0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Orzechows...

15 listopada 2024 Sąd Okręgowy w Łodzi oddalił pozew powiatu łowickiego skierowany przeciwko twórcom Atlasu Nienawiści. Wyrok jest nieprawomocny.

“Czekamy, czy powiat łowicki zdecyduje się apelować. Ale to już prawie koniec. To był ostatni z siedmiu pozwów, które czekały na rozpatrzenie przez sąd okręgowy” – mówi OKO.press Jakub Gawron, jeden z twórców Atlasu.

Gawron, razem z Pauliną Pająk, Pawłem Prenetą i Kamilem Maczugą od prawie pięciu lat jest ciągany po sądach przez Ordo Iuris.

Czerwone „strefy wolne od LGBT”

Atlas Nienawiści powstał w 2019 roku. Na interaktywnej mapie aktywiści zaznaczali czerwonym kolorem gminy i powiaty, które przyjęły Samorządową Kartę Praw Rodzin.

Dokument, który stworzyło Ordo Iuris, miał promować katolickie wzorce rodziny i edukacji. Podpisujące się pod nim samorządy, zobowiązały się m.in. do tego, że nie będą „przeznaczać środków publicznych i mienia publicznego na projekty podważające konstytucyjną tożsamość małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny lub autonomię rodziny”.

O „strefach wolnych od LGBT” usłyszała wkrótce cała Polska. Za namową prawników z Ordo Iuris, gminy i powiaty świecące się na czerwono w Atlasie Nienawiści zaczęły pozywać aktywistów, którzy go stworzyli.

Do sądów, głównie we wschodniej i południowej Polsce, wpłynęło w sumie siedem takich pozwów.

Samorządy domagały się od twórców Atlasu zaprzestania naruszania ich dóbr osobistych (art. 23-24 kodeksu cywilnego), czyli reputacji i dobrego imienia. W sądzie reprezentowało je Ordo Iuris.

Przeczytaj także:

Walka na deklaracje

W trakcie procesów prawnicy z Ordo Iuris wielokrotnie przyznawali, że Samorządowa Karta Praw Rodziny powstała w odpowiedzi na deklarację LGBT+ stworzoną przez organizację Miłość Nie Wyklucza i podpisaną przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego.

W swoim newsletterze z 2019 Ordo Iuris reklamowało Kartę jako akt, który zakaże „finansowania programu LGBT” oraz pomoże „zatrzymać coraz śmielszy pochód homodyktatury”.

“Naczytałam się więc w pismach procesowych o tym, jakim zagrożeniem jest »skrajnie permisywny model edukacji seksualnej« oparty o standardy WHO. W ostatnim postępowaniu przywoływano jako argument wypowiedzi Łukasza Sakowskiego czy Tomasza Witkowskiego.

Pozwanym zadawano na sali sądowej absurdalne pytania, np. o to, czy zgodziliby się, żeby drag queen czytała dzieciom bajkę w przedszkolu.

W tych pozwach nie chodziło więc o obronę dobrego imienia tego czy innego powiatu, ale o pokazanie, że działania samorządów, mające bronić rodzinę, były racjonalne” – tłumaczy adw. Karolina Gierdal, pełnomocniczka pozwanych aktywistów.

Nie chodziło o dobre imię

Według prawniczki nieporozumieniem jest to, że sądy w ogóle musiały zająć się takimi pozwami.

“Absurdem jest twierdzenie, że władza publiczna może pozywać obywateli za to, że ci krytykują jej działania. A z taką sytuacją mieliśmy tutaj do czynienia. Obywatele skrytykowali radę gminy czy powiatu, za to, że przyjęła uchwałę określonej treści. Nie użyto do tego słów obelżywych czy napastliwych. Po prostu zamieszczono o tym informację na mapie, którą nazwano »Atlasem Nienawiści«” – tłumaczy Gierdal.

Samorządy mogły być oczywiście niezadowolone, że zostały umieszczone w takim zestawieniu, ale to za mało, aby mogły żądać satysfakcji w sądzie.

“W Polsce zbyt często uważa się, że aby bronić swojej reputacji, trzeba kogoś »podać do sądu«”

– komentuje Konrad Siemaszko z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

"Władza ma inne sposoby reakcji na wypowiedzi, które jej się nie podobają. Można opublikować oświadczenie, zorganizować konferencję prasową. Ale pozywanie krytyków przez władzę to pomysł najgorszy z możliwych, niemający wiele wspólnego z bronieniem »dobrego imienia«. Chodzi w istocie nękanie tych, którzy ośmielą się władzy przeciwstawić” – dodaje Siemaszko.

Procesy za kartografię i dane z BIP-ów

Z siedmiu założonych im spraw, aktywiści prawomocnie wygrali już pięć:

  • z powiatem tatrzańskim w I instancji (powiat nie apelował)
  • z powiatem opoczyńskim w I instancji (powiat nie apelował)
  • z powiatem przasnyskim w II instancji (po apelacji powiatu)
  • z powiatem przysuskim (powiat wycofał pozew)
  • z gminą Gromadką (wycofała pozew)

Zdaniem wszystkich sądów, zaznaczenie gminy czy powiatu na mapie nazwanej Atlasem Nienawiści, nie narusza jej/jego dobrego imienia.

Aktywiści czekają, czy powiat łowicki, z którymi wygrali 15 listopada w I instancji, zdecyduje się złożyć apelację. Jeśli nie, do ogłoszenia pełnego zwycięstwa nad Ordo Iuris będzie brakowało im już tylko jednego ostatecznego rozstrzygnięcia.

Na rozpatrzenie przez Sąd Okręgowy w Krakowie czeka bowiem jeszcze apelacja wniesiona przez powiat tarnowski.

„Po pięciu latach inspirowane przez Ordo Iuris procesy »za kartografię« i dane z BIP-ów nareszcie dobiegają końca.

Dziękuję z całego serca mojej żonie, rodzicom i siostrze – dzięki Wam te niekończące się rozprawy, wezwania, przesłuchania i zeznania były do zniesienia”

– mówiła po wyroku w ostatniej sprawie, jedna z pozwanych aktywistek, Paulina Pająk.

Przepisy antySLAPPowe potrzebne od zaraz

Procesy wytoczone twórcom Atlasu Nienawiści to typowe przykłady spraw SLAPP-owych, których celem jest zniechęcanie aktywistów do angażowania się.

„Niestety, częściowo się to udało – niektórzy z nas nie powrócili już do aktywizmu. Te kilka lat przeciągających się rozpraw było dla nas trudne na wielu płaszczyznach. Musieliśmy tłumaczyć bliskim i pracodawcom, dlaczego otrzymujemy tyle pism sądowych. Ciężko było sobie cokolwiek zaplanować w życiu” – komentował po ostatnim wyroku Kamil Maczuga, jeden z twórców Atlasu Nienawiści.

Aktywiści apelują do Ministerstwa Sprawiedliwości o jak najszybsze wdrożenie unijnej dyrektywy antySLAPPowej, która pozwoliłaby zapobiec takim procesom w przyszłości.

Sądy już mogą jednak orzekać w podobnych sprawach, opierając się na standardzie wypracowanym przez Europejski Trybunał Praw Człowieka. Pełnomocniczka pozwanych liczy, że sprawy Atlasu Nienawiści pomogą go rozpowszechnić w polskich sądach.

“Wciąż czekamy na wszystkie uzasadnienia, ale mamy nadzieję, że utrwalą one kierunek, który pojawił się już w sprawie, w której miasto Kalisz pozwało Obywatelkę RP. Sąd oddalając powództwo, wdrożył standard wypracowany przez Europejski Trybunał Praw Człowieka na kanwie sprawy OOO Memo” przeciwko Rosji, który odmawia samorządom możliwości składania powództw o naruszenie dóbr osobistych” – wyjaśnia Karolina Gierdal.

Władza musi godzić się z krytyką

Zdaniem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka sprawy Atlasu Nienawiści bardzo dobrze pokazują, dlaczego gminy czy jakiekolwiek podmioty państwowe wykonujące władzę, nie powinny mieć możliwości bronienia swojej reputacji w sądzie.

„Za publiczne pieniądze ciągano po sądach aktywistów za to, że skrytykowali działalność uchwałodawczą gminy. Wyobraźmy sobie, że skarb państwa pozywa za naruszenie dobrego imienia Polski, bo ktoś skrytykował uchwałę, którą przyjął Sejm. Przecież to absurdalne” – mówi Konrad Siemaszko z HFPCz.

22 listopada 2024 roku, a więc już po wygranym procesie przeciwko powiatowi łowickiemu, z mapy Atlasu Nienawiści zniknęła kolejna gmina – Odrzywół uchylił Samorządową Kartę Praw Rodziny.

W Atlasie Nienawiści na czerwono świecą się już tylko trzy miejsca – miasto Dębica, powiat dębicki i łańcucki. Wszystkie leżą w województwie podkarpackim.

;
Na zdjęciu Leonard Osiadło
Leonard Osiadło

Dziennikarz OKO.press. Absolwent politologii na UAM oraz prawa i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Studiował także na National Taipei University na Tajwanie. Publikował m.in. w “Gazecie Wyborczej”.

Komentarze