0:000:00

0:00

Powodem złożenia zawiadomienia do prokuratury miały być wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego z wywiadu dla tygodnika "Sieci" z 24 maja 2021.

Wicepremier odniósł się w nim do zarzutów, które Najwyższa Izba Kontroli sformułowała pod adresem ministrów rządu Mateusza Morawieckiego. Chodziło o kosztowną (ponad 75 mln zł) próbę organizacji wyborów kopertowych w 2020 roku. NIK w raporcie z kontroli uznała, że rząd PiS złamał przy tym prawo.

W sympatyzującym z PiS tygodniku "Sieci" Kaczyński zaatakował za to prezesa NIK Mariana Banasia. Sugerował, że jest on człowiekiem o zbrukanej opinii, co stawia pod znakiem zapytania jego kompetencje do sprawowania powierzonej mu funkcji. I - w domyśle - krytykowania rządu. Bo wobec Banasia toczy się śledztwo dotyczące nieprawidłowości w jego oświadczeniu majątkowym i zeznaniach podatkowych.

Przeczytaj także:

"Wielkim błędem naszego systemu prawnego jest, że człowiek, wobec którego toczą się poważne śledztwa, może być prezesem Najwyższej Izby Kontroli" - mówił "Sieciom" Kaczyński.

"To jest stanowisko dla ludzi, którzy są poza jakimkolwiek podejrzeniem, całkowicie czystych. Jeśli ktoś ma jakiekolwiek kłopoty w tej sferze, jeśli jest mocno skoncentrowany na sprawach materialnych, to nie powinien być prezesem NIK" - dodał.

Następnie zaproponował zamiany w prawie, które miałyby pomóc rozwiązać "błąd" w polskim systemie prawnym. "W sytuacji postawienia zarzutów prezesowi NIK mógłby być zawieszany przez Sejm w pełnieniu obowiązków. W sytuacji gdyby został uniewinniony, ewentualnie gdyby doszło do umorzenia ze względu na niewielką szkodliwość społeczną, choć tutaj miałbym już wątpliwości, wracałby na swoje stanowisko" - powiedział.

Kryształ jako wróg numer jeden

Słowa Kaczyńskiego o Marianie Banasiu jako "wielkim błędzie systemu" mogą zaskakiwać, ponieważ jeśli założymy, że Marian Banaś na stanowisku szefa Najwyższej Izby Kontroli jest "błędem", to nie błąd anonimowego systemu, lecz konkretnych ludzi: polityków Prawa i Sprawiedliwości oraz samego Jarosława Kaczyńskiego. Najpierw wybrali Banasia na odpowiedzialne stanowisko, a później ze względu na partyjne interesy i trwającą kampanię wyborczą bronili go jak niepodległości, gdy dziennikarze ujawniali budzące wątpliwości interesy szefa NIK.

21 września 2019 roku „Superwizjer” TVN ujawnił, że Banaś, były minister finansów w rządzie PiS i były szef Krajowej Administracji Skarbowej, wynajmuje kamienicę szemranym biznesmenom od seksbiznesu. Co zrobiła wtedy partia Jarosława Kaczyńskiego? Stanęła murem za swym kamratem.

„To jest swoistego rodzaju zemsta na panu prezesie, który jest człowiekiem kryształowym, niezwykle uczciwym, bardzo solidnym, twardym politykiem. Moje jednoznaczne wrażenie jest takie, że jest to pełna manipulacja od początku do końca”

– tak 22 września 2019 w RMF FM ocenił ustalenia dziennikarzy marszałek Senatu Stanisław Karczewski.

Dzień później swoją teorię na temat Banasia wyłożył w TVN europoseł PiS Ryszard Czarnecki: „Jest ofiarą oskarżeń, a fakt, że zamierza wystąpić na drogę sądową, pokazuje, że prawda leży po jego stronie. Jest człowiekiem uczciwym, nie mam co tego żadnych wątpliwości, i daje rękojmię, że to, co robi, robi zgodnie z powszechnie przyjętą definicją uczciwości”.

Banasiowi wsparcie dały „Wiadomości” TVP, które zaprosiły go 23 września 2019 roku jako gościa.

„To wielka manipulacja i prowokacja przeciwko mnie i rządowi, któremu miałem zaszczyt służyć”

– mówił Banaś o informacjach ujawnionych przez dziennikarzy.

Tego samego dnia wytyczne w sprawie opowieści na temat Banasia dał sam prezes Kaczyński:

„Marian Banaś zabrał co najmniej dwieście kilkadziesiąt miliardów przestępcom”

– przekonywał szef partii rządzącej w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej, sugerując, że zarzuty wobec Banasia to zemsta złych ludzi.

Natomiast premier Mateusz Morawiecki 6 października 2019 roku w telewizji wPolsce.pl mówił tak: „Marian Banaś ma przepiękny życiorys. W czasie stanu wojennego siedział długo w więzieniu. W latach III RP zawsze starał się o dobrą Polskę. Jemu w dużym stopniu zawdzięczamy tę skuteczną walkę z mafiami VAT-owskimi”.

Miłość do Banasia w PiS skończyła się dopiero po wygranych wyborach. Nagle okazało się, że kontrola CBA wykazała nieprawidłowości w oświadczeniu majątkowym Banasia, a sam szef NIK nie dość, że przestał być kryształowy, to okazało się, że nic, ale to nic, nie ma i nigdy nie miał wspólnego z Prawem i Sprawiedliwością.

Od tamtego momentu między PiS a Banasiem trwa wojna. Tym gorętsza, im bardziej NIK sprawdza postępowanie obozu władzy. Zawiadomienie prokuratury po wywiadzie Kaczyńskiego to jej kolejna odsłona.

Zarzuty Banasia wobec Kaczyńskiego

W oficjalnym oświadczeniu, którego treść 1 czerwca 2020 podało TVN24, Banaś tłumaczył, że musi bronić niezależności NIK. Uznał, że nie może pozwolić, by wicepremier - przedstawiciel instytucji kontrolowanych przez NIK - "w sposób bezprawny" wywierał wpływ na jej czynności. A także pomawiał "konkretną osobę o takie postępowanie i właściwości, które mogą poniżyć go w oczach opinii publicznej oraz podległych pracowników".

"Formułując swoje wypowiedzi, pan Jarosław Kaczyński działał jako v-ce Prezes Rady Ministrów, który powinien szczególnie cenić sobie zasadę domniemania niewinności określoną w Konstytucji, Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, Karcie Praw Podstawowych, kodeksie postępowania karnego oraz Dyrektywie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/343 z dnia 9 marca 2016 roku, a także baczyć na to, że prokuratura w okresie blisko dwóch lat nie sformułowała żadnych zarzutów" - napisał prezes NIK.

W zawiadomieniu zarzucił Jarosławowi Kaczyńskiemu przestępstwa z trzech artykułów kodeksu karnego:

  • 212 § 1: „Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności”;
  • 226 § 3: „Kto publicznie znieważa lub poniża konstytucyjny organ Rzeczypospolitej Polskiej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”;
  • 224 § 2: „Tej samej karze [pozbawienia wolności do lat 3 - red.] podlega, kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia funkcjonariusza publicznego albo osoby do pomocy mu przybranej do przedsięwzięcia lub zaniechania prawnej czynności służbowej”.

NIK pozywa rząd

Jeszcze 25 maja 2021 NIK złożyła do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez członków rządu zaangażowanych w organizację wyborów kopertowych: Mateusza Morawieckiego, Michała Dworczyka, Jacka Sasina i Mariusza Kamińskiego. Zarzuciła im czyn z art. 231 § 1 kodeksu karnego, czyli przekroczenie uprawnień funkcjonariuszy publicznych. Maksymalna kara: 3 lata więzienia.

NIK ustaliła, że premier 16 kwietnia 2020 roku nakazał Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych i Poczcie Polskiej druk i przygotowanie dystrybucji pakietów do głosowania korespondencyjnego. Bezprawnie, bo nie było wówczas jeszcze specustawy o wyborach korespondencyjnych. Wyłączne prawo zlecania druku i dystrybucji kart wyborczych miała Państwowa Komisja Wyborcza.

W przygotowaniach pomagał Morawieckiemu szef KPRM Michał Dworczyk. A dalszą organizacją mieli zająć się Minister Aktywów Państwowych (Jacek Sasin) i Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji (Mariusz Kamiński). W wybory nie był natomiast formalnie zaangażowany Jarosław Kaczyński (członkiem rządu został w październiku 2020), choć w ostatnich wywiadach nie ukrywał, że były one jego inicjatywą.

Wszystko komplikuje fakt, że polityczną kontrolę nad prokuraturą sprawuje Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro - choć sam wchodzi w skład rządu PiS, jest skonfliktowany z Mateuszem Morawieckim. W ostatnich wywiadach politycy Solidarnej Polski bronili jednak decyzji o organizacji wyborów kopertowych, mówiąc, że "nie było innego wyjścia".

Po zawiadomieniu Banasia ws. słów Kaczyńskiego Ziobrę i podległych mu śledczych czeka kolejny test na wierność obozowi Zjednoczonej Prawicy. Nie od dziś wiadomo, że szef Solidarnej Polski marzy o zdominowaniu prawej strony sceny politycznej. Jak na razie jednak konflikt z PiS pogrążyłby partię Ziobry, która w sondażach wciąż ma poparcie rzędu 2 proc. Oba śledztwa, o ile w ogóle zostaną wszczęte, najpewniej skończą się więc umorzeniem.

Udostępnij:

Michał Danielewski

Wicenaczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze