Wynik naszego sondażu to triumf aktywistów/ek i mieszkańców/nek pogranicza, którzy nie zważając na niemoc i zaniechania rządu, od pół roku niosą pomoc migrantom i uchodźcom. Ich działania popiera nawet większość wyborców PiS. Ale do humanitarnego rozwiązania kryzysu wciąż daleko
W najnowszym sondażu Ipsos dla OKO.press sprawdziliśmy, czy obrońcy praw człowieka oraz mieszkańcy pasa przygranicznego, którzy od pół roku niosą pomoc osobom trafiającym do Polski przez zieloną granicę, cieszą się legitymacją społeczną. Wyniki są optymistyczne, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Aż 72 proc. Polek i Polaków uważa ratowanie migrantów w polskich lasach za coś dobrego.
Przeciwko oddolnej pomocy jest 21 proc. badanych, a 7 proc. — nie ma zdania.
Co pokazuje nam ten wynik? Dla władzy może być sygnałem, że piętnowanie partyzantki przygranicznej, czy szykanowanie aktywistów nie spotka się z entuzjazmem społeczeństwa. Dla tych, którzy niosą pomoc może być moralnym wsparciem — potwierdzeniem, że nie są sami.
Szerzej, można też wnioskować, że w opinii społecznej akt nielegalnego przekroczenia granicy (co specjalnie podkreśliliśmy w pytaniu) nie pozbawia ludzi, którzy go dokonali, podstawowych praw, takich jak prawo do ochrony zdrowia i życia. I że warto pomagać, nawet jeśli państwo polskie abdykowało ze stosowania międzynarodowego i krajowego prawa.
Z drugiej strony, trudno traktować ten wynik jako barometr nastrojów społecznych w sprawie samych migrantów i uchodźców. Nie wiemy, czy Polacy domagaliby się, by to państwo, a nie organizacje humanitarne niosły pomoc na granicy. W naszym badaniu z września 2021
aż 52 proc. badanych popierało stosowaną przez Polskę strategię wypychania uchodźców za granicę (tzw. push-back).
A odpowiedzi dotyczące traktowania ludzi, zupełnie rozjeżdżały się z emocjonalnymi reakcjami wobec sytuacji na granicy.
Większość Polek i Polaków deklarowała wówczas "współczucie" i "chęć pomocy", tylko nieliczni wybierali „obojętność". Czym innym są jednak deklaracje wobec ankietera, czym innym realna postawa.
Jak tłumaczył prof. Bilewicz w podcaście Agaty Kowalskiej, "samo pytanie, czy współczuje Pan komuś, jest silnie obciążone aprobatą społeczną. Trudno jest odpowiedzieć »nie współczuję«. Badany zawsze chce wywrzeć wrażenie na ankieterze. Szczególnie w kraju chrześcijańskim, w którym ludzie wiedzą, że współczucie jest wartością cenioną społecznie".
Podobnie może być z frazą "ratowanie migrantów". Nie tylko budzi ona skrajne odczucia, bo ratuje się przecież kogoś, kto znajduje się w sytuacji wyjątkowo trudnej lub beznadziejnej, ale też nasuwa skojarzenia związane z bolesną i nieprzepracowaną historią czasów II WŚ. Nie bez powodu w ostatnich miesiącach w przestrzeni publicznej tak dużo miejsca poświęcono porównaniom dzisiejszej sytuacji na Podlasiu, do tej sprzed 80 lat. Podobnie jest z pomocą humanitarną, która elektryzuje znacznie mniej niż pytanie: "Przyjmować czy odsyłać?".
Jak podkreślał prof. Bilewicz, w temacie uchodźców i migracji, Polacy dużo częściej są skłonni wyłączyć nie tylko emocje, ale też świadomość prawną. "To tąpnięcie nastąpiło w 2015 roku, wcześniej niemal 70 proc. Polaków popierało pomoc uchodźcom. Od tamtego czasu mniej więcej połowa Polaków jest temu przeciwna” - mówił.
Możemy zastanawiać się, czy miesiące nagłaśniania brutalnych historii z granicy odwróciły ten trend, czy wręcz przeciwnie, tylko odcięły emocjonalnie tych, którzy nie byli przekonani. Czy obrazki z Kuźnicy, niefrasobliwe nagłówki o "szturmie na granicę", a także narracja rządu o bezpieczeństwie ważą dziś więcej niż pojedyncze opowieści ludzi, którzy znaleźli się w potrzasku na polsko-białoruskim pograniczu? Tego nie wiemy.
Nasz sondaż pokazuje, póki co, że
pomoc humanitarna w społecznej percepcji nie uchodzi za nielegalną aktywność, która zagraża państwu polskiemu.
Nie miejsce zamieszkania, nie wykształcenie, ale płeć i wiek. To najważniejsze zmienne, które różnicują stosunek do pomocy humanitarnej. Z naszego badania wynika, że najbardziej skłonni do pozostawienia migrantów bez pomocy byliby mężczyźni, szczególnie najstarsi i najmłodsi. Za to najbardziej przekonane do pomocy są kobiety w wieku 40-59 lat.
W ogólnym podziale na płeć (bez uwzględnienia grupy wiekowej) więcej empatii wykazują kobiety. 88 proc z nich popiera aktywistów. Wśród mężczyzn ten odsetek spada do 65 proc.
Co ciekawe, traktowana zbiorczo najmłodsza grupa wiekowa, która w badaniach sondażowych zazwyczaj jest progresywna, w tym przypadku gubi perspektywę humanitarną.
Co trzecia osoba w wieku 18-29 jest przeciwna ratowaniu migrantów w polskich lasach. W tej grupie najsilniej wolnościowy przekaz ustępuje narracji o bezpieczeństwie.
To prawdopodobnie głównie wpływ młodych mężczyzn, którzy w grupie wiekowej 18-39 są częściej przeciwni pomocy niż kobiety.
Wciąż jednak zdecydowana większość, bo aż 65 proc. badanych, wspiera aktywistów i mieszkańców pogranicza. Dla porównania, wśród czterdziestolatków odsetek przeciwników pomocy humanitarnej spada do 12 proc. Popiera ją aż 82 proc. respondentów.
Największymi zwolennikami niesienia pomocy migrantom są mieszkańcy dużych miast (pow. 500 tys. mieszkańców). Tu odsetek rośnie aż do 81 proc. Ale na wsiach nurt pomocowy jest również bardzo silny - 69 proc. na "tak", do 24 proc. na "nie".
Stosunek do pomocy humanitarnej ma też barwy partyjne, ale co ciekawe, nie takie, jak moglibyśmy oczekiwać. Najmniej przychylni migrantom są wyborcy wolnościowej Konfederacji.
W tej grupie aż 45 proc. badanych źle ocenia ratowanie ludzi w polskich lasach.
I to do nich najwyraźniej najlepiej trafia przekaz o świętości polskich granic i obronie bezpieczeństwa. A nacjonalistyczna agenda miesza się ze skrajnym indywidualizmem i przeświadczeniem, że każdy musi radzić sobie sam. Jako redakcja w ostatnich miesiącach wielokrotnie spotykaliśmy się z komentarzami, które wyrażały właśnie taki stosunek wobec dramatu dziesiątek tysięcy ludzi: "Mogli pomyśleć wcześniej", "Sami na siebie sprowadzili niebezpieczeństwo", "My musimy bronić kraju".
Wśród wyborców PiS znajdziemy więcej zrozumienia dla pomocy humanitarnej. Działania aktywistów i mieszkańców dobrze ocenia aż 52 proc. z nich, źle - 37 proc. Być może za takie postawy odpowiedzialny jest nie tylko efekt ankietera, ale też neutralność pomocy humanitarnej lub zakorzenienie jej w tradycji chrześcijańskiej. Wszak od początku kryzysu na granicy we wsparcie materialne, rzeczowe, a także organizacyjne angażuje się m.in. Polski Czerwony Krzyż.
Znamienne jest też, że co dziesiąty wyborca PiS nie ma zdania w temacie. Albo kryzys migracyjny zupełnie ich nie interesuje, bo nie dotyczy ich bezpośrednio, albo nie są świadomi tego, co w zasadzie dzieje się na w podlaskich lasach.
Najbardziej wyraziste są postawy wyborców opozycji. Ich zdecydowane poparcie dla humanitarnego traktowania migrantów i uchodźców może wynikać w prosty sposób z przywiązania do praw człowieka, ale może być też podkręcone zupełną rezygnacją rządu PiS z niesienia pomocy potrzebującym.
Pomoc humanitarna wciąż przez znaczącą większość społeczeństwa odbierana jest nie jako aktywność polityczna, ale działanie, którego celem jest ratowanie zdrowia i życia ludzkiego.
I właśnie to, w kontekście kryzysu, który zostanie z nami na długie miesiące i lata, może napawać optymizmem. Z pewnością jest to wielki sukces wszystkich tych, którzy byli lub wciąż są zaangażowani w pomoc i którzy, mimo ograniczonej obecności mediów, dbali o to, by przybliżyć rzeczywistość życia na Podlasiu.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze