0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Marcin Stepien / Agencja Wyborcza.plMarcin Stepien / Age...

Popatrzcie państwo na ten wykres, bo nigdy jeszcze w sondażach OKO.press nie widzieliście takiej jednomyślności. O ocenę naszej reakcji na pojawianie się w Polsce już blisko 1,6 miliona uchodźców z Ukrainy zapytaliśmy, odnosząc się do oczekiwań. Okazuje się, że praktycznie wszyscy są zdania, że reagujemy lepiej, niż się spodziewali, w tym 51 proc. uznało, że "zdecydowanie lepiej", a 40 proc. że "raczej". Rozczarowanych jest... 3 proc., statystycznie: tyle, co nic.

Aż trudno to dalej analizować, bo prawie we wszystkich grupach socjoekonomicznych, elektoratach odsetek "rozczarowanych" nie przekracza 5 proc. Wyjątki są dwa - 12 proc. osób z wykształceniem podstawowym wybrało "gorzej", kolejne 12 proc. - "trudno powiedzieć". Wśród bezrobotnych - odpowiednio 8 i 6 proc.

Obie te grupy mogą mieć mniejszy dostęp do informacji i mniej okazji do obserwowania, a także - co szczególnie ważne - własnego uczestnictwa w akcji pomocy. Stąd ich mniejszy - choć i tak duży - entuzjazm.

Można skomentować, że tak skrajnie pozytywna ocena jest po prostu... trafna. Wyrażają ją media polskie i na świecie, a także osoby publiczne, co wzmacnia własne obserwacje/doświadczenia i utwierdza zbiorową narodową definicję typu "wspaniale pomagamy".

Przeczytaj także:

Narodowa próba, jakiej jeszcze nie było

Powodem zaskoczenia może być banalny fakt, że podobnego wyzwania nie było w Polsce od czasów II wojny światowej i naprawdę trudno było wyrobić sobie jakieś oczekiwania. Nasze społeczeństwo zdobywało się w przeszłości na akty solidarności, ale dotyczyły one mniejszych grup, np. osób represjonowanych przez komunistyczne władze; cały ruch "Solidarności" był budowany na takich odruchach, aczkolwiek ich zasięg nigdy nie był aż tak powszechny.

Tu jednak w grę wchodzi solidarność z innym narodem, bliskim nam językowo i kulturowo, z którym mieliśmy okazję oswoić się dzięki ukraińskiej imigracji zarobkowej, który cierpi z rąk "wspólnego wroga" - jak postrzegana jest Rosja Putina - ale to jednak inny naród. Dlatego trudno było oczekiwać, że reakcja społeczeństwa polskiego będzie aż tak mocna i powszechna.

W porównaniu z tamtymi uchodźcami

Zwłaszcza że w świeżej pamięci mamy znaczną polaryzację postaw wobec tysięcy migrantów/uchodźców, którzy pojawili się na granicy z Białorusią. Toczył się wtedy - i trwa nadal - spór dwóch postaw: państwowej represji w imię "ochrony polskich granic" kontra obrony praw człowieka, zgodnie z którą migrantów należy traktować według reguł prawa humanitarnego.

We wrześniowym (2021) sondażu IPSOS dla OKO.press zapytaliśmy, jak należałoby postępować z migrantami, którzy próbują przekroczyć granicę Polski z Białorusią. Niewielka większość 52 proc. poparła oficjalną politykę push backów: "nie należy ich wpuszczać, a jeśli uda im się przekroczyć granicę, należy kazać im wracać na stronę białoruską". Mniej (41 proc.) wolałaby, by Polska przestrzegała humanitarnych zobowiązań i rozpatrywała wnioski uchodźców o ochronę międzynarodową (aby pytanie było zrozumiałe, użyliśmy popularnego terminu „azyl”).

Postawa wobec migrantów (w tym wielu uchodźców np. też uciekających przed wojną Syryjczyków) była uznawana - m.in. w OKO.press - za przejaw ksenofobicznego braku wrażliwości na "innych". Podkreślaliśmy, że polski honor ratują organizacje społeczne (m.in. grupa Granica), a także mieszkańcy i mieszkanki tych terenów, którzy próbowali ratować migrantów przed głodem, chłodem, chorobami czy śmiercią, jaką powodowało ich "wypychanie".

W grudniowym (2021) sondażu OKO.press zapytaliśmy o ocenę tych pomocowych działań: "Organizacje humanitarne, a także niektórzy mieszkańcy terenów przy granicy z Białorusią próbują ratować migrantów, którzy przedostali się na teren Polski przekraczając nielegalnie granicę. Czy Pana/i zdaniem to dobrze, czy źle, że to robią?".

Tym razem aż 72 proc. odpowiedziało twierdząco, a tylko 21 proc. uznało, że źle.

Może to oznaczać, że nawet wobec uchodźców z innej kultury, którzy przekraczali granicę nielegalnie, prześladowani przez służbę graniczną i przedstawiani przez propagandę władz jako zagrożenie, dominował odruch empatii.

To ułatwia zrozumienie skali pomocy wobec narodu ukraińskiego, który jest Polakom tak bliski. I vice versa, jak to ujął ostatnio w kolejnym świetnym bon mocie prezydent Zełeński "jest nas 90 milionów".

Wszyscy się angażują. Najbardziej kobiety i 30-latkowie

"Polki i Polacy zaangażowali się w pomoc uchodźcom z Ukrainy - zgłaszają się jako wolontariusze, organizują transport, oferują zakwaterowanie, uczestniczą w zbiórkach rzeczy czy pieniędzy" - zdefiniowaliśmy. Pytaliśmy, czy osoby badane same angażują się i jaki poziom zaangażowania w taką pomoc obserwują w swoim otoczeniu.

Aż 61 proc. badanych zadeklarowało, że wzięło udział w akcjach pomocy. To ogromny odsetek, nawet jeżeli przesadzony ze względu na zmienną aprobaty społecznej (wstyd się przyznać, że nie robiło się nic dla uchodźców), jest miarą wielkiej mobilizacji, dzięki której pierwsze dwa tygodnie napływu uchodźców do Polski przebiegło lepiej, niż można się było obawiać. Inna rzecz, że pomoc na dłuższą metę wymaga systematycznej polityki państwa umiejętnie kontaktującego się z innymi uczestnikami tego procesu - od władz unijnych, przez samorządy i organizacje społeczne aż po grupy ochotników i różne środowiska lokalne, zawodowe, kręgi znajomych etc. Można mieć pewność, że władza PiS - skrajnie centralistyczna, pełna hierarchicznych i aroganckich odruchów - nie zda tego egzaminu tak jak społeczeństwo.

Jak widać, tylko 18 proc. badanych deklaruje, że ani oni/one same, ani nikt im bliski nie pomaga Ukraińcom i Ukrainkom. Ale tym razem występują wyraźne różnice między grupami.

Nie pierwszy raz kobiety wykazują się większym niż mężczyźni zaangażowaniem w działania społeczne i troską o los innych. Wyraziste różnice genderowe wystąpiły szczególnie wśród ludzi młodszych - do 40 lat.

Aż trzy czwarte młodych kobiet pomaga uchodźcom, w porównaniu z niewiele więcej niż połową młodych mężczyzn. Jest to kolejny niepokojący sygnał dotyczący kondycji psychicznej mężczyzn. Warto przypomnieć, że w tej kategorii wiekowej wśród mężczyzn wybory wygrałaby Konfederacja (29 proc.), która wśród kobiet jest razem z Lewicą czwarta/piąta za KO, PiS i Polską 2050. Męska frustracja, gorsze wykształcenie, łatwość przyjmowania teorii spiskowych i nacjonalistycznych - w tym syndromie mieści się też mniejsze zaangażowanie w działania prospołeczne na rzecz innego narodu.

Zaangażowanie w pomoc zmienia się wraz z wiekiem. Największą aktywnością wykazują się trzydziestolatkowie, czyli ludzie urodzeni już w III RP lub tuż przed. Nie potwierdza to stereotypu młodych obojętnych na sprawy publiczne. Podobnie obraz pokolenia "Solidarności", które najchętniej angażuje się w działania obywatelskie, nie potwierdza się - osoby starsze pomagają mniej, podobnie jak najmłodsi przed 30-tką, wśród których wielkie wpływy ma nacjonalistyczna i antyuchodźcza Konfederacja.

Kto więcej rozumie i więcej ma, ten więcej pomaga

Jeśli ktoś miałby w głowie stereotyp egoistycznej klasy średniej, to wyniki go zaskoczą. Pomoc rośnie wraz z wykształceniem, co raczej kojarzy się z etosem polskiej inteligencji zatroskanej o ludzi cierpiących, który wydawało się odszedł w przeszłość. Dla większej wyrazistości utworzyliśmy tu dwie grupy: osoby bez matury i z co najmniej maturą (tych drugich jest już w Polsce półtora raza więcej). Różnica jest ogromna.

Na pozór jest zrozumiałe, że osoby zamożniejsze (co zresztą koreluje z wykształceniem) pomagają bardziej, bo mają więcej środków, by to robić. Zarazem jest to nieoczywisty i pozytywny wynik z punktu widzenia moralności publicznej, świadczący o tym, że klasa średnia, osiągnąwszy względny poziom dobrobytu, potrafi dzielić się z potrzebującymi tym, co ma: czasem, pieniędzmi, a nawet mieszkaniem.

Co ciekawe, wieś wypadła nawet nieco lepiej niż miasta: aż 65 proc. mieszkańców i mieszkanek deklaruje własny udział w pomocy uchodźcom. Dla mieszczan i centralnych mediów skupionych na życiu miast może to być zaskoczenie, jak bardzo w pomoc zaangażowały się nawet najmniejsze miejscowości.

Im bardziej w prawo, tym mniej

Wyraziste są też różnice elektoratów partyjnych, przy czym im bardziej w prawo, tym pomoc jest mniejsza. Ten rodzaj solidarności z Ukrainą jest wyrazem patriotyzmu lekko odchylonego w lewo.

Skrajnie prawicowa Konfederacja pomaga najmniej, Polska 2050 i Lewica najwięcej (ale uwaga - ta ostatnia grupa jest w naszym sondażu mała). Tym razem profil PiS i KO - dwóch największych dziś partii - jest dość podobny, tyle że zwolennicy opozycji mają więcej kontaktów i widzą więcej pomocy dookoła siebie. Może dlatego, że wyborcy PiS są najstarsi ze wszystkich grup. Przypomnijmy, że partię Kaczyńskiego w marcowym IPSOS dla OKO.press wybrało aż 56 proc. osób w wieku 60 plus.

Sondaż telefoniczny (CATI) Ipsos dla OKO.press 8-10 marca 2022 roku na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków N=1000

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze