do artykułu na oko.press autorstwa Anny Wójcik pt. Państwo to partia. Jak Orbán zapewnia sobie zwycięstwo [WYBORY NA WĘGRZECH] z dnia 2 kwietnia 2022 r.
Ordo Iuris nie zostało zaproszone do obserwacji wyborów na Węgrzech przez rząd Orbána, lecz prowadziło ją z własnej inicjatywy
Jerzy Kwaśniewski - Prezes Zarządu Fundacji na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris
Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.
Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych.
Komentarze